Od kwietnia w Burkina Faso nie padał deszcz
Można już sterować zjawiskami atmosferycznymi
Tegoroczny poziom opadów jest w tym kraju o 25 proc. niższy od średniej. Wysychają zbiorniki zasilające w wodę Wagadugu, stolicę kraju. Rząd ma jednak nadzieję, że wkrótce sytuacja się zmieni, i to wcale nie dzięki interwencji miejscowych szamanów. Deszcz spadnie za sprawą kryształków soli rozsianych w chmurach przez samoloty. Podobne metody sterowania pogodą stosuje się w Meksyku, USA, Chinach, Rosji, Malezji, a nawet w Iraku. Wkrótce będzie można kontrolować huragany i burze.
Motyl pod kontrolą
Czasami trzepot skrzydeł motyla w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie - przekonywał w latach sześćdziesiątych Edward Lorenz, uczony z Massachusetts Institute of Technology. Efekt motyla polega na tym, że niewielka początkowo zmiana jednego z czynników wpływających na stan pogody, takich jak temperatura, prędkość czy kierunek wiatru, może po jakimś czasie wywołać zjawiska atmosferyczne o gigantycznym zasięgu. Lorenz doszedł na tej podstawie do wniosku, że pogodę bardzo trudno przewidywać. Tymczasem jego uczeń Ross Hoffman, meteorolog z Atmospheric and Environmental Research w Lexington, uważa, że dzięki technice komputerowej pogodę nie tylko jesteśmy w stanie przewidywać, ale nawet możemy nią sterować, wprowadzając do atmosfery niewielką ilość energii we właściwym miejscu i czasie. Badaniami Hoffmana zainteresowała się NASA, a jej Institute for Advanced Concepts zdecydował się na finansowanie dalszych prac badawczych.
Huragan na bocznym torze
"Tor huraganu Iniki, który przed dziesięciu laty zdewastował hawajską wyspę Kauai, można było zmienić, podgrzewając zaledwie o stopień powietrze tuż nad powierzchnią oceanu na zachód od wyspy" - twierdzi Hoffman. W komputerowym modelu w ciągu sześciu godzin udało się przesunąć tor huraganu o 100 km na zachód od Kauai. "To tak jakby ciepło przyciągało huragan"
- mówi Hoffman. Tor huraganu można zmienić również dzięki zwiększeniu siły wiatru, ale na razie jest to możliwość wyłącznie teoretyczna.
Hoffman ma kilka pomysłów na wprowadzenie teorii w życie. Satelity zaopatrzone w lustra, umieszczone na niskiej orbicie okołoziemskiej, mogłyby odbijać promienie słoneczne i tym sposobem ogrzewać powietrze na określonym obszarze. Sposobem na zwiększenie siły wiatru mogą być z kolei turbiny wiatrowe. Techniki bombardowania kryształkami soli, jodku srebra czy innymi substancjami mogłyby prowadzić do kumulacji lub rozproszenia chmur. "W ten sposób można by sterować ilością promieni słonecznych docierających do dolnych partii atmosfery, a tym samym temperaturą" - przekonuje Hoffman.
Bezsilny kataklizm
"Najważniejsze w opanowaniu żywiołów takich jak huragany jest odcięcie ich źródeł energii" - twierdzi z kolei Kerry Emanuel z Massachusetts Institute of Technology. Jego zdaniem, większość tej energii pochodzi z parujących wód oceanu. Świadczy o tym chociażby fakt, że huragan gwałtownie traci moc, kiedy przemieszcza się nad ląd. "Warstwa oleju grubości jednego atomu mogłaby powstrzymać parowanie wody, a tym samym osłabić huragan" - przekonuje Emanuel. Ponieważ warstwa oleju byłaby bardzo cienka, kilka łyżeczek tej substancji wystarczyłoby na pokrycie powierzchni dużego jeziora. Samolot używany do opryskiwania upraw mógłby pokryć olejem setki kilometrów kwadratowych oceanu wzdłuż linii, po której huragan miałby się przemieszczać. Emanuel jeszcze w tym roku zamierza potwierdzić eksperymentalnie swoje przypuszczenia.
Wojny deszczowe
"Rozwiązania, nad którymi pracujemy, będą zapobiegać rzeczywistym katastrofom za 20-30 lat" - przewiduje Emanuel. W 2025 r. kształtowanie warunków atmosferycznych będzie jedną z najważniejszych broni. Według autorów dokumentu, armia kontrolująca pogodę będzie mogła zatopić wroga, pozbawić go wody pitnej, spowodować suszę, odciąć dostawy żywności. Dzięki wykorzystaniu laserów możliwe będzie także skierowanie na określony obszar piorunów. Zważywszy na to, że w każdej minucie na świecie szaleje około 2 tys. burz, a typowa burza tropikalna ma energię odpowiadającą sile 10 tys. megatonowych bomb wodorowych, nie można się dziwić, że kontrolowanie pogody tak bardzo interesuje wojsko.
Już w 1971 r. w czasie wojny w Wietnamie Amerykanie podczas tajnej misji "Operation Popeye" próbowali wywołać oberwanie się chmury, by spowodować zalanie zapasów wroga. Przelatując nad chmurami, rozpylili jodek srebra. Armia amerykańska zaangażowała się także w projekt "Skyfire", w którego ramach badano możliwość wytwarzania piorunów i trafiania nimi we wskazane obiekty. Z kolei naukowcy pracujący nad projektem "Stormfury" mieli ustalić, jak kontrolować ruch burz. Wprawdzie podpisana w latach siedemdziesiątych konwencja Organizacji Narodów Zjednoczonych zakazuje wykorzystywania modyfikacji pogody do celów militarnych, nie można jednak wykluczyć, że to właśnie zjawiska atmosferyczne będą bronią żołnierzy przyszłości.
Tegoroczny poziom opadów jest w tym kraju o 25 proc. niższy od średniej. Wysychają zbiorniki zasilające w wodę Wagadugu, stolicę kraju. Rząd ma jednak nadzieję, że wkrótce sytuacja się zmieni, i to wcale nie dzięki interwencji miejscowych szamanów. Deszcz spadnie za sprawą kryształków soli rozsianych w chmurach przez samoloty. Podobne metody sterowania pogodą stosuje się w Meksyku, USA, Chinach, Rosji, Malezji, a nawet w Iraku. Wkrótce będzie można kontrolować huragany i burze.
Motyl pod kontrolą
Czasami trzepot skrzydeł motyla w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie - przekonywał w latach sześćdziesiątych Edward Lorenz, uczony z Massachusetts Institute of Technology. Efekt motyla polega na tym, że niewielka początkowo zmiana jednego z czynników wpływających na stan pogody, takich jak temperatura, prędkość czy kierunek wiatru, może po jakimś czasie wywołać zjawiska atmosferyczne o gigantycznym zasięgu. Lorenz doszedł na tej podstawie do wniosku, że pogodę bardzo trudno przewidywać. Tymczasem jego uczeń Ross Hoffman, meteorolog z Atmospheric and Environmental Research w Lexington, uważa, że dzięki technice komputerowej pogodę nie tylko jesteśmy w stanie przewidywać, ale nawet możemy nią sterować, wprowadzając do atmosfery niewielką ilość energii we właściwym miejscu i czasie. Badaniami Hoffmana zainteresowała się NASA, a jej Institute for Advanced Concepts zdecydował się na finansowanie dalszych prac badawczych.
Huragan na bocznym torze
"Tor huraganu Iniki, który przed dziesięciu laty zdewastował hawajską wyspę Kauai, można było zmienić, podgrzewając zaledwie o stopień powietrze tuż nad powierzchnią oceanu na zachód od wyspy" - twierdzi Hoffman. W komputerowym modelu w ciągu sześciu godzin udało się przesunąć tor huraganu o 100 km na zachód od Kauai. "To tak jakby ciepło przyciągało huragan"
- mówi Hoffman. Tor huraganu można zmienić również dzięki zwiększeniu siły wiatru, ale na razie jest to możliwość wyłącznie teoretyczna.
Hoffman ma kilka pomysłów na wprowadzenie teorii w życie. Satelity zaopatrzone w lustra, umieszczone na niskiej orbicie okołoziemskiej, mogłyby odbijać promienie słoneczne i tym sposobem ogrzewać powietrze na określonym obszarze. Sposobem na zwiększenie siły wiatru mogą być z kolei turbiny wiatrowe. Techniki bombardowania kryształkami soli, jodku srebra czy innymi substancjami mogłyby prowadzić do kumulacji lub rozproszenia chmur. "W ten sposób można by sterować ilością promieni słonecznych docierających do dolnych partii atmosfery, a tym samym temperaturą" - przekonuje Hoffman.
Bezsilny kataklizm
"Najważniejsze w opanowaniu żywiołów takich jak huragany jest odcięcie ich źródeł energii" - twierdzi z kolei Kerry Emanuel z Massachusetts Institute of Technology. Jego zdaniem, większość tej energii pochodzi z parujących wód oceanu. Świadczy o tym chociażby fakt, że huragan gwałtownie traci moc, kiedy przemieszcza się nad ląd. "Warstwa oleju grubości jednego atomu mogłaby powstrzymać parowanie wody, a tym samym osłabić huragan" - przekonuje Emanuel. Ponieważ warstwa oleju byłaby bardzo cienka, kilka łyżeczek tej substancji wystarczyłoby na pokrycie powierzchni dużego jeziora. Samolot używany do opryskiwania upraw mógłby pokryć olejem setki kilometrów kwadratowych oceanu wzdłuż linii, po której huragan miałby się przemieszczać. Emanuel jeszcze w tym roku zamierza potwierdzić eksperymentalnie swoje przypuszczenia.
Wojny deszczowe
"Rozwiązania, nad którymi pracujemy, będą zapobiegać rzeczywistym katastrofom za 20-30 lat" - przewiduje Emanuel. W 2025 r. kształtowanie warunków atmosferycznych będzie jedną z najważniejszych broni. Według autorów dokumentu, armia kontrolująca pogodę będzie mogła zatopić wroga, pozbawić go wody pitnej, spowodować suszę, odciąć dostawy żywności. Dzięki wykorzystaniu laserów możliwe będzie także skierowanie na określony obszar piorunów. Zważywszy na to, że w każdej minucie na świecie szaleje około 2 tys. burz, a typowa burza tropikalna ma energię odpowiadającą sile 10 tys. megatonowych bomb wodorowych, nie można się dziwić, że kontrolowanie pogody tak bardzo interesuje wojsko.
Już w 1971 r. w czasie wojny w Wietnamie Amerykanie podczas tajnej misji "Operation Popeye" próbowali wywołać oberwanie się chmury, by spowodować zalanie zapasów wroga. Przelatując nad chmurami, rozpylili jodek srebra. Armia amerykańska zaangażowała się także w projekt "Skyfire", w którego ramach badano możliwość wytwarzania piorunów i trafiania nimi we wskazane obiekty. Z kolei naukowcy pracujący nad projektem "Stormfury" mieli ustalić, jak kontrolować ruch burz. Wprawdzie podpisana w latach siedemdziesiątych konwencja Organizacji Narodów Zjednoczonych zakazuje wykorzystywania modyfikacji pogody do celów militarnych, nie można jednak wykluczyć, że to właśnie zjawiska atmosferyczne będą bronią żołnierzy przyszłości.
Zasiewy w chmurach Już w 1946 r. amerykański uczony Vincent Shaefer przekonywał, że deszcz można wywołać, umieszczając w chmurach tzw. suchy lód, czyli zamrożony dwutlenek węgla. Pod koniec lat 60. Amerykanie użyli do tego celu jodku srebra. W 1988 r. G. Mathers z RPA zauważył, że emisja dymów z fabryki papieru wywołuje opady deszczu. W dymie odkrył cząsteczki soli, które "przyciągały" parę wodną i były czymś w rodzaju zarodków kropel deszczu. Od czterech lat ta właściwość soli wykorzystywana jest w Burkina Faso. Podobne próby podjęto wówczas w Malezji, którą nawiedziła najdłuższa od piętnastu lat susza. Chińczykom udało się przykryć Pekin dziesięciocentymetrową warstwą śniegu - z balonów latających nad miastem wystrzelili w kierunku chmur race z jodkiem srebra. Jeszcze w latach 90. w Rosji rozpylano w chmurach środki chemiczne, by zapewnić dobrą pogodę podczas parad i defilad. Około 30 stanów w USA prowadzi programy sterowania pogodą, głównie po to, by poprawić jakość plonów. |
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.