Sportowcy dali już z siebie wszystko
Czy polska drużyna piłkarska, która przed niemal trzydziestu laty w meczu z Anglią zremisowała na Wembley 1:1, awansując do światowej elity, na mistrzostwach świata w Korei i Japonii przyniosłaby nam mniej wstydu niż podopieczni Jerzego Engela? Prawdopodobnie tak. Wydolność organizmów kolejnych generacji sportowców przestała się bowiem zwiększać dzięki treningowi, a bicie kolejnych rekordów jest raczej kwestią przypadku (wiatru, odpowiedniego klimatu, wysokości n.p.m. itd.) bądź wynikiem zastosowania środków farmakologicznych, nowinek technicznych czy zmiany reguł gry - twierdzą na łamach pisma "Nature" dr Daniel Gembris z Forschungszentrum Jülich, John Taylor z Kings College London oraz Dieter Suter z Uniwersytetu w Dortmundzie. Człowiek w swoich osiągnięciach sportowych zbliża się do granicy możliwości. Następny krok należy do techniki.
Naturalna bariera
W 490 r. p.n.e. w miejscowości Maraton Ateńczycy pod wodzą Miltiadesa wraz z oddziałem Platejczyków pokonali Persów. Według legendy, posłaniec przebiegł około 42 km, by przekazać tę wiadomość do Aten, a potem padł martwy. Współczesny maratończyk nie tylko zachowuje życie po przebyciu tego dystansu, ale także pokonuje go o wiele szybciej. W kwietniu w Londynie Khalidowi Khannouchi, Amerykaninowi marokańskiego pochodzenia, zajęło to dwie godziny, pięć minut i trzydzieści osiem sekund. Khannouchi ustanowił tym samym nowy rekord świata, bijąc poprzedni o 4 sekundy. Od czasów starożytnych sportowcy osiągali coraz lepsze rezultaty dzięki doskonaleniu metod treningowych, ale ostatnio postęp w tej dziedzinie jest minimalny. - Atleci nie stają się coraz lepsi. Pojawianie się nowych rekordów najczęściej można wyjaśnić za pomocą praw statystyki - powiedział "Wprost" dr Daniel Gembris.
Prognozowanie sukcesu
Do badań naukowcy zebrali rezultaty z niemieckich zawodów lekkoatletycznych z lat 1973-1984. Na podstawie tych danych, z uwzględnieniem przypadkowych zmian prędkości wiatru, klimatu czy wysokości nad poziomem morza, oszacowali, jakie wyniki powinni osiągać sportowcy w latach 1985--1996. Potem porównali swoje prognozy z rzeczywistymi osiągnięciami lekkoatletów. Różnice były minimalne. Uczeni przeanalizowali dane dotyczące 22 dyscyplin, między innymi biegów na różnych dystansach, chodu, biegu przez płotki, skoku wzwyż i w dal, rzutu dyskiem i młotem. Zaledwie w czterech dyscyplinach sportowcy osiągnęli lepsze wyniki, niż przewidywali naukowcy. Były to chód na 20 km, chód na 50 km, bieg przez płotki na 110 m oraz rzut dyskiem.
"Uważam, że ludzie osiągnęli już naturalną granicę możliwości fizycznych"
- twierdzi prof. Edward Winter z Centre for Sport and Excercise Science w Sheffield Hallam University. Rekord świata w skoku wzwyż ustanowiony przez Javiera Sotomayora w 1993 r. w Salamance do tej pory nie został pobity, mimo że wcześniej rekordowy wynik zmieniał się co dwa, trzy lata. Od początku XX wieku do lat siedemdziesiątych czas potrzebny rekordziście do pokonania dystansu maratońskiego skrócił się o godzinę, a rekordy ustanawiane w latach następnych różnią się od siebie ułamkami sekund. "Rozwój możliwości fizycznych najlepiej obrazuje krzywa dzwonowa" - zauważa dr John Taylor. Oznacza to, że intensyfikacja treningu na początku prowadzi do znacznego polepszenia rezultatów, ale po pewnym czasie postęp staje się coraz wolniejszy.
Dlaczego jednak w pewnych dyscyplinach sportowcy osiągają coraz lepsze rezultaty? "Może to wynikać ze zmiany przepisów, stosowania dopingu, a zwłaszcza wprowadzania nowinek technicznych" - twierdzi dr Taylor. Sportowa rywalizacja coraz częściej toczy się między projektantami strojów czy sprzętu sportowego, a nie między zawodnikami.
Więcej możesz przeczytać w 26/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.