Członkowie misji ONZ gwałcą dzieci w Afryce
Tutaj obowiązuje handel wymienny - żywność za seks. Szef naszego obozu powiedział mi wyraźnie. Jeśli nie dam mu jednej z moich siedmiu córek, nie będę miała co jeść" - żali się czterdziestoletnia Helen Kamara, uchodźca w obozie Kouankan w Gwinei. "Obowiązuje prosty przelicznik: kilogram soi za stosunek. Jeśli nie masz żony, siostry lub córki, którą możesz zaoferować w zamian za jedzenie, twój los jest naprawdę ciężki" - opowiada mężczyzna w obozie
w Sierra Leone. Pracownicy misji humanitarnych, organizacji pozarządowych, błękitne hełmy ONZ, nawet lekarze bez skrupułów wykorzystują seksualnie dzieci w obozach uchodźców w zachodniej Afryce. To, co jeszcze niedawno zdarzało się sporadycznie, stało się powszechną praktyką. Zeznania ponad 1500 uchodźców pozwalają postawić zarzuty 67 osobom z 40 organizacji pomocowych. ONZ próbuje jednak zatuszować całą sprawę.
Tania zachęta
Massa Roger miała dwanaście lat, kiedy w jej wiosce w Sierra Leone wybuchły walki. Dziewczynka trafiła do grupy uchodźców, których skierowano do obozów na północy kraju. "Mama posyłała mnie nad rzekę, żebym zmywała naczynia. Tam żołnierz w błękitnym hełmie kazał mi się rozebrać. Mówił, że chce robić zdjęcia. Kiedy prosiłam go o pieniądze, odparł, że małe dziewczynki ich nie potrzebują i dostałam ciastko" - opowiada. Szybko dostrzegł ją pracownik obozu. Obiecał jej żywność i drobne pieniądze w zamian za seks. Potem byli inni. Dziś Massa spodziewa się dziecka. Nie wie, kto jest jego ojcem.
W grudniu zeszłego roku zeznania podobne do historii opowiedzianych przez Massę zaczęły napływać do Biura Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców w Genewie. Oskarżano pracowników agencji i organizacji z nią współpracujących. Zarządzono śledztwo. Wysłannicy UNHCR wraz z przedstawicielami brytyjskiej organizacji pozarządowej Save the Children przez prawie 40 dni przesłuchiwali dzieci i młodzież z obozów. Wyniki śledztwa okazały się przerażające. Lokalne kierownictwo agencji wiedziało o wypadkach wykorzystywania nieletnich przez jej pracowników i nie zrobiło nic, aby temu zapobiec. "W obozach w Gwinei i Liberii przebywa 459 906 dzieci, co stanowi ponad połowę tamtejszej ludności. (...) Pracownicy międzynarodowych i lokalnych organizacji pozarządowych molestowali je, oferując w zamian podstawową pomoc humanitarną. (...) Liczba organizacji zamieszanych w proceder (jest ich 40) wskazuje, jak ogromną miał on skalę" - czytamy w ONZ-owskim raporcie. Liczący 86 stron dokument nigdy nie został w całości opublikowany. Nie ujawniono oficjalnie, o jakie organizacje chodzi.
Etyka według ONZ
Sekretarz generalny ONZ wezwał do "stosowania polityki zera tolerancji" oraz przeprowadzenia "dokładnego i wnikliwego śledztwa". Kolejne dochodzenie miało prowadzić Biuro Spraw Wewnętrznych ONZ z Nowego Jorku. Po czterech miesiącach potwierdzono prawie czterysta wypadków naruszeń prawa w stosunku do nieletnich. UNHCR wyjawił wówczas niektóre tajemnice swego raportu. Okazało się, że poza UNHCR i błękitnymi hełmami z Sierra Leone w proceder zamieszane są takie organizacje, jak Lekarze bez Granic, Save the Children, Amerykańskie Stowarzyszenie na rzecz Uchodźców, Międzynarodowy Czerwony Krzyż czy Stowarzyszenie Czerwonego Półksiężyca. Kilka z nich natychmiast podjęło własne śledztwa. "Wysłaliśmy grupę śledczą do naszych obozów w Gwinei. Po przesłuchaniach zatrzymaliśmy dwóch lokalnych pracowników, których podejrzewamy o udział w procederze" - zdradza Brendan Paddy, rzecznik Save the Children.
W maju ONZ wydała lakoniczny "Kodeks etyczny" dla pracowników misji humanitarnych. Wzywał on do poszanowania praw dzieci oraz większej kontroli zatrudnianych osób. Nadal nie opublikowano raportu UNHCR, powołując się na "dobro toczącego się śledztwa" oraz "komfort poszkodowanych dzieci".
Ruud Lubbers, były premier Holandii, od stycznia 2001 r. pełniący obowiązki wysokiego komisarza ds. uchodźców, lekceważąco odniósł się do dokumentu. Stwierdził, że "jest on oparty jedynie na pogłoskach". Miesiąc temu UNHCR nagle zerwał kontrakt z Asmitą Naik, ONZ-owską specjalistką do spraw uchodźców, współautorką raportu. Ruud Lubbers pochwalił ją za dotychczasową pracę oraz dodał, że "w UNHCR Naik zrobiła ogromną karierę, więc bez problemu znajdzie nową posadę". Zapytany, czy jej zwolnienie ma związek ze sprawą molestowania dzieci w obozach, zaprzeczył. "Problem nie jest powszechny i dalsze badania są zbyteczne" - skomentował.
Już w 1986 r. ONZ oskarżyła błękitne hełmy w Afryce o gwałty i zmuszanie do prostytucji młodych kobiet. Do oddziałów skierowano wówczas kobiety, sądząc, że w ten sposób uda się rozwiązać problem. Zjawisko jednak się nasiliło. Agencja dowodzi, że wynika to z lokalnej tradycji. Wykorzystywanie dziewczynek jest dla miejscowych urzędników czymś naturalnym. Wielu wierzy, że stosunek
z dziewicą może wyleczyć mężczyznę z infekcji. Pytanie, z czego ma to wyleczyć pracowników misji humanitarnych?
Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.