Prawie dwa miliony młodych Polaków rozważa możliwość podjęcia pracy za darmo
Jeszcze parę lat temu świeżo upieczeni absolwenci informatyki oczekiwali zarobków w wysokości 3-4 tys. zł miesięcznie. Dziś - gdy na rynek pracy wchodzi pokolenie wyżu demograficznego - bez szemrania godzą się na 1,5 tys. zł. Z badań SMG/KRC wynika, że przeciętna pensja, z jaką młody Polak po studiach chciałby wystartować w zawodowym życiu, to 1100 zł. - Mnie na początek wystarczy 500 zł - mówi Sylwia Gontarek, studentka trzeciego roku SGH. - Dwie trzecie tej pensji przeznaczyłabym na opłacenie akademika, 200 zł na jedzenie. Musimy zejść z ceny. Takie czasy.
Niektórzy zbijają cenę do zera. Mirosław Gawlik, współwłaściciel warszawskiej agencji reklamowej Tuba, nie mógł uwierzyć własnym uszom, kiedy zeszłego lata przyszło do jego firmy dwóch młodzieńców i oświadczyło, że za pracę nie chcą żadnych pieniędzy. - Dziesięć lat temu, gdy znajomy Amerykanin powiedział nam, że w reklamie w Stanach Zjednoczonych na starcie pracuje się za darmo, śmialiśmy się z niego - mówi Gawlik. - Teraz u nas zaczyna być podobnie.
Około 9 proc. młodych Polaków w wieku 19-26 lat było już wolontariuszami w firmach i organizacjach pozarządowych - wynika ze wspomnianych badań SMG/KRC. Podjęcie pracy za darmo rozważa prawie 40 proc. ankietowanych, czyli około 2 mln osób.
Relacja mistrz - uczeń
Osoby pracujące bez żadnej umowy i zapłaty, czasem za kupony na obiad w barach, można spotkać nie tylko w znanych firmach, ale nawet w szpitalach. - To pojedyncze wypadki, ale zdarzają się, bo bardziej ambitnym absolwentom akademii medycznych zależy na praktyce - mówi dr Barbara Miedzierska-Fratczak ze szpitala MSW w Warszawie.
- Nie ma nic złego w krótkookresowej nieodpłatnej pracy dla absolwentów - mówi Paweł Graś, poseł Platformy Obywatelskiej, którego biuro poselskie w Krakowie odwiedzają dziesiątki chętnych do pracy za darmo. - Wiadomo, że na początku nie przynoszą oni firmie żadnego zysku, a przyuczenie ich do zawodu zajmuje sporo czasu i sporo kosztuje - tłumaczy. Graś jest inicjatorem ustawy o stażach absolwenckich, która miałaby wyjąć praktyki studenckie spod rygoru prawa pracy. Nie przewiduje ona żadnych obciążeń dla pracodawcy, ewentualne wynagrodzenie to kwestia umowy między dwiema stronami. Ustawa jest wzorowana na prawie francuskim, które pozostawia wiele swobody w zakresie nauki zawodu. W większości krajów zachodnich bezpłatne staże są bardzo rozpowszechnione. W USA ich liczba ciągle rośnie. Nawet w minionej dekadzie - okresie boomu gospodarczego - wzrosła za oceanem o 30 proc. W Ameryce to kwestia nauki szacunku dla pracy, na naszym kontynencie - efekt odejścia od filozofii "państwa dobrobytu", które płaci za wszystko. - Obserwujemy powrót do relacji mistrz - uczeń, znanej od średniowiecza - mówi Grzegorz Wlazło, prawnik, który przygotował dla PO projekt ustawy o stażach. - Dlaczego pracodawca miałby płacić osobie, o której nie wiadomo, czy będzie w stanie cokolwiek zarobić dla firmy?
Doświadczenie w cenie
Nawet elementarnym doświadczeniem w pracy nie może się pochwalić znaczna część absolwentów większości szkół - od zawodówek poczynając, na wyższych uczelniach kończąc. Specjaliści od rynku pracy z Uniwersytetu Jagiellońskiego opowiadają o szkole murarskiej w pewnym mieście na południu kraju, gdzie spośród 40 młodych murarzy na rusztowaniu radził sobie tylko jeden. Zapytany, jak posiadł tę umiejętność, odpowiedział, że nauczył go ojciec, który także jest murarzem.
- Młodzi faszerują się teorią, ale to już nie wystarcza - mówi Zbigniew Hojka, dyrektor strategiczny grupy ING. - Kiedyś trzeba było wyciągać od ludzi to, co najlepiej potrafią. Dziś trzeba nakładać sito na to, co mówią. Żal mi ich, bo urodzili się zbyt późno. Dziesięć lat temu zostałem dyrektorem personalnym w Banku Śląskim, przychodząc z ulicy. Gdybym startował dzisiaj z tamtą wiedzą, nie zostałbym nawet kasjerem.
Ci najlepsi, najaktywniejsi jakoś sobie radzą. - Wyścig do praktyk rozpoczyna się u nas już na drugim roku - mówi Sylwia Gontarek. - Jeżeli jesteś na trzecim roku i nie zaliczyłeś ani jednego stażu, wszyscy patrzą na ciebie jak na wariata - dodaje. We wrześniu Sylwia odbędzie miesięczną praktykę w dużej firmie doradztwa personalnego. Spodobała się szefom przedsiębiorstwa, kiedy zrobiła na ich zamówienie tzw. słowniczek terminów związanych z zasobami ludzkimi. Za darmo. Jej koledzy z SGH podjęli przebojową próbę zdobycia doświadczenia zawodowego. Trzy lata temu założyli Conquest Consulting, stowarzyszenie wzorowane na organizacjach junior enterprises, jakie działają na zachodnich uczelniach. Gdy w grę wchodzą mniej skomplikowane badania marketingowe bądź rynku, Conquest Consulting wygrywa konkurencję z dużymi firmami. Kilku pracowników stowarzyszenia od razu po studiach zaczęło robić kariery.
Jutro zaczyna się przedwczoraj
- Dziś absolwenci rzeczywiście bardziej starają się w batalii o zdobycie pracy niż ich koledzy kilka lat temu - mówi Agata Wąsowska-Kapler, menedżer ds. rekrutacji w PricewaterhouseCoopers.
- Nowi kandydaci są bardziej przebojowi, konkretni i pewni siebie.
- Praktyka studencka nie może się odbywać w ten sposób, że młody człowiek nie ma konkretnych zadań, tylko przenosi papiery - komentuje prof. Stanisława Golinowska z UJ. - Każdy staż powinien się zakończyć egzaminem z umiejętności praktycznych. Spośród polskich studentów wygrywają przede wszystkim ci, którzy dzięki systemowi wymiany mają okazję praktykowania w swoim przyszłym zawodzie na Zachodzie. Zdaniem prof. Golinowskiej, Polska mogłaby skorzystać z doświadczeń takich krajów, jak Austria czy Niemcy, gdzie obowiązuje dualny model kształcenia. Studenci dzielą czas między uniwersytet i pracę w wybranych przedsiębiorstwach. W firmie także zdaje się egzaminy.
- Zamiast narzekać na układy i znajomości, młodzi powinni zaryzykować, ucząc się praktycznej strony swego przyszłego zawodu, gdzie się da i jak się da. Są skazani na siebie - mówi Grzegorz Pluciński z firmy Ernst & Young. Lepiej na rynku już było. Dziś w jutro trzeba inwestować przedwczoraj.
Ring wolny Niebawem rozpocznie się rządowy program "Pierwsza praca" skierowany do 300 tys. tegorocznych absolwentów szkół ponadgimnazjalnych. Budżet wyasygnuje 700 mln zł na szkolenia, doradztwo w poszukiwaniu pracy, pomoc w zakładaniu firm, a w ostateczności na dotacje dla przedsiębiorców, którzy będą chcieli zatrudnić młodych po szkole. Najprawdopodobniej zostanie przyjęty projekt ustawy obniżającej najniższe wynagrodzenie podczas pierwszego roku pracy do 80 proc. płacy minimalnej (w drugim absolwent zarabiałby 90 proc. tej sumy). Najdalej idzie projekt ustawy o stażu absolwenckim przedstawiony przez Platformę Obywatelską. Przedsiębiorcy mogliby nie płacić młodym pracownikom albo płacić znacznie poniżej stawki minimalnej. Staż byłby dostępny dla absolwentów szkół ponadpodstawowych, którzy nie przekroczyli 30. roku życia. Trwałby najdłużej trzy miesiące. Projekt zostawia obu stronom wolną rękę w sprawie ustalenia warunków pracy. Z tego powodu wydał się w pewnym momencie zbyt liberalny nawet niektórym politykom PO. Omawiana właśnie w Sejmie ustawa o organizacjach pożytku publicznego i wolontariacie formalnie reguluje status wolontariuszy i rozszerza listę organizacji, w których będą mogli służyć. Będą mieli prawo żądać ubezpieczenia i zaświadczenia o pracy. - Pracodawcy narzekają, że kandydaci nie różnią się między sobą - mówi Tomasz Karoń z SMG/KRC. - Dlatego na przykład wolontariat w organizacji charytatywnej to mocny punkt w CV, podobnie jak uczestnictwo w różnych kołach naukowych albo hobbystycznych. PRACA BEZ PŁACY? TAK
NIE
|
Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.