W ciasnej, odrapanej sali krakowskiego szpitala nikt nie wierzy w reformę służby zdrowia
Mój nieżyjący przyjaciel ksiądz Andrzej Bardecki twierdził, że człowiek, który chociaż raz nie siedział w więzieniu i nie leżał w szpitalu, prawdziwego życia nie zna. W naszych czasach siedziało się najczęściej albo "za nic", albo za walkę o Polskę. W roku 1944 siedziałem i za jedno, i za drugie w Mauthausen. Tę lekcję miałem więc już za sobą. Potem zdarzały się lekcje szpitalne. Lekarze mówią, że choroba jest jak złodziej. I rzeczywiście, znów niespodziewanie - i to w czasie reformy systemu opieki zdrowotnej - zacząłem poznawać prawdziwe życie na koszt Małopolskiej Kasy Chorych. Oto stary krakowski budynek szpitalny, sufit wiele metrów nade mną, a na suficie kilka przedwojennych much. Łóżko pamięta czasy "wczesnego Bieruta". Przez kilka dni leżało nas w sali siedmiu. Potem zrobiono tzw. dostawkę dla pacjenta z ostrego dyżuru. Wszyscy się o niego potykają, bo położono go na drodze do umywalki. Przeważają panowie po sześćdziesiątce, ale są i młodzi. Najstarszy dziadek godzinami siedzi na łóżku i patrzy w dal za oknem. Pod wieczór wydobywa spod poduszki tranzystor, zawsze nastawiony na Radio Maryja. Młodzi wytrzymują staruszka dwie godziny, a potem włączają równie głośno telewizyjne wiadomości sportowe z Sejmu i ze świata. Pielęgniarki lawirują wśród łóżek z heroicznym uśmiechem na ustach i samarytańską cierpliwością. W porównaniu z minionymi latami ich wygląd uległ całkowitej zmianie. One już są w Unii Europejskiej. Włosy w barwnikach, palce montujące kroplówki mienią się różnymi kolorami lakierów do paznokci, do chorych uśmiechają się pastele ust. Staruszkom jest miło. Przypomina się wiersz Stanisława Grochowiaka "Zuzanna i starcy": "... i czterej starcy zbliżali się pomału/do niepochwytnych kształtów ideału".
W sali nikt od tygodnia nie mówi o polityce. Nie dlatego, że nikt z nas o niej nie myśli albo obawia się wyjawić, co myśli, ale dlatego, że po prostu politykowanie straciło dziś sens. W odrapanej sali krakowskiego szpitala nikt nie wierzy w reformę służby zdrowia. Z gazet dowiaduję się, co się dzieje w kraju i na świecie. Papież w Azerbejdżanie i Bułgarii. Świat okazuje się bardziej schorowany od Jana Pawła II. Co chwila jakiś kraj, jacyś politycy i rzesze ludzi szukają u niego wsparcia i otuchy. Zadziwia mnie i to, że papieska misja dobroci potrafi nagle dać dalekosiężne owoce polityczne. Teza, że Bułgaria jest pomostem między centrum Europy a jej południem, zmienia psychologicznie geopolityczne położenie Bułgarii, uważanej dotychczas za kraj bałkańsko-peryferyjny i nieco barbarzyński. Tak to chorzy potrafią się przysłużyć zdrowym.
W sali nikt od tygodnia nie mówi o polityce. Nie dlatego, że nikt z nas o niej nie myśli albo obawia się wyjawić, co myśli, ale dlatego, że po prostu politykowanie straciło dziś sens. W odrapanej sali krakowskiego szpitala nikt nie wierzy w reformę służby zdrowia. Z gazet dowiaduję się, co się dzieje w kraju i na świecie. Papież w Azerbejdżanie i Bułgarii. Świat okazuje się bardziej schorowany od Jana Pawła II. Co chwila jakiś kraj, jacyś politycy i rzesze ludzi szukają u niego wsparcia i otuchy. Zadziwia mnie i to, że papieska misja dobroci potrafi nagle dać dalekosiężne owoce polityczne. Teza, że Bułgaria jest pomostem między centrum Europy a jej południem, zmienia psychologicznie geopolityczne położenie Bułgarii, uważanej dotychczas za kraj bałkańsko-peryferyjny i nieco barbarzyński. Tak to chorzy potrafią się przysłużyć zdrowym.
Więcej możesz przeczytać w 23/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.