Gdyby Vivaldi, znany artysta meteorologiczny, żył dzisiaj, miałby więcej kasy niż Violetta Villas i Michael Jackson
Niezwykle istotną częścią kultury estradowej jest tzw. piosenka okazjonalna. Są zespoły i wykonawcy, którzy od lat żyją ze śpiewania piosenek na okoliczność czegoś tam. Okolicznością najbardziej podniecającą twórcze umysły naszych gigantów i wróbelków sceny jest aktualna pora roku.
Twórczość związana z porami roku bywa określana złośliwie mianem twórczości meteorologicznej. Nastała jesień, okolicznościowy wyjec śpiewa romantyczną balladę o tym, że liście spadają z drzew, kasztany turlają się w parkowej alejce, dziewczyna wyśmiała jego wiersze i uciekła z dresiarzem, a jemu jest smutno jak psu, któremu pijany gospodarz zwymiotował do budy. Nadeszła zima, ambitny twórca pisze więc szybko piosenkę o tym, że "śnieżek prószy i marzną uszy" albo że "bałwanki lubią sanki". Po zimowej piosence obowiązkowo pojawia się twórczość wiosenna. Wiosna to specyficzna pora roku, która w sposób szczególny ogłupia poetów z list przebojów. Tym razem przeważają motywy kwitnących kwiatków, fruwających motylków, zielonej trawy, rosy o poranku i wody w dzbanku. Wiosną, zdaniem szansonistów, obowiązkowo trzeba się zakochać. Z piosenek dowiadujemy się, że kto się nie zakocha, ten ma przerąbane.
Genialnym tematem dla całej masy chałturników jest oczywiście lato. Teraz dopiero robi się gorąco. W wakacje zakatują nas songami o tym, że "na plaży słońce żarzy po twarzy". Pojawi się nieśmiertelny motyw wakacyjnej przygody. Jej schemat jest znany: kajak, dziewczyna, namiot, sprężyna. Znane zespoły będą śpiewać o gorącym lecie, morskiej fali i mewie, co nasrała na molo. Telewizje muzyczne będą się uginać od dyskotekowych przebojów pełnych cycatych panienek fikających nogami na afrykańskiej plaży.
Jak wiadomo, najbardziej znanym artystą meteorologicznym jest włoski kompozytor Antonio Vivaldi, twórca "Czterech pór roku". Koleś, niestety, wykitował, zanim powstały radiowe listy przebojów, ale gdyby żył dzisiaj, miałby więcej kasy niż Violetta Villas i Michael Jackson. Nie tylko pory roku inspirują twórczość artystów okolicznościowych. Dobrą okazją do nabicia kabzy są wydarzenia takie jak mundial. Ryzyko pisania piosenek sportowych, zagrzewających do boju sportowców, polega na szybkiej dezaktualizacji. Lato czy wiosna trwają jednak nieco dłużej niż nadzieja na wygraną takiego czy innego herosa stadionu. Bardzo szybko przestały być aktualne piosenki o Andrzeju Gołocie, po tym jak zwiał z ringu przed Tysonem. W związku z olimpiadą jedna z firm fonograficznych postawiła na sprintera Marcina Urbasia, który - jak się okazało - nie tylko dobrze biega, ale także śpiewa. Niestety, ponieważ Urbaś miał kłopot z szybkim dobiegnięciem do mety, nagrana przez niego piosenka nie doczołgała się do szczytu listy przebojów.
Jeszcze szybciej skończył się żywot hitów przygotowanych na mundial. W związku z awansem naszych kopaczy na mistrzostwa świata ożywili się wszyscy znani klezmerzy. Liczba piosenek mundialowych przekroczyła - niestety - kilkanaście razy liczbę strzelonych przez Polaków goli. Na każdą strzeloną przez nas bramkę przypadło po pięć piosenek, a na każde dobre podanie po dwie. W związku z mistrzostwami w Korei chałturnicy naprodukowali tyle przebojów, że starczy nam na zbliżające się mistrzostwa Europy i na następny mundial. Nic, tylko śpiewać.
Twórczość związana z porami roku bywa określana złośliwie mianem twórczości meteorologicznej. Nastała jesień, okolicznościowy wyjec śpiewa romantyczną balladę o tym, że liście spadają z drzew, kasztany turlają się w parkowej alejce, dziewczyna wyśmiała jego wiersze i uciekła z dresiarzem, a jemu jest smutno jak psu, któremu pijany gospodarz zwymiotował do budy. Nadeszła zima, ambitny twórca pisze więc szybko piosenkę o tym, że "śnieżek prószy i marzną uszy" albo że "bałwanki lubią sanki". Po zimowej piosence obowiązkowo pojawia się twórczość wiosenna. Wiosna to specyficzna pora roku, która w sposób szczególny ogłupia poetów z list przebojów. Tym razem przeważają motywy kwitnących kwiatków, fruwających motylków, zielonej trawy, rosy o poranku i wody w dzbanku. Wiosną, zdaniem szansonistów, obowiązkowo trzeba się zakochać. Z piosenek dowiadujemy się, że kto się nie zakocha, ten ma przerąbane.
Genialnym tematem dla całej masy chałturników jest oczywiście lato. Teraz dopiero robi się gorąco. W wakacje zakatują nas songami o tym, że "na plaży słońce żarzy po twarzy". Pojawi się nieśmiertelny motyw wakacyjnej przygody. Jej schemat jest znany: kajak, dziewczyna, namiot, sprężyna. Znane zespoły będą śpiewać o gorącym lecie, morskiej fali i mewie, co nasrała na molo. Telewizje muzyczne będą się uginać od dyskotekowych przebojów pełnych cycatych panienek fikających nogami na afrykańskiej plaży.
Jak wiadomo, najbardziej znanym artystą meteorologicznym jest włoski kompozytor Antonio Vivaldi, twórca "Czterech pór roku". Koleś, niestety, wykitował, zanim powstały radiowe listy przebojów, ale gdyby żył dzisiaj, miałby więcej kasy niż Violetta Villas i Michael Jackson. Nie tylko pory roku inspirują twórczość artystów okolicznościowych. Dobrą okazją do nabicia kabzy są wydarzenia takie jak mundial. Ryzyko pisania piosenek sportowych, zagrzewających do boju sportowców, polega na szybkiej dezaktualizacji. Lato czy wiosna trwają jednak nieco dłużej niż nadzieja na wygraną takiego czy innego herosa stadionu. Bardzo szybko przestały być aktualne piosenki o Andrzeju Gołocie, po tym jak zwiał z ringu przed Tysonem. W związku z olimpiadą jedna z firm fonograficznych postawiła na sprintera Marcina Urbasia, który - jak się okazało - nie tylko dobrze biega, ale także śpiewa. Niestety, ponieważ Urbaś miał kłopot z szybkim dobiegnięciem do mety, nagrana przez niego piosenka nie doczołgała się do szczytu listy przebojów.
Jeszcze szybciej skończył się żywot hitów przygotowanych na mundial. W związku z awansem naszych kopaczy na mistrzostwa świata ożywili się wszyscy znani klezmerzy. Liczba piosenek mundialowych przekroczyła - niestety - kilkanaście razy liczbę strzelonych przez Polaków goli. Na każdą strzeloną przez nas bramkę przypadło po pięć piosenek, a na każde dobre podanie po dwie. W związku z mistrzostwami w Korei chałturnicy naprodukowali tyle przebojów, że starczy nam na zbliżające się mistrzostwa Europy i na następny mundial. Nic, tylko śpiewać.
Więcej możesz przeczytać w 26/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.