Wprost od czytelników

Wprost od czytelników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziedzictwo Lenina
Po przeczytaniu artykułu "Dziedzictwo Lenina" (nr 14) o obowiązku meldunkowym chcę wskazać na jeszcze jeden relikt. Chodzi o imiona ojca i matki, które musimy wpisywać do każdego prawie urzędowego formularza. Może warto spróbować wytłumaczyć urzędnikom, że imiona, nazwisko oraz data i miejsce urodzenia wystarczają do bezbłędnego zidentyfikowania każdego obywatela w Polsce i że nie ma potrzeby kultywowania rosyjskiego "otczestwa". Nie muszę chyba dodawać, że w cywilizowanym świecie żadne urzędy nie pytają petentów o imiona rodziców.
PRZEMYSŁAW MASTALERZ
Wrocław

Ministerstwo kultury polityków
Ze smutkiem przeczytałam w artykule "Ministerstwo kultury polityków" (nr 13), że państwo przeznacza na kulturę "aż" 0,34 proc. budżetu. Jestem studentką akademii muzycznej i chciałam zwrócić uwagę na stale pogłębiający się problem bezrobocia wśród absolwentów tego typu uczelni. Większość z nich nie znajduje zatrudnienia ani w przepełnionych orkiestrach, ani w szkołach muzycznych, ani nie ma możliwości utrzymywania się z grania na koncertach. Jednocześnie nasze studia nie należą do najłatwiejszych; zdanie egzaminu z instrumentu wymaga codziennych, kilkugodzinnych ćwiczeń na instrumencie, którego nie da się oszukać.
Jestem studentką IV roku gitary klasycznej, laureatką ośmiu konkursów krajowych i międzynarodowych i mam średnią ocen 5,1. W tej chwili zastanawiam się jednak nad zmianą profesji. Nawet w Warszawie nie ma dla nas prawie możliwości występów. W ubiegłym roku padł z powodu braku funduszy prestiżowy międzynarodowy festiwal gitarowy w Krakowie, cofnięto także dotacje na cykliczne koncerty w Starej Prochowni w Warszawie. To tylko przykłady większego zjawiska. Prof. Balcerowicz pisze w artykule "Polnische Wirtschaft?" (nr 13), że wizerunek Polski w świecie powinna poprawiać także kultura. Chciałabym zapytać, w jaki sposób?
MAGDALENA BIAŁA
Warszawa

Drang nach Osten
Artykuł "Drang nach Osten" (nr 13) opisuje zjawisko, które się od kilku lat nasila dzięki pozytywnym przekształceniom gospodarczym w Polsce. To dobrze, że ludzie mający pieniądze wracają i zakładają tutaj warsztaty lub punkty usługowe. Według Piotra Cywińskiego, przesiedleńcy zapomnieli języka polskiego. Moim zdaniem, jest to raczej margines. Wyjechaliśmy z Gliwic w 1982 r., po siedemnastu latach starań, szykan i dyskryminacji ze strony władz PRL. Byliśmy dla Polaków Szwabami, autochtonami, "volkswagendeutschami". Po 32 latach pracy w PRL zostałem na granicy przy wyjeździe potraktowany jak zbrodniarz. Celnicy szukali jak opętani, czy nie mam paru marek lub dolarów. Córka ma na świadectwie maturalnym z Heidelbergu, po językach angielskim i rosyjskim, także język polski z wynikiem bardzo dobrym. Podczas studiów dorabiała jako tłumacz przysięgły. Pracowała także w sekretariacie prof. Seltena, laureata Nagrody Nobla z ekonomii, i była świadkiem, jak delegacja z Wrocławia przyjechała do niego z honorowym obywatelstwem i zaproszeniem do jego rodzinnego miasta. Prof. Selten to wyróżnienie przyjął ze wzruszeniem. Ale o takich wydarzeniach pan Cywiński już nie napisał.
HERBERT MATHAUSCHEK
Heidelberg
Więcej możesz przeczytać w 16/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.