Panika na giełdach po atakach terrorystów na wieże World Trade Center w Nowym Jorku 11 września 2001 r. pociągnęła indeksy w dół o 6-10 proc., a światową gospodarkę na niziny recesji
Księgowi zagrażają stabilności ekonomicznej USA tak samo jak al Kaida
Największe straty al Kaida zadała do tej pory nie morale Amerykanów, lecz ich gospodarce, ale i tak mogą się one okazać niczym w porównaniu z ciosami, jakie raz po raz zadają księgowi spółek notowanych na Wall Street. Informacje o gigantycznych oszustwach księgowych i ukrytych stratach w koncernie telekomunikacyjnym WorldCom i w firmie Xerox doprowadziły do globalnej przeceny akcji wielu spółek nawet o dziesięć, piętnaście procent.
Ameryka psuje się od giełdy
Enron, którego afera na przełomie roku 2001 i 2002 wstrząsnęła amerykańskim biznesem, był pierwszym z poruszonych klocków domina. Upadek WorldComu dysponującego aktywami o wartości 100 mld USD byłby największym bankructwem w historii. Najbardziej przerażające jest to, że telekomunikacyjny gigant mógł się dopuścić tak banalnego szwindlu. Scott Sullivan, dyrektor finansowy WorldComu, wpisał 3,8 mld USD do rubryki "inwestycje kapitałowe", choć powinien je zaksięgować jako wydatki, i zamiast straty spółka wykazała w raporcie za 2001 r. zysk 1,38 mld USD. - W USA, w przeciwieństwie do reszty świata, gdzie przy ocenie wzrostu wartości firmy bierze się pod uwagę kilka lat, zarząd rozliczany jest za wyniki z ostatniego roku. Stąd pogoń za jak najlepszymi wskaźnikami, a w warunkach recesji pokusa machinacji księgowych, by wykazać się przed akcjonariuszami - mówi prof. Wojciech Bieńkowski, kierownik Zakładu Gospodarki Amerykańskiej w SGH w Warszawie. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych (SEC) otrzymuje sygnały o oszustwach w kolejnych korporacjach zagrożonych upadkiem - Tyco, Xerox, Adelphia Cabel Co., ImClone czy Dynegy. Niektóre z tych spraw już bada. "Wzmocnimy kontrolę spółek, a odpowiedzialnych za oszustwa w WorldComie ukarzemy z całą mocą prawa" - deklaruje Paul ONeil, sekretarz skarbu USA.
Dziki Zachód
PKB Stanów Zjednoczonych wynosi 10 bln USD. Kilka miliardów dolarów utraconych w wyniku afer na Wall Street nie powali mocarstwa na kolana. Skandale większe spustoszenia poczynią w psychice Amerykanów, jeśli zwątpią, że w ich kraju pucybut może zostać milionerem, nie brudząc sobie rąk. Wciąż nie wyjaśnione są informacje o podejrzanych związkach Kennetha Laya - szefa Enronu - z Białym Domem. Bankructwo WorldComu da sygnał do kolejnego prania brudów (były dyrektor wykonawczy koncernu przekazał na konto Partii Republikańskiej ponad 30 tys. USD). "Zepsucie na szczytach managementu to efekt hołubienia przez republikańską administrację wielkich korporacji" - przekonuje Richard Gephardt, lider demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów.
Amerykańskie czebole
Związki polityki z biznesem i sztuczki księgowych mogą też sprawić, że plecami do amerykańskiego rynku odwrócą się zagraniczni inwestorzy, kojarzący dotychczas takie praktyki raczej z azjatyckimi czebolami. "Rynek wróci do normy, pytanie tylko, czy kapitał nadal będzie płynął do USA" - zastanawia się Edward Sneyder, dziekan School of Business Uniwersytetu w Chicago. - Gospodarka amerykańska mimo swych wad jest bardziej efektywna niż europejska. Od kilkudziesięciu lat dolar zainwestowany w USA daje dwa i pół razy większy zysk niż w Japonii czy Europie - przekonuje jednak prof. Wojciech Bieńkowski. Oby tylko inwestorzy nie doszli do wniosku, że świetne wyniki gospodarki USA w I kwartale 2002 r. to czysto papierowy efekt. - Zrobimy wszystko, by akcjonariusze odzyskali zaufanie do zarządów i audytorów - stwierdził prezydent Bush, który o aferze WorldComu dowiedział się na szczycie G-8 w Kanadzie.
Największe straty al Kaida zadała do tej pory nie morale Amerykanów, lecz ich gospodarce, ale i tak mogą się one okazać niczym w porównaniu z ciosami, jakie raz po raz zadają księgowi spółek notowanych na Wall Street. Informacje o gigantycznych oszustwach księgowych i ukrytych stratach w koncernie telekomunikacyjnym WorldCom i w firmie Xerox doprowadziły do globalnej przeceny akcji wielu spółek nawet o dziesięć, piętnaście procent.
Ameryka psuje się od giełdy
Enron, którego afera na przełomie roku 2001 i 2002 wstrząsnęła amerykańskim biznesem, był pierwszym z poruszonych klocków domina. Upadek WorldComu dysponującego aktywami o wartości 100 mld USD byłby największym bankructwem w historii. Najbardziej przerażające jest to, że telekomunikacyjny gigant mógł się dopuścić tak banalnego szwindlu. Scott Sullivan, dyrektor finansowy WorldComu, wpisał 3,8 mld USD do rubryki "inwestycje kapitałowe", choć powinien je zaksięgować jako wydatki, i zamiast straty spółka wykazała w raporcie za 2001 r. zysk 1,38 mld USD. - W USA, w przeciwieństwie do reszty świata, gdzie przy ocenie wzrostu wartości firmy bierze się pod uwagę kilka lat, zarząd rozliczany jest za wyniki z ostatniego roku. Stąd pogoń za jak najlepszymi wskaźnikami, a w warunkach recesji pokusa machinacji księgowych, by wykazać się przed akcjonariuszami - mówi prof. Wojciech Bieńkowski, kierownik Zakładu Gospodarki Amerykańskiej w SGH w Warszawie. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych (SEC) otrzymuje sygnały o oszustwach w kolejnych korporacjach zagrożonych upadkiem - Tyco, Xerox, Adelphia Cabel Co., ImClone czy Dynegy. Niektóre z tych spraw już bada. "Wzmocnimy kontrolę spółek, a odpowiedzialnych za oszustwa w WorldComie ukarzemy z całą mocą prawa" - deklaruje Paul ONeil, sekretarz skarbu USA.
Dziki Zachód
PKB Stanów Zjednoczonych wynosi 10 bln USD. Kilka miliardów dolarów utraconych w wyniku afer na Wall Street nie powali mocarstwa na kolana. Skandale większe spustoszenia poczynią w psychice Amerykanów, jeśli zwątpią, że w ich kraju pucybut może zostać milionerem, nie brudząc sobie rąk. Wciąż nie wyjaśnione są informacje o podejrzanych związkach Kennetha Laya - szefa Enronu - z Białym Domem. Bankructwo WorldComu da sygnał do kolejnego prania brudów (były dyrektor wykonawczy koncernu przekazał na konto Partii Republikańskiej ponad 30 tys. USD). "Zepsucie na szczytach managementu to efekt hołubienia przez republikańską administrację wielkich korporacji" - przekonuje Richard Gephardt, lider demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów.
Amerykańskie czebole
Związki polityki z biznesem i sztuczki księgowych mogą też sprawić, że plecami do amerykańskiego rynku odwrócą się zagraniczni inwestorzy, kojarzący dotychczas takie praktyki raczej z azjatyckimi czebolami. "Rynek wróci do normy, pytanie tylko, czy kapitał nadal będzie płynął do USA" - zastanawia się Edward Sneyder, dziekan School of Business Uniwersytetu w Chicago. - Gospodarka amerykańska mimo swych wad jest bardziej efektywna niż europejska. Od kilkudziesięciu lat dolar zainwestowany w USA daje dwa i pół razy większy zysk niż w Japonii czy Europie - przekonuje jednak prof. Wojciech Bieńkowski. Oby tylko inwestorzy nie doszli do wniosku, że świetne wyniki gospodarki USA w I kwartale 2002 r. to czysto papierowy efekt. - Zrobimy wszystko, by akcjonariusze odzyskali zaufanie do zarządów i audytorów - stwierdził prezydent Bush, który o aferze WorldComu dowiedział się na szczycie G-8 w Kanadzie.
Więcej możesz przeczytać w 27/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.