Spotkanie z WALDEMAREM DĄBROWSKIM, ministrem kultury
Andrzej Kropiwnicki: Dlaczego teatry mają utrzymywać podatnicy, także ci, którzy do teatru nie chodzą?
Waldemar Dąbrowski: Samofinansowanie teatru nie jest możliwe. Teatr jest miejscem, w którym ludzie wykształceni i obdarzeni talentem tworzą kulturę, a nie wypracowują zyski.
Bazan: Czyli kultura musi być deficytowa, a ja mam ją finansować do końca życia?
- To tak, jakby zapytać, czy powinniśmy jako społeczeństwo łożyć na edukację. Wierzę, że naród ludzi kulturalnych i wykształconych potrafi się zmierzyć z problemami rzeczywistości. Potrzeby kulturalne pojawiają się w człowieku w sposób naturalny, ale nie pielęgnowane blokują się na niskim poziomie. Tak rodzi się klientela wyborcza tych, którzy mają proste rozwiązania na wszystko, chociaż nie zdobyli nawet matur.
Olgierd: Po co nam Ministerstwo Kultury?
- Kultura rodzi się poza ministerstwem, ale sposób, w jaki ono działa, ma zasadniczy wpływ na kondycję kultury. Minister jest dysponentem tej części budżetu, która jest przeznaczana na kulturę. Jego zadaniem jest również promocja Polski za granicą.
Ana: To dlaczego nie promujecie na przykład Sasnala? Ceni go świat, a w Polsce prawie nikt go nie zna.
- Zgadzam się, że jest dużo do zrobienia. W tym celu powołano zresztą Instytut im. Adama Mickiewicza. Powołano, ale nie wyposażono w instrumenty skutecznego działania. To musi się zmienić.
kinga: Zostawił pan sobie miejsce w Teatrze Wielkim. Czy przewiduje pan, że ministrowanie nie potrwa długo?
- Ma pani złe informacje. Wkrótce ogłoszę decyzję o obsadzeniu tego stanowiska. Rewolucji nie będzie. Chcę, aby to, co robiłem z dyrektorem Jackiem Kasprzykiem, było kontynuowane.
Paq: Podobno został pan ministrem, bo - cytuję za prasą - jest pan pieszczoszkiem środowiska artystycznego.
- Mam za sobą wiele lat kontaktów z ludźmi kultury. Moje relacje ze środowiskiem polegają na wzajemnej życzliwości i szacunku, a nie na pieszczeniu się.
Tereska: Co się stało z naszym kinem? Jeden udany film w zeszłym roku, jeden w tym. Czy to nie za mało?
- Polska kinematografia jest w kryzysie, bo wyczerpała się formuła Komitetu Kinematografii, będącego niegdyś wielkim osiągnięciem środowiska filmowego, a innej struktury w to miejsce nie stworzono. Zmierzenie się z tym problemem jest jedną z moich najpilniejszych powinności.
Kloos: Ile nas kosztuje utrzymanie jednego teatru?
- To zależy jakiego. W Polsce rocznie potrzeba na ten cel od 2 mln zł do 40 mln zł w wypadku Opery Narodowej.
osa: Czy bliskie kontakty z Janem Kulczykiem mogą panu utrudnić sprawowanie urzędu?
- Jestem zaszczycony przyjaźnią jednego z najwybitniejszych polskich przedsiębiorców, człowieka gruntownie wykształconego, wielkiego konesera sztuki. Mam nadzieję, że on i inni polscy przedsiębiorcy użyczą talentu i energii polskiej kulturze.
wąż: Festiwal w Międzyzdrojach to, pana zdaniem, kultura czy błazenada?
- Czy błazenadą jest wystawa rzeźb profesorów ASP? A może przegląd twórczości Ryszar-da Horowitza? A może spektakle z udziałem najwybitniejszych aktorów?! To wszystko było w Międzyzdrojach!
Więcej możesz przeczytać w 34/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.