Młodzieńcy z przedmieść zatroszczą się o przywrócenie ładu i porządku, ucierając nosa heroldom totalitarnej represji
Nie sposób zapomnieć, ile zawdzięczają organizacjom broniącym praw człowieka wszyscy ci, którzy nie mogą sami przypominać o swoich prawach. Obrona praw człowieka ma jednak granice, ponieważ człowiek nie korzysta z prawa do robienia absolutnie wszystkiego. Nawet bandycie, gdy zostanie złapany przez policję, to od pierwszej sekundy kontaktu z siłami porządkowymi, a następnie z wymiarem sprawiedliwości, należy się skrupulatne przestrzeganie wszelkich przysługujących mu uprawnień, dyktowanych przepisami i zwykłym poczuciem przyzwoitości. Za zdumiewającą można natomiast uznać taką interpretację praw złoczyńcy, która głosi, że ich obrona polega na utrudnianiu policji złapania przestępcy.
Francuska Liga Praw Człowieka (LDH) oraz Ruch przeciwko Rasizmowi i na rzecz Przyjaźni między Narodami (MRAP) zaprotestowały ostatnio energicznie przeciwko decyzji o wyposażeniu policjantów działających w trudnych dzielnicach w tzw. flashballs. Jest to broń, z której strzela się gumowymi kulami. Odpalane z odległości większej niż pięć metrów nie są one w stanie niczego przebić, rozerwać ani tym bardziej spowodować śmierci. Ich uderzenie przypomina silny cios pięścią i może powalić z nóg. To wszystko.
Mouloud Aounit, przewodniczący MRAP, oskarżył władze o przyjęcie postawy "wyłącznie represyjnej" i pogrzebanie "misji prewencyjnej" policji w trudnych dzielnicach. Byłoby świetnie, gdyby policjantom udawało się wyręczyć rodziców, szkołę, lokalne stowarzyszenia, społeczeństwo i państwo w zapobieganiu chamstwu, chuligaństwu i przestępczości. Ich zasadnicza misja polega jednak na ochronie państwa oraz społeczeństwa w walce ze wspomnianymi zjawiskami, gdy zapobieganie im zawodzi. Policja jest praktycznie jedynym organem uprawnionym - w określonych prawem wypadkach - do represji fizycznych. Jeśli więc zaczniemy utrzymywać, że nie ma ona takiej "misji", to trzeba dopowiedzieć, kto w razie czego ma ją pełnić. W tej sprawie MRAP milczy.
Jeszcze bardziej rozczulający są działacze obrony praw człowieka głoszący, że wyposażenie policjantów we flashballs to prowokacja, która może tylko pogorszyć sytuację. Innymi słowy, nieopisany tupet MSW może bardzo zdenerwować chuliganów i bandytów. Zamiast - jak do tej pory - łaskawie ciskać w policjantów kamieniami i butelkami z benzyną, mogą teraz zacząć do nich strzelać. I trudno się będzie biedakom dziwić, skoro prowokacyjnie grozi się użyciem flashballs, zamiast sprawić, by policjanci byli w praktyce bezbronni, a sprawcy - bezkarni.
Najnowszym incydentem tego typu - nie bez znaczenia dla decyzji w sprawie flashballs - było wciągnięcie policjantów w przemyślnie i rozmyślnie zorganizowaną zasadzkę na osiedlu Aubiers w Bordeaux. Według wstępnych ustaleń, przyczyną było niezadowolenie miejscowej bandy ze zbyt łagodnego, jej zdaniem, wyroku, jakiego zażądał prokurator w procesie mężczyzny, który potrącił jeepem
- niestety, ze skutkiem śmiertelnym - dwudziestotrzyletniego mieszkańca Aubiers. Wcześniej ten młody człowiek ukradł mu motocykl. Zgodnie z logiką MRAP i pokrewnych organizacji, prokurator dopuścił się karygodnej prowokacji i to on jest winien temu, że banda licząca około piętnastu osób najpierw rozbiła witryny dwóch sklepów i podpaliła samochód, a kiedy przyjechali policjanci, zaatakowała ich przygotowanymi wcześniej butelkami z benzyną i metalowymi barierkami. Dwaj funkcjonariusze zostali ranni - obaj wykluczali sięgnięcie po broń palną między innymi w obawie, że sąd mógłby to uznać za przekroczenie granic obrony koniecznej. Flashballs to środek, który może im ułatwić nie tylko obronę własnego zdrowia i życia bez takich obaw, ale także obezwładnienie i aresztowanie napastników. Tymczasem organizacje obrony praw człowieka robią wszystko, żeby tego środka policji nie dostarczono.
Władze są niepoprawne i szykują kolejne prowokacje w postaci przyspieszenia napraw samochodów policyjnych uszkodzonych przez chuliganów i wyposażenia tych pojazdów w osłony na szybach. Potwierdza się opinia, że prawica to synonim państwa policyjnego. Na szczęście, możemy być spokojni, że sympatyczni młodzieńcy z przedmieść zatroszczą się o przywrócenie należytego ładu, porządku, demokracji, swobód obywatelskich i praw człowieka, ucierając nosa heroldom ślepej, totalitarnej represji.
Francuska Liga Praw Człowieka (LDH) oraz Ruch przeciwko Rasizmowi i na rzecz Przyjaźni między Narodami (MRAP) zaprotestowały ostatnio energicznie przeciwko decyzji o wyposażeniu policjantów działających w trudnych dzielnicach w tzw. flashballs. Jest to broń, z której strzela się gumowymi kulami. Odpalane z odległości większej niż pięć metrów nie są one w stanie niczego przebić, rozerwać ani tym bardziej spowodować śmierci. Ich uderzenie przypomina silny cios pięścią i może powalić z nóg. To wszystko.
Mouloud Aounit, przewodniczący MRAP, oskarżył władze o przyjęcie postawy "wyłącznie represyjnej" i pogrzebanie "misji prewencyjnej" policji w trudnych dzielnicach. Byłoby świetnie, gdyby policjantom udawało się wyręczyć rodziców, szkołę, lokalne stowarzyszenia, społeczeństwo i państwo w zapobieganiu chamstwu, chuligaństwu i przestępczości. Ich zasadnicza misja polega jednak na ochronie państwa oraz społeczeństwa w walce ze wspomnianymi zjawiskami, gdy zapobieganie im zawodzi. Policja jest praktycznie jedynym organem uprawnionym - w określonych prawem wypadkach - do represji fizycznych. Jeśli więc zaczniemy utrzymywać, że nie ma ona takiej "misji", to trzeba dopowiedzieć, kto w razie czego ma ją pełnić. W tej sprawie MRAP milczy.
Jeszcze bardziej rozczulający są działacze obrony praw człowieka głoszący, że wyposażenie policjantów we flashballs to prowokacja, która może tylko pogorszyć sytuację. Innymi słowy, nieopisany tupet MSW może bardzo zdenerwować chuliganów i bandytów. Zamiast - jak do tej pory - łaskawie ciskać w policjantów kamieniami i butelkami z benzyną, mogą teraz zacząć do nich strzelać. I trudno się będzie biedakom dziwić, skoro prowokacyjnie grozi się użyciem flashballs, zamiast sprawić, by policjanci byli w praktyce bezbronni, a sprawcy - bezkarni.
Najnowszym incydentem tego typu - nie bez znaczenia dla decyzji w sprawie flashballs - było wciągnięcie policjantów w przemyślnie i rozmyślnie zorganizowaną zasadzkę na osiedlu Aubiers w Bordeaux. Według wstępnych ustaleń, przyczyną było niezadowolenie miejscowej bandy ze zbyt łagodnego, jej zdaniem, wyroku, jakiego zażądał prokurator w procesie mężczyzny, który potrącił jeepem
- niestety, ze skutkiem śmiertelnym - dwudziestotrzyletniego mieszkańca Aubiers. Wcześniej ten młody człowiek ukradł mu motocykl. Zgodnie z logiką MRAP i pokrewnych organizacji, prokurator dopuścił się karygodnej prowokacji i to on jest winien temu, że banda licząca około piętnastu osób najpierw rozbiła witryny dwóch sklepów i podpaliła samochód, a kiedy przyjechali policjanci, zaatakowała ich przygotowanymi wcześniej butelkami z benzyną i metalowymi barierkami. Dwaj funkcjonariusze zostali ranni - obaj wykluczali sięgnięcie po broń palną między innymi w obawie, że sąd mógłby to uznać za przekroczenie granic obrony koniecznej. Flashballs to środek, który może im ułatwić nie tylko obronę własnego zdrowia i życia bez takich obaw, ale także obezwładnienie i aresztowanie napastników. Tymczasem organizacje obrony praw człowieka robią wszystko, żeby tego środka policji nie dostarczono.
Władze są niepoprawne i szykują kolejne prowokacje w postaci przyspieszenia napraw samochodów policyjnych uszkodzonych przez chuliganów i wyposażenia tych pojazdów w osłony na szybach. Potwierdza się opinia, że prawica to synonim państwa policyjnego. Na szczęście, możemy być spokojni, że sympatyczni młodzieńcy z przedmieść zatroszczą się o przywrócenie należytego ładu, porządku, demokracji, swobód obywatelskich i praw człowieka, ucierając nosa heroldom ślepej, totalitarnej represji.
Więcej możesz przeczytać w 22/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.