O Ryszardzie Kocie Serce i Zawiszy Zielonym milczą i Wincenty Kadłubek, i Tadeusz Rydzyk
Za górami, za lasami, za strajkami pielęgniarek, a przed traktorami Samoobrony było sobie dwóch rycerzy, którzy podobnie jak poseł Manicki wszystko mieli obkute na blachę. Niestety, nie uczą o nich ani profesorowie biologii, ani koledzy z podwórka. Niczego na ich temat nie ma w podręcznikach historii, niczego się też nie dowiecie, przeglądając ręczniki w hotelu Sobieski. Milczy jak grób Wincenty Kadłubek, odmawia komentarzy Tadeusz Rydzyk z Radia Maryja i didżeje techno z Parzęczewa. Farby na ich temat nie puścił nawet wielki świadek koronny Masa z Pruszkowa, który w życiu wsypał już więcej kumpli niż cukru do herbaty.
Wbrew pogłoskom nasi rycerze nie mieli nic wspólnego z Bitwą pod Grunwaldem, gdyż - jak wiadomo - Bitwa była piętnastoletnią dziewicą, a Grunwald znanym gejem. Pierwszy z nich to Błędny Rycerz zwany Zawiszą Zielonym. Błędny Rycerz miał małego rumaka, ale za to wielki zamek błyskawiczny. Jak każdy rycerz lubił teleturnieje i szybką jazdę beczkowozem po autostradzie. Cieszył się uznaniem króla, gdyż był mistrzem w kruszeniu kopii. To właśnie on najszybciej z całej świty potrafił niszczyć kopie ważnych dokumentów. Mimo tych zalet był to rycerz, który popełnił najwięcej błędów na świecie, stąd przydomek Błędny Rycerz.
Już w szkole podstawowej robił pierwsze błędy ortograficzne. Stale mylił ojca z matką, a siostrę z traktorem. Wychodząc z domu, błądził po ulicach. Posłany po makowiec zbłądził na manowce. Będąc na manowcach, usłyszał aksamitny, kobiecy głos: "Jestem piękną księżniczką zamkniętą od dwóch minut w wieży zamkowej. Jeśli chcesz mnie uwolnić, zadzwoń pod numer 0700 004400770033 lub przeczytaj felieton Skiby". Błędnie zinterpretował słowa księżniczki i został ojcem w systemie audiotele. Już jako głowa rodziny popełniał wiele błędów życiowych. Idąc do pracy, zjadał swój kapelusz, a na głowę nakładał kanapkę z serem. Gdy wybrano go na ministra zdrowia, został specjalistą od błędów i wypaczeń w aptekach. W opinii botaników Zawisza Zielony był okrutnym błędem przyrody.
Drugi ze słynnych rycerzy to Ryszard Kocie Serce, który był śpiącym rycerzem cierpiącym na bezsenność. Według legendy, miał spać w podziemiach zamku, by się zbudzić, "gdy nadejdzie odpowiednia pora" i bronić ojczyzny jako prezydent. Problem polega na tym, że Ryszard Kocie Serce nie mógł zasnąć. Skoro nie mógł zasnąć, nie mógł się też zbudzić. Ojczyzna była więc w strasznym niebezpieczeństwie.
By spełnić swą historyczną misję, Ryszard Kocie Serce próbował różnych sposobów. Rozpaczliwie usiłował się pogrążyć we śnie. Szukał pomocy u lekarzy, znachorów, alchemików, astrologów. Konsultował się z psychologiem, gwiazdami porno i generałem Wileckim. Nakładał podwójne kalesony i wciskał sobie stopery do uszu. Łykał tabletki nasenne i popijał je metanolem. Czytał światowe felietony Krzysztofa Zanussiego, mądre analizy polityczne Michnika, piękne wiersze Miłosza. Gdy to nie pomagało, czytał instrukcję obsługi odkurzacza i regulaminy przeciwpożarowe. Nauczył się na pamięć książki telefonicznej Cetniewa oraz książeczki czekowej Niemczyckiego. Godzinami słuchał płyt Anny Marii Jopek i Cohena. Wreszcie udał się do słynnego białoruskiego hipnotyzera, który za pomocą pistoletu gazowego, błotnej sałatki i marszobiegów wyleczył wielu z bezsenności. Wszystko na nic. Sen - podobnie jak dobrobyt w królestwie -nie nadchodził. Aż tu nagle sytuację uratował jego dzielny giermek Gwidon Palma. Pewnego dnia przyniósł mu z wypożyczalni wideo najnowszy film sensacyjny z udziałem Bogusława Lindy. Już po pierwszej strzelaninie Ryszard Kocie Serce zasnął jak niemowlę. Naród odetchnął. Kraj był uratowany.
Wbrew pogłoskom nasi rycerze nie mieli nic wspólnego z Bitwą pod Grunwaldem, gdyż - jak wiadomo - Bitwa była piętnastoletnią dziewicą, a Grunwald znanym gejem. Pierwszy z nich to Błędny Rycerz zwany Zawiszą Zielonym. Błędny Rycerz miał małego rumaka, ale za to wielki zamek błyskawiczny. Jak każdy rycerz lubił teleturnieje i szybką jazdę beczkowozem po autostradzie. Cieszył się uznaniem króla, gdyż był mistrzem w kruszeniu kopii. To właśnie on najszybciej z całej świty potrafił niszczyć kopie ważnych dokumentów. Mimo tych zalet był to rycerz, który popełnił najwięcej błędów na świecie, stąd przydomek Błędny Rycerz.
Już w szkole podstawowej robił pierwsze błędy ortograficzne. Stale mylił ojca z matką, a siostrę z traktorem. Wychodząc z domu, błądził po ulicach. Posłany po makowiec zbłądził na manowce. Będąc na manowcach, usłyszał aksamitny, kobiecy głos: "Jestem piękną księżniczką zamkniętą od dwóch minut w wieży zamkowej. Jeśli chcesz mnie uwolnić, zadzwoń pod numer 0700 004400770033 lub przeczytaj felieton Skiby". Błędnie zinterpretował słowa księżniczki i został ojcem w systemie audiotele. Już jako głowa rodziny popełniał wiele błędów życiowych. Idąc do pracy, zjadał swój kapelusz, a na głowę nakładał kanapkę z serem. Gdy wybrano go na ministra zdrowia, został specjalistą od błędów i wypaczeń w aptekach. W opinii botaników Zawisza Zielony był okrutnym błędem przyrody.
Drugi ze słynnych rycerzy to Ryszard Kocie Serce, który był śpiącym rycerzem cierpiącym na bezsenność. Według legendy, miał spać w podziemiach zamku, by się zbudzić, "gdy nadejdzie odpowiednia pora" i bronić ojczyzny jako prezydent. Problem polega na tym, że Ryszard Kocie Serce nie mógł zasnąć. Skoro nie mógł zasnąć, nie mógł się też zbudzić. Ojczyzna była więc w strasznym niebezpieczeństwie.
By spełnić swą historyczną misję, Ryszard Kocie Serce próbował różnych sposobów. Rozpaczliwie usiłował się pogrążyć we śnie. Szukał pomocy u lekarzy, znachorów, alchemików, astrologów. Konsultował się z psychologiem, gwiazdami porno i generałem Wileckim. Nakładał podwójne kalesony i wciskał sobie stopery do uszu. Łykał tabletki nasenne i popijał je metanolem. Czytał światowe felietony Krzysztofa Zanussiego, mądre analizy polityczne Michnika, piękne wiersze Miłosza. Gdy to nie pomagało, czytał instrukcję obsługi odkurzacza i regulaminy przeciwpożarowe. Nauczył się na pamięć książki telefonicznej Cetniewa oraz książeczki czekowej Niemczyckiego. Godzinami słuchał płyt Anny Marii Jopek i Cohena. Wreszcie udał się do słynnego białoruskiego hipnotyzera, który za pomocą pistoletu gazowego, błotnej sałatki i marszobiegów wyleczył wielu z bezsenności. Wszystko na nic. Sen - podobnie jak dobrobyt w królestwie -nie nadchodził. Aż tu nagle sytuację uratował jego dzielny giermek Gwidon Palma. Pewnego dnia przyniósł mu z wypożyczalni wideo najnowszy film sensacyjny z udziałem Bogusława Lindy. Już po pierwszej strzelaninie Ryszard Kocie Serce zasnął jak niemowlę. Naród odetchnął. Kraj był uratowany.
Więcej możesz przeczytać w 16/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.