Po co wymyślono ekonomistów?
III Konfrontacje Naukowe "Wprost"
Żeby astrologia wyglądała na poważną naukę - żartował podczas III Konfrontacji Naukowych "Wprost" dr Krzysztof Rybiński, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. Czy ekonomia jest nauką? Oprócz Krzysztofa Rybińskiego odpowiedzi na to pytanie poszukiwali prof. Jan Winiecki, prof. Maciej A. Nowak, doc. Karol Życzkowski, dr Bogusław Grabowski, a także prawie 200 uczestników naszego panelu. - Chcemy odmitologizować ekonomię - mówił prof. Łukasz A. Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, inicjator i współgospodarz imprezy.
Mierząc bez celu
Według prof. Jana Winieckiego (wykładowcy Uniwersytetu Europejskiego we Frankfurcie, doradcy Westdeutsche LB i stałego współpracownika "Wprost"), świat współczesnej ekonomii zaludniają osoby podobne do Bromby, bohaterki książki Macieja Wojtyszki, przemierzającej świat z nieodłączną torbą wypchaną linijkami i odważnikami. Ich praca, podobnie jak Bromby, sprowadza się do mierzenia i ważenia wszystkiego, co nawinie się pod rękę: liczą PKB, inflację, wzrost produkcji, średnie płace. - Ekonomiści często nie potrafią powiedzieć, czemu służy ta praca. Zbyt często staje się ona celem samym w sobie - uważa prof. Winiecki. Powstają coraz bardziej skomplikowane modele ekonometryczne, analizy, ciekawe, lecz bezużyteczne porównania. - Współczesna ekonomia nie zdołała nawet wyjaśnić w zadowalający sposób natury i przyczyn wzrostu gospodarczego - twierdzi Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Zły brat bliźniak
Uciekanie się przez ekonomistów do atrakcyjnych, lecz uproszczonych zestawień prowadzi często do zafałszowania rzeczywistości. - Z kolei komplikowanie metod statystycznych sprawia czasem wrażenie, jakby służyło jedynie znalezieniu metody, która pozwoli udowodnić z góry założoną tezę - uważa prof. Winiecki. Mark Blaug, znany holenderski metodolog ekonomii, wskazuje podstawowe grzechy swoich kolegów po fachu: niechęć do tworzenia teorii dostarczających możliwych do zweryfikowania wniosków, konstruowanie na podstawie przypadkowych danych sprzecznych hipotez, które nie mogą być jednoznacznie odrzucone. - Zgodnie z pierwszym prawem ekonomii dla każdego ekonomisty istnieje gdzieś równoważny i przeciwstawny ekonomista - uznał pół żartem, pół serio Krzysztof Rybiński. Zły brat bliźniak, który zaprzecza najbardziej oczywistym, wydawałoby się, twierdzeniom.
Tymczasem przedsiębiorcy i maklerzy oczekują od ekonomistów dokładnych prognoz. - Pytania, jakie nam się zadaje, brzmią na przykład tak: ile będzie kosztowało euro za 25 lat? - mówi Rybiński. - Potrafimy w miarę dokładnie przewidywać trendy giełdowe - twierdzi prof. Maciej A. Nowak, fizyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który przewodzi zespołowi tworzącemu modele do analizy rynku papierów wartościowych. Jego badania dotyczą jednak USA, gdyż jedynie tam dostępne są dane makroekonomiczne z odpowiednio długiego okresu. W polskich warunkach, gdzie wiarygodne informacje pochodzą najdalej sprzed 10 lat, a gospodarka wciąż przechodzi radykalne zmiany, tego rodzaju prognozy obarczone byłyby dużym ryzykiem błędu.
Skąd biorą się zatem gwiazdy wśród analityków? Według przedstawionej przez Krzysztofa Rybińskiego anegdoty, przepis na guru biznesu jest dość prosty. Przyjeżdżamy do miasteczka i połowie mieszkańców mówimy, że akcje na giełdzie w najbliższym tygodniu potanieją, a pozostałym, że podrożeją. Po tym czasie mieszkańców, dla których prognoza się sprawdziła, dzielimy na dwie części i znów połowie wmawiamy, że indeksy będą zniżkować, a pozostałym coś przeciwnego. Czynność wielokrotnie powtarzamy. Na końcu pozostaje kilka osób, dla których nasze prognozy zawsze się sprawdzały - niewiele, lecz ta grupka słono zapłaci za nasze następne wróżby.
Nauka, ale...
Uczestnicy dyskusji zgodnie uznali ekonomię za naukę społeczną. Złożoność i wieloznaczność dostępnych ekonomistom informacji o współczesnej gospodarce wyklucza możliwość uznania jej za przedmiot ścisły. - W fizyce zawsze możemy powrócić do stanu wyjściowego i powtórzyć doświadczenie, by potwierdzić wyniki badań. Myliłby się jednak ten, kto po zastąpieniu stawki siedmioprocentowej VAT stawką dwudziestodwuprocentową i wprowadzeniu po pewnym czasie z powrotem stawki siedmioprocentowej, uznałby, że wrócił do stanu pierwotnego - przekonywał doc. Życzkowski. Łukasz A. Turski wierzy jednak, że metody stosowane w naukach ścisłych mogą się stać inspiracją w badaniach ekonomicznych. - Za dwa, trzy lata firmy i instytucje finansowe będą pisały w ogłoszeniach: matematyka lub fizyka zatrudnię - przewiduje prof. Turski.
Za największe przekleństwo ekonomii uznano podczas debaty nieuchronne związki z polityką. "Jeśli będziemy torturować dane wystarczająco długo, przyznają się do wszystkiego" - twierdził amerykański ekonomista George J. Stigler. To, że w ekonomii nie ma niepodważalnych prawd, pozwala politykom z powagą prezentować najbardziej absurdalne pomysły "uzdrowienia gospodarki". Jak temu zaradzić?
- Może obniżając stopy procentowe? To remedium na wszystkie bolączki - ironizował Bogusław Grabowski, członek RPP. Po ostatnich atakach na radę tak naprawdę nie jest mu jednak do śmiechu. Jakże może być inaczej, skoro ekonomia to nauka zaledwie społeczna, a może nawet sztuka - jak skonstatował jeden z uczestników konfrontacji.
Żeby astrologia wyglądała na poważną naukę - żartował podczas III Konfrontacji Naukowych "Wprost" dr Krzysztof Rybiński, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. Czy ekonomia jest nauką? Oprócz Krzysztofa Rybińskiego odpowiedzi na to pytanie poszukiwali prof. Jan Winiecki, prof. Maciej A. Nowak, doc. Karol Życzkowski, dr Bogusław Grabowski, a także prawie 200 uczestników naszego panelu. - Chcemy odmitologizować ekonomię - mówił prof. Łukasz A. Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, inicjator i współgospodarz imprezy.
Mierząc bez celu
Według prof. Jana Winieckiego (wykładowcy Uniwersytetu Europejskiego we Frankfurcie, doradcy Westdeutsche LB i stałego współpracownika "Wprost"), świat współczesnej ekonomii zaludniają osoby podobne do Bromby, bohaterki książki Macieja Wojtyszki, przemierzającej świat z nieodłączną torbą wypchaną linijkami i odważnikami. Ich praca, podobnie jak Bromby, sprowadza się do mierzenia i ważenia wszystkiego, co nawinie się pod rękę: liczą PKB, inflację, wzrost produkcji, średnie płace. - Ekonomiści często nie potrafią powiedzieć, czemu służy ta praca. Zbyt często staje się ona celem samym w sobie - uważa prof. Winiecki. Powstają coraz bardziej skomplikowane modele ekonometryczne, analizy, ciekawe, lecz bezużyteczne porównania. - Współczesna ekonomia nie zdołała nawet wyjaśnić w zadowalający sposób natury i przyczyn wzrostu gospodarczego - twierdzi Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Zły brat bliźniak
Uciekanie się przez ekonomistów do atrakcyjnych, lecz uproszczonych zestawień prowadzi często do zafałszowania rzeczywistości. - Z kolei komplikowanie metod statystycznych sprawia czasem wrażenie, jakby służyło jedynie znalezieniu metody, która pozwoli udowodnić z góry założoną tezę - uważa prof. Winiecki. Mark Blaug, znany holenderski metodolog ekonomii, wskazuje podstawowe grzechy swoich kolegów po fachu: niechęć do tworzenia teorii dostarczających możliwych do zweryfikowania wniosków, konstruowanie na podstawie przypadkowych danych sprzecznych hipotez, które nie mogą być jednoznacznie odrzucone. - Zgodnie z pierwszym prawem ekonomii dla każdego ekonomisty istnieje gdzieś równoważny i przeciwstawny ekonomista - uznał pół żartem, pół serio Krzysztof Rybiński. Zły brat bliźniak, który zaprzecza najbardziej oczywistym, wydawałoby się, twierdzeniom.
Tymczasem przedsiębiorcy i maklerzy oczekują od ekonomistów dokładnych prognoz. - Pytania, jakie nam się zadaje, brzmią na przykład tak: ile będzie kosztowało euro za 25 lat? - mówi Rybiński. - Potrafimy w miarę dokładnie przewidywać trendy giełdowe - twierdzi prof. Maciej A. Nowak, fizyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który przewodzi zespołowi tworzącemu modele do analizy rynku papierów wartościowych. Jego badania dotyczą jednak USA, gdyż jedynie tam dostępne są dane makroekonomiczne z odpowiednio długiego okresu. W polskich warunkach, gdzie wiarygodne informacje pochodzą najdalej sprzed 10 lat, a gospodarka wciąż przechodzi radykalne zmiany, tego rodzaju prognozy obarczone byłyby dużym ryzykiem błędu.
Skąd biorą się zatem gwiazdy wśród analityków? Według przedstawionej przez Krzysztofa Rybińskiego anegdoty, przepis na guru biznesu jest dość prosty. Przyjeżdżamy do miasteczka i połowie mieszkańców mówimy, że akcje na giełdzie w najbliższym tygodniu potanieją, a pozostałym, że podrożeją. Po tym czasie mieszkańców, dla których prognoza się sprawdziła, dzielimy na dwie części i znów połowie wmawiamy, że indeksy będą zniżkować, a pozostałym coś przeciwnego. Czynność wielokrotnie powtarzamy. Na końcu pozostaje kilka osób, dla których nasze prognozy zawsze się sprawdzały - niewiele, lecz ta grupka słono zapłaci za nasze następne wróżby.
Nauka, ale...
Uczestnicy dyskusji zgodnie uznali ekonomię za naukę społeczną. Złożoność i wieloznaczność dostępnych ekonomistom informacji o współczesnej gospodarce wyklucza możliwość uznania jej za przedmiot ścisły. - W fizyce zawsze możemy powrócić do stanu wyjściowego i powtórzyć doświadczenie, by potwierdzić wyniki badań. Myliłby się jednak ten, kto po zastąpieniu stawki siedmioprocentowej VAT stawką dwudziestodwuprocentową i wprowadzeniu po pewnym czasie z powrotem stawki siedmioprocentowej, uznałby, że wrócił do stanu pierwotnego - przekonywał doc. Życzkowski. Łukasz A. Turski wierzy jednak, że metody stosowane w naukach ścisłych mogą się stać inspiracją w badaniach ekonomicznych. - Za dwa, trzy lata firmy i instytucje finansowe będą pisały w ogłoszeniach: matematyka lub fizyka zatrudnię - przewiduje prof. Turski.
Za największe przekleństwo ekonomii uznano podczas debaty nieuchronne związki z polityką. "Jeśli będziemy torturować dane wystarczająco długo, przyznają się do wszystkiego" - twierdził amerykański ekonomista George J. Stigler. To, że w ekonomii nie ma niepodważalnych prawd, pozwala politykom z powagą prezentować najbardziej absurdalne pomysły "uzdrowienia gospodarki". Jak temu zaradzić?
- Może obniżając stopy procentowe? To remedium na wszystkie bolączki - ironizował Bogusław Grabowski, członek RPP. Po ostatnich atakach na radę tak naprawdę nie jest mu jednak do śmiechu. Jakże może być inaczej, skoro ekonomia to nauka zaledwie społeczna, a może nawet sztuka - jak skonstatował jeden z uczestników konfrontacji.
Jan Winiecki "Od półwiecza teoria ekonomii schodzi na manowce coraz większej komplikacji i formalizmu" | Krzysztof Rybiński "Ludzie chcą, byśmy przepowiadali, ile złotych warte będzie euro za 25 lat" |
Łukasz A. Turski "Metody analizy zjawisk stosowane w fizyce mogą się stać inspiracją w badaniach ekonomicznych" | Maciej A. Nowak "Trudno skonstruować przydatne modele ekonomiczne, dysponując danymi z tak krótkiego okresu, jaki obejmuje transformacja polskiej gospodarki" |
Bogusław Grabowski "Wolnemu rynkowi nie można narzucić jednego systemu wartości, jednej moralności. To przerabialiśmy w poprzednim ustroju" | Karol Życzkowski "Ekonomia, podobnie jak astronomia, opiera się na obserwacji zjawisk, a nie na eksperymentach" |
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.