Kiełbasiana korupcja

Kiełbasiana korupcja

Dodano:   /  Zmieniono: 
W latach 60. w jednej z broszurek z kryminalnej serii "Ewa wzywa 07" opisano historię rzemieślnika, którego malwersacje zdemaskował oficer milicji
Jakie czasy, takie malwersacje 
Przedsiębiorcę, obraźliwie nazywanego prywaciarzem, zdradził zegarek Rolex - atrybut grzesznej zamożności. Schemat ten doskonale pasuje do głównych bohaterów afer gospodarczych epoki gomułkowskiej, dla których maskowanie bogactwa było jednym z najtrudniejszych problemów. Podczas rewizji u oskarżonych w aferze mięsnej znaleziono m.in. 34 tys. dolarów w złocie i banknotach oraz ponad 2 kg złota. Główny oskarżony w tej sprawie, Stanisław Wawrzecki, żył nader skromnie, obawiając się, że posiadanie luksusowych (na owe czasy) dóbr groziłoby wpadką. Gromadzone złoto Wawrzecki zakopywał w ogródku.

Bezmięsne poniedziałki
Na początku lat 60. w sklepach coraz trudniej było kupić mięso. Władze próbowały ograniczać jego spożycie, wprowadzając słynne "bezmięsne poniedziałki", równocześnie zaś rozpoczęto intensywne tropienie nadużyć. W 1960 r. wykryto aferę mięsną w Szczecinie. Malwersacje polegały na fałszowaniu faktur i tworzeniu fikcyjnych strat. Nadwyżki mięsa - w sumie około 31 ton - sprzedawano następnie "na lewo". Głównym bohaterem tej historii był dyrektor szczecińskich zakładów mięsnych, którego wspierali wysocy urzędnicy Wojewódzkiej Rady Narodowej, władze partyjne Szczecina i kierownictwo delegatury Najwyższej Izby Kontroli. O tym, jak głęboko sięgały wzajemne powiązania osób zamieszanych w tę aferę, świadczyło to, że do transportu kradzionego mięsa używano samochodów należących do wojska i NIK. Władze w Warszawie poleciły załatwić sprawę bez rozgłosu. Dyrektor zakładów mięsnych stanął przed sądem, zaś kilku miejscowych notabli utraciło stanowiska.
Rozgłos nadano natomiast w 1964 r. aferze mięsnej w Warszawie. "Gang bezwzględny i przebiegły" - pisały gazety o trzech dyrektorach przedsiębiorstw miejskiego handlu mięsem, którzy stworzyli siatkę obejmującą wszystkie stołeczne masarnie i zakłady przetwórcze. Mechanizm uzyskiwania korzyści był podobny do tego w Szczecinie. Proceder trwał bardzo długo dzięki koneksjom organizatorów tego "przekrętu" w aparacie partyjnym i dzieleniu się zyskiem m.in. z funkcjonariuszami milicji zajmującymi się walką z nadużyciami. Oczywiście tego wątku w sprawozdaniach prasowych już nie poruszano.
O drakońskich wyrokach w warszawskiej aferze mięsnej przesądziła zarówno potrzeba wskazania winnych braków w zaopatrzeniu, jak i oczekiwania ówczesnego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. W rezultacie Stanisław Wawrzecki został skazany na karę śmierci (wyrok wykonano), a reszta oskarżonych na długoletnie kary więzienia.

Wszyscy brali
W połowie lat 60. w związku z nadużyciami w handlu mięsem prowadzono 43 śledztwa. Aresztowano 350 osób. Straty szacowano na 27 mln zł (najniższa płaca wynosiła wtedy około 1000 zł). Do wielomilionowych nadużyć doszło na przykład w zakładach mięsnych w Szczakowej, Łodzi i Chojnicach. Jeden z oskarżonych w łódzkiej aferze stwierdził w sądzie: "U nas w mięsie wszyscy brali".
Afery mięsne wzbudzały największe emocje, jednak w tamtych latach ujawniano też przestępstwa w innych branżach, na przykład piekarniczej i skórzanej. Mechanizm nadużyć wszędzie był podobny: w zakładach zawyżano straty i ubytki, a w sklepach zamieniano tańszy asortyment na droższy (na przykład zamiast chleba żytniego za 3 zł sprzedawano chleb zakopiański za 6 zł). Straty w aferze piekarniczej oszacowano na 4,5 mln zł, a w przemyśle skórzanym na 
6 mln zł. W obu sprawach aresztowano ponad 60 osób.

Lodówka dla ministra
W materiałach partyjnych z 1964 r. znalazły się informacje o dwóch dyrektorach Ministerstwa Handlu Wewnętrznego, którzy za osłonę malwersacji rewanżowali się ówczesnym dygnitarzom załatwianiem deficytowych towarów. Ministrowi żeglugi załatwili lodówkę, a ministrom przemysłu ciężkiego, handlu wewnętrznego i prezesowi NIK - wędliny. W załatwianiu wędlin i mięsa dla partyjnych notabli pośredniczyli późniejsi oskarżeni w warszawskiej aferze mięsnej, wywodzący się zresztą z aparatu PZPR. Negatywna selekcja kadr w administracji i niskie zarobki sprzyjały korupcji. NIK przeprowadziła w latach 1958-1959 kontrolę pomocy repatriantom z ZSRR. Wykazała ona, że urzędnikom płacono za pracę, którą powinni wykonać w ramach swoich obowiązków. Przełożeni tłumaczyli się, że tylko w ten sposób można było zmobilizować podwładnych do pracy. Coś musiało być na rzeczy, skoro na pytanie kierownika punktu repatriacyjnego w Szczecinie, jak przebiegają prace nad osiedlaniem repatriantów, jego zastępca odparł: "Mam repatriantów w d... , a od przyszłego roku idę pracować do MO". Niezależnie od "prac zleconych" pracownicy rad narodowych w Szczecińskiem wyłudzali zapomogi - rzekomo dla repatriantów. Na fikcyjnej pomocy dla repatriantów zarabiali nawet konduktorzy i kierownicy pociągów, którzy żądali od osób jadących do Niemiec dodatkowych opłat.

Mieszkanie dla towarzysza
Korupcji i nadużyciom sprzyjały też zmiany w obrocie ziemią i sprzedaż samochodów przez instytucje państwowe. Centralna Komisja Kontroli Partyjnej miała w 1962 r. nie lada problem, rozpatrując sytuację stołecznej Wojewódzkiej Rady Narodowej. Jej pracownicy wykupili po bardzo korzystnych cenach używane samochody, które miały trafić do lekarzy weterynarii. Nabywali też parcele od rady narodowej, by następnie z zyskiem je sprzedać. Nadużycia te bledną jednak w porównaniu z korupcją w mieszkalnictwie. Partyjny pisarz Jerzy Putrament we wspomnieniach z tego okresu opisywał, jak pomagał załatwiać różne sprawy, z wyjątkiem mieszkania.
Chcąc zaspokoić jakoś głód mieszkaniowy, ekipa Gomułki po 1956 r. proklamowała tzw. nową politykę mieszkaniową, w ramach której budownictwem miały się zajmować głównie spółdzielnie. Ponieważ oficjalne przydziały materiałów były za małe i nie dostarczano ich w terminie, spółdzielnie często nabywały kradziony towar. Nadużyć dokonywano na każdym szczeblu. Według raportu NIK z 1958 r., na jednej z wrocławskich budów co tydzień trzeba było zmieniać stróża, ponieważ wszyscy kradli. Szczególnie korupcjogenny był przydział mieszkań kwaterunkowych. Urzędnicy zebrani w Ministerstwie Gospodarki Komunalnej w czerwcu 1961 r. narzekali, że nie są w stanie przydzielać mieszkań zgodnie z prawem, bo uniemożliwiają im to naciski ze strony aparatu PZPR i władz państwowych. Tylko 600 spośród 1700 mieszkań wybudowanych w Szczecinie w 1960 r. przydzielono najbardziej potrzebującym, reszta rozpłynęła się w specjalnych pulach.

Naciski elementów drobnomieszczańskich
Reagując na skargi ludności, KW PZPR w Bydgoszczy w 1961 r. usunął z zajmowanego stanowiska skorumpowanego kierownika wydziału spraw lokalowych. Z podobnych powodów dymisjonowano przewodniczących prezydiów rad narodowych. "Przykładnie ukarani" udzielali wyjaśnień tak, jak szef warszawskiej WRN, który tłumaczył nadużycia "naciskami ze strony elementów spekulanckich i drobnomieszczańskich".
W PRL niemal o wszystkich sprawach decydowali urzędnicy. Od ich podpisu zależało, czy i kiedy obywatel otrzyma samochód, mieszkanie, zameldowanie, a nawet przydział wapna czy cegieł. Kobieta zza sklepowej lady decydowała z kolei o menu i ubraniu przeciętnego Polaka, zaś funkcjonariusz SB o jego wyjeździe za granicę. Wszystko to rodziło masową, choć z dzisiejszej perspektywy drobną, korupcję. W jej zwalczaniu ekipa gomułkowska nie mogła się pochwalić skutecznością, podobnie zresztą jak i jej następcy. Różnica polegała jednak na tym, że w latach 70. wraz z napływem do Polski pożyczonych dolarów partyjni dygnitarze chcieli już więcej niż tylko lodówek i wędlin.




Najgłośniejsze afery korupcyjne w PRL

Afera Konsumów - wybuchła w Warszawie na początku lat 60. Kierowniczka sklepu specjalnego Konsumy (skazana na dożywocie) oraz dyrektorzy Centralnego Zarządu Konsumów i Mody Polskiej zostali oskarżeni o łapownictwo i zawłaszczenie towarów o wartości 6 mln zł.

Afera mięsna - od połowy lat 50. do 1963 r. skradziono w Warszawie kilkaset ton mięsa (wartego 27 mln zł), czemu towarzyszyło łapownictwo, wymuszenia i płatna protekcja. Aresztowano 403 osoby (w tym wielu dyrektorów oraz funkcjonariuszy MO i PIH). Pośrednio w aferę zamieszanych było kilku ministrów i władze stołecznego KW PZPR.

Afera skórzana - od 1957 do 1963 r. w Dolnośląskich Zakładach Białoskórniczych Renifer i Spółdzielni Pracy Inwalidów im. 22 Lipca we Wrocławiu skradziono skóry wartości około 6 mln zł. Aresztowano 27 osób (w tym kierownictwa obu zakładów) oraz funkcjonariuszy MO i Inspekcji Kontrolno-Rewizyjnej, którzy ukrywali nadużycia.

Afera "Zalew" - od końca lat 60. do 1971 r. grupa funkcjonariuszy MSW przemycała złoto i kosztowności "podczas wykonywania czynności służbowych". W śledztwie zarekwirowano kilkadziesiąt kilogramów złota oraz walutę o wartości około 40 mln zł. Główny oskarżony - gen. Ryszard Matejewski (wiceminister MSW) - został skazany na dwanaście lat więzienia.

Afera Horteksu - polegała m.in. na płatnej protekcji przy przyznawaniu ajentom (w latach 1973-1977) lokali w Warszawie. Wartość przyjętych łapówek oceniono na 2 mln zł. Aresztowano kilka osób z kierownictwa Horteksu i dyrekcji sanepidu.

Afera Radiokomitetu - na ławie oskarżonych zasiadł prezes Maciej Szczepański i kierownictwo telewizji z lat 70. Zarzucano im zagarnięcie mienia i przyjmowanie łapówek od firm zagranicznych, a przede wszystkim marnotrawstwo oszacowane na ponad 200 mln zł. Podczas procesu toczącego się w latach
1982-1984 zeznania składali przedstawiciele władz PRL, w tym Edward Gierek.

Afera "Żelazo" - na przełomie lat 60. i 70. na zlecenie funkcjonariuszy wywiadu MSW bracia Janoszowie dokonywali napadów rabunkowych na Zachodzie, gromadząc m.in. 65 kg złota i tysiące kamieni szlachetnych. W 1984 r. ich działalnością zajmowała się komisja MSW kierowana przez gen. Władysława Pożogę, co doprowadziło do usunięcia z kierownictwa PZPR gen. Mirosława Milewskiego (szefa wywiadu PRL w latach 70.). Po upadku PRL sprawa nie znalazła sądowego finału z powodu przedawnienia.
Więcej możesz przeczytać w 16/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.