Stany Zjednoczone w ciągu roku zażegnały kryzys i znów stały się gospodarczą nadzieją świata
Dlaczego europejskie firmy padają jak muchy?
Europa nadal tkwi w marazmie, wiele firm znalazło się w poważnych tarapatach finansowych. Dlaczego? Bo Europa Zachodnia to dzisiaj ekskluzywny klub bogaczy - stetryczałych, cierpiących na bardzo poważne schorzenia geriatryczne. Europa jest dziś jak staruszka, która wychodząc z domu, po chwili zapomina, dokąd zamierzała dojść i po co wychodziła. Staruszka majętna, dobrze urodzona, która sporo w życiu przeszła. Wie, kim była, ale nie wie, kim jest i kim będzie. Żyje w ekskluzywnym domu pomocy społecznej. Problemem jest jednak to, że ów dom zaczyna się walić. Ostatnio ogłoszone wyniki amerykańskiej gospodarki za pierwszy kwartał 2002 r. wskazują na największy od 1999 r. kwartalny wzrost PKB (5,8 proc.). Europa musi się zaś zadowolić w tym roku wzrostem PKB niewiele wyższym niż 1 proc. Czy w tej sytuacji może dziwić, że w 2001 r. we Francji i Niemczech zbankrutowała co sześćdziesiąta, siedemdziesiąta firma?! Że w Szwajcarii, do niedawnej stabilnej, silnie powiązanej z unijną gospodarką, w ubiegłym roku padło co setne przedsiębiorstwo? W tym roku liczba plajt zwiększy się o kilkanaście procent. Tylko w Niemczech zbankrutuje ponad 40 tys. firm!
Śpiąca królewna
Europa ciągle nie może się obudzić z letargu. Wszelkie wskaźniki - produktywności, wydajności pracy czy mobilności siły roboczej - pogarszają się. Komisja Europejska sporządziła niedawno raport poświęcony konkurencyjności swojej gospodarki. Wypadł on dla zintegrowanej Europy fatalnie. Okazało się, że w 2001 r. wartość europejskiego produktu krajowego brutto na mieszkańca sięgnęła tylko 65 proc. amerykańskiego PKB.
Wydajność przeciętnego Europejczyka spadła z 74 proc. do 72 proc. średniej wydajności Amerykanina. W 2001 r. tylko 16,4 proc. zatrudnionych w UE pracowało u jednego pracodawcy krócej niż rok. W USA odsetek ten wyniósł 30 proc. Stetryczały "klub Europa" jest niemal zamknięty dla obcych. Brakuje mu świeżej krwi. - W ostatnich kilkunastu latach rynek amerykański wchłonął ponad 30 mln imigrantów, podczas gdy Europa zaledwie ułamek tej liczby - przypomina Jan Krzysztof Bielecki, były premier, obecnie dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Rocznie tylko 1,2 proc. mieszkańców unii zmienia region zamieszkania i zatrudnienia, podczas gdy 5,9 proc. Amerykanów przemieszcza się w poszukiwaniu lepszej pracy ze stanu do stanu.
Unia Europejska ze swoim szybko starzejącym się i dość konserwatywnym społeczeństwem preferuje rozwiązania sprzyjające wygodnemu i dostatniemu życiu - dziś, a nie nawet w dającej się przewidzieć przyszłości. Eurokraci w niedostatecznym stopniu biorą pod uwagę wyzwania globalnej konkurencji. Gdy okazało się, że amerykański koncern Enron jest niewypłacalny, został on zlikwidowany dosłownie w kilkanaście dni, mimo że należał do największych przedsiębiorstw USA, a kilka milionów Amerykanów dotkliwie odczuło skutki jego upadku. W Europie jego agonia trwałaby zapewne kilka lat. Przesadzona ocena? Skądże! Przykładem niech będą niemieckie firmy IBB, Herlitz, Muehl AG i inne, które żyją tylko dlatego, że są pod kroplówką fundowaną przez podatnika.
Państwo demoralizuje firmy
Dziś konkurencyjność najbardziej rozwiniętych krajów zależy od ich innowacyjności, od sprawnej szkoły zarządzania firmami. Tymczasem upadek Swissair, poważne kłopoty Ericssona, Siemensa, Fiata, Continentalu czy Bayera to efekt kardynalnych błędów popełnianych przez menedżerów kierujących tymi korporacjami. Popełniali błędy, bo... mogli je popełniać. Bo tak naprawdę nigdy do końca nie pracowali na własny rachunek, bo wierzyli - nie bez racji - że w razie katastrofy z pomocą przyjdzie im państwo. Nic bardziej demoralizującego! Lufthansa i British Airways popadły w tarapaty, bo ich menedżerowie nie potrafili w porę wyciągnąć wniosków z sytuacji na rynku i obniżyć kosztów, jak to zrobili właściciele kilku prywatnych linii lotniczych. Takich choćby jak nie mający żadnego państwowego wsparcia Ryan Air.
Europa nadal tkwi w marazmie, wiele firm znalazło się w poważnych tarapatach finansowych. Dlaczego? Bo Europa Zachodnia to dzisiaj ekskluzywny klub bogaczy - stetryczałych, cierpiących na bardzo poważne schorzenia geriatryczne. Europa jest dziś jak staruszka, która wychodząc z domu, po chwili zapomina, dokąd zamierzała dojść i po co wychodziła. Staruszka majętna, dobrze urodzona, która sporo w życiu przeszła. Wie, kim była, ale nie wie, kim jest i kim będzie. Żyje w ekskluzywnym domu pomocy społecznej. Problemem jest jednak to, że ów dom zaczyna się walić. Ostatnio ogłoszone wyniki amerykańskiej gospodarki za pierwszy kwartał 2002 r. wskazują na największy od 1999 r. kwartalny wzrost PKB (5,8 proc.). Europa musi się zaś zadowolić w tym roku wzrostem PKB niewiele wyższym niż 1 proc. Czy w tej sytuacji może dziwić, że w 2001 r. we Francji i Niemczech zbankrutowała co sześćdziesiąta, siedemdziesiąta firma?! Że w Szwajcarii, do niedawnej stabilnej, silnie powiązanej z unijną gospodarką, w ubiegłym roku padło co setne przedsiębiorstwo? W tym roku liczba plajt zwiększy się o kilkanaście procent. Tylko w Niemczech zbankrutuje ponad 40 tys. firm!
Śpiąca królewna
Europa ciągle nie może się obudzić z letargu. Wszelkie wskaźniki - produktywności, wydajności pracy czy mobilności siły roboczej - pogarszają się. Komisja Europejska sporządziła niedawno raport poświęcony konkurencyjności swojej gospodarki. Wypadł on dla zintegrowanej Europy fatalnie. Okazało się, że w 2001 r. wartość europejskiego produktu krajowego brutto na mieszkańca sięgnęła tylko 65 proc. amerykańskiego PKB.
Wydajność przeciętnego Europejczyka spadła z 74 proc. do 72 proc. średniej wydajności Amerykanina. W 2001 r. tylko 16,4 proc. zatrudnionych w UE pracowało u jednego pracodawcy krócej niż rok. W USA odsetek ten wyniósł 30 proc. Stetryczały "klub Europa" jest niemal zamknięty dla obcych. Brakuje mu świeżej krwi. - W ostatnich kilkunastu latach rynek amerykański wchłonął ponad 30 mln imigrantów, podczas gdy Europa zaledwie ułamek tej liczby - przypomina Jan Krzysztof Bielecki, były premier, obecnie dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Rocznie tylko 1,2 proc. mieszkańców unii zmienia region zamieszkania i zatrudnienia, podczas gdy 5,9 proc. Amerykanów przemieszcza się w poszukiwaniu lepszej pracy ze stanu do stanu.
Unia Europejska ze swoim szybko starzejącym się i dość konserwatywnym społeczeństwem preferuje rozwiązania sprzyjające wygodnemu i dostatniemu życiu - dziś, a nie nawet w dającej się przewidzieć przyszłości. Eurokraci w niedostatecznym stopniu biorą pod uwagę wyzwania globalnej konkurencji. Gdy okazało się, że amerykański koncern Enron jest niewypłacalny, został on zlikwidowany dosłownie w kilkanaście dni, mimo że należał do największych przedsiębiorstw USA, a kilka milionów Amerykanów dotkliwie odczuło skutki jego upadku. W Europie jego agonia trwałaby zapewne kilka lat. Przesadzona ocena? Skądże! Przykładem niech będą niemieckie firmy IBB, Herlitz, Muehl AG i inne, które żyją tylko dlatego, że są pod kroplówką fundowaną przez podatnika.
Państwo demoralizuje firmy
Dziś konkurencyjność najbardziej rozwiniętych krajów zależy od ich innowacyjności, od sprawnej szkoły zarządzania firmami. Tymczasem upadek Swissair, poważne kłopoty Ericssona, Siemensa, Fiata, Continentalu czy Bayera to efekt kardynalnych błędów popełnianych przez menedżerów kierujących tymi korporacjami. Popełniali błędy, bo... mogli je popełniać. Bo tak naprawdę nigdy do końca nie pracowali na własny rachunek, bo wierzyli - nie bez racji - że w razie katastrofy z pomocą przyjdzie im państwo. Nic bardziej demoralizującego! Lufthansa i British Airways popadły w tarapaty, bo ich menedżerowie nie potrafili w porę wyciągnąć wniosków z sytuacji na rynku i obniżyć kosztów, jak to zrobili właściciele kilku prywatnych linii lotniczych. Takich choćby jak nie mający żadnego państwowego wsparcia Ryan Air.
Marcin Nowicki jest ekspertem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. |
Europa pod młotek |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.