Isabelle Huppert, jedna z najlepszych francuskich aktorek, od dawna zabiega, by zagrać w jego przedstawieniu
Mamy takiego diabła, na jakiego zasługujemy - mówi Krystian Lupa w inscenizacji "Mistrza i Małgorzaty"
Zachodni krytycy umieszczają go w pierwszej piątce najwybitniejszych europejskich reżyserów teatralnych. Reżyseruje w Niemczech i we Francji. Jego "Lunatycy", "Bracia Karamazow" czy "Wymazywanie" odniosły sukces w paryskim Teatrze Europy, gdzie pokazywane są najlepsze spektakle Starego Kontynentu. Minister kultury Francji odznaczył go Orderem Kawalerskim Sztuki i Literatury. Krytycy są zdania, że twórczość Krystina Lupy idealnie współbrzmi z nastrojami współczesnej publiczności.
Szatan współczesny
Najnowsze przedstawienie Krystiana Lupy jest adaptacją powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata", którą odczytywano jako wielki manifest i pochwałę wolności, a także jako paszkwil na system komunistycznego zniewolenia. Ludzie żyjący w sowieckim piekle upragnioną wolność przyjęliby z każdej ręki, biorą ją więc nawet od szatana Wolanda. Komunizmu już nie ma, a zniewolenie przybiera nowe formy. Dlatego współczesny szatan musiałby użyć całkiem innych sztuczek niż Woland i jego kompania. Lupa postanowił wydobyć z politycznego melodramatu Bułhakowa uniwersalne treści. Historia miłości i twórczości w czasach zniewolenia urasta na scenie do rangi misterium. Kluczową postacią jest Woland: u Bułhakowa to bohater pozytywny, niosący pomoc prześladowanym i karcący grzeszników, u Lupy - ma nadal diabelskie możliwości, a konkretny kształt przybiera dopiero w zetknięciu z człowiekiem. To nie tyle książę ciemności, ile ktoś z naszego świata, od tego świata zależny.
Mamy takiego diabła, na jakiego zasługujemy - sugeruje Lupa. Współczesny Woland nie jest ani zły, ani dobry. Nie jest też samowystarczalny, a w jego smutku tkwi tęsknota za Bogiem, któremu kiedyś służył. I w tym właśnie podobny jest do współczesnego człowieka, tęskniącego za zbawieniem, mimo że tak często grzeszy. "Mistrza i Małgorzatę" - podobnie jak wcześniej "Lunatyków" - Krystian Lupa zrealizował z charakterystycznej dla siebie metafizycznej perspektywy. Przypominają się słowa André Malraux: "wiek XXI będzie religijny albo nie będzie go wcale".
W zwolnionym tempie
Przedstawienia Lupy to ciągi obrazów o wysmakowanej kolorystyce, nie do podrobienia przez naśladujących go twórców. Przesuwają się przed oczami widza w spowolnionym rytmie - w kontraście do przyspieszenia, jakiemu podlega nasze życie. Oddają "psychiczne trwanie", zdeformowane przez współczesną cywilizację. Sztuki Lupy mają prosty, wyzbyty sztuczności styl. W konsekwentnie dobieranych i interpretowanych tekstach artysta analizuje duchowy chaos, w którym przyszło nam żyć. Od początku proponuje niemal laboratoryjne badanie psychiki współczesnego człowieka.
Kantor, Grotowski, Lupa
W Polsce oryginalność teatru Lupy dostrzeżono dopiero po "Kalkwerku" według Thomasa Bernharda. Historia uczonego, przeżywającego twórczą impotencję, opętanego misją stworzenia wielkiego dzieła, była jego pierwszym wielkim sukcesem. W następnych przedstawieniach reżyser tworzy olbrzymie freski sceniczne, z galerią ludzi małych i przeciętnych.
Znalazł ich w dekadenckich dziełach Brocha, Musila, Bernharda o pomieszaniu wartości. W "Lunatykach" szuka ratunku dla duszy w szeroko pojmowanej religijności. W "Wymazywaniu" zbawienie niosą prawda i przyzwoitość.
Oceniając przedstawienia Lupy, recenzent "Le Figaro" pisał: "To nie adaptacje tekstów literackich, lecz ich całkiem nowe wcielenia, wymyślone przez wizjonera". To tak jakby Lupę mianowano spadkobiercą Kantora i Grotowskiego.
Zachodni krytycy umieszczają go w pierwszej piątce najwybitniejszych europejskich reżyserów teatralnych. Reżyseruje w Niemczech i we Francji. Jego "Lunatycy", "Bracia Karamazow" czy "Wymazywanie" odniosły sukces w paryskim Teatrze Europy, gdzie pokazywane są najlepsze spektakle Starego Kontynentu. Minister kultury Francji odznaczył go Orderem Kawalerskim Sztuki i Literatury. Krytycy są zdania, że twórczość Krystina Lupy idealnie współbrzmi z nastrojami współczesnej publiczności.
Szatan współczesny
Najnowsze przedstawienie Krystiana Lupy jest adaptacją powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata", którą odczytywano jako wielki manifest i pochwałę wolności, a także jako paszkwil na system komunistycznego zniewolenia. Ludzie żyjący w sowieckim piekle upragnioną wolność przyjęliby z każdej ręki, biorą ją więc nawet od szatana Wolanda. Komunizmu już nie ma, a zniewolenie przybiera nowe formy. Dlatego współczesny szatan musiałby użyć całkiem innych sztuczek niż Woland i jego kompania. Lupa postanowił wydobyć z politycznego melodramatu Bułhakowa uniwersalne treści. Historia miłości i twórczości w czasach zniewolenia urasta na scenie do rangi misterium. Kluczową postacią jest Woland: u Bułhakowa to bohater pozytywny, niosący pomoc prześladowanym i karcący grzeszników, u Lupy - ma nadal diabelskie możliwości, a konkretny kształt przybiera dopiero w zetknięciu z człowiekiem. To nie tyle książę ciemności, ile ktoś z naszego świata, od tego świata zależny.
Mamy takiego diabła, na jakiego zasługujemy - sugeruje Lupa. Współczesny Woland nie jest ani zły, ani dobry. Nie jest też samowystarczalny, a w jego smutku tkwi tęsknota za Bogiem, któremu kiedyś służył. I w tym właśnie podobny jest do współczesnego człowieka, tęskniącego za zbawieniem, mimo że tak często grzeszy. "Mistrza i Małgorzatę" - podobnie jak wcześniej "Lunatyków" - Krystian Lupa zrealizował z charakterystycznej dla siebie metafizycznej perspektywy. Przypominają się słowa André Malraux: "wiek XXI będzie religijny albo nie będzie go wcale".
W zwolnionym tempie
Przedstawienia Lupy to ciągi obrazów o wysmakowanej kolorystyce, nie do podrobienia przez naśladujących go twórców. Przesuwają się przed oczami widza w spowolnionym rytmie - w kontraście do przyspieszenia, jakiemu podlega nasze życie. Oddają "psychiczne trwanie", zdeformowane przez współczesną cywilizację. Sztuki Lupy mają prosty, wyzbyty sztuczności styl. W konsekwentnie dobieranych i interpretowanych tekstach artysta analizuje duchowy chaos, w którym przyszło nam żyć. Od początku proponuje niemal laboratoryjne badanie psychiki współczesnego człowieka.
Kantor, Grotowski, Lupa
W Polsce oryginalność teatru Lupy dostrzeżono dopiero po "Kalkwerku" według Thomasa Bernharda. Historia uczonego, przeżywającego twórczą impotencję, opętanego misją stworzenia wielkiego dzieła, była jego pierwszym wielkim sukcesem. W następnych przedstawieniach reżyser tworzy olbrzymie freski sceniczne, z galerią ludzi małych i przeciętnych.
Znalazł ich w dekadenckich dziełach Brocha, Musila, Bernharda o pomieszaniu wartości. W "Lunatykach" szuka ratunku dla duszy w szeroko pojmowanej religijności. W "Wymazywaniu" zbawienie niosą prawda i przyzwoitość.
Oceniając przedstawienia Lupy, recenzent "Le Figaro" pisał: "To nie adaptacje tekstów literackich, lecz ich całkiem nowe wcielenia, wymyślone przez wizjonera". To tak jakby Lupę mianowano spadkobiercą Kantora i Grotowskiego.
Krystian Lupa (ur. w 1943 r.) pochodzi ze Śląska. Zanim zajął się reżyserią teatralną, studiował fizykę, sztuki plastyczne i reżyserię filmową. Początkowo reżyserował w teatrze w Jeleniej Górze i już jego pierwsze przedstawienia - według dramatów Witkacego - zyskały uznanie. Po przejściu do Starego Teatru w Krakowie na scenie kameralnej kontynuował swój teatr wielkich idei. Premiery "Braci Karamazow" Fiodora Dostojewskiego czy "Marzycieli" według prozy Roberta Musila okrzyknięto wydarzeniami artystycznymi. Jeszcze lepiej przyjęto "Lunatyków" według Hermanna Brocha. Od 1996 r. Lupa pracuje także w Teatrze Polskim we Wrocławiu, a od 1999 r. reżyseruje również w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Tutaj wystawił m.in. najgłośniejszy ze swoich spektakli - "Wymazywanie" według Thomasa Bernharda. |
Droga na szczyt "Nadobnisie i koczkodany" według Stanisława Ignacego Witkiewicza "Szkice z 'Człowieka bez właściwości'" według Roberta Musila "Iwona księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza "Bracia Karamazow" według Fiodora Dostojewskiego "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego "Kalkwerk" Thomasa Bernharda "Ślub" Witolda Gombrowicza "Marzyciele" według Roberta Musila "Lunatycy" według Hermanna Brocha, cz. I (1995 r.), cz. II (1998 r.) "Wymazywanie" Thomasa Bernharda |
Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.