John Paul the second, we love You", "Juan Pablo secundo, te quiere todo el mundo", "Kochamy ciebie" - w Toronto ze wszystkich stron dochodziły okrzyki na cześć papieża
Bóg, seks i rock and roll w Toronto
Większość nastolatków, których można było spotkać w tym mieście, a wcześniej w Częstochowie, Denver, Paryżu czy Rzymie, na co dzień religią interesuje się powierzchownie lub wcale. Co zatem sprawia, że z takim entuzjazmem gotowi są pójść w ogień za papieżem, którego 83 proc. Kanadyjczyków określiło jako "konserwatystę", a 51 proc. stwierdziło, iż nie zgadza się z jego nauczaniem?
Spotkanie z papieżem i rówieśnikami
Po wszystkich zlotach młodzieży katolickiej pojawiały się opinie, że bardziej niż do modlitw są one okazją do gigantycznego międzynarodowego rave party, do posłuchania dobrej muzyki, tańców i śpiewów, a głównie do niezwykłych spotkań z rówieśnikami z innych krajów. Niektórzy zarzucają, że dla części młodych te imprezy są okazją do wyrwania się spod kontroli rodziców i seksualnego debiutu. Z ankiety dziennika "The Globe and the Mail" wynika, że trzy czwarte wyruszających na zlot miało nadzieję na coś więcej niż przyjacielskie stosunki z rówieśnikami. Wielu zabrało prezerwatywy, bo szkolne nawoływanie do uprawiania bezpiecznego seksu bardziej ich przekonuje niż papieskie apele o wstrzemięźliwość.
Ale to tylko część prawdy. Drugą jest zapał religijny na co dzień obojętnej, często cynicznej młodzieży. Takiego zapału nie potrafią wzbudzać proboszczowie ani biskupi, a papież robi to nadzwyczajnie. Inna sprawa, że zapał ten w minimalnym stopniu przeradza się w stałe zainteresowanie religią, zwłaszcza w regularne chodzenie do kościoła.
Globalna wioska
Toronto, na ogół nudne i ospałe miasto kilkudziesięciu wieżowców i miliona marnych domków jak z przedmieść Radomia, podczas Dni Młodzieży pulsowało życiem, rozbrzmiewało gitarami i śpiewami, dobywającymi się z każdego tramwaju czy autobusu. Ten entuzjazm udzielał się wielokolorowym i wielowyznaniowym mieszkańcom, na ogół stroniącym od publicznego okazywania emocji. Toronto ma jedyne w swoim rodzaju podejście do współżycia ras i kultur. Nikt nie nalega, by przybysze z całego świata (ponad połowa młodych mieszkańców miasta urodziła się za granicą) unifikowali się w kanadyjskim tyglu. Przeciwnie: sprzyja się odrębnościom i zachowaniu tożsamości narodów, z których przybyli. Toronto jest miastem tolerancji.
Wielu uczestników Dni Młodzieży przyjechało z krajów znajdujących się w stanie wojny, przeżywających napięcia i konflikty społeczne i religijne. Exhibition Place i Downsview Park, czyli miejsca, w których grupowała się młodzież, były obszarem globalnej przyjaźni. Doliczono się pielgrzymów ze 169 krajów. Wszyscy wymachiwali flagami narodowymi, ale bardziej niż rodakami zainteresowani byli kontaktami z ludźmi z innych krajów. "Chwała papieżowi i Kościołowi za to, że stwarzają jedyną bodaj w świecie okazję do tak licznie reprezentowanego święta pokoju, dialogu i przyjaźni" - napisano w jednej z gazet.
Większość nastolatków, których można było spotkać w tym mieście, a wcześniej w Częstochowie, Denver, Paryżu czy Rzymie, na co dzień religią interesuje się powierzchownie lub wcale. Co zatem sprawia, że z takim entuzjazmem gotowi są pójść w ogień za papieżem, którego 83 proc. Kanadyjczyków określiło jako "konserwatystę", a 51 proc. stwierdziło, iż nie zgadza się z jego nauczaniem?
Spotkanie z papieżem i rówieśnikami
Po wszystkich zlotach młodzieży katolickiej pojawiały się opinie, że bardziej niż do modlitw są one okazją do gigantycznego międzynarodowego rave party, do posłuchania dobrej muzyki, tańców i śpiewów, a głównie do niezwykłych spotkań z rówieśnikami z innych krajów. Niektórzy zarzucają, że dla części młodych te imprezy są okazją do wyrwania się spod kontroli rodziców i seksualnego debiutu. Z ankiety dziennika "The Globe and the Mail" wynika, że trzy czwarte wyruszających na zlot miało nadzieję na coś więcej niż przyjacielskie stosunki z rówieśnikami. Wielu zabrało prezerwatywy, bo szkolne nawoływanie do uprawiania bezpiecznego seksu bardziej ich przekonuje niż papieskie apele o wstrzemięźliwość.
Ale to tylko część prawdy. Drugą jest zapał religijny na co dzień obojętnej, często cynicznej młodzieży. Takiego zapału nie potrafią wzbudzać proboszczowie ani biskupi, a papież robi to nadzwyczajnie. Inna sprawa, że zapał ten w minimalnym stopniu przeradza się w stałe zainteresowanie religią, zwłaszcza w regularne chodzenie do kościoła.
Globalna wioska
Toronto, na ogół nudne i ospałe miasto kilkudziesięciu wieżowców i miliona marnych domków jak z przedmieść Radomia, podczas Dni Młodzieży pulsowało życiem, rozbrzmiewało gitarami i śpiewami, dobywającymi się z każdego tramwaju czy autobusu. Ten entuzjazm udzielał się wielokolorowym i wielowyznaniowym mieszkańcom, na ogół stroniącym od publicznego okazywania emocji. Toronto ma jedyne w swoim rodzaju podejście do współżycia ras i kultur. Nikt nie nalega, by przybysze z całego świata (ponad połowa młodych mieszkańców miasta urodziła się za granicą) unifikowali się w kanadyjskim tyglu. Przeciwnie: sprzyja się odrębnościom i zachowaniu tożsamości narodów, z których przybyli. Toronto jest miastem tolerancji.
Wielu uczestników Dni Młodzieży przyjechało z krajów znajdujących się w stanie wojny, przeżywających napięcia i konflikty społeczne i religijne. Exhibition Place i Downsview Park, czyli miejsca, w których grupowała się młodzież, były obszarem globalnej przyjaźni. Doliczono się pielgrzymów ze 169 krajów. Wszyscy wymachiwali flagami narodowymi, ale bardziej niż rodakami zainteresowani byli kontaktami z ludźmi z innych krajów. "Chwała papieżowi i Kościołowi za to, że stwarzają jedyną bodaj w świecie okazję do tak licznie reprezentowanego święta pokoju, dialogu i przyjaźni" - napisano w jednej z gazet.
Nowa apteczka Jana Pawła II |
---|
Papież po przylocie do Kanady o własnych siłach zszedł ze schodów MD 11. Znów tryska zdrowiem i humorem. Krążą legendy na temat nowych lekarzy, którym zawdzięcza tak dobre rezultaty leczenia. Nikt w Watykanie nie chce ich jednak potwierdzić. Podkreślono, że papieżowi towarzyszy tylko "odwieczny" i często krytykowany dr Renato Buzzonetti i nikomu dotychczas nie znany kardiolog Patrizio Polisca, którego obecność wywołała wiele domysłów. Do tej pory Watykan sugerował, że układ krążenia papieża działa bez zakłóceń. Teraz zaczyna się mówić, że choroba Parkinsona zmniejszyła wydolność płuc, co osłabiło serce. Wszystko wskazuje jednak na to, że od początku lipca papież jest leczony skuteczniej. Nadal jedynym lekiem na chorobę Parkinsona jest levadopa lub L-dopa, tzw. prekursor dopaminy, hormonu zawiadującego ruchami mięśni. Niektórzy sugerują, że papieżowi podawano zbyt małe dawki, bojąc się efektów ubocznych leku, między innymi halucynacji. Inni mówili, że dawki były zbyt duże i wywoływały nadmierną euforię papieża. |
Więcej możesz przeczytać w 31/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.