Pisk myszy
W Radomiu w pierwszomajowym pochodzie pod transparentem z sierpem i młotem szli parlamentarzyści SLD-UP na czele z marszałkiem Nałęczem. W obchodach 3 Maja żaden z nich nie wziął udziału. Ze zdziwieniem i niesmakiem czytałem felieton "Pisk myszy" (nr 22) posła Nałęcza broniący symboli komunizmu. Zabrakło w nim miejsca na fakty, natomiast znalazły się inwektywy pod moim adresem. Poseł ledwie wzmiankował - i to enigmatycznie - o znaku, który znalazł się na transparencie. Twierdzę, że nieprzypadkowo posłużył się ogólnikiem, bo chodziło o sierp i młot. Dlaczego pominął sedno sprawy? Malajskie przysłowie mówi: "Ginie błyskawica, kiedy jasno".
To najkrótsza odpowiedź, dlaczego postkomuniści tak wytrwale unikają prawdy o czasach komunistycznych. A tych, którzy przypominają o zbrodniach systemu, oskarżają o ignorancję i zajmowanie się sprawami nieważnymi w obliczu problemów państwa. Metodę unikania prawdy profesor zastosował także w wypadku mojego wniosku do prokuratury, przemilczając podstawowy jego powód. Aby ukazać prawdę, przytoczę fragment: "Publiczne propagowanie sierpa i młota, symbolu totalitaryzmu, poprzez noszenie transparentu na manifestacji to wyraz świadomego solidaryzowania się ze zbrodniczym systemem, który pochłonął miliony niewinnych ofiar".
Nie rozumiem, dlaczego poseł SLD-UP uważa, że moja reakcja ma "cieszyć przeklętego ducha Stalina". Jeśli Stalin się ucieszył, to raczej tym, że marszałek Sejmu RP broni sierpa i młota. Symbolu komunizmu ma bronić to, że jest on starszy od radzieckiej, totalitarnej wersji komunizmu. Argumentacja chybiona. Gdyby ją przyjąć, swastyka nie byłaby symbolem faszyzmu, bo używali jej starożytni. (...) Pan marszałek zastosował typową dla swojego obozu politycznego metodę dezawuowania prawdy historycznej, której przedstawianie i poznawanie stoi jakoby w opozycji do rozwiązywania problemów kraju. Tymczasem to komunizm był przyczyną ogromu nieszczęść i problemów, o czym poseł Nałęcz jako profesor historii powinien wiedzieć. (...) Marszałek umie dostrzec pchłę w Chinach, ale nie widzi słonia, który mu przykucnął na nosie. (...) Według art. 256 kodeksu karnego publiczne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa jest przestępstwem. Ponieważ wiem, że pan marszałek jest z SLD-UP, niespecjalnie mnie dziwi jego amnezja, wszak ziarnko grochu nie zapomina o swoim strąku.(...)
Dlaczego zatem marszałek broni sierpa i młota z zaciekłością godną lepszej sprawy? (...) Chciałbym mieć nadzieję, że robi to tylko dlatego, że jest mu głupio, iż szedł w tym pochodzie i nie zareagował. Mój wniosek o napiętnowanie tego incydentu oraz żądanie szacunku dla ofiar straszliwego systemu stał się dla niego przedmiotem szyderstw. Posunął się nawet do stwierdzenia, że "zamiast ryku smoka wydałem pisk nie skażonej wiedzą myszki". Ofiary komunizmu (...) nie mogą stanąć w swojej obronie. To nasza powinność.
Z treści felietonu "Pisk myszy" wynika, że szacunek dla prawdy i ofiar komunizmu w naturze posła z SLD-UP się nie mieści. Prawda jednak - choć nie jest krzykliwa - nawet w pisku myszy jest mocniejsza od kanonady fałszu,
a kłamstwo zawsze pozostanie tylko beczeniem barana.
MAREK SUSKI
poseł Prawa i Sprawiedliwości poseł Prawa i Sprawiedliwości
Afrodyzjak sukcesu
Zainteresował mnie artykuł Zbigniewa Wojtasińskiego "Afrodyzjak sukcesu" (nr 24). Autor opisuje w nim postępujący proces zniewieścienia mężczyzn oraz ich problemy z zawieraniem związków (ponieważ nie dorównują kobietom, nie mogą sprostać ich wymaganiom). Nie zgadzam się z tym. Przez setki lat (może poza epoką romantyzmu) mężczyzna nie miał prawa do okazywania takich emocji jak stach czy lęk, co nie znaczy, że ich nie czuł. Jeszcze teraz niektóre babcie pouczają wnuków: "Chłopcy nie płaczą!". Na szczęście sytuacja się zmienia - zaczyna się przyznawać mężczyznom prawo do okazywania emocji. Ale i tak aleksytymia zbiera dużo większe żniwo wśród mężczyzn niż wśród kobiet (aleksytymia to zaburzenie psychiczne polegające na niemożności odczytania zarówno własnych, jak i cudzych emocji; ta choroba prowadzi do powikłań psychosomatycznych, na przykład bulimii, anoreksji, alkoholizmu). Autor uważa mężczyzn umiejących gotować, prowadzić dom i opiekujących się dziećmi za nudnych. Pisze, że w dzisiejszych czasach liczą się tylko mężczyźni silni, z charakterem, pozbawieni kompleksów i gotowi do podejmowania ryzyka. Nie każda kobieta marzy jednak o mężczyźnie typu macho. Jeżeli zaś chodzi o cechy charakteru i zainteresowania, to początkowo przeciwieństwa się przyciągają, później - niestety - zaczynają przeszkadzać, co często prowadzi do rozstań.
SYLWIA DYTNERSKA
Warszawa Warszawa
Armia marnotrawców
Nie zgadzam się z autorem artykułu "Armia marnotrawców", który zarzuca polskim naukowcom i decydentom megalomanię (nr 25). Nasi inżynierowie pracują w warunkach ciągłego niedofinasowania i bezładu decyzyjnego, a mimo to stać ich na naprawdę ambitne konstrukcje (zestaw Loara, czołg PT-2001). W krajową myśl techniczną warto i trzeba inwestować! W przeciwnym razie pozostaniemy na zawsze krajem uprawiającym buraki i eksportującym węgiel, a wykształceni fachowcy będą zasilać europejskie konsorcja, do których dostęp otworzy się nam - miejmy nadzieję - już niedługo.
TOMASZ SIUDAK
student politechniki student politechniki
Pirania, Kobra i Szerszeń
Podpisuję się pod tezą o marnotrawieniu w Polsce pieniędzy przeznaczanych na prace badawczo-rozwojowe nad nowymi wzorami uzbrojenia ("Armia marnotrawców", nr 25). Rzeczywiście, kilka z opisanych programów można uznać za kuriozalne. W artykule mowa jest o projekcie samolotu pola walki Skorpion. W połowie lat 90. mówiono również o innych tego typu programach, jak Pirania, Kobra i Szerszeń. Tyle że PZL-230F Skorpion osiągnął najbardziej zaawansowane stadium. Nie mogę się jednak do końca zgodzić z ostrą krytyką innych polskich modeli sprzętu wojskowego. Czy rzeczywiście powodem niepowodzenia programu Iryda była jedynie niedoskonałość konstrukcyjna samolotu? Dlaczego nie ma w ogóle mowy o ciągle zmieniających się wymaganiach MON wobec irydy? Czy w związku z tym, że program przeciwlotniczy Loara nie jest rzekomo priorytetem naszej armii, należy go skasować?
JACEK SIEDLECKI
Polska Akademia Plagiatu
W artykule "Polska Akademia Plagiatu" (nr 22) pojawiły się nieścisłości. Co trzeci doktorant w Zakładzie Farmakodynamiki Akademii Medycznej w Białymstoku, a nie w całej tamtejszej uczelni - jak informował podpis pod zdjęciem - to obcokrajowiec lub Polak przebywający na stałe za granicą. Przedmiotem plagiatu popełnionego przez Jerzego Jankowskiego nie była praca habilitacyjna prof. Zofii Chyry-Rolicz, lecz książka "Przeobrażenia polskiej spółdzielczości w latach 1989--1994" i inne publikacje tej autorki.
Redakcja
W Radomiu w pierwszomajowym pochodzie pod transparentem z sierpem i młotem szli parlamentarzyści SLD-UP na czele z marszałkiem Nałęczem. W obchodach 3 Maja żaden z nich nie wziął udziału. Ze zdziwieniem i niesmakiem czytałem felieton "Pisk myszy" (nr 22) posła Nałęcza broniący symboli komunizmu. Zabrakło w nim miejsca na fakty, natomiast znalazły się inwektywy pod moim adresem. Poseł ledwie wzmiankował - i to enigmatycznie - o znaku, który znalazł się na transparencie. Twierdzę, że nieprzypadkowo posłużył się ogólnikiem, bo chodziło o sierp i młot. Dlaczego pominął sedno sprawy? Malajskie przysłowie mówi: "Ginie błyskawica, kiedy jasno".
To najkrótsza odpowiedź, dlaczego postkomuniści tak wytrwale unikają prawdy o czasach komunistycznych. A tych, którzy przypominają o zbrodniach systemu, oskarżają o ignorancję i zajmowanie się sprawami nieważnymi w obliczu problemów państwa. Metodę unikania prawdy profesor zastosował także w wypadku mojego wniosku do prokuratury, przemilczając podstawowy jego powód. Aby ukazać prawdę, przytoczę fragment: "Publiczne propagowanie sierpa i młota, symbolu totalitaryzmu, poprzez noszenie transparentu na manifestacji to wyraz świadomego solidaryzowania się ze zbrodniczym systemem, który pochłonął miliony niewinnych ofiar".
Nie rozumiem, dlaczego poseł SLD-UP uważa, że moja reakcja ma "cieszyć przeklętego ducha Stalina". Jeśli Stalin się ucieszył, to raczej tym, że marszałek Sejmu RP broni sierpa i młota. Symbolu komunizmu ma bronić to, że jest on starszy od radzieckiej, totalitarnej wersji komunizmu. Argumentacja chybiona. Gdyby ją przyjąć, swastyka nie byłaby symbolem faszyzmu, bo używali jej starożytni. (...) Pan marszałek zastosował typową dla swojego obozu politycznego metodę dezawuowania prawdy historycznej, której przedstawianie i poznawanie stoi jakoby w opozycji do rozwiązywania problemów kraju. Tymczasem to komunizm był przyczyną ogromu nieszczęść i problemów, o czym poseł Nałęcz jako profesor historii powinien wiedzieć. (...) Marszałek umie dostrzec pchłę w Chinach, ale nie widzi słonia, który mu przykucnął na nosie. (...) Według art. 256 kodeksu karnego publiczne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa jest przestępstwem. Ponieważ wiem, że pan marszałek jest z SLD-UP, niespecjalnie mnie dziwi jego amnezja, wszak ziarnko grochu nie zapomina o swoim strąku.(...)
Dlaczego zatem marszałek broni sierpa i młota z zaciekłością godną lepszej sprawy? (...) Chciałbym mieć nadzieję, że robi to tylko dlatego, że jest mu głupio, iż szedł w tym pochodzie i nie zareagował. Mój wniosek o napiętnowanie tego incydentu oraz żądanie szacunku dla ofiar straszliwego systemu stał się dla niego przedmiotem szyderstw. Posunął się nawet do stwierdzenia, że "zamiast ryku smoka wydałem pisk nie skażonej wiedzą myszki". Ofiary komunizmu (...) nie mogą stanąć w swojej obronie. To nasza powinność.
Z treści felietonu "Pisk myszy" wynika, że szacunek dla prawdy i ofiar komunizmu w naturze posła z SLD-UP się nie mieści. Prawda jednak - choć nie jest krzykliwa - nawet w pisku myszy jest mocniejsza od kanonady fałszu,
a kłamstwo zawsze pozostanie tylko beczeniem barana.
MAREK SUSKI
poseł Prawa i Sprawiedliwości poseł Prawa i Sprawiedliwości
Afrodyzjak sukcesu
Zainteresował mnie artykuł Zbigniewa Wojtasińskiego "Afrodyzjak sukcesu" (nr 24). Autor opisuje w nim postępujący proces zniewieścienia mężczyzn oraz ich problemy z zawieraniem związków (ponieważ nie dorównują kobietom, nie mogą sprostać ich wymaganiom). Nie zgadzam się z tym. Przez setki lat (może poza epoką romantyzmu) mężczyzna nie miał prawa do okazywania takich emocji jak stach czy lęk, co nie znaczy, że ich nie czuł. Jeszcze teraz niektóre babcie pouczają wnuków: "Chłopcy nie płaczą!". Na szczęście sytuacja się zmienia - zaczyna się przyznawać mężczyznom prawo do okazywania emocji. Ale i tak aleksytymia zbiera dużo większe żniwo wśród mężczyzn niż wśród kobiet (aleksytymia to zaburzenie psychiczne polegające na niemożności odczytania zarówno własnych, jak i cudzych emocji; ta choroba prowadzi do powikłań psychosomatycznych, na przykład bulimii, anoreksji, alkoholizmu). Autor uważa mężczyzn umiejących gotować, prowadzić dom i opiekujących się dziećmi za nudnych. Pisze, że w dzisiejszych czasach liczą się tylko mężczyźni silni, z charakterem, pozbawieni kompleksów i gotowi do podejmowania ryzyka. Nie każda kobieta marzy jednak o mężczyźnie typu macho. Jeżeli zaś chodzi o cechy charakteru i zainteresowania, to początkowo przeciwieństwa się przyciągają, później - niestety - zaczynają przeszkadzać, co często prowadzi do rozstań.
SYLWIA DYTNERSKA
Warszawa Warszawa
Armia marnotrawców
Nie zgadzam się z autorem artykułu "Armia marnotrawców", który zarzuca polskim naukowcom i decydentom megalomanię (nr 25). Nasi inżynierowie pracują w warunkach ciągłego niedofinasowania i bezładu decyzyjnego, a mimo to stać ich na naprawdę ambitne konstrukcje (zestaw Loara, czołg PT-2001). W krajową myśl techniczną warto i trzeba inwestować! W przeciwnym razie pozostaniemy na zawsze krajem uprawiającym buraki i eksportującym węgiel, a wykształceni fachowcy będą zasilać europejskie konsorcja, do których dostęp otworzy się nam - miejmy nadzieję - już niedługo.
TOMASZ SIUDAK
student politechniki student politechniki
Pirania, Kobra i Szerszeń
Podpisuję się pod tezą o marnotrawieniu w Polsce pieniędzy przeznaczanych na prace badawczo-rozwojowe nad nowymi wzorami uzbrojenia ("Armia marnotrawców", nr 25). Rzeczywiście, kilka z opisanych programów można uznać za kuriozalne. W artykule mowa jest o projekcie samolotu pola walki Skorpion. W połowie lat 90. mówiono również o innych tego typu programach, jak Pirania, Kobra i Szerszeń. Tyle że PZL-230F Skorpion osiągnął najbardziej zaawansowane stadium. Nie mogę się jednak do końca zgodzić z ostrą krytyką innych polskich modeli sprzętu wojskowego. Czy rzeczywiście powodem niepowodzenia programu Iryda była jedynie niedoskonałość konstrukcyjna samolotu? Dlaczego nie ma w ogóle mowy o ciągle zmieniających się wymaganiach MON wobec irydy? Czy w związku z tym, że program przeciwlotniczy Loara nie jest rzekomo priorytetem naszej armii, należy go skasować?
JACEK SIEDLECKI
Polska Akademia Plagiatu
W artykule "Polska Akademia Plagiatu" (nr 22) pojawiły się nieścisłości. Co trzeci doktorant w Zakładzie Farmakodynamiki Akademii Medycznej w Białymstoku, a nie w całej tamtejszej uczelni - jak informował podpis pod zdjęciem - to obcokrajowiec lub Polak przebywający na stałe za granicą. Przedmiotem plagiatu popełnionego przez Jerzego Jankowskiego nie była praca habilitacyjna prof. Zofii Chyry-Rolicz, lecz książka "Przeobrażenia polskiej spółdzielczości w latach 1989--1994" i inne publikacje tej autorki.
Redakcja
Więcej możesz przeczytać w 26/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.