Bułgarska Cerkiew pozostaje wierna rosyjskim braciom
Bułgaria planuje przystąpienie do Związku Radzieckiego - mówiono w czasach komunizmu. Dzisiaj Bułgarzy wolą przystępować do NATO i Unii Europejskiej. Tylko Cerkiew prawosławna żyje przeszłością i najchętniej przyłączyłaby się do Cerkwi moskiewskiej. Co znamienne, bułgarska lustracja ominęła członków prawosławnego Świętego Synodu, w tym patriarchy Maksyma, wybranego w 1971 r., za rządów Todora Żiwkowa. Prawosławni hierarchowie na każdym kroku podkreślają swoje związki z Moskwą. Czuli się nawet w obowiązku napisać list protestacyjny do Watykanu po ustanowieniu diecezji katolickich w Rosji.
Ani patriarcha, ani członkowie synodu nie zaprosili papieża do Bułgarii. Formalnie Jan Paweł II był tam jako głowa państwa watykańskiego, a nie jako następca Piotra. Maksym zgodził się spotkać z papieżem dopiero kilka tygodni temu i otwarcie mówi się, że uczynił to pod naciskiem rządu "dla dobra bułgarskiej racji stanu". Dał jednak wyraz niezadowoleniu, przekazując do prasy "anonimową" informację, że do wizyty papieża odnosi się z rezerwą. Uznał też za stosowne powiadomić opinię publiczną, że otrzymuje telefony od wiernych, którzy protestują przeciwko jego spotkaniu z "innowiercą" i "heretykiem". Ostatecznie patriarcha wraz z członkami Świętego Synodu pofatygował się jednak powitać papieża na lotnisku. Następnego dnia papież przekazał Maksymowi przechowywane we Włoszech relikwie świętego Dasjusza Dorostolskiego, który w III wieku zginął za wiarę na obszarze dzisiejszej Bułgarii. Ten ekumeniczny gest dowodzi dobrej woli Jana Pawła II, ale wątpliwe, by zasadniczo zmienił nastawienie bułgarskich hierarchów.
Tymczasem - jak wynika z sondażu gazety "Dnewnik" - tylko 4 proc. Bułgarów odnosiło się do wizyty papieża niechętnie. Pozostali albo byli jej przychylni, albo przynajmniej deklarowali zaciekawienie. To zapewne spośród owych 4 proc. pochodzili autorzy antypapieskich plakatów, które zawisły na murach starochrześcijańskiego miasta Wielkie Tyrnowo. Podczas wizyty odżyła też kwestia "tropu bułgarskiego" w śledztwie w sprawie zamachu Ali Agcy. Papież zdecydował się przeciąć spekulacje na ten temat, czym niewątpliwie wyświadczył rządowi i narodowi bułgarskiemu przysługę. Nie zmienia to faktu, że wątpliwości pozostały. Na kilka dni przed przyjazdem Jana Pawła II sąd w Sofii skazał na karę więzienia dwóch generałów odpowiedzialnych za zniszczenie tajnych dokumentów Derżawnej Sigurnosti, czyli bułgarskiej bezpieki. Prasa twierdzi, że były wśród nich dokumenty dotyczące zamachu na życie papieża.
Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, czy marzeniem Jana Pawła II jest odwiedzenie Rosji - samego serca prawosławia - i zdobycie "klucza do Cerkwi", to po wizycie papieża w Bułgarii musiał się ich wyzbyć. Niestety, jeśli nie wydarzy się cud, następca Piotra nadal nie będzie mógł odwiedzić Moskwy.
W przeddzień przyjazdu papieża do Sofii metropolita Kirył, "minister spraw zagranicznych" patriarchatu moskiewskiego, powiedział z zatroskaniem dziennikarzom, że "dialog z tymi, którzy to wszystko zrobili (miał na myśli przekształcenie administracji apostolskich w diecezje), stał się niewiarygodnie skomplikowany". Bezpośredni dialog między patriarchatem moskiewskim a Watykanem jest ciągle niemożliwy. Szanse, że dzięki papieskiej wizycie w Azerbejdżanie (gdzie Jan Paweł II rozmawiał w cztery oczy z biskupem Aleksandrem, przedstawicielem Aleksieja II na Kaukazie) i Bułgarii coś się w tej kwestii poprawi, są niewielkie.
Więcej możesz przeczytać w 22/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.