Polacy kochają kulturę. Przed teatralnymi kasami wiją się kolejki, filharmonie pękają w szwach, podczas spektakli operowych widzowie siedzą na schodach. Ten trudny dostęp do sztuki spowodował, że aż 65 proc. respondentów chce zwiększenia liczby instytucji kulturalnych. Ponad połowa badanych godzi się na utrzymywanie placówek kulturalnych przez budżet państwa.
Gdyby jednak wszyscy ci, którzy domagają się zwiększenia liczby instytucji kulturalnych, choć raz w roku zasiadali w teatralnych fotelach, dotacje byłyby zbędne. Z czasów PRL postchłopskie społeczeństwo wyniosło snobistyczne przekonanie, że nie wypada traktować teatrów czy muzeów jako instytucji zarabiających na swoje utrzymanie. Nic dziwnego, że propozycja Andrzeja Celińskiego, ministra kultury, aby zlikwidować dotacje dla słabych teatrów, oper czy filharmonii, została przez wiele środowisk odebrana tak, jak w Indiach traktuje się zabijanie świętych krów. Gdy chodzi o kulturę, nie wypada mówić o wolnym rynku. Przecież każdy obywatel z radością przyjmie informację, że w zeszłym roku sponsorował festiwal szkół teatralnych (na co ministerstwo wydało 105 tys. zł) oraz że umożliwił - kwotą 80 tys. zł - zbadanie przez jedną z fundacji "kondycji finansowej instytucji kultury w Polsce".
Więcej możesz przeczytać w 15/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.