Drogi przyjacielu!
Jak się wszelako okazuje, nie ponoszą oni żadnej odpowiedzialności za produkty firmy Bahlsen-Lajkonik, gdyż to przedsiębiorstwo zaopatruje się w Hamburgu, a w dodatku do herbatników z cukrem w ogóle nie dodaje masła, lecz olej palmowy. Co nie zmienia faktu, że polskie mleczarnie są do kitu.
I prawdą jest też, że ciasteczka były niedobre. Co więcej, firma Bahlsen, aby przekonać mnie do swoich wyrobów, podarowała mi cały kosz słodyczy. I nie przekonała. Oblewane czekoladą "Maltanki" od Lajkonika to była pyszna rzecz, dziś zachowały tylko wygląd i opakowanie. Jedynie wafelki kakaowe są niezłe, pod warunkiem że się je zje zaraz po otwarciu paczki. W przeciwnym razie po kilku godzinach więdną i nadają się do wyrzucenia.
Od kilku dni w moim mieszkaniu koczuje wakacyjna gromada dzieci. Wystawiłem im koszyk delicji Bahlsena. Jedzcie - powiadam - ile dusza zapragnie. A trzeba Ci wiedzieć, że moja najmłodsza córka jest tak łakoma na słodycze, że wyjada z apteczki pastylki na kaszel. I co? Bahlsenowskie lajkoniki leżą nie dojedzone.
W ogóle z herbatnikami nie jest dobrze. Znasz jakieś godne polecenia? Dużo lepiej z czekoladą. Kiedyś to nawet była na kartki, a teraz - Lindt, Tobler, Milka, Wedel. No, brak belgijskiej, tej chyba najlepszej.
Najlepsza, moim zdaniem, nowina ostatniej dekady na rynku słodyczy to kuleczki "Rafaello". Cóż za odjazdowy pomysł i jak cudownie trafiona kompozycja: obtoczony w cukrze i wiórkach kokosowych waflowy orzeszek wypełniony śmietankowym kremem z pestką migdała w środku! To słodycze dla dorosłych, bo mają w sobie coś delikatnie perwersyjnego, czego żadne dziecko nie jest w stanie docenić.
PB
Piotrze drogi!
Spożywcza konfrontacja rzeczywistości ze wspomnieniami z dzieciństwa często rozczarowuje. Bywa różnie, niektóre produkty się popsuły, a i nam smak się zmienił. Przykład pierwszy: jako pacholę wprost przepadałem za precelkami alpejskimi, czyli małymi, chrupiącymi ciasteczkami oblanymi ciemną czekoladą. Po latach przerwy spróbowałem ich znów i klnę się na wszystko pod groźbą jedzenia do końca życia wyłącznie kiełbasy z nutrii - precelki zepsuły się haniebnie. Przykład drugi: w czasach gdy w telewizji królowała pani Irena Dziedzic, ojciec przywoził mi ze strefy dolarowej czekoladki angielskie "Quality Street". Duże, metalowe pudełko, ozdobione wizerunkiem gwardzisty królewskiego w czapce i pani w długiej sukni z parasolką, a w środku głównie toffi, za które gotów byłem oddać najlepsze egzemplarze z kolekcji resorowanych samochodzików matchbox. W Polsce do dziś ich nie ma, ale nie tak dawno zauważyłem w Czechach rzeczone pudło i pożądliwie je nabyłem, podnosząc drżącymi dłońmi wieczko już w sklepie. I co? W zasadzie nic. Toffi tak samo okleja zęby, smak się nie zmienił, lecz to nie jest już mój smak.
Oczywiście, są rzeczy, które przez dekady jednakowo cieszą, na przykład nieśmiertelne katarzynki, czyli toruńskie pierniki w czekoladzie. Mam do nich taki sam stosunek jak do cesarza Franciszka Józefa - niezmiennie pozytywny.
Co do herbatników, czy próbowałeś sodowych "Digestive" (są w wersji czekoladowej i bez)? To zdecydowanie mój typ. Tak jak belgijska czekolada. Masz rację, że popularnych belgijskich wyrobów, na przykład słynnego "Cote d’Or" u nas nie ma. Ale w kilku miastach (wiem o Krakowie i Warszawie) można kupić belgijskie czekoladki i pralinki firmy Leonidas, robione ręcznie tylko w jednym miejscu i rozwożone po świecie samolotami. Prawdziwe czekoladowe dzieła sztuki, na sztuki sprzedawane. To oczywiście wyrób z najwyższej półki, również cenowej. Od niedawna jednak firma oprócz pomadek sprzedaje czekolady, w dodatku za zupełnie rozsądne - biorąc pod uwagę jakość produktu - pieniądze.
Szkoda tylko, że nigdzie nie mogę znaleźć prawdziwego, ciemnego i gorzkiego kakao, takiego jak kiedyś "Van Houten". Przydaje się nie tylko do picia i wyrobu słodyczy, ale i słonych, pikantnych meksykańskich sosów. Kończę i idę do spiżarni, by lepiej ukryć paczuszkę "Rafaello". Mój syn, choć nie dostrzegam w nim nawet śladu perwersji, pożera naraz całe ich opakowanie.
Twój RM
Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.