Prusofilia
Dla Polaków dobrze znających ojczystą historię i literaturę powrót do nazwy Prusy ("Prusofilia", nr 12) musi się kojarzyć z procesem wynarodowienia, "Placówką", wozem Drzymały, kanclerzem Ottonem von Bismarckiem, który tak obraźliwie się wypowiedział o Polakach w Reichstagu. Dobrze, że są politycy i historycy niemieccy, którzy uważają, iż przywrócenie nazwy Prusy to nekrofilia. Ślązacy, a szczególnie Wojciech Korfanty, zawsze odróżniali dobrych Niemców od hardych Prusaków.
KAZIMIERZ BIBRZYCKI
Rakieta na szynach
Tytuł artykułu "Rakieta na szynach" (nr 10) sugeruje, że Transrapid mknie po szynie. Tymczasem porusza się on tuż nad szyną, utrzymywany w powietrzu przez elektromagnesy, co właśnie jest największą nowinką naukowo-techniczno-inżynieryjną zastosowaną w tym środku transportu. Transrapid będzie w przyszłości kursował na około 2/3 niemieckich tras, a to wyłącznie ze względów oszczędnościowych. Pierwotnie zakładano, że trasa pociągu będzie przebiegała na wysokich palach. Obecnie to rozwiązanie ograniczono jedynie do tras przebiegających nad miastami zagłębia Ruhry. W Monachium Transrapid przekształci się w Metrorapid, schodząc pod ziemię.
JANUSZ PLEWNIAK
Hückeswagen
Jezuici XXI wieku
Pragnę podziękować za ostatni artykuł poświęcony Opus Dei ("Jezuici XXI wieku", nr 11). Nie znaczy to, że akceptuję całą jego treść, ale doceniam starania o rzetelność, a co za tym idzie o możliwość obiektywnego poinformowania czytelnika. Żywię nadzieję, że jeżeli przy okazji kanonizacji założyciela Opus Dei, bł. Josemarii Escrivy, miał-by się ukazać we "Wprost" artykuł, to przedstawi on prawdziwe cele prałatury: pomoc wszystkim zainteresowanym w poszukiwaniu doskonałości według zasad wiary katolickiej. Dzięki formacji duchowej wiele osób może zrozumieć wartość wolności, do jakiej jest powołany każdy bez względu na swoje zajęcie, nie wyłączając życia politycznego, gospodarczego i społecznego.
ERHARD GASDA
dyrektor Biura Informacyjnego
Prałatury Opus Dei w Polsce
Katastrofa w Tampie
Po lekturze artykułu Dariusza Rembelskiego ("Katastrofa w Tampie", nr 12) nasunął mi się pewien pomysł. Trzeba ze 150-tysięcznej armii wydzielić kilka najlepszych jednostek, które stanowiłyby trzon przyszłej armii zawodowej. Te formacje powinny mieć absolutny priorytet, jeśli chodzi o pieniądze przyznawane z budżetu, co oznaczałoby: najlepsze wyposażenie, własne środki transportu, konkurencyjność w doborze kadr, najwyższy żołd itp. Jednostki te o charakterze zawodowo-ochotniczym (bez rekrutów z poboru!), podlegające Sztabowi Generalnemu WP, powinny być szkolone według standardów NATO pod kierunkiem zaproszonych do Polski doradców wojskowych. Służba w nich powinna trwać (dla ochotników) przynajmniej trzy lata, a jej pomyślny przebieg otwierałby możliwość bezpłatnej nauki w najlepszych polskich szkołach wojskowych i otrzymanie zagranicznego stypendium. Kadra dowódcza winna się składać z oficerów i podoficerów zawodowych, wykształconych lub stopniowo przeszkalanych w armiach naszych sojuszników z NATO.
MARIUSZ DAWID DASTYCH
NATO nie jest "daszkiem", pod który można się schronić, kiedy zaczyna się burza. NATO jest sumą potencjałów obronnych państw-członków tego sojuszu. I Polska swoją cegiełkę do tej budowli powinna dołożyć. Od prawie pięciu lat spoczywają w Sejmie projekty ustaw o stanie wojennym, o stanie wyjątkowym, jak też o kompetencjach osób odpowiedzialnych za obronność. I co? I nic! Po prostu leżą! A przecież m.in. te ustawy są punktem wyjścia do dalszych prac planistycznych. W wielu sprawach obowiązują ciągle ustalenia i rozwiązania z czasów Układu Warszawskiego. Zdarzenia w Tampie nie zaskakują. Są logicznym ciągiem tego, co dzieje się w kraju.
JÓZEF WAWRZYŃSKI
pułkownik w stanie spoczynku
Kobiety - kobietom
Składam serdeczne podziękowania redakcji "Wprost", która poprzez swój udział w pokazie mody "Kobiety - kobietom" w hotelu Sheraton w Warszawie włączyła się w propagowanie bezinteresownego niesienia pomocy. Celem, jaki mi przyświecał podczas organizowania tego pokazu, było zebranie pieniędzy na badania USG i mammografię piersi dla kobiet między 35. a 50. rokiem życia. Cieszę się, że w sprawach tak ważnych dla kobiet, szczególnie tych nie mających środków na podstawowe produkty i utrzymanie, a cóż dopiero na kosztowne badania, potrafimy wspólnie, ponad podziałami, przy efektywnej pomocy mediów, mówić jednym głosem, a co chyba najważniejsze, wspólnie działać. Wyrażam nadzieję, że tam, gdzie wymaga tego dobro ludzi, szczególnie najbardziej potrzebujących, będziemy potrafili w przyszłości jednoczyć siły.
GRAŻYNA POTURALSKA
poseł na Sejm RP
Made in Germany/Poland
Opisana w Giełdzie ("Made in Germany/Poland", nr 13) praktyka opatrywania polskich produktów etykietami Made in Germany nie dotyczy firmy Alima Gerber SA, której linię produkcyjną przedstawiono na fotografii ilustrującej tę informację.
Redakcja
Mafia z importu
W artykule "Mafia z importu" (nr 9) opisałem grupy przestępcze złożone z Albańczyków, którzy w większości nie są obywatelami Albanii, lecz zamieszkują głównie państwa ościenne.
Jarosław Knap
Puszka Benesa
Niełatwo byłoby chyba znaleźć dzisiaj drugą żyjącą osobę, która w sierpniu 1939 r. wędrowała szlakiem Czarnohory od Pop Iwana do Howerli. Jako jeden z wymierających świadków historii chcę więc zgłosić glosę do mapki zamieszczonej w tekście "Puszka Benesa" (nr 10). Mapka obrazuje zabór Czechosłowacji przez III Rzeszę. Wzdłuż północnej granicy Czechosłowacji, która pokrywała się z południową granicą drugiej Rzeczypospolitej, zaznaczono (poza Zaolziem) teren, który miał status państewka Słowacji z nadania Niemiec hitlerowskich. Tymczasem w czasie naszej wyżej wspomnianej wędrówki po Czarnohorze spotkaliśmy na szczycie Howerli (2226 m n.p.m.) kilkuosobową grupę turystów węgierskich, którzy uważali, że są na swojej nowej północnej granicy. Wymieniliśmy serdeczności, powołując się na odwieczną przyjaźń polsko-węgierską i tę nową wspólną granicę. Nie wiem teraz, czy to mnie pamięć zawodzi, czy na mapce zostały źle zaznaczone granice.
KRYSTYNA GONTARCZYK
Piaseczno
Od redakcji: Autorkę listu pamięć nie zawodzi. Mapka zamieszczona obok tekstu "Puszka Benesa" ilustrowała zabór Czechosłowacji dokonany po konferencji monachijskiej jesienią 1938 r. W marcu 1939 r. - po zajęciu przez Niemcy Czech i utworzeniu Protektoratu Czech i Moraw - Słowacja została pozbawiona obszaru Rusi Podkarpackiej, który zagarnęły Węgry. Wówczas też - na zaledwie kilka miesięcy - polska stała się sąsiadem Węgier.
Piekło kobiet
To, co niezdrowe, jest zwykle przyjemne. Zalecam jednak ostrożność: jeżeli pisma zaczynają publikować hiobowe wieści i straszyć katastroficznymi wizjami fatalnego zdrowia kobiet ("Piekło kobiet", nr 13), to nie dlatego, że im to zdrowie bardzo leży na sercu. Chodzi raczej o stołki, na których wczorajsi patriarchowie rozpaczliwie starają się utrzymać. "Nie pchaj się, kobieto, na nasze stanowiska, bo dostaniesz raka albo zawału" - przestrzega dziennikarz. Woli sam oddać życie i zdrowie na ołtarzu nadludzkiej pracy w nieludzkich warunkach. Na osłodę będzie miał partnerkę grzecznie czekającą w domowej pułapce, z kapciami i talerzem zupy na powrót bohatera z polowania.
Autorowi nie chodzi zresztą o rzeczowe argumenty, lecz o przeforsowanie wiecznego marzenia każdego macho: kobiety do garów. Widać to przy argumentacji o stanie zdrowia kobiet. Stan ów jest zły. Możliwe. Ale gdzie: w Polsce, w USA, w Zimbabwe? W okręgach zindustrializowanych czy na wsiach? Czytelniczka nie dostanie odpowiedzi, obdarza się ją tylko dramatycznymi cytatami samobiczujących się i przytrutych używkami prominentek. Serce się kraje nad ich nieszczęsną dolą. A Hillary Clinton, Mary Robinson, Hanna Gronkiewicz? Zdrowiuteńkie jak rybki, a takie zaharowane... Odpowiedzi na zadane powyżej pytanie nie będzie, bo nie przejdzie autorowi przez gardło: wszelkie badania przeprowadzone w krajach uprzemysłowionych potwierdzają, że najlepszym zdrowiem cieszą się kobiety mające wyższe wykształcenie, samotne i bezdzietne.
ANNA KOHLI-SKWARA
Szwajcaria
Dla Polaków dobrze znających ojczystą historię i literaturę powrót do nazwy Prusy ("Prusofilia", nr 12) musi się kojarzyć z procesem wynarodowienia, "Placówką", wozem Drzymały, kanclerzem Ottonem von Bismarckiem, który tak obraźliwie się wypowiedział o Polakach w Reichstagu. Dobrze, że są politycy i historycy niemieccy, którzy uważają, iż przywrócenie nazwy Prusy to nekrofilia. Ślązacy, a szczególnie Wojciech Korfanty, zawsze odróżniali dobrych Niemców od hardych Prusaków.
KAZIMIERZ BIBRZYCKI
Rakieta na szynach
Tytuł artykułu "Rakieta na szynach" (nr 10) sugeruje, że Transrapid mknie po szynie. Tymczasem porusza się on tuż nad szyną, utrzymywany w powietrzu przez elektromagnesy, co właśnie jest największą nowinką naukowo-techniczno-inżynieryjną zastosowaną w tym środku transportu. Transrapid będzie w przyszłości kursował na około 2/3 niemieckich tras, a to wyłącznie ze względów oszczędnościowych. Pierwotnie zakładano, że trasa pociągu będzie przebiegała na wysokich palach. Obecnie to rozwiązanie ograniczono jedynie do tras przebiegających nad miastami zagłębia Ruhry. W Monachium Transrapid przekształci się w Metrorapid, schodząc pod ziemię.
JANUSZ PLEWNIAK
Hückeswagen
Jezuici XXI wieku
Pragnę podziękować za ostatni artykuł poświęcony Opus Dei ("Jezuici XXI wieku", nr 11). Nie znaczy to, że akceptuję całą jego treść, ale doceniam starania o rzetelność, a co za tym idzie o możliwość obiektywnego poinformowania czytelnika. Żywię nadzieję, że jeżeli przy okazji kanonizacji założyciela Opus Dei, bł. Josemarii Escrivy, miał-by się ukazać we "Wprost" artykuł, to przedstawi on prawdziwe cele prałatury: pomoc wszystkim zainteresowanym w poszukiwaniu doskonałości według zasad wiary katolickiej. Dzięki formacji duchowej wiele osób może zrozumieć wartość wolności, do jakiej jest powołany każdy bez względu na swoje zajęcie, nie wyłączając życia politycznego, gospodarczego i społecznego.
ERHARD GASDA
dyrektor Biura Informacyjnego
Prałatury Opus Dei w Polsce
Katastrofa w Tampie
Po lekturze artykułu Dariusza Rembelskiego ("Katastrofa w Tampie", nr 12) nasunął mi się pewien pomysł. Trzeba ze 150-tysięcznej armii wydzielić kilka najlepszych jednostek, które stanowiłyby trzon przyszłej armii zawodowej. Te formacje powinny mieć absolutny priorytet, jeśli chodzi o pieniądze przyznawane z budżetu, co oznaczałoby: najlepsze wyposażenie, własne środki transportu, konkurencyjność w doborze kadr, najwyższy żołd itp. Jednostki te o charakterze zawodowo-ochotniczym (bez rekrutów z poboru!), podlegające Sztabowi Generalnemu WP, powinny być szkolone według standardów NATO pod kierunkiem zaproszonych do Polski doradców wojskowych. Służba w nich powinna trwać (dla ochotników) przynajmniej trzy lata, a jej pomyślny przebieg otwierałby możliwość bezpłatnej nauki w najlepszych polskich szkołach wojskowych i otrzymanie zagranicznego stypendium. Kadra dowódcza winna się składać z oficerów i podoficerów zawodowych, wykształconych lub stopniowo przeszkalanych w armiach naszych sojuszników z NATO.
MARIUSZ DAWID DASTYCH
NATO nie jest "daszkiem", pod który można się schronić, kiedy zaczyna się burza. NATO jest sumą potencjałów obronnych państw-członków tego sojuszu. I Polska swoją cegiełkę do tej budowli powinna dołożyć. Od prawie pięciu lat spoczywają w Sejmie projekty ustaw o stanie wojennym, o stanie wyjątkowym, jak też o kompetencjach osób odpowiedzialnych za obronność. I co? I nic! Po prostu leżą! A przecież m.in. te ustawy są punktem wyjścia do dalszych prac planistycznych. W wielu sprawach obowiązują ciągle ustalenia i rozwiązania z czasów Układu Warszawskiego. Zdarzenia w Tampie nie zaskakują. Są logicznym ciągiem tego, co dzieje się w kraju.
JÓZEF WAWRZYŃSKI
pułkownik w stanie spoczynku
Kobiety - kobietom
Składam serdeczne podziękowania redakcji "Wprost", która poprzez swój udział w pokazie mody "Kobiety - kobietom" w hotelu Sheraton w Warszawie włączyła się w propagowanie bezinteresownego niesienia pomocy. Celem, jaki mi przyświecał podczas organizowania tego pokazu, było zebranie pieniędzy na badania USG i mammografię piersi dla kobiet między 35. a 50. rokiem życia. Cieszę się, że w sprawach tak ważnych dla kobiet, szczególnie tych nie mających środków na podstawowe produkty i utrzymanie, a cóż dopiero na kosztowne badania, potrafimy wspólnie, ponad podziałami, przy efektywnej pomocy mediów, mówić jednym głosem, a co chyba najważniejsze, wspólnie działać. Wyrażam nadzieję, że tam, gdzie wymaga tego dobro ludzi, szczególnie najbardziej potrzebujących, będziemy potrafili w przyszłości jednoczyć siły.
GRAŻYNA POTURALSKA
poseł na Sejm RP
Made in Germany/Poland
Opisana w Giełdzie ("Made in Germany/Poland", nr 13) praktyka opatrywania polskich produktów etykietami Made in Germany nie dotyczy firmy Alima Gerber SA, której linię produkcyjną przedstawiono na fotografii ilustrującej tę informację.
Redakcja
Mafia z importu
W artykule "Mafia z importu" (nr 9) opisałem grupy przestępcze złożone z Albańczyków, którzy w większości nie są obywatelami Albanii, lecz zamieszkują głównie państwa ościenne.
Jarosław Knap
Puszka Benesa
Niełatwo byłoby chyba znaleźć dzisiaj drugą żyjącą osobę, która w sierpniu 1939 r. wędrowała szlakiem Czarnohory od Pop Iwana do Howerli. Jako jeden z wymierających świadków historii chcę więc zgłosić glosę do mapki zamieszczonej w tekście "Puszka Benesa" (nr 10). Mapka obrazuje zabór Czechosłowacji przez III Rzeszę. Wzdłuż północnej granicy Czechosłowacji, która pokrywała się z południową granicą drugiej Rzeczypospolitej, zaznaczono (poza Zaolziem) teren, który miał status państewka Słowacji z nadania Niemiec hitlerowskich. Tymczasem w czasie naszej wyżej wspomnianej wędrówki po Czarnohorze spotkaliśmy na szczycie Howerli (2226 m n.p.m.) kilkuosobową grupę turystów węgierskich, którzy uważali, że są na swojej nowej północnej granicy. Wymieniliśmy serdeczności, powołując się na odwieczną przyjaźń polsko-węgierską i tę nową wspólną granicę. Nie wiem teraz, czy to mnie pamięć zawodzi, czy na mapce zostały źle zaznaczone granice.
KRYSTYNA GONTARCZYK
Piaseczno
Od redakcji: Autorkę listu pamięć nie zawodzi. Mapka zamieszczona obok tekstu "Puszka Benesa" ilustrowała zabór Czechosłowacji dokonany po konferencji monachijskiej jesienią 1938 r. W marcu 1939 r. - po zajęciu przez Niemcy Czech i utworzeniu Protektoratu Czech i Moraw - Słowacja została pozbawiona obszaru Rusi Podkarpackiej, który zagarnęły Węgry. Wówczas też - na zaledwie kilka miesięcy - polska stała się sąsiadem Węgier.
Piekło kobiet
To, co niezdrowe, jest zwykle przyjemne. Zalecam jednak ostrożność: jeżeli pisma zaczynają publikować hiobowe wieści i straszyć katastroficznymi wizjami fatalnego zdrowia kobiet ("Piekło kobiet", nr 13), to nie dlatego, że im to zdrowie bardzo leży na sercu. Chodzi raczej o stołki, na których wczorajsi patriarchowie rozpaczliwie starają się utrzymać. "Nie pchaj się, kobieto, na nasze stanowiska, bo dostaniesz raka albo zawału" - przestrzega dziennikarz. Woli sam oddać życie i zdrowie na ołtarzu nadludzkiej pracy w nieludzkich warunkach. Na osłodę będzie miał partnerkę grzecznie czekającą w domowej pułapce, z kapciami i talerzem zupy na powrót bohatera z polowania.
Autorowi nie chodzi zresztą o rzeczowe argumenty, lecz o przeforsowanie wiecznego marzenia każdego macho: kobiety do garów. Widać to przy argumentacji o stanie zdrowia kobiet. Stan ów jest zły. Możliwe. Ale gdzie: w Polsce, w USA, w Zimbabwe? W okręgach zindustrializowanych czy na wsiach? Czytelniczka nie dostanie odpowiedzi, obdarza się ją tylko dramatycznymi cytatami samobiczujących się i przytrutych używkami prominentek. Serce się kraje nad ich nieszczęsną dolą. A Hillary Clinton, Mary Robinson, Hanna Gronkiewicz? Zdrowiuteńkie jak rybki, a takie zaharowane... Odpowiedzi na zadane powyżej pytanie nie będzie, bo nie przejdzie autorowi przez gardło: wszelkie badania przeprowadzone w krajach uprzemysłowionych potwierdzają, że najlepszym zdrowiem cieszą się kobiety mające wyższe wykształcenie, samotne i bezdzietne.
ANNA KOHLI-SKWARA
Szwajcaria
Więcej możesz przeczytać w 14/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.