Rośnie w siłę ciemna strona Internetu
Nazywają siebie "wampirami". Delektują się smakiem ludzkiej krwi i organizują orgie. "Wywołuje to stany euforii i psychicznego orgazmu" - zachęcają autorzy serwisu Acheront. Internet łączy ludzi - również tych wykluczonych ze społeczeństwa i potępianych. Współczesne strzygi w swoich witrynach umieszczają poradniki bezpiecznego manewrowania skalpelem (przed cięciem polecają zdezynfekować skórę) i podają, ile krwi należy spożyć, by osiągnąć zamierzony efekt. Skóra cierpnie z przerażenia podczas przeglądania witryn "ciemnej strony cyberprzestrzeni".
- Związałam się z tym środowiskiem przez Internet. Znajomy dał mi adresy witryn. Podobał mi się ich styl życia, ideologia oraz aura tajemniczości otaczająca te serwisy - opowiada o swoich doświadczeniach ze środowiskiem internetowych wampirów dwudziestoletnia Magda z Gdańska. - Na początku nie spodziewałam się, że tak wiele osób jest w to zaangażowanych. Warszawa, Łódź, Gdańsk, Toruń, Bydgoszcz, Wrocław, Poznań - wszędzie można ich znaleźć. Zazwyczaj są to kilkunastoosobowe grupy - wyjaśnia Eleuth, studentka medycyny, która stworzyła własną stronę wampiryczną.
Krwawa orgia
Internetowe wampiry swoje praktyki uzasadniają argumentami filozoficzno-religijnymi. Nie brakuje wypisów z kabały, ksiąg ezoterycznych czy poradników okultystycznych. Uważają, że spożywając krew, zyskują tajemną wiedzę, energię duchową, wybijają się ponad przeciętność, przemieniają w nadludzi. Przejmują najlepsze cechy swojej ofiary.
Wampiryzm jest ściśle związany z seksem. - Erotyka wampiryczna jest biseksualna. Picie krwi wiąże się z dotykiem ust, ssaniem w miejscach dobrze ukrwionych, a więc zwykle również wrażliwych erotycznie, takich jak szyja czy nadgarstek - wyjaśnia trzydziestokilkuletnia Vincente, przedstawiająca się jako absolwentka wyższej uczelni, współautorka serwisu wampirycznego. Subkultura wampiryczna lubuje się też w akcesoriach sadomasochistycznych. W sieci można znaleźć strony tworzone przez parę oddającą się sadomasochistycznym praktykom, która występuje pod internetowymi pseudonimami Sanguine i Tortura.
Pijatyka w niebie
"Nasze miejsce jest w cieniu, a naszą jedyną ochroną przed ograniczonymi ludźmi jest to, że oni nie wierzą w nasze istnienie. Przyjdzie dla nas czas, gdy się ujawnimy" - brzmi jedna z trzynastu zasad obowiązujących w środowisku internetowych wampirów.
Imprezy "zakrapiane" krwią odbywają się w prywatnych mieszkaniach, zwanych przez uczestników "niebami". Aby się tam dostać, trzeba najpierw spędzić sporo czasu przed komputerem. Pierwszy etap selekcji kandydatów odbywa się na listach dyskusyjnych wampirycznych witryn internetowych. Nowicjusz musi się wykazać znajomością tematyki oraz opanowaniem przynajmniej w stopniu podstawowym specyficznej terminologii używanej w środowisku. Ważny jest stosunek do chrześcijaństwa - najlepiej niechętny lub przynajmniej obojętny.
Jeżeli wstępne eliminacje przebiegną pozytywnie, kandydat jest zapraszany na osobiste spotkanie. Eleuth zetknęła się ze środowiskiem "wampirów" podczas pobytu w Londynie. Na rozmowę zaprosiła ją sporo od niej młodsza dziewczyna. - Umówiłyśmy się na kawę w jednej z kawiarni w Greenwich. Uraczyła mnie opowieścią o tym, że mogę nie uwierzyć, że będzie mi ciężko. Czułam się odrobinę niepewnie, oglądając blizny na jej przedramionach i przyglądając się żyletkom w portfelu - opowiada o swoim wchodzeniu w wampiryczny świat Eleuth.
Walka z wampirami
Młodzi ludzie są mamieni obietnicami uczestniczenia w czymś niezwykłym, dostępnym tylko dla wybranych. Dla swoich "mistrzów" są gotowi zrobić wiele. Nie trzeba pić krwi, wystarczy się zatrzymać na etapie wampiryzmu energetycznego lub emocjonalnego, by popaść w kłopoty, przebywając w towarzystwie takich ludźmi. - Wychowuje się własnego niewolnika - nie ukrywa Marcin, student z Bydgoszczy, który dzięki prowadzonej przez siebie witrynie poznał smak panowania nad życiem innego człowieka. - Komunikowanie się przez sieć łagodzi poczucie osamotnienia, braku akceptacji i zrozumienia - tłumaczy Dariusz Kuncewicz, psycholog z Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji.
- Dlatego tak łatwo jest wciągnąć w internetowy wampiryzm osoby młode, naiwne, szukające swojego miejsca w świecie - dodaje.
Wśród ofiar jest młodzież wyrażająca w drastycznych formach nastoletni bunt i szukająca w dziwnych wierzeniach mocnych wrażeń. - Pośród nas są także tacy, którzy nosili habity, lecz z czasem uznali, iż nie tędy droga. Spora część to ludzie wybitni, choć wielu jest też paranoików ze skłonnością do alkoholu - zdradza Eleuth.
Jeszcze niedawno doszukiwano się ścisłego związku między społecznościami wampirów i satanistów. Ci drudzy oburzają się, gdy słyszą takie porównania. - Czy pijam krew? Żartuje pan?! Mdleję na widok krwi! Nawet stek muszę mieć dobrze wysmażony. Nie noszę ćwiekowanych obroży i krwi w termosie - zapewnia Khain, który prowadzi serwis satanistyczny. Do tej pory to właśnie sataniści uważani byli za najbardziej niebezpieczną grupę działającą w sieci.
ROCH SULIMA antropolog kultury Kiedyś "wspólnotom wtajemniczenia" trudniej się było spotkać - nie mieli narzędzia, za którego pomocą mogliby się poznawać. Teraz wykorzystują Internet -wystarczy założyć stronę i zainteresowane osoby szybko na nią trafią. Dawniej ludzie praktykujący spożywanie krwi kryli się w niedostępnych miejscach - grotach czy zamkach. Dziś ukrywają się w Internecie, który daje im poczucie anonimowości i bezpieczeństwa. Powstawanie internetowych bractw krwi jest szokującą metaforą kondycji współczesnego człowieka. Jest też kolejnym przejawem tego, co badacze kultury nazywają neoplemiennością. Związki między ludźmi tak bardzo się rozluźniły, że próbuje się je ratować przez różnego rodzaju śluby krwi. Dochodzi do nich nawet na prywatkach organizowanych przez licealistów. Obserwujemy powrót do zasad, które obowiązywały we wspólnotach plemiennych. Czarna magia sieci
|
Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.