Ubezpieczyciele traktują autokary wycieczkowe, które prowadzone przez przemęczonych kierowców pokonują w ciągu miesiąca odległość równą połowie równika, tak jak samochody osobowe jeżdżące na co dzień po polskich miastach
Przejechanie kilometra przez autokar wiozący turystów kosztuje dziś firmę transportową około 2,5 zł, w tym 11 gr to koszty ubezpieczenia pojazdu. Co prawda, nie jest to wydatek najważniejszy, ale na tyle istotny, że odpowiednia kalkulacja stawek za polisę mogłaby zmusić przewoźników do większej dbałości o bezpieczeństwo klientów. Niewykluczone, że czarna seria wypadków polskich autokarów i konieczność wypłaty wysokich odszkodowań skłoni towarzystwa ubezpieczeniowe do zaostrzenia polityki wobec firm przewozowych.
Czy prawo pozwoli kalkulować ryzyko?
- Po katastrofie ubezpieczanego przez nas autobusu, który uległ wypadkowi nad Balatonem, przygotowujemy nowe procedury dotyczące ubezpieczania autokarów - mówi Barbara Polak z PZU SA. Do tej pory największy polski ubezpieczyciel, podobnie jak pozostali, nie stosował żadnych szczególnych kryteriów przy wystawianiu polis komunikacyjnych firmom transportowym. - Nie ubezpieczamy autokarów, które nie mają ważnych badań technicznych - zapewnia co prawda Urszula Stańczak, szef działu ubezpieczeń komunikacyjnych TU Allianz, ale tajemnicą poliszynela jest to, że w wielu punktach kontroli pojazdów uzyskanie potrzebnego zaświadczenia to tylko kwestia pieniędzy. Niestety, obowiązujące przepisy o działalności ubezpieczeniowej nakładają na towarzystwa wiele ograniczeń, pozbawiając je na przykład możliwości kalkulowania ryzyka ze względu na sposób wykorzystywania pojazdu.
Niemiecki patent
W Niemczech taryfy stosowane przez ubezpieczycieli są uzależnione m.in. od zadeklarowanego przez właściciela rocznego przebiegu pojazdu - im jest on mniejszy, tym niższa składka. Towarzystwa mają prawo kontrolować, czy klient wypełnia zobowiązanie. Polskie firmy nie stosują takich kryteriów. Międzynarodowa konwencja o czasie pracy kierowców firm przewozowych (ATR) wyraźnie mówi o konieczności zmiany szoferów na trasie, co oznacza, że wypoczęci pracownicy powinni się dosiadać dopiero na określonym etapie podróży. W Polsce nie przestrzega się tego nakazu. - Wystarczy traktować kierowców łamiących przepisy o czasie pracy jak prowadzących pod wpływem alkoholu i w razie wypadku odmawiać wypłaty odszkodowania - zauważa Andrzej Osiński, dyrektor działu eksploatacji pojazdów w firmie Orbis Transport.
Wysoka składka dla najgorszych
Nagradzanie niższymi stawkami klientów godnych zaufania i karanie nierzetelnych podwyżkami lub odmową wypłaty odszkodowań oznaczałoby dziś dla ubezpieczycieli podcinanie gałęzi, na której siedzą. Na polskim rynku działa zaledwie kilka firm na tyle dużych, że nie muszą oszczędzać na czym się da, by zarobić na przewozach pasażerskich (Sindbad, Mazurkas Travel). Pozostałe ledwo wiążą koniec z końcem. Jeszcze w połowie lat. 90 koszt pokonania autobusem kilometra (ubezpieczenie, paliwo, kierowca) wynosił około 3 zł, dziś firmy transportowe zbiły cenę o 50 gr. Być może do radykalnych działań zmusi ubezpieczycieli dopiero widmo strat związanych z wypłatą ogromnych odszkodowań ofiarom katastrof.
Czy prawo pozwoli kalkulować ryzyko?
- Po katastrofie ubezpieczanego przez nas autobusu, który uległ wypadkowi nad Balatonem, przygotowujemy nowe procedury dotyczące ubezpieczania autokarów - mówi Barbara Polak z PZU SA. Do tej pory największy polski ubezpieczyciel, podobnie jak pozostali, nie stosował żadnych szczególnych kryteriów przy wystawianiu polis komunikacyjnych firmom transportowym. - Nie ubezpieczamy autokarów, które nie mają ważnych badań technicznych - zapewnia co prawda Urszula Stańczak, szef działu ubezpieczeń komunikacyjnych TU Allianz, ale tajemnicą poliszynela jest to, że w wielu punktach kontroli pojazdów uzyskanie potrzebnego zaświadczenia to tylko kwestia pieniędzy. Niestety, obowiązujące przepisy o działalności ubezpieczeniowej nakładają na towarzystwa wiele ograniczeń, pozbawiając je na przykład możliwości kalkulowania ryzyka ze względu na sposób wykorzystywania pojazdu.
Niemiecki patent
W Niemczech taryfy stosowane przez ubezpieczycieli są uzależnione m.in. od zadeklarowanego przez właściciela rocznego przebiegu pojazdu - im jest on mniejszy, tym niższa składka. Towarzystwa mają prawo kontrolować, czy klient wypełnia zobowiązanie. Polskie firmy nie stosują takich kryteriów. Międzynarodowa konwencja o czasie pracy kierowców firm przewozowych (ATR) wyraźnie mówi o konieczności zmiany szoferów na trasie, co oznacza, że wypoczęci pracownicy powinni się dosiadać dopiero na określonym etapie podróży. W Polsce nie przestrzega się tego nakazu. - Wystarczy traktować kierowców łamiących przepisy o czasie pracy jak prowadzących pod wpływem alkoholu i w razie wypadku odmawiać wypłaty odszkodowania - zauważa Andrzej Osiński, dyrektor działu eksploatacji pojazdów w firmie Orbis Transport.
Wysoka składka dla najgorszych
Nagradzanie niższymi stawkami klientów godnych zaufania i karanie nierzetelnych podwyżkami lub odmową wypłaty odszkodowań oznaczałoby dziś dla ubezpieczycieli podcinanie gałęzi, na której siedzą. Na polskim rynku działa zaledwie kilka firm na tyle dużych, że nie muszą oszczędzać na czym się da, by zarobić na przewozach pasażerskich (Sindbad, Mazurkas Travel). Pozostałe ledwo wiążą koniec z końcem. Jeszcze w połowie lat. 90 koszt pokonania autobusem kilometra (ubezpieczenie, paliwo, kierowca) wynosił około 3 zł, dziś firmy transportowe zbiły cenę o 50 gr. Być może do radykalnych działań zmusi ubezpieczycieli dopiero widmo strat związanych z wypłatą ogromnych odszkodowań ofiarom katastrof.
lipiec 2002
czerwiec 2002
sierpień 2001
lipiec 2001
|
Więcej możesz przeczytać w 30/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.