Wolność za kratami

Wolność za kratami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedziałem już w wielu więzieniach i wiem, że jeśli masz pieniądze, to możesz wszystko: robisz, co chcesz, do celi przynoszą ci, co sobie życzysz
W polskich więzieniach nie rządzą już grypsujący, lecz pieniądze

Widziałem, co się działo w celi, w której siedział jeden z bossów Pruszkowa. Na początek dostał karton po wielkim telewizorze wypełniony luksusowymi trunkami. Potem miał wizyty na życzenie (także prostytutek), wygodne meble, obiady z restauracji, telefon, a nawet kosmetyczkę i fryzjera - opowiada czterdziestoczteroletni Wiesław K., odsiadujący w Zakładzie Karnym w Sztumie karę za produkowanie narkotyków. Oficjalnie w więzieniach jest spokój, zaostrzono rygory dla więźniów i kontrolę osób ich odwiedzających. Reporterzy "Wprost" spędzili kilka dni w polskich zakładach karnych, by się przekonać, że prawdziwe życie więzień niewiele się różni od rzeczywistości poza murami - w więzieniach też jest przestępczość.

Więzienie z o.o.
W Zakładzie Karnym w Sztumie obserwujemy, jak dwóch strażników wyprowadza z celi więźnia. Wykręcają mu ręce i prowadzą na "wybieg". Po godzinie więzień w ten sam sposób wraca do celi. - Mamy tu samych najgorszych. Tych, co wiercili dziury w kolanach, podrzynali gardła, przypiekali ręce i nogi - opowiada mjr Andrzej Murawski, zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Sztumie. Można jednak wątpić, czy tak samo wyglądają więzienne rygory na innych tego typu oddziałach.
Z pilnie strzeżonego oddziału dla niebezpiecznych przestępców w Zakładzie Karnym w Wadowicach uciekł Ryszard Niemczyk, pseudonim Rzeźnik, podejrzany o zabójstwo Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga) i gen. Marka Papały. Ucieczka Niemczyka była dobrze zorganizowana: prawdopodobnie był w stałym kontakcie ze światem zewnętrznym. Wiele wskazuje na to, że miał w celi telefon komórkowy. Służba więzienna przyznaje, że co roku konfiskuje więźniom 30-40 komórek.
Popularnym sposobem na kontakty ze światem zewnętrznym są wśród więźniów zegarki z wbudowanymi pagerami, dzięki którym można odczytać parę linijek tekstu. Kilka takich zegarków odebrali skazanym strażnicy w więzieniu na warszawskiej Białołęce. Jak zeznał jeden ze świadków koronnych w sprawie gangu pruszkowskiego, Andrzej Kolikowski (Pershing) miał w celi notebook podłączony do Internetu. Tak komunikował się nie tylko z "zarządem" gangu, ale załatwiał też hurtowe zakupy kokainy w Kolumbii. Bossowie gangu pruszkowskiego - Pershing czy Leszek Danielak (Wańka) - mieli nawet po kilka telefonów podczas pobytu w areszcie. Większość więźniów porozumiewa się ze światem zewnętrznym, wysyłając grypsy przenoszone przez adwokatów, strażników bądź członków rodziny. Kilka miesięcy temu zatrzymano funkcjonariusza z warszawskiego aresztu na Rakowieckiej, u którego znaleziono kilkanaście grypsów. Za dostarczenie każdego z nich brał tysiąc dolarów.

Przesyłki nie kontrolowane
W pilnie strzeżonych celach dla niebezpiecznych przestępców w całej Polsce przebywa tylko kilkuset więźniów. Pozostali odsiadują wyroki w wieloosobowych celach zakładów zamkniętych albo w zakładach otwartych i półotwartych. Tam dokładna kontrola tego, co robią więźniowie, co i w jaki sposób trafia do ich cel, jest praktycznie niemożliwa. - Strażnikom w polskich więzieniach tylko się wydaje, że widzą wszystko - zapewnia Grzegorz Płociniak, odsiadujący w Sztumie karę za zabójstwo. Podczas rozmowy z nim widzimy, jak z sąsiadujących cel przez zakratowane okna więźniowie przekazują sobie całkiem spore paczki.
- W więzieniach jest tak jak na wolności. Zdarza się wszystko: używki, bójki, przemoc seksualna, złodziejstwo. Nikomu nie udało się tego do końca opanować. Chodzi o to, by zminimalizować te zjawiska - mówi płk. Jan Sudia, dyrektor Zakładu Karnego w Tarnowie. Sudia opowiada, że narkotyki zwykle wnoszą do zakładów ludzie odwiedzający więźniów. Zdarzyło się, że wielkanocna babka przyniesiona jednemu z więźniów była grubo obsypana amfetaminą zamiast cukrem pudrem. Więźniowie podczas odwiedzin połykają często paczuszki z narkotykami, a potem - już po kontroli strażników - w więziennej toalecie wywołują wymioty. Alkohol wstrzykuje się z kolei do arbuzów albo grapefruitów. Zdarzały się też w polskich więzieniach, na przykład we Wronkach i Rawiczu, próby wytwarzania narkotyków. Nagminne jest też pędzenie bimbru z cukru bądź ryżu.
W więzieniu w krakowskiej Nowej Hucie przed bramą wisi kartka informująca o zakazie wnoszenia chińskich zupek w proszku - w ten sposób bowiem przemycano narkotyki. - Nie mamy możliwości każdorazowego dokładnego sprawdzania, co jest w małych torebkach wkładanych do zupek: bazylia czy marihuana - przyznaje ppłk. Andrzej Duda, dyrektor wiezienia w Nowej Hucie.

Kto rządzi w więzieniach?
Jeszcze kilka lat temu kontrolę nad więźniami ułatwiała czytelna hierarchia. - Byli grypsujący, frajerzy i cwele. Teraz te podziały są czysto teoretyczne. O pozycji więźnia decydują przede wszystkim pieniądze - mówi mjr Andrzej Murawski. Bogatsi więźniowie wykorzystują swoją pozycję. - Pożyczają na procent papierosy albo karty telefoniczne, które w więzieniach są namiastką pieniędzy. A dług w więzieniach jest rzeczą świętą. Jeśli nie oddajesz, odsetki rosną, a ponadto spadasz na sam dół wewnętrznej hierarchii jako osoba niehonorowa - dodaje Murawski.
Obecnie na górze więziennej hierarchii znaleźli się bossowie największych polskich gangów. Cieszą się poważaniem, bo są znani z telewizji, radia i gazet. Przede wszystkim warto jednak być blisko nich, bo mają pieniądze i usłużnym współwięźniom wypłacają premie, a nawet stałe pensje. Przychylność bossów umożliwia wielu drobnym przestępcom nauczenie się bandyckiego rzemiosła, a po wyjściu na wolność - przyjęcie do gangu. Dzięki pieniądzom, za które bossowie kupują przychylność strażników, zza więziennych krat kierują pozostającymi na wolności kompanami. Z więzienia gangsterzy wydają nawet polecenia zabójstwa - robił to na przykład Władysław Ch., pseudonim Al Capone. Bez przeszkód spotykają się też na naradach ze współpracownikami, jak w wypadku Leszka Danielaka.
- Mamy w więzieniu członków różnych lokalnych gangów, którzy także za kratami prowadzą z sobą wojny. W Tarnowie dominuje grupa krakowska, silną pozycję ma także grupa kielecko-radomska. Gnębieni są przedstawiciele gangów z okolic Warszawy czy Lubelszczyzny - opowiada Jan Sudia. - W Nowej Hucie też są zwalczające się grupy regionalne, tzw. ziomale. Mamy też walczących z sobą szalikowców - dodaje Andrzej Duda.

"Cwelenie" i ciąża na zamówienie
W większości zakładów karnych nagminnie zdarzają się wypadki "cwelenia", czyli przemocy seksualnej na współwięźniach. Cwele to zwykle więźniowie, którzy trafili za kraty za przestępstwa seksualne. Najczęściej są to pedofile. Cwelem można się stać jednak także dopiero w więzieniu - za współpracę z prokuraturą, administracją więzienną czy za nieoddanie długu. - Grupowanie takich osób i zamykanie ich w jednej celi też nie zawsze daje rezultaty. Oni sami wyłaniają spośród siebie kolejne ofiary - mówi Jan Sudia.
Przemoc seksualna zdarza się także w więzieniach dla kobiet, gdzie częściej zawiązują się również dobrowolne związki homoseksualne. - Staramy się, by zakochane w sobie panie nie mieszkały razem, nie spacerowały wspólnie, bo nie wszystkie skazane życzą sobie oglądania podobnych widoków - mówi Wiesława Czarnecka, wicedyrektor Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu.
Heteroseksualne związki kwitną w więzieniach, w których przebywają i kobiety, i mężczyźni. - Romansujący z sobą więźniowie wychodzą na przykład w tym samym czasie na przepustki. Był taki "wielki romans". Skończył się ślubem w więzieniu, ale małżeństwo przetrwało tylko kilka tygodni - opowiada Andrzej Duda. Skutkami podobnych romansów są często narodziny dziecka. Niejedna osadzona robi wszystko, by zajść w ciążę, bo oznacza to przeniesienie na specjalny oddział, gdzie w zasadzie nie ma cel i gdzie można bez przeszkód cały dzień spędzać na świeżym powietrzu. Poza tym lepsze jest wyżywienie, mieszka się w wygodniej urządzonych pokojach. Zdarza się, że więźniarki chętnie współżyją ze strażnikami, żeby zajść w ciążę. Poczęte w takich związkach dzieci są najczęściej oddawane potem do adopcji.

Jaki poziom korupcji, takie "drugie" życie w więzieniach
Złagodzenie rygorów odsiadywania kary w III RP sprawiło, że więźniowie coraz częściej oczekują, że życie za kratami będzie niemal takie jak na wolności - z tymi samymi rozrywkami czy przywilejami. - A tak być nie powinno. Informacje o znajdowanych w celach telefonach komórkowych, o tym, że więźniowie mają dostęp do narkotyków czy alkoholu, słusznie bulwersują. I choć nie jest to regułą, takie fakty wpływają na złą opinię o polskim więziennictwie - mówi Stanisław Iwanicki, były minister sprawiedliwości. Iwanicki podkreśla jednak, że w żadnym państwie nie udało się wyeliminować "drugiego" życia więziennego. Jest ono tym bardziej rozwinięte, im bardziej rozpowszechniona jest w danym kraju korupcja i im ściślejsze są związki świata przestępczego z władzą i aparatem ścigania oraz wymiarem sprawiedliwości.


Ludzie zza krat
Grzegorz Płociniak
w osadzony w Zakładzie Karnym w Sztumie w odbywa karę 25 lat więzienia za zabójstwo w w 2007 r. zacznie odbywać karę dożywocia za podwójne zabójstwo - Skazano mnie na dożywocie, choć w chwili popełnienia przestępstwa polskie prawo takiej kary nie przewidywało. Była za to kara śmierci. Nie jestem pewien, czy siedzenie do końca życia w więzieniu jest lepsze od śmierci. Nie ma pracy, nie ma perspektyw. Jakiś krótki spacer raz dziennie.

Hanna Kuniowska
w osadzona w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu w odbywa karę 11 lat więzienia za zabójstwo konkubenta
- W więzieniach dla kobiet częściej zdarzają się kłótnie i awantury. Ale trudno tego uniknąć, bo w celach mieszkamy po pięć, sześć osób. Przydałoby się więcej pracy, szczególnie mnie, bo wszystko, co zarobię, zajmuje komornik - na alimenty dla syna.

Marcin Meller
w osadzony w Zakładzie Karnym w Tarnowie w odsiaduje karę 12 lat więzienia za zabójstwo
- Najgorsza w więzieniu jest bezczynność. Monotonne jest też wyżywienie. Przepisy są zbyt restrykcyjne. Nie wolno wnosić chińskich zupek, bo mogą być w nich narkotyki. Nie wolno ryżu i makaronu, bo się gotują za długo i za duże byłoby zużycie energii.

Adam Więckowicz
w osadzony w Zakładzie Karnym w Krakowie Nowej Hucie w odbywa karę 6,5 roku więzienia za spowodowanie po pijanemu wypadku, w którym zginął człowiek
- Więzienie w Nowej Hucie to zakład półotwarty. Cele są otwarte, można wychodzić na dwór. Prowadzę radiowęzeł. Oprócz Internetu mam dostęp niemal do wszystkiego (komputer, muzyka, filmy). Da się tu przeżyć.

Bogdan Brandt
w osadzony w Zakładzie Karnym w Sztumie w odbywa karę 15 lat więzienia za zabójstwo wspólnika
- Siedzę już 12 lat. Dostaję regularnie przepustki. Podczas tych przepustek udało mi się wyremontować mieszkanie. W więzieniu jest ciężko. Za dużo ludzi. Często siedzimy po trzech w dwuosobowych celach.
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.