Nie mamy piłkarskiej drużyny światowej klasy, tak jak nie mamy firmy tej klasy
Ponieważ futbolowa depresja mija, postaram się na zimno odpowiedzieć na następujące pytanie: czy mogliśmy przejść do następnej fazy rozgrywek mistrzostw świata? Cofnijmy się o dwa lata. Nominacja Jerzego Engela była niespodzianką dla kibiców i ludzi zawodowo związanych z piłką nożną. Mieszkający od końca lat 80. na Cyprze trener zniknął z pola widzenia i dopiero sukcesy warszawskiej Polonii, do których znacznie się przyczynił, przypomniały o jego osobie. Po losowaniu wydawało się, że do finałów awansuje Ukraina bądź Norwegia. Polska wraz z Białorusią i Armenią miały statystować. Tymczasem już od pierwszego meczu w Kijowie Polacy zaczęli grać główną rolę. Dwa gole Olisadebe spowodowały, że w przerwie prezydent Kuczma odezwał się do prezesa ukraińskiego związku piłki nożnej: "cziornyj Paliak" i tu... nastąpił zwrot powszechnie uznawany za nieprzyzwoity. Słyszałem to na własne uszy.
W eliminacjach do mundialu narodziła się nowa drużyna, mimo że wielu zawodników grało wcześniej pod wodzą Janusza Wójcika. Przede wszystkim zmienił się styl gry. Upraszczając, Wójcik skupiał się na tym, by nie stracić bramki, a Engel - by zdobyć gola. Pod batutą Engela reprezentacja zaczęła grać ofensywnie. Była pierwszą drużyną europejską, która zakwalifikowała się do finałów mistrzostw świata. Co później podcięło skrzydła orłom?
Zalęknione źrebaki
Mam wrażenie, że piłkarze nie mogli uwierzyć, iż potrafią coś zdziałać w finałach. Może niektórych przerosła ranga imprezy. Porażki faworytów dowodzą, że w każdy mecz na mundialu trzeba było wkładać maksimum wysiłku. Większość naszych piłkarzy odpuściła sobie mecze z Koreą i Portugalią. Wola zwycięstwa w imprezach najwyższej rangi jest decydująca i dzięki niej Senegal jest na ustach całego piłkarskiego świata.
Szesnastoletnia wyrwa spowodowała, że nasze "stare konie" zachowały się jak źrebaki. Hajto z Wałdochem - znakomicie spisujący się w Bundeslidze - w meczu z Portugalią się ośmieszali. Dudek, rewelacyjny w Liverpoolu, nie błyszczał. W normalnej dyspozycji nie puściłby drugiego gola Koreańczyków. To, że Kałużny wygrał tylko dwa (sic!) pojedynki główkowe z Koreańczykami, to - zważywszy na wzrost jego i przeciwników - kuriozum.
Zwrot o 180 stopni
Myślę, że niektórzy piłkarze za wcześnie dowiedzieli się, że są kadrowiczami. Zanikła konkurencja, a nasze "gwiazdy" spoczęły na przywiędłych laurach. Czy sytuacja byłaby inna, gdyby zagrali kontuzjowany Karwan i Smolarek junior? Śmiem twierdzić, że nie. Drużyna jest zaawansowana wiekowo i już w eliminacjach było widać, że nie stać jej na rozegranie dwóch dobrych meczów z rzędu. Po wygranej w Łodzi z Białorusią ledwie zremisowali z Walią w Warszawie. Po wygranej w Cardiff z Walią mieli kłopoty z Armenią w Erewanie. Trzy dni po zwycięstwie nad Norwegią w Chorzowie przegrali w Mińsku. Mało kto spodziewał się, że po nieudanym meczu z Koreą nadejdzie blamaż z Portugalią. W kraju media zrobiły zwrot o 180 stopni. Bezpardonowo obwiniano Engela, zrzucając selekcjonera z pomnika, który mu przez dwa lata stawiano.
I wreszcie przychodzi brawurowe zwycięstwo nad USA. Odsuniętych z pierwszego składu Świerczewskiego, Kałużnego, Bąków, Dudka, Wałdocha zastępują - i to w znakomitym stylu - dublerzy. Paradoks polega na tym, że wygrane spotkanie z USA obraca się przeciwko Engelowi. To co teraz? Engel na szafot?
Chorwacki scenariusz
Sądzę, że byliśmy bliscy powielenia scenariusza, który zrealizowała Chorwacja. Trener po nieudanym debiucie mundialowym odsunął Sukera i Prosineckiego, którzy najbardziej przyczynili się do sukcesu drużyny na mundialu we Francji. Lekarstwo okazało się skuteczne tylko na jeden mecz z Włochami. Chorwaci spięli się i zagrali swoje najlepsze spotkanie. Niestety, trzeci mecz - z Ekwadorem - był już zupełnie nieudany. Obawiam się, że gdyby Jerzy Engel wystawił dublerów już na spotkaniu z Portugalią, to grając "na całego", przerżnęliby z kretesem następny pojedynek z USA. Czy nam się to podoba, czy nie, nie mamy piłkarskiej drużyny światowej klasy, tak jak nie mamy firmy tej klasy. I to wcale nie jest przypadek.
W eliminacjach do mundialu narodziła się nowa drużyna, mimo że wielu zawodników grało wcześniej pod wodzą Janusza Wójcika. Przede wszystkim zmienił się styl gry. Upraszczając, Wójcik skupiał się na tym, by nie stracić bramki, a Engel - by zdobyć gola. Pod batutą Engela reprezentacja zaczęła grać ofensywnie. Była pierwszą drużyną europejską, która zakwalifikowała się do finałów mistrzostw świata. Co później podcięło skrzydła orłom?
Zalęknione źrebaki
Mam wrażenie, że piłkarze nie mogli uwierzyć, iż potrafią coś zdziałać w finałach. Może niektórych przerosła ranga imprezy. Porażki faworytów dowodzą, że w każdy mecz na mundialu trzeba było wkładać maksimum wysiłku. Większość naszych piłkarzy odpuściła sobie mecze z Koreą i Portugalią. Wola zwycięstwa w imprezach najwyższej rangi jest decydująca i dzięki niej Senegal jest na ustach całego piłkarskiego świata.
Szesnastoletnia wyrwa spowodowała, że nasze "stare konie" zachowały się jak źrebaki. Hajto z Wałdochem - znakomicie spisujący się w Bundeslidze - w meczu z Portugalią się ośmieszali. Dudek, rewelacyjny w Liverpoolu, nie błyszczał. W normalnej dyspozycji nie puściłby drugiego gola Koreańczyków. To, że Kałużny wygrał tylko dwa (sic!) pojedynki główkowe z Koreańczykami, to - zważywszy na wzrost jego i przeciwników - kuriozum.
Zwrot o 180 stopni
Myślę, że niektórzy piłkarze za wcześnie dowiedzieli się, że są kadrowiczami. Zanikła konkurencja, a nasze "gwiazdy" spoczęły na przywiędłych laurach. Czy sytuacja byłaby inna, gdyby zagrali kontuzjowany Karwan i Smolarek junior? Śmiem twierdzić, że nie. Drużyna jest zaawansowana wiekowo i już w eliminacjach było widać, że nie stać jej na rozegranie dwóch dobrych meczów z rzędu. Po wygranej w Łodzi z Białorusią ledwie zremisowali z Walią w Warszawie. Po wygranej w Cardiff z Walią mieli kłopoty z Armenią w Erewanie. Trzy dni po zwycięstwie nad Norwegią w Chorzowie przegrali w Mińsku. Mało kto spodziewał się, że po nieudanym meczu z Koreą nadejdzie blamaż z Portugalią. W kraju media zrobiły zwrot o 180 stopni. Bezpardonowo obwiniano Engela, zrzucając selekcjonera z pomnika, który mu przez dwa lata stawiano.
I wreszcie przychodzi brawurowe zwycięstwo nad USA. Odsuniętych z pierwszego składu Świerczewskiego, Kałużnego, Bąków, Dudka, Wałdocha zastępują - i to w znakomitym stylu - dublerzy. Paradoks polega na tym, że wygrane spotkanie z USA obraca się przeciwko Engelowi. To co teraz? Engel na szafot?
Chorwacki scenariusz
Sądzę, że byliśmy bliscy powielenia scenariusza, który zrealizowała Chorwacja. Trener po nieudanym debiucie mundialowym odsunął Sukera i Prosineckiego, którzy najbardziej przyczynili się do sukcesu drużyny na mundialu we Francji. Lekarstwo okazało się skuteczne tylko na jeden mecz z Włochami. Chorwaci spięli się i zagrali swoje najlepsze spotkanie. Niestety, trzeci mecz - z Ekwadorem - był już zupełnie nieudany. Obawiam się, że gdyby Jerzy Engel wystawił dublerów już na spotkaniu z Portugalią, to grając "na całego", przerżnęliby z kretesem następny pojedynek z USA. Czy nam się to podoba, czy nie, nie mamy piłkarskiej drużyny światowej klasy, tak jak nie mamy firmy tej klasy. I to wcale nie jest przypadek.
Gwiazdy w odwrocie Do cwierćfinałów mistrzostw swiata w Japonii i Korei Poludniowej zdołał dotrzeć ze swoją drużyną tylko jeden zawodnik z listy najdroższych piłkarzy świata. Oto jakie były mundialowe losy największych gwiazd futbolu.
|
Więcej możesz przeczytać w 26/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.