Prostytucja to nie żaden zawód. To zalegalizowana forma niewolnictwa, żerującego na nieszczęściu, biedzie, uzależnieniu od narkotyków i alkoholu; uzależnieniu kobiety od mężczyzny, od niedobrej miłości
Co trzeci Niemiec płaci za miłość. Inaczej rzecz ujmując, kupuje seks od kobiety, która go sprzedaje. Kupujących jest w Niemczech około dwunastu milionów i większość z nich ma żony, narzeczone i kochanki na mieście. Każdego dnia w tajemnicy przed nimi wychodzi tam z domu w poszukiwaniu wrażeń prawie 750 tys. Niemców.
Przeciwnicy najstarszego zawodu świata uważają, że samo jego istnienie powoduje, iż każdy mężczyzna może się stać potencjalnym klientem, a każda kobieta potencjalną córą Koryntu. Według nich, nie mają racji ci, którzy całą rzecz sprowadzają do stwierdzenia: "Po co tyle hałasu, skoro tak było, jest i będzie". Ciekawe, jak by wyglądał świat - kontratakują - gdyby podobne podejście do sprawy mieli rasiści, antysemici i zwolennicy niewolnictwa. A przecież prostytucja to nie żaden zawód, lecz zalegalizowana forma brutalnego niewolnictwa, żerującego na nieszczęściu, biedzie, uzależnieniu od alkoholu i narkotyków; uzależnieniu kobiety od mężczyzny; uzależnieniu od niedobrej miłości. Niewolnictwa zbudowanego na kiepskim scenariuszu, który dla niejednej kobiety napisało samo życie. Z amerykańskich badań wynika, że prawie 90 proc. kobiet żyjących z nierządu w młodości przeszło przez koszmar molestowania. Niemieckie statystyki donoszą zaś, że dziewięćdziesiąt prostytutek na sto kończy w przytułkach dla bezdomnych.
Dla tych, którzy walczą ze sprzedajną miłością, problemem nie są prostytutki, lecz ich klienci. To oni nakręcają koniunkturę. W Szwecji zalegalizowano zakaz korzystania z usług "pretty woman". I? Inicjatorzy pomysłu mogą mówić o spektakularnym sukcesie. Na podobne rezultaty liczą Japończycy i Niemcy, którzy właśnie przymierzają się do zastosowania modelu szwedzkiego. Na czym on polega? W Szwecji nie karze się już kobiet za uprawianie nierządu, ale tych, którzy z ich usług korzystają. Podstawą było założenie, "że to nie 'towar' jest winien, lecz 'popyt' na niego. Przyłapany na gorącym uczynku może pójść na sześć miesięcy do więzienia albo zapłacić srogą karę pieniężną. Zawiadomienie o niej wysyła się pod domowym adresem". Z sondaży opinii publicznej wynika, że większość szwedzkiego społeczeństwa opowiada się za nowym prawem: 76 proc. kobiet i aż... 70 proc. mężczyzn.
W Genewie 41-letnia Nicole Castioni, zasiadająca w ławach tamtejszych socjaldemokratów, w imię prawdy napisała książkę, w której wyznała, że kilkanaście lat temu była prostytutką. Nie w wyniku nieobyczajnego charakteru i chęci poznania łatwego życia, ale właśnie na skutek źle napisanego przez życie scenariusza. Tak podobnego do innych. Nieodpowiednia miłość, narkotyki, brak dachu nad głową i potem już tylko ulica. Pani Castioni, dziś matka i żona wziętego architekta, dzięki odwadze zyskała uznanie, a nawet wsparcie partyjnych kolegów. Jak byłoby u nas - łatwo sobie wyobrazić. Castioni przyłączyła się do tych, którzy walczą ze zjawiskiem prostytucji a jej źródła upatrują w osamotnieniu człowieka.
Prawie co piąty młody Niemiec między 25. a 35. rokiem życia wszedł w lata dziewięćdziesiąte w pojedynkę. Ze statystycznych wyliczeń wynika, że za dziesięć lat samotnych kobiet i mężczyzn może tam już być ponad 30 proc. Niemiecki socjolog Richard Sennett badał zależności między życiem solo a stosunkiem do seksu. Okazuje się, że coraz więcej młodych kobiet potrafi te dwie rzeczy bez problemu połączyć. A właściwie rozdzielić. Miłość - według nich - wcale nie musi oznaczać seksu, a ten może się doskonale obejść bez miłości. Czy to jednak do końca świadomy wybór, czy świadoma konieczność? Ale kto się do tego przyzna....
Miłość na sprzedaż, seks bez miłości i nareszcie... niech żyje prawdziwa miłość. Nikt nie ma co do tego wątpliwości, gdy patrzy na rozpromienioną twarz Paula McCartneya i jego nowej miłości. Po dwóch latach od śmierci żony twórca propagujący hasło "All you need is love" jest po uszy zakochany w angielskiej modelce Heather Mills. Spotkali się rok temu. On był w głębokiej żałobie, a ona właśnie przygotowywała się do ślubu z kimś innym. Ona urządziła wieczór charytatywny, a on przekazał na zbożny cel pół miliona marek. Panna Mills kilka lat temu w wypadku samochodowym straciła nogę. Dzisiaj jeździ na nartach, uprawia jogging i nosi szpilki. Założyła fundację wspierająca ludzi po amputacji kończyn. W wieku 13 lat, opuszczona przez matkę, opiekowała się młodszymi siostrami. Ojciec należał do tych, którzy uważają, że należy bić dzieci. Jako piętnastoletnia dziewczyna uciekła z domu, znalazła się na ulicy, sięgnęła po narkotyki, kradła. Wzięła się jednak w garść i już wkrótce zarobiła pierwsze 50 tys. funtów, importując staniki do sukien bez pleców. Zaczęła robić karierę jako modelka i wyszła pierwszy raz za mąż. Czyż nie miał więc racji Pitigrilli, gdy pisał: "Miłość, która jest najprzyjemniejszym na świecie zajęciem, staje się nudna i męcząca, gdy uczynimy z niej rzemiosło"?
Przeciwnicy najstarszego zawodu świata uważają, że samo jego istnienie powoduje, iż każdy mężczyzna może się stać potencjalnym klientem, a każda kobieta potencjalną córą Koryntu. Według nich, nie mają racji ci, którzy całą rzecz sprowadzają do stwierdzenia: "Po co tyle hałasu, skoro tak było, jest i będzie". Ciekawe, jak by wyglądał świat - kontratakują - gdyby podobne podejście do sprawy mieli rasiści, antysemici i zwolennicy niewolnictwa. A przecież prostytucja to nie żaden zawód, lecz zalegalizowana forma brutalnego niewolnictwa, żerującego na nieszczęściu, biedzie, uzależnieniu od alkoholu i narkotyków; uzależnieniu kobiety od mężczyzny; uzależnieniu od niedobrej miłości. Niewolnictwa zbudowanego na kiepskim scenariuszu, który dla niejednej kobiety napisało samo życie. Z amerykańskich badań wynika, że prawie 90 proc. kobiet żyjących z nierządu w młodości przeszło przez koszmar molestowania. Niemieckie statystyki donoszą zaś, że dziewięćdziesiąt prostytutek na sto kończy w przytułkach dla bezdomnych.
Dla tych, którzy walczą ze sprzedajną miłością, problemem nie są prostytutki, lecz ich klienci. To oni nakręcają koniunkturę. W Szwecji zalegalizowano zakaz korzystania z usług "pretty woman". I? Inicjatorzy pomysłu mogą mówić o spektakularnym sukcesie. Na podobne rezultaty liczą Japończycy i Niemcy, którzy właśnie przymierzają się do zastosowania modelu szwedzkiego. Na czym on polega? W Szwecji nie karze się już kobiet za uprawianie nierządu, ale tych, którzy z ich usług korzystają. Podstawą było założenie, "że to nie 'towar' jest winien, lecz 'popyt' na niego. Przyłapany na gorącym uczynku może pójść na sześć miesięcy do więzienia albo zapłacić srogą karę pieniężną. Zawiadomienie o niej wysyła się pod domowym adresem". Z sondaży opinii publicznej wynika, że większość szwedzkiego społeczeństwa opowiada się za nowym prawem: 76 proc. kobiet i aż... 70 proc. mężczyzn.
W Genewie 41-letnia Nicole Castioni, zasiadająca w ławach tamtejszych socjaldemokratów, w imię prawdy napisała książkę, w której wyznała, że kilkanaście lat temu była prostytutką. Nie w wyniku nieobyczajnego charakteru i chęci poznania łatwego życia, ale właśnie na skutek źle napisanego przez życie scenariusza. Tak podobnego do innych. Nieodpowiednia miłość, narkotyki, brak dachu nad głową i potem już tylko ulica. Pani Castioni, dziś matka i żona wziętego architekta, dzięki odwadze zyskała uznanie, a nawet wsparcie partyjnych kolegów. Jak byłoby u nas - łatwo sobie wyobrazić. Castioni przyłączyła się do tych, którzy walczą ze zjawiskiem prostytucji a jej źródła upatrują w osamotnieniu człowieka.
Prawie co piąty młody Niemiec między 25. a 35. rokiem życia wszedł w lata dziewięćdziesiąte w pojedynkę. Ze statystycznych wyliczeń wynika, że za dziesięć lat samotnych kobiet i mężczyzn może tam już być ponad 30 proc. Niemiecki socjolog Richard Sennett badał zależności między życiem solo a stosunkiem do seksu. Okazuje się, że coraz więcej młodych kobiet potrafi te dwie rzeczy bez problemu połączyć. A właściwie rozdzielić. Miłość - według nich - wcale nie musi oznaczać seksu, a ten może się doskonale obejść bez miłości. Czy to jednak do końca świadomy wybór, czy świadoma konieczność? Ale kto się do tego przyzna....
Miłość na sprzedaż, seks bez miłości i nareszcie... niech żyje prawdziwa miłość. Nikt nie ma co do tego wątpliwości, gdy patrzy na rozpromienioną twarz Paula McCartneya i jego nowej miłości. Po dwóch latach od śmierci żony twórca propagujący hasło "All you need is love" jest po uszy zakochany w angielskiej modelce Heather Mills. Spotkali się rok temu. On był w głębokiej żałobie, a ona właśnie przygotowywała się do ślubu z kimś innym. Ona urządziła wieczór charytatywny, a on przekazał na zbożny cel pół miliona marek. Panna Mills kilka lat temu w wypadku samochodowym straciła nogę. Dzisiaj jeździ na nartach, uprawia jogging i nosi szpilki. Założyła fundację wspierająca ludzi po amputacji kończyn. W wieku 13 lat, opuszczona przez matkę, opiekowała się młodszymi siostrami. Ojciec należał do tych, którzy uważają, że należy bić dzieci. Jako piętnastoletnia dziewczyna uciekła z domu, znalazła się na ulicy, sięgnęła po narkotyki, kradła. Wzięła się jednak w garść i już wkrótce zarobiła pierwsze 50 tys. funtów, importując staniki do sukien bez pleców. Zaczęła robić karierę jako modelka i wyszła pierwszy raz za mąż. Czyż nie miał więc racji Pitigrilli, gdy pisał: "Miłość, która jest najprzyjemniejszym na świecie zajęciem, staje się nudna i męcząca, gdy uczynimy z niej rzemiosło"?
Więcej możesz przeczytać w 17/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.