Nie ma takiego miejsca na świecie, poza świątyniami dumania i ponurymi celami, gdzie samotność staje się wartością nadrzędną
W czasach, gdy samotność stała się wartością, rodzina może poczekać. Czy atrakcyjni mężczyźni zostaną singlami aż po grób? - zastanawiał się ostatnio z całą powagą jeden z tygodników. Cóż, pytanie tyleż dramatyczne, co w swojej tezie całkowicie nieprawdziwe. Nie ma bowiem takiego miejsca na świecie, poza świątyniami dumania i ponurymi celami, gdzie samotność staje się wartością nadrzędną. W singlowaniu, czyli chwilowym życiu w pojedynkę, nie idzie bowiem o celebrowanie samotności duchowej, ale o wygodę, zwyczajny egoizm, nieumiejętność i niechęć do dzielenia życia z drugim człowiekiem. Najrzadziej samotne są tu noce, najczęściej osobne konta w banku i gatki w pralce. Singlem może być on, ale i ona.
Wspomniany tygodnik przytacza wypowiedzi najbardziej pożądanych (według dziennikarzy tego tygodnika) singli publicznych. Wynika z nich jasno, że oni nie mają zamiaru się żenić, nie marzą o rytuale wspólnego śniadania i nader chętnie korzystają z hasła ostatniej dekady: "można zjeść ciastko i mieć ciastko". Ponieważ takie cuda raczej się nie zdarzają, więc pewnie tygodnik miał tu na myśli powszechną dostępność "słodyczy" na rynku. W każdej chwili można sięgnąć po kolejną "eklerkę" z czekoladowym kremem, choć bez gwarancji, że nie trafi się na wczorajszą albo - nie daj, Boże - z salmonellą! No, cóż, łakomstwo niesie z sobą pewne ryzyko i trzeba przyznać, że singel zdaje sobie z tego sprawę: małżeństwo nie pozwala złapać wiatru w żagle, trzeba uciekać, gdy "eklerka" chce usidlić, jedno "ciasteczko" na całe życie to totalny brak fantazji. Co prawda, to prawda.
Kim jednak jest singel tak dzielnie i rozważnie radzący sobie z czyhającymi na niego niebezpieczeństwami? Niestety, nie wziął się z rewolucyjnego zrywu o wolność waszą i naszą i pewnie dlatego tak mało w nim cech na miarę bohatera kobiecych marzeń. Na przykład romantyzmu. Co gorsza, popyt na mężczyznę jako takiego na rynku kobiecych priorytetów gwałtownie zmalał. Nie jest on już w życiu "eklerki" celem samym w sobie, a jedynie dodatkiem do niego. Żeby jednak tak się stało, każda wchodząca w dorosłe życie "eklerka" wie, że przede wszystkim musi się dużo uczyć, dbać o własne ciało i poszerzać myślowe horyzonty. Powinna zapewnić sobie jak najlepszy start, nie zaszkodzi posiadanie czarnego pasa dżudo, a i grosik samodzielnie odłożony na czarną godzinę też się przyda. "Eklerka" nie ma już złudzeń, że mężczyzna może jej w tym procesie samodoskonalenia się i usamodzielniania najwyżej zaszkodzić. Zwłaszcza ten, który uchodzi za miłośnika "ciasteczek" jak leci, a z delektowaniem się ich smakiem jest wyraźnie na bakier. Jak ognia unika również tych polanych feministycznym lukrem, mimo że w ostatniej dekadzie to jeden z najpopularniejszych cukierniczych ozdobników. W Ameryce pojawił się nawet nowy termin, który zwiastuje nadejście kolejnej generacji "eklerek", czyli sils - single income, love seeking.
Na razie świat zapełnił się groteskowymi chłoptasiami, dawno już wyrosłymi z krótkich spodenek, którym wydaje się, że świat do nich należy, że bezkarnie mogą się najeść ciastek, ile wlezie, i wcale nie zrobi się im niedobrze. Nie zauważają przy tym, że mimo ich ujmującej chłopięcości, czar dojrzałego mężczyzny piernika nadal trzyma się mocno. "Eklerka" bowiem wie, że tylko ten może po dniu pełnym zajęć dać jej to, czego najbardziej potrzebuje: święty spokój.
Na nic więc wydumane obawy singli, że zajęty mężczyzna może jej działać na nerwy, bo nie ma dla niej zbyt dużo czasu. W dzisiejszych realiach dla każdej ambitnej "eklerki" to wręcz jego zaleta, a nie wada. Smutna to prawda dla singla, że ta, która mu się podoba, i ta, którą chciałby nawet zaciągnąć do ołtarza, po prostu go nie chce. Nie ma ochoty na wspólne nie przesypiane noce i związane z nimi zbyt częste wizyty u fryzjera. Nie chce tracić czasu dla kogoś, kto szarpany niepewnością nie wie, czy jeszcze jest macho, czy już raczej softies. Latynoskim kochankiem czy wyhodowanym na witaminach maminsynkiem bez daty urodzin, który ratunku dla swojej osobowości szuka w terminologii. Jest przecież singlem, królem życia, który zamiast zapracowywania na dom i rodzinę, w swojej solowej lodówce do perfekcji opracował układanie karczochów według wzrostu i butelek wody mineralnej według koloru etykiet. Samotność w sensie egzystencjalnych przeżyć jest mu najzupełniej obca, ale jak afrodyzjak działa na niego programowy brak odpowiedzialności.
Na pierwszych targach singli, które odbyły się w ubiegłym roku w Wiesbaden, zaprezentowano setki przedmiotów mających uprzyjemnić im samotne wieczory. Nie zapomniano o samotnych "eklerkach". Targowe stoiska uginały się pod ciężarem pozytywek z miłosnymi wyznaniami, pluszowych przytulanek oraz drapiących w plecy i działających jak sauna kapsuł. Za takie urządzenie trzeba było zapłacić około 3 tys. euro. Niemało, a mimo to aż 70 proc. ankietowanych w tej sprawie "eklerek" przyznało, że gdyby tylko było je na nie stać, zrezygnowałyby z nocy spędzonej z mężczyzną marzeń. Z pewnością jednak nie miały na myśli tego, który wyznaje teorię: "zjesz ciastko i masz ciastko". Po pierwsze, blondyn, a poza tym te kalorie...
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.