Dziś na niewolnika może pozwolić sobie każdy - mówi Kevin Bales, dyrektor organizacji Free the Slaves.
Handel ludźmi jest jednym z najbardziej dochodowych interesów mafijnych
- W 1850 r. w Alabamie sprzedawano niewolników za tysiąc dolarów, co stanowi równowartość dzisiejszych 50 tys. USD. Dzisiaj wystarczy około 100 USD. A jeśli "towar" ci się nie spodoba, szybko wymienisz go na nowy - dodaje.
W Abidżanie na Wybrzeżu Kości Słoniowej agencje poszukują dzieci do pracy w kopalni za 10 USD miesięcznie.
W wielu krajach azjatyckich i afrykańskich dziesiątki tysięcy ludzi sprzedaje się i kupuje jak zwierzęta pociągowe. Pracują za kilka dolarów albo za darmo. Są prostytutkami, robotnikami na plantacjach kawy i kakao, górnikami, poganiaczami wielbłądów, rybakami, pracownikami cegielni, fabryk odzieży i dywanów. Podobnie jak w średniowieczu często zmusza się ich do pracy ponad siły, co najmniej dwanaście godzin dziennie. Są bici i wykorzystywani seksualnie. Wartość pracy współczesnych niewolników szacuje się na 12,3 mld USD rocznie.
Pracownik w łańcuchach
Na świecie do niewolniczej pracy zmuszanych jest ponad 27 mln ludzi - wynika z drugiego rocznego raportu Departamentu Stanu USA o handlu żywym towarem. Niewolnikami handluje się aż w 89 krajach, choć na ogół mówi się o "najmie taniej siły roboczej". Przez granice szmuglowanych jest od 700 tys. do 4 mln osób rocznie. Według szacunków ONZ, obroty w handlu żywym towarem przekraczają 7 mld USD rocznie. Nawet do Stanów Zjednoczonych co roku sprowadza się 50 tys. ludzi, których status wyczerpuje definicję niewolnika. W połowie maja w Departamencie Sprawiedliwości toczyło się 111 procesów w sprawie zniewalania i wykorzystywania ludzi, ponad 50 proc. więcej niż w roku ubiegłym.
Handel ludźmi jest jednym z najbardziej dochodowych - po narkotykach i broni - interesów mafijnych. W Brazylii rocznie 40 tys. dzieci sprzedawanych jest do pracy na farmach i plantacjach. Dziewczynki z Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru sprzedawane są w Meksyku za 100-200 USD. Młode, wykształcone kobiety z Ghany i Kamerunu, wabione możliwością studiowania, sprzedaje się za 16 tys. USD do domów publicznych w USA i we Włoszech. W Kalifornii odkryto obóz uciekinierów z Tajlandii zmuszanych do szycia ubrań dla znanej sieci sklepów.
Światowa opinia publiczna od lat wywiera presję na rządy, by skuteczniej walczyły z praktykami handlu ludźmi.
W Niemczech zapowiedziano bojkot indyjskich dywanów produkowanych przez dzieci. Indie zobowiązały się uwolnić do 2020 r. kilka milionów dzieci od konieczności pracy. Rzeczywista wartość tych deklaracji to już inny problem. Zrzeszenia importerów zapowiedziały bojkot kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej, gdy wyemitowano film pokazujący zniewolone dzieci podczas pracy na plantacji. Lokalni działacze organizacji broniących praw człowieka ujawnili, że na plantacjach ponad 90 proc. robotników to niewolnicy. - Plantatorzy twierdzą, że to Bank Światowy, chcąc zmniejszyć państwowy monopol, dramatycznie obniżył ceny kakao na rynku, dlatego mogą zatrudniać tylko niewolników - wyjaśnia Kevin Bales. Lokalnym kacykom zależy na utrzymaniu ich jedynego liczącego się źródła dochodów.
Niewolnik aż po grób
W Afryce wciąż żyją rodziny będące niewolnikami w czwartym, piątym pokoleniu. Często wydaje im się, że to jest ich stan naturalny. - Ci ludzie mieszkają w rejonach, gdzie po prostu nie ma dla nich innego wyboru; nie ma szkół i pracy - mówi Beth Herzfeld z Anti-Slavery International. - Rodzice nie wierzą, że będą mogli zapewnić dzieciom przyszłość. Metody zdobycia niewolnika są zwykle takie same. Lokalny handlarz odwiedza wioski w poszukiwaniu najbiedniejszych rodzin. Przekupując rodziców drobnymi sumami, obiecuje opiekę nad dzieckiem. Przede wszystkim zapewnia, że znajdzie mu pracę, dzięki której rodzina będzie mogła się utrzymać.
Niewolnikiem jest się do śmierci. Dziewczynka w tajlandzkim burdelu, kupiona za 1000 USD, by uzyskać wolność, musi zapłacić czterokrotnie więcej. To jej się nigdy nie uda. Dochody jej właściciela sięgają tymczasem 75 tys. USD rocznie. Po kilku latach, mając w kieszeni kilkaset tysięcy dolarów, kupuje młodszą niewolnicę. "Stara" nie dożyje dwudziestki. Zabije ją AIDS.
Poruszony doniesieniami o niewolnictwie Kongres USA przyjął ustawę mającą pomóc ofiarom handlu ludźmi. Państwa europejskie zamierzają ujednolicić ustawodawstwo i wprowadzić przepisy antyniewolnicze. Niestety, zorganizowane grupy przestępcze okazują się bardzo wpływowe, zwłaszcza w krajach ubogich i podatnych na korupcję.
Niewolnice seksu
- Rocznie sprzedaje się 4 mln kobiet - stwierdza Ruth- Gaby Vermot-Mangold, delegatka Szwajcarii do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Z raportu opracowanego na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie wynika, że co roku do USA przemyca się 15 tys. kobiet, głównie z Meksyku i Azji. Handel kobietami to zmora Europy Wschodniej, zwłaszcza Bałkanów. Według szacunków policji, w Macedonii przebywa wbrew swej woli ponad 2,5 tys. kobiet. - Macedonia od ponad 10 lat jest krajem tranzytowym dla przemytników kobiet - mówi Gabriele Reiter, ekspert ds. handlu żywym towarem w warszawskim oddziale OBWE. Schemat działania gangów jest zawsze taki sam: zorganizowane grupy z rejonów Bałkanów dają ogłoszenia do lokalnej prasy, że poszukują młodych kobiet do "pracy w biznesie, restauracji, kawiarni". Zgłaszającym się ofiarom "pośrednicy" zabierają paszporty, pieniądze i zmuszają do prostytucji. Z danych Interpolu wynika, że najwięcej "niewolnic seksu" pochodzi z Mołdawii.
Sieć bałkańskich przemytników jest ogniwem siatki zajmującej się przemytem kobiet z Azji do Europy Zachodniej. A interes jest świetny. Sutenerzy na lokalnym rynku płacą 50-100 USD za kobietę. Skopie jest małym miastem, więc kobieta przestaje być interesująca już po miesiącu. Sprzedaje się ją zatem w Albanii, a stamtąd szlak handlowy wiedzie do Włoch. Potentaci w sektorze handlu kobietami zbijają fortuny - od 5 mln do 22 mln USD rocznie.
Naiwni dobroczyńcy
W USA XIII poprawka wprowadzona do konstytucji w 1865 r. zniosła niewolnictwo. W 1888 r. zakazano niewolenia ludzi w Brazylii. W połowie XX w. niewolnictwo uznano za zwalczony na całym świecie barbarzyński anachronizm. Tymczasem z najnowszych badań przeprowadzonych na zlecenie ONZ wynika, że pozbawionych wolności osobistej pracowników jest dziś więcej niż w jakimkolwiek okresie historii. Wygląda na to, że współczesne niewolnictwo to kolejny efekt uboczny globalizacji. - Paradoksalnie liczba współczesnych niewolników gwałtownie wzrosła właśnie w latach 50. XX stulecia. Po dekolonizacji biedne kraje porzucono w trudnej sytuacji ekonomicznej i ze znacznym przyrostem naturalnym. Wojny, skorumpowane rządy, migracja do biednych miast z jeszcze biedniejszych wiosek, wszystko to przyczyniało się do rozwoju niewolnictwa w południowo-wschodniej Azji, Afryce, Brazylii, wielu krajach arabskich i niektórych częściach Indii - tłumaczy Kevin Bales.
Z plagą nowoczesnego niewolnictwa próbują walczyć międzynarodowe organizacje charytatywne. Ich działacze są jednak tyleż szlachetni, co naiwni. W Sudanie wykupują prawdziwych i rzekomych niewolników z rąk właścicieli. W jednej tylko osadzie Bahr El Gazal członkowie delegacji Christian Solidarity International uwolnili jednorazowo 1050 Afrykanów. W zbieraniu pieniędzy uczestniczyło wiele prominentnych osób. Znani politycy przywiązywali się łańcuchami do ogrodzeń, a gwiazdy muzyki pop występowały na dobroczynnych koncertach. Zebrano kilka milionów dolarów, obiecując Arabom płacić 50 dolarów za niewolnika. Po wyjeździe naiwnych dobroczyńców większość "wyzwoleńców" wróciła na dawne miejsce. Nie mieli dokąd pójść, a wolność umierania z głodu okazała się mniej warta niż niewolnicza praca za miskę zupy.
- W 1850 r. w Alabamie sprzedawano niewolników za tysiąc dolarów, co stanowi równowartość dzisiejszych 50 tys. USD. Dzisiaj wystarczy około 100 USD. A jeśli "towar" ci się nie spodoba, szybko wymienisz go na nowy - dodaje.
W Abidżanie na Wybrzeżu Kości Słoniowej agencje poszukują dzieci do pracy w kopalni za 10 USD miesięcznie.
W wielu krajach azjatyckich i afrykańskich dziesiątki tysięcy ludzi sprzedaje się i kupuje jak zwierzęta pociągowe. Pracują za kilka dolarów albo za darmo. Są prostytutkami, robotnikami na plantacjach kawy i kakao, górnikami, poganiaczami wielbłądów, rybakami, pracownikami cegielni, fabryk odzieży i dywanów. Podobnie jak w średniowieczu często zmusza się ich do pracy ponad siły, co najmniej dwanaście godzin dziennie. Są bici i wykorzystywani seksualnie. Wartość pracy współczesnych niewolników szacuje się na 12,3 mld USD rocznie.
Pracownik w łańcuchach
Na świecie do niewolniczej pracy zmuszanych jest ponad 27 mln ludzi - wynika z drugiego rocznego raportu Departamentu Stanu USA o handlu żywym towarem. Niewolnikami handluje się aż w 89 krajach, choć na ogół mówi się o "najmie taniej siły roboczej". Przez granice szmuglowanych jest od 700 tys. do 4 mln osób rocznie. Według szacunków ONZ, obroty w handlu żywym towarem przekraczają 7 mld USD rocznie. Nawet do Stanów Zjednoczonych co roku sprowadza się 50 tys. ludzi, których status wyczerpuje definicję niewolnika. W połowie maja w Departamencie Sprawiedliwości toczyło się 111 procesów w sprawie zniewalania i wykorzystywania ludzi, ponad 50 proc. więcej niż w roku ubiegłym.
Handel ludźmi jest jednym z najbardziej dochodowych - po narkotykach i broni - interesów mafijnych. W Brazylii rocznie 40 tys. dzieci sprzedawanych jest do pracy na farmach i plantacjach. Dziewczynki z Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru sprzedawane są w Meksyku za 100-200 USD. Młode, wykształcone kobiety z Ghany i Kamerunu, wabione możliwością studiowania, sprzedaje się za 16 tys. USD do domów publicznych w USA i we Włoszech. W Kalifornii odkryto obóz uciekinierów z Tajlandii zmuszanych do szycia ubrań dla znanej sieci sklepów.
Światowa opinia publiczna od lat wywiera presję na rządy, by skuteczniej walczyły z praktykami handlu ludźmi.
W Niemczech zapowiedziano bojkot indyjskich dywanów produkowanych przez dzieci. Indie zobowiązały się uwolnić do 2020 r. kilka milionów dzieci od konieczności pracy. Rzeczywista wartość tych deklaracji to już inny problem. Zrzeszenia importerów zapowiedziały bojkot kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej, gdy wyemitowano film pokazujący zniewolone dzieci podczas pracy na plantacji. Lokalni działacze organizacji broniących praw człowieka ujawnili, że na plantacjach ponad 90 proc. robotników to niewolnicy. - Plantatorzy twierdzą, że to Bank Światowy, chcąc zmniejszyć państwowy monopol, dramatycznie obniżył ceny kakao na rynku, dlatego mogą zatrudniać tylko niewolników - wyjaśnia Kevin Bales. Lokalnym kacykom zależy na utrzymaniu ich jedynego liczącego się źródła dochodów.
Niewolnik aż po grób
W Afryce wciąż żyją rodziny będące niewolnikami w czwartym, piątym pokoleniu. Często wydaje im się, że to jest ich stan naturalny. - Ci ludzie mieszkają w rejonach, gdzie po prostu nie ma dla nich innego wyboru; nie ma szkół i pracy - mówi Beth Herzfeld z Anti-Slavery International. - Rodzice nie wierzą, że będą mogli zapewnić dzieciom przyszłość. Metody zdobycia niewolnika są zwykle takie same. Lokalny handlarz odwiedza wioski w poszukiwaniu najbiedniejszych rodzin. Przekupując rodziców drobnymi sumami, obiecuje opiekę nad dzieckiem. Przede wszystkim zapewnia, że znajdzie mu pracę, dzięki której rodzina będzie mogła się utrzymać.
Niewolnikiem jest się do śmierci. Dziewczynka w tajlandzkim burdelu, kupiona za 1000 USD, by uzyskać wolność, musi zapłacić czterokrotnie więcej. To jej się nigdy nie uda. Dochody jej właściciela sięgają tymczasem 75 tys. USD rocznie. Po kilku latach, mając w kieszeni kilkaset tysięcy dolarów, kupuje młodszą niewolnicę. "Stara" nie dożyje dwudziestki. Zabije ją AIDS.
Poruszony doniesieniami o niewolnictwie Kongres USA przyjął ustawę mającą pomóc ofiarom handlu ludźmi. Państwa europejskie zamierzają ujednolicić ustawodawstwo i wprowadzić przepisy antyniewolnicze. Niestety, zorganizowane grupy przestępcze okazują się bardzo wpływowe, zwłaszcza w krajach ubogich i podatnych na korupcję.
Niewolnice seksu
- Rocznie sprzedaje się 4 mln kobiet - stwierdza Ruth- Gaby Vermot-Mangold, delegatka Szwajcarii do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Z raportu opracowanego na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie wynika, że co roku do USA przemyca się 15 tys. kobiet, głównie z Meksyku i Azji. Handel kobietami to zmora Europy Wschodniej, zwłaszcza Bałkanów. Według szacunków policji, w Macedonii przebywa wbrew swej woli ponad 2,5 tys. kobiet. - Macedonia od ponad 10 lat jest krajem tranzytowym dla przemytników kobiet - mówi Gabriele Reiter, ekspert ds. handlu żywym towarem w warszawskim oddziale OBWE. Schemat działania gangów jest zawsze taki sam: zorganizowane grupy z rejonów Bałkanów dają ogłoszenia do lokalnej prasy, że poszukują młodych kobiet do "pracy w biznesie, restauracji, kawiarni". Zgłaszającym się ofiarom "pośrednicy" zabierają paszporty, pieniądze i zmuszają do prostytucji. Z danych Interpolu wynika, że najwięcej "niewolnic seksu" pochodzi z Mołdawii.
Sieć bałkańskich przemytników jest ogniwem siatki zajmującej się przemytem kobiet z Azji do Europy Zachodniej. A interes jest świetny. Sutenerzy na lokalnym rynku płacą 50-100 USD za kobietę. Skopie jest małym miastem, więc kobieta przestaje być interesująca już po miesiącu. Sprzedaje się ją zatem w Albanii, a stamtąd szlak handlowy wiedzie do Włoch. Potentaci w sektorze handlu kobietami zbijają fortuny - od 5 mln do 22 mln USD rocznie.
Naiwni dobroczyńcy
W USA XIII poprawka wprowadzona do konstytucji w 1865 r. zniosła niewolnictwo. W 1888 r. zakazano niewolenia ludzi w Brazylii. W połowie XX w. niewolnictwo uznano za zwalczony na całym świecie barbarzyński anachronizm. Tymczasem z najnowszych badań przeprowadzonych na zlecenie ONZ wynika, że pozbawionych wolności osobistej pracowników jest dziś więcej niż w jakimkolwiek okresie historii. Wygląda na to, że współczesne niewolnictwo to kolejny efekt uboczny globalizacji. - Paradoksalnie liczba współczesnych niewolników gwałtownie wzrosła właśnie w latach 50. XX stulecia. Po dekolonizacji biedne kraje porzucono w trudnej sytuacji ekonomicznej i ze znacznym przyrostem naturalnym. Wojny, skorumpowane rządy, migracja do biednych miast z jeszcze biedniejszych wiosek, wszystko to przyczyniało się do rozwoju niewolnictwa w południowo-wschodniej Azji, Afryce, Brazylii, wielu krajach arabskich i niektórych częściach Indii - tłumaczy Kevin Bales.
Z plagą nowoczesnego niewolnictwa próbują walczyć międzynarodowe organizacje charytatywne. Ich działacze są jednak tyleż szlachetni, co naiwni. W Sudanie wykupują prawdziwych i rzekomych niewolników z rąk właścicieli. W jednej tylko osadzie Bahr El Gazal członkowie delegacji Christian Solidarity International uwolnili jednorazowo 1050 Afrykanów. W zbieraniu pieniędzy uczestniczyło wiele prominentnych osób. Znani politycy przywiązywali się łańcuchami do ogrodzeń, a gwiazdy muzyki pop występowały na dobroczynnych koncertach. Zebrano kilka milionów dolarów, obiecując Arabom płacić 50 dolarów za niewolnika. Po wyjeździe naiwnych dobroczyńców większość "wyzwoleńców" wróciła na dawne miejsce. Nie mieli dokąd pójść, a wolność umierania z głodu okazała się mniej warta niż niewolnicza praca za miskę zupy.
Brazylia. Żyjącym w skrajnej nędzy młodym mężczyznom obiecuje się dobre zarobki. Wywozi się ich setki kilometrów w głąb dżungli, gdzie oddawani są w niewolę i zmuszani do ścinania drzew oraz wyrobu węgla drzewnego. Jeżeli podczas pracy niewolnik zostanie ranny albo już nie nadaje się do pracy, jest porzucany na odludziu. Tajlandia. Dziewczynki z biednych okolic porywa się na ulicach - jeżeli nie zostały wcześniej sprzedane przez rodziców - i zmusza do pracy w burdelach. Tam są bite, gwałcone i muszą obsługiwać wielu klientów dziennie. Większość zapada na AIDS. Sudan. Do dziś praktykuje się polowania na niewolników. Jest to część konfliktu polityczno-religijnego. Kobiety i dzieci są uprowadzane na południu kraju i sprzedawane w niewolę na północy. Stawiający opór mężczyźni są zabijani. Pakistan. Wielu zatrudnionych popada w długi, których nie są w stanie szybko spłacić. Większość długów przechodzi z pokolenia na pokolenie i w końcu dzieci są zabierane w niewolę. Pakistańscy niewolnicy wyrabiają ręcznie 65 mld cegieł rocznie. Mauretania. Polowania na niewolników zakończyły się w tym kraju 700 lat temu, ale samo niewolnictwo trwa nadal. Niewolnicy się tu rodzą, są wychowywani, przetrzymywani, wymieniani i sprzedawani. Organizacje obrony praw człowieka szacują, że w Mauretanii przetrzymuje się największą liczbę niewolników w Afryce. |
Więcej możesz przeczytać w 25/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.