Gdzie najtaniej i najsmaczniej bądź - jeśli ktoś woli - najwykwintniej zjeść, przemierzając wzdłuż Polskę? Oto relacja z rekonesansu przydrożnych jadłodajni przy trasie A-1, łączącej Cieszyn z Gdańskiem. Może służyć za kulinarny przewodnik, a zarazem - na zasadzie pars pro toto - rodzaj raportu o stanie gastronomii przy polskich drogach.
Po obu stronach "arterii Rzeczypospolitej" naliczyliśmy prawie 250 najrozmaitszych przybytków - od luksusowych hoteli po obskurne smażalnie. Dominuje, naturalnie, kuchnia polska, przy czym na Śląsku i Pomorzu pojawiają się silne akcenty regionalne. Dostrzegliśmy ponadto na południu akcenty austro-węgierskie, a poza tym jeden lokal z kuchnią francuską, jeden z ormiańską, jeden z holenderską i aż trzy z egipską.
Śląska przekąska
Najsmaczniejszy odcinek trasy to ziemie dzisiejszego województwa śląskiego, różniące się od siebie również pod względem kulinarnym. Od południa kulinarny początek "jedynki" stanowi zajazd Straszny Dwór w miejscowości Gumna tuż za Cieszynem, po lewej stronie drogi. Ma w karcie solidny i smaczny dział kuchni regionalnej, podprawionej austriackimi i czeskimi wpływami.
W Grodźcu kusi na popas karczma Cobra, upozowana na westernowe ranczo. Niestety, klasykę Bałkanów, pljeskawicę z mielonego mięsa, zwą tu "pijaskawicą", a w dodatku jest to kotlet mielony nie przyprawiony w środku, za to obficie polany ostrym, niedobrym sosem.
Tuż przed Pszczyną po lewej stronie ulokowały się dwie restauracje - jednako schludne, obie z interesującym jedzeniem. W Zielonej Fali (hotel Imperium) drugie dania kosztują 15-25 zł, a w menu można znaleźć między innymi: roladę z kluskami śląskimi i modrą kapustą, sandacza pod pierzynką, sznycla po wiedeńsku, ser pilzneński z jarzynami i marchewkę z pomarańczą. Obok, w tańszej restauracji Stag, kusi dziewięć odmian żurku (1,50-9 zł), rolada z kluskami (8 zł), ozorki wieprzowe gotowane (7 zł) i trzy rodzaje golonki.
Warto minąwszy Pszczynę, skręcić w lewo do Promnic. Leśna droga doprowadzi nas do pięknie położonego myśliwskiego pałacyku książąt pszczyńskich, zamienionego na wykwintny hotel z restauracją. Kompleks zwie się Noma Residence. Cen nie ustalają tam raczej z myślą o kierowcach ciężarówek, lecz prawie każdy może sobie pozwolić na drobne szaleństwo, jak ciastko francuskie z grasicą i smardzami (25 zł) czy ziemniaczane placuszki w grzybowo-pomidorowej potrawce (20 zł).
Do Siewierza nie ma prawie nic. Na szczęście pierwszy godny odwiedzin adres wynagradza straty moralne. Jeśli na głównym siewierskim skrzyżowaniu skręcić w stronę Zawiercia, natychmiast po prawej objawi się Złota Gęś. Dziwne to miejsce: niewielka, czyściutka restauracja z całkowitym zakazem palenia, zamykana w dni powszednie o godzinie 19.00, a w niedziele już o 17.00, w której potrawy zamawia się samemu przy barze, a króciutka ich lista wywieszona jest na ścianie. Clou programu to pieczona kaczka (70 zł za całego ptaka), ale my polecamy nade wszystko duszone żołądki z gęsi (10 zł) - mięciutkie, pachnące świeżo zmielonym pieprzem, pływające w złocistym, gorącym gęsim smalcu.
Pysznie pod Częstochową
Przed Częstochową postawiono przy drodze kilka wielkich, świecących nocą krzyży. Jeden z nich, w Siedlcu Małym, jest również drogowskazem kulinarnym. Stoi po lewej stronie, a kilkaset metrów za nim, w niewielkim lasku po prawej stronie dwupasmowej jezdni ulokował się zajazd Non-Stop - bodaj najlepszy ruszt na całej trasie. W dużym kamiennym piecu postawionym na świeżym powietrzu żarzą się drewniane szczapy, ich ciepło pięknie rumieni białe kiełbaski w stylu bawarskim, steki z karkówki, golonki i szaszłyki. Do popicia na miejscu wyrabiany kwas chlebowy.
Mijając tablicę "Poczesna", radzimy wzmóc czujność, by nie przegapić ulokowanej po lewej stronie drogi restauracji Zornica. Lokal mieści się w kamienno-drewnianym budynku stylizowanym na góralską karczmę, o kubaturze zdolnej pomieścić na raz wszystkich mieszkańców Zębu i Witowa oraz ich rodziny z Chicago. W dodatku jedzenie znacznie przewyższa standardy nie tylko karczemne - Zornica to świetna restauracja z kosmopolityczną, wybitnie autorską kuchnią, jaką nie często spotyka się w naszym kraju.
Ostatnia miejscowość przed Częstochową to Wrzosowa z bezpretensjonalną karczmą Wrzos (lewa strona traktu), z akcentami francuskimi: pyszne ślimaki po burgundzku z masłem czosnkowym i pietruszką (36 zł za 12 sztuk), małże po burgundzku i prowansalsku (30 zł i 35 zł), smażone żabie udka (34 zł), kaczka w pomarańczach (5,80 zł za 100 g); także świeżutki befsztyk tatarski (6,20 zł), wielce przyzwoite gołąbki w sosie pomidorowym (3,50 zł) i świetna golonka w piwie po bawarsku (3,80 zł za 100 g).
Śląskie ryby
Od Ogrodzonej, przez Międzyświeć i Bielsko, aż po Pszczynę autochtoni żywią niezwykłą predylekcję do ryb. Co rusz mija się proste budy i solidne rybne restauracje, przy których działają również sklepy. To żaden paradoks: w okolicy szemrzą wody jeziora Goczałkowickiego, a niezliczone, często kilkusetletnie stawy rybne dawnego Księstwa Zatorsko-Oświęcimskiego ciągną się aż do Czechowic.
Na świeżą rybkę można się zatrzymać na przykład w Bielsku-Wapienicy przy małej, sympatycznej budce smażalni - filetowane ryby smażą na maśle, na życzenie z dodatkiem czosnku (pstrąg i karp - 3,50 zł/100 g, sandacz - 5 zł/100 g). Tuż przed Czechowicami w Restauracji Rybnej (po prawej stronie) prócz ryb z patelni (szczupak - 5,10 zł/100 g, sandacz -5,20 zł, pstrąg - 3,70 zł) podają świetnego sandacza w kapuście z grzybami (24 zł/kg).
Autobusów życie pośmiertne
Kto nie zjadł w Częstochowie, będzie pościł aż do Kujaw, i na odwrót, kto jadąc na południe przegapi Ormian pod Ciechocinkiem, ten posili się najwcześniej we Wrzosie lub Zornicy.
Osobliwością tych okolic jest szczególne upodobanie do uruchamiania małej gastronomii we wrakach środków komunikacji. Między Piotrkowem a Łodzią naliczyliśmy aż sześć barów urządzonych w starych autobusach i ciężarówkach (w jadłospisie, mówiąc skrótowo, "żurek i świeżonka, mintaj i golonka"). Jest też w Kościelcu czynna całą dobę odlotowa restauracja Odlot w samolocie. Byłoby to bardzo zabawne miejsce na obiad, gdyby nie żałosny poziom tamtejszej kuchni.
Niedaleko stamtąd, w Stobiecku Szlacheckim, po wschodniej stronie szosy, w pobliżu stacji benzynowej i hotelu można nawet w środku nocy za parę groszy dostać świeżą, znakomitą bułkę, posmarować ją porcją świeżutkiego masła i obłożyć porcją znośnego żółtego sera. Rzadki luksus! Rano jest to idealne miejsce na śniadanie, jako że prócz jajecznicy i wzmiankowanej bułki przywożą tu jeszcze ciepłe słodkie bułeczki z truskawkami, makiem lub jagodami ze słynnej piekarni pana Owczarka w Gomulicach.
Marny poziom gastronomii okołołódzkiej wykorzystała firma McDonalds i na tym odcinku trasa jest najeżona ich barami. Cóż, hamburgery z mrożonymi frytkami to dla smakosza rodzaj pornografii kulinarnej. Jeśli już, to wolimy zjeść kawał dobrze upieczonego kurczaka. Myślącym podobnie polecamy sprawdzoną budkę w Łodzi przy alei Włókniarzy.
Poza tym za Zgierzem w miejscowości Emilia można ewentualnie zaryzykować shoarmę lub szaszłyk (12-15 zł) w sympatycznym Izis Steak House (24h!), wzorowanym na popularnej sieci restauracji Sphinx. Parzą tam dobrą kawę (3 zł).
Rejon żołądków drobiowych
Popularność kurzych podrobów zdecydowanie odróżnia Kujawy od reszty kraju. Minąwszy skrzyżowanie w Krośniewicach, powoli wjeżdżamy w rejon żołądków drobiowych, najczęściej w potrawce. To smaczne danie masowo występuje w ofercie przydrożnej tego rejonu, ale na wiele więcej liczyć tam nie można.
Włocławek oglądany z "jedynki" nie wygląda na miasto sybarytów. Dalsza droga do Torunia, przeważnie zalesiona, obstawiona jest małymi, często dość obskurnymi barami, choć przy niektórych dymią nawet prawdziwe grille, a Bajero Bar w Raciążku poleca dania z dziczyzny. Nie warto jednak stawać, mając w perspektywie tak kapitalny lokal jak restauracja ormiańska Masis położona po prawej stronie drogi między Raciążkiem a Nowym Ciechocinkiem. Naszym zdaniem, to jedna z najlepszych etnicznych restauracji w Polsce, a gdyby działała w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu, już dawno byłoby o niej głośno.
Za Łysomicami kusi oberża Kuźnia
- ładny budynek z dużym piecem w ogródku - cóż z tego, skoro go w ogóle nie wykorzystują, nad ruszt przedkładając patelnię.
Za Górną Grupą jest Dolna Grupa, a w niej zajazd Lubańscy, zajazd Rafalscy i motel Laguna. Ten ostatni to świątynia kiczu, u Lubańskich znacznie ładniej, choć jadłospis, z nazw sądząc, tkwi mocno w okowach ancien régimeu. Bo czy ktoś z własnej woli chciałby zamówić danie "kotlet Górna Grupa"?
Szparagi i autograf Leppera
Odcinka trasy między Dolną Grupą a Pruszczem, gdzie zaczyna się obwodnica gdańska, nie charakteryzują żadne regionalne specjały, a jadłospisy, podobnie jak wnętrza prawie 50 knajp, cechuje monotonia bylejakości.
Wyjątek stanowi hotel Holland w Zdrojewie, między Warlubiem a Nowem nad Wisłą, który stwarza rzadką okazję kulinarnej przygody z kuchnią holenderską, a poza tym to szalenie miłe i zadbane miejsce (gospodarze Krystyna i Johanes van Gijlswik są laureatami ogólnopolskiego konkursu "Sposób na sukces"). Tyle że trochę tam drogo.
Taniej jest w zajeździe Gniewko w Rakowcu pod Gniewem, który cieszy się sławą jeszcze od czasów sprzed "grubej kreski" Tadeusza Mazowieckiego. Do jego aktualnych bywalców, o czym świadczy gruba księga pamiątkowa, zaliczają się Eleni, grupa Vox, Michał Bajor, Janusz Lewandowski, Jacek Kurski i Andrzej Lepper. Zajazd ulokowany jest malowniczo nad jeziorem Rakowieckim (można się kąpać) i ma fajne wnętrze. Z jedzeniem już nieco gorzej - choć karta jest bardzo bogata, polecamy wyłącznie ryby, na przykład carpaccio z łososia (18 zł) czy szczupaka w sosie czosnkowym (28 zł).
Najtaniej można zjeść placki ziemniaczane (5 zł) w Karczmie Pruskiej w Kurzejewie (9.00-21.00). No i podróżujący na północ mają przed sobą Trójmiasto, a tam wiele możliwości szaleństw na podniebieniu.
Bikont i Makłowicz polecają |
---|
Noma Residence - Promnice W karcie należy przede wszystkim zwrócić uwagę na dziczyznę, bo jej wybór należy do najlepszych w kraju. Uwagę przykuwają zwłaszcza: bażant duszony w czerwonym winie z kładzionymi kluskami (65 zł), pieczony comber z łosia z kopytkami (75 zł), comber z sarny z marynowanymi śliwkami (80 zł), schab z dzika w szalotkowym sosie (45 zł), sztufada z jelenia (65 zł). Oprócz tego: mus z bakłażana z parmezanem i brokułami (30 zł), jagnięcina z sosem maślanym (60 zł), gorące foie gras z brzoskwinią i truflami (45 zł), biała zupa z maślaków (15 zł). Miłośników ryby ucieszą: sandacz duszony z kaparami z lekkimi kluseczkami (55 zł) oraz karmazyn na suszonych pomidorach (40 zł). Są i typowo śląskie dania: żurek na maślance (10 zł), duszone udko z gęsi z białymi kluskami i młodą kapustą (55 zł), rolada śląska z ciemnymi kluskami i czerwoną kapustą (45 zł). |
Zornica - Poczesna Zachwyciły nas mule po marynarsku (29 zł) w cudownym gęstym żółtym sosie oraz ślimaki w koniaku (33 zł) przyrządzone tak, że nareszcie łatwo zrozumieć, dlaczego tak je cenią Francuzi. Podróżnemu z cienkim portfelem polecamy obfitą porcję wyśmienitej papryki nadziewanej mięsem z dzika (12 zł). Z ciekawszych pozycji często zmienianego menu warto wymienić zupę rybną z szafranem (15 zł), zapiekaną zupę cebulową (12 zł), solę w sosie gruszkowo-cytrynowym (37 zł), kotlety jagnięce z marynaty miodowo-czosnkowej (58 zł) oraz stek z jelenia w sosie jałowcowo-żubrowym (44 zł). Amatorzy bardziej swojskiej kuchni mają do dyspozycji niedrogie dania góralskie, my jednak bardziej cenimy tutejszą fantastyczną golonkę Zornica z pieczonymi ziemniakami i purée z grochu (6 zł/100 g). |
Masis - między Raciążkiem a Nowym Ciechocinkiem Oto sprawdzone przez nas specjały: basturma, czyli płatki ostro przyprawionej, surowej wędzonej polędwicy (8 zł), zaskakujące szparagi i marchewka w cieście z sosem orzechowym (14 zł), smażone bakłażany marynowane w sosie czosnkowym (8 zł) i purée z bakłażanów z serem ormiańskim (18,50 zł), genialna zupa z baraniny i warzyw na ostro (8 zł), ciekawa kapusta faszerowana cieciorką, fasolką, soczewicą i kuskusem (10 zł), szaszłyk jagnięcy (26 zł), placki lamadżo z mieloną ostrą baraniną (24,50 zł), smażona wątróbka i serce jagnięcia w ziołach z pilawem (19,50 zł), pierogi z mieloną jagnięciną (24,50 zł). Na deser polecamy przedziwny specjał zwany sudżuch (6,50 zł) - wygląda to jak kabanos, a są to młode jądra orzechów włoskich oblane osobliwym, elastycznym karmelem winogronowym. |
Hotel Holland - Zdrojewo koło Nowego Obowiązkowo należy skosztować śledzia holenderskiego (18 zł), wyśmienity przysmak znany każdemu, kto bawił w Amsterdamie ("Smakuje, jakby morze było zaraz za zakrętem" - wyznał nasz uszczęśliwiony fotograf). Jedliśmy też bardzo oryginalne i pyszne wątróbki w sosie orzechowym (30 zł) i cieszyliśmy się doskonałą zupą Holland (7,50 zł) z rybą, krewetkami, marchewką i ziołami. Obok potraw drogich nie brak pysznych dań na każdą kieszeń, jak ogromna porcja świeżutkich szparagów w maśle z sosem holenderskim za jedyne 10 zł. Warto się skusić na pieczony mix rybny - łosoś, dorsz, pstrąg, małże i żabie udka - z warzywami i pieczonym ziemniakiem (39 zł), albo na kaczkę w sosie brzoskwiniowym z czerwoną kapustą (42 zł). Dużo propozycji dla wegetarian (m.in. warzywa blanszowane z ryżem jaśminowym, 19 zł). |
Więcej możesz przeczytać w 27/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.