Kto tak naprawdę jest dziś w Rosji bogiem? Ateista Putin
Czy prawosławie znów stanie się w Rosji religią państwową?
Prezydent do niedawna dystansował się od prawosławnych hierarchów. Nie może jednak zignorować roli Cerkwi w odbudowie rosyjskiej tożsamości narodowej i kształtowaniu społeczeństwa. Nie bez powodu odwiedził słynny klasztor na wyspie Walaam, a żonie z podróży do Izraela przywiózł kupiony w Jerozolimie złoty krzyżyk na łańcuszku.
"Jesteśmy coś winni Cerkwi rosyjskiej. Po latach niszczenia religii i burzenia klasztorów przyszedł czas, by państwo otoczyło ją swoją opieką" - uzasadniał projekt ustawy o religiach tradycyjnych w Rosji Aleksandr Czujew, wiceprzewodniczący komisji Dumy do spraw organizacji religijnych. Przeciwnicy ustawy twierdzą, że przewiduje ona tak naprawdę uznanie prawosławia za religię państwową. Prawosławie i tak praktycznie ma w Rosji religijny monopol. Choć wciąż szuka wroga. Znajduje go w katolicyzmie.
Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek
Projekt ustawy nie trafił jeszcze pod obrady plenarne, a już wzbudza wiele kontrowersji. Ałła Bundina, autorka książki "Religie Rosji", uważa, że sprowadza się on do zapewnienia Cerkwi dominującej pozycji. Twórcy ustawy uznali, że w Rosji istnieją trzy tradycyjne religie: prawosławie, islam i buddyzm. Powinny one być finansowane z budżetu państwa proporcjonalnie do liczby wyznawców. Tylko ich kapłani będą mogli nauczać w szkołach. Władze muszą im zapewnić udogodnienia finansowe i możliwość bezpłatnego prezentowania głoszonych wartości w mediach. Zgodnie z propozycjami, religie tradycyjne mają mieć dominującą pozycję na terenach, gdzie mieszka najwięcej ich wyznawców. Islam w Tatarstanie, buddyzm w Baszkirii, a na większości terytorium federacji - prawosławie.
Bliskie związki z władzą pomagały Cerkwi, ale bywały też jej przekleństwem. W imperium Romanowów prawosławie było obowiązującą ideologią. Hierarchowie brali jednak w ten sposób także odpowiedzialność za błędy i niedostatki państwa. W czasach komunizmu, choć Cerkiew była represjonowana, jej zwierzchnicy szybko uznali, że muszą pozostać posłuszni władzy, jakakolwiek by ona była. - Większość hierarchów to byli po prostu partyjni działacze oddelegowani do pracy w Kościele - uważa Andriej Czerkizow z rozgłośni Echo Moskwy. Podporządkowanie się hierarchów komunistom spowodowało, że wielu intelektualistów odwróciło się od Cerkwi. Dzisiaj jednak większości Rosjan nie przeszkadza, że media od kilku lat oskarżają patriarchę Aleksieja II, że był etatowym współpracownikiem NKWD działającym pod pseudonimem Drozdow.
Oligarcha w sutannie
Cerkiew powoli odzyskuje pozycję, jaką miała za caratu. Trudno dokładnie obliczyć, jakie są zyski rosyjskiego patriarchatu, ale - według rosyjskich mediów - są one ogromne. Już na początku lat 90. metropolita smoleński i kaliningradzki Kirył twierdził, że "Cerkiew potrzebuje materialnej podstawy dla swej działalności". To on stworzył potężne imperium finansowe na tyle skutecznie, że określa się go jako "oligarchę w sutannie". Scenariusz był zawsze podobny. Powstawało przedsiębiorstwo, które otrzymywało od władz zwolnienie od wszelkich podatków. Tak było w wypadku firmy Sofrino, która sprowadziła do Rosji wino mszalne za 30 mln USD. Towar miał być przeznaczony do użytku wewnętrznego Cerkwi, ale trafił do sklepów. Należące do patriarchatu przedsiębiorstwo MES otrzymało koncesję na sprzedaż ropy naftowej. Tylko w 1998 r. jego obroty sięgnęły 2,5 mld USD. Chyba najbardziej skandalicznym interesem metropolity Kiryła było sprowadzenie do Rosji 60 tys. ton papierosów jako... pomocy humanitarnej.
Na tej finansowej bazie Cerkiew buduje swój religijny monopol. Prawosławni duchowni są w szkołach, armii, coraz częściej występują w telewizji i w radiu. Prawosławie odpłaca się władzy, zapewniając poparcie dla jej poczynań. Patriarsze Aleksiejowi II bliżej jest do Kremla niż niejednemu partyjnemu działaczowi. Bezdyskusyjnie poparł wojnę w Czeczenii. Patriarchę zawsze niepokoił los rosyjskich żołnierzy, ale nie ma dokumentu, w którym poświęciłby uwagę cierpiącej ludności cywilnej.
Katolik twój wróg
Z retoryki przedstawicieli Cerkwi rosyjskiej wyłania się obraz Rosji jako kraju otoczonego przez wrogów, spiskujących, jak pozbawić Rosjan ich prawosławnej duszy. Od pewnego czasu na czele tego spisku stoi Watykan i Jan Paweł II. "Katolicy won ze świętej Rusi" - taki transparent trzymali demonstranci przed pałacem nuncjusza apostolskiego w Moskwie. Podobne demonstracje odbyły się w Nowosybirsku i Pskowie. Jak twierdzili organizatorzy, zostały sprowokowane decyzją utworzenia diecezji katolickich w miejsce dotychczasowych administratur apostolskich. W rezultacie władze obwodu wstrzymały budowę kościoła katolickiego w Pskowie.
Zwierzchnicy Cerkwi żądają od władz "położenia kresu katolickiej ekspansji na świętej Rusi". W Dumie powstał projekt rezolucji wzywającej prezydenta do wydania zakazu działalności Kościoła katolickiego w Rosji. Autor dokumentu, Wiktor Ałsknis z prokremlowskiej grupy Regiony Rosji, uznał, że działania katolików są "zagrożeniem dla integralności Federacji Rosyjskiej". Na zapowiadany jako "wirtualna pielgrzymka" telemost Moskwa - Watykan, podczas którego wierni mieli możliwość spotkania się na odległość z Janem Pawłem II, do moskiewskiej katedry przyszło zaledwie 2000 osób, z tego połowa to pracownicy ambasad i dziennikarze. Mimo to patriarcha moskiewski nazwał telemost "inwazją na Rosję". Aleksiej II nie chce słyszeć o wizycie papieża w Rosji, ostro krytykował też jego ubiegłoroczną pielgrzymkę na Ukrainę.
Kościół katolicki traktowany jest jako główny wróg Cerkwi. - Statystyki wykazują, że jeśli etniczni Rosjanie zmieniają religię, to najczęściej przechodzą na islam - twierdzi Ałła Bundina, ale - jej zdaniem - islam jest tak odległy kulturowo, że przedstawiciele Cerkwi nie czują się zagrożeni. Katolicyzm stanowi dla nich bezpośrednią konkurencję. Dla prawosławnych hierarchów Kościół katolicki uosabia też ich największe lęki przed światem zachodnim. Stwarzanie poczucia zagrożenia doskonale jednoczy środowisko.
Prawdziwe czy wyimaginowane zagrożenie katolicyzmem będzie koronnym argumentem, by wprowadzić ustawę o religiach tradycyjnych. Ale do jej przeforsowania nie wystarczy poparcie nawet największej liczby deputowanych. Decydować będzie prezydent.
Prezydent do niedawna dystansował się od prawosławnych hierarchów. Nie może jednak zignorować roli Cerkwi w odbudowie rosyjskiej tożsamości narodowej i kształtowaniu społeczeństwa. Nie bez powodu odwiedził słynny klasztor na wyspie Walaam, a żonie z podróży do Izraela przywiózł kupiony w Jerozolimie złoty krzyżyk na łańcuszku.
"Jesteśmy coś winni Cerkwi rosyjskiej. Po latach niszczenia religii i burzenia klasztorów przyszedł czas, by państwo otoczyło ją swoją opieką" - uzasadniał projekt ustawy o religiach tradycyjnych w Rosji Aleksandr Czujew, wiceprzewodniczący komisji Dumy do spraw organizacji religijnych. Przeciwnicy ustawy twierdzą, że przewiduje ona tak naprawdę uznanie prawosławia za religię państwową. Prawosławie i tak praktycznie ma w Rosji religijny monopol. Choć wciąż szuka wroga. Znajduje go w katolicyzmie.
Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek
Projekt ustawy nie trafił jeszcze pod obrady plenarne, a już wzbudza wiele kontrowersji. Ałła Bundina, autorka książki "Religie Rosji", uważa, że sprowadza się on do zapewnienia Cerkwi dominującej pozycji. Twórcy ustawy uznali, że w Rosji istnieją trzy tradycyjne religie: prawosławie, islam i buddyzm. Powinny one być finansowane z budżetu państwa proporcjonalnie do liczby wyznawców. Tylko ich kapłani będą mogli nauczać w szkołach. Władze muszą im zapewnić udogodnienia finansowe i możliwość bezpłatnego prezentowania głoszonych wartości w mediach. Zgodnie z propozycjami, religie tradycyjne mają mieć dominującą pozycję na terenach, gdzie mieszka najwięcej ich wyznawców. Islam w Tatarstanie, buddyzm w Baszkirii, a na większości terytorium federacji - prawosławie.
Bliskie związki z władzą pomagały Cerkwi, ale bywały też jej przekleństwem. W imperium Romanowów prawosławie było obowiązującą ideologią. Hierarchowie brali jednak w ten sposób także odpowiedzialność za błędy i niedostatki państwa. W czasach komunizmu, choć Cerkiew była represjonowana, jej zwierzchnicy szybko uznali, że muszą pozostać posłuszni władzy, jakakolwiek by ona była. - Większość hierarchów to byli po prostu partyjni działacze oddelegowani do pracy w Kościele - uważa Andriej Czerkizow z rozgłośni Echo Moskwy. Podporządkowanie się hierarchów komunistom spowodowało, że wielu intelektualistów odwróciło się od Cerkwi. Dzisiaj jednak większości Rosjan nie przeszkadza, że media od kilku lat oskarżają patriarchę Aleksieja II, że był etatowym współpracownikiem NKWD działającym pod pseudonimem Drozdow.
Oligarcha w sutannie
Cerkiew powoli odzyskuje pozycję, jaką miała za caratu. Trudno dokładnie obliczyć, jakie są zyski rosyjskiego patriarchatu, ale - według rosyjskich mediów - są one ogromne. Już na początku lat 90. metropolita smoleński i kaliningradzki Kirył twierdził, że "Cerkiew potrzebuje materialnej podstawy dla swej działalności". To on stworzył potężne imperium finansowe na tyle skutecznie, że określa się go jako "oligarchę w sutannie". Scenariusz był zawsze podobny. Powstawało przedsiębiorstwo, które otrzymywało od władz zwolnienie od wszelkich podatków. Tak było w wypadku firmy Sofrino, która sprowadziła do Rosji wino mszalne za 30 mln USD. Towar miał być przeznaczony do użytku wewnętrznego Cerkwi, ale trafił do sklepów. Należące do patriarchatu przedsiębiorstwo MES otrzymało koncesję na sprzedaż ropy naftowej. Tylko w 1998 r. jego obroty sięgnęły 2,5 mld USD. Chyba najbardziej skandalicznym interesem metropolity Kiryła było sprowadzenie do Rosji 60 tys. ton papierosów jako... pomocy humanitarnej.
Na tej finansowej bazie Cerkiew buduje swój religijny monopol. Prawosławni duchowni są w szkołach, armii, coraz częściej występują w telewizji i w radiu. Prawosławie odpłaca się władzy, zapewniając poparcie dla jej poczynań. Patriarsze Aleksiejowi II bliżej jest do Kremla niż niejednemu partyjnemu działaczowi. Bezdyskusyjnie poparł wojnę w Czeczenii. Patriarchę zawsze niepokoił los rosyjskich żołnierzy, ale nie ma dokumentu, w którym poświęciłby uwagę cierpiącej ludności cywilnej.
Katolik twój wróg
Z retoryki przedstawicieli Cerkwi rosyjskiej wyłania się obraz Rosji jako kraju otoczonego przez wrogów, spiskujących, jak pozbawić Rosjan ich prawosławnej duszy. Od pewnego czasu na czele tego spisku stoi Watykan i Jan Paweł II. "Katolicy won ze świętej Rusi" - taki transparent trzymali demonstranci przed pałacem nuncjusza apostolskiego w Moskwie. Podobne demonstracje odbyły się w Nowosybirsku i Pskowie. Jak twierdzili organizatorzy, zostały sprowokowane decyzją utworzenia diecezji katolickich w miejsce dotychczasowych administratur apostolskich. W rezultacie władze obwodu wstrzymały budowę kościoła katolickiego w Pskowie.
Zwierzchnicy Cerkwi żądają od władz "położenia kresu katolickiej ekspansji na świętej Rusi". W Dumie powstał projekt rezolucji wzywającej prezydenta do wydania zakazu działalności Kościoła katolickiego w Rosji. Autor dokumentu, Wiktor Ałsknis z prokremlowskiej grupy Regiony Rosji, uznał, że działania katolików są "zagrożeniem dla integralności Federacji Rosyjskiej". Na zapowiadany jako "wirtualna pielgrzymka" telemost Moskwa - Watykan, podczas którego wierni mieli możliwość spotkania się na odległość z Janem Pawłem II, do moskiewskiej katedry przyszło zaledwie 2000 osób, z tego połowa to pracownicy ambasad i dziennikarze. Mimo to patriarcha moskiewski nazwał telemost "inwazją na Rosję". Aleksiej II nie chce słyszeć o wizycie papieża w Rosji, ostro krytykował też jego ubiegłoroczną pielgrzymkę na Ukrainę.
Kościół katolicki traktowany jest jako główny wróg Cerkwi. - Statystyki wykazują, że jeśli etniczni Rosjanie zmieniają religię, to najczęściej przechodzą na islam - twierdzi Ałła Bundina, ale - jej zdaniem - islam jest tak odległy kulturowo, że przedstawiciele Cerkwi nie czują się zagrożeni. Katolicyzm stanowi dla nich bezpośrednią konkurencję. Dla prawosławnych hierarchów Kościół katolicki uosabia też ich największe lęki przed światem zachodnim. Stwarzanie poczucia zagrożenia doskonale jednoczy środowisko.
Prawdziwe czy wyimaginowane zagrożenie katolicyzmem będzie koronnym argumentem, by wprowadzić ustawę o religiach tradycyjnych. Ale do jej przeforsowania nie wystarczy poparcie nawet największej liczby deputowanych. Decydować będzie prezydent.
Religie Rosji |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.