Obserwując to, co robią dziś Polacy, Dmowski musiałby uznać, że Polska zmierza ku samozagładzie
Na szczęście dla narodu partie odwołujące się do tradycji Narodowej Demokracji cieszą się obecnie w Polsce znikomym poparciem. Późni wnukowie Dmowskiego zdają się bowiem nic nie rozumieć z jego idei, a spełnienie postulatów, które formułują, oznaczałoby dla Polski niechybną zgubę.
Narodowa samozagłada
Idea narodowa, także w jej wersji polskiej, sformułowanej w kręgu Romana Dmowskiego, płynęła w prostej linii z myśli Karola Darwina. Narodowcy postrzegali zbiorowości połączone wspólnym językiem i kulturą jako organizmy rywalizujące z sobą o przestrzeń życiową, surowce i wpływy. W rywalizacji tej, a wręcz w walce o byt, zasadniczym imperatywem był rozwój cywilizacyjny. Mówiąc o tym, że Polak ma obowiązki polskie, miał Dmowski między innymi na myśli obowiązek podporządkowania przez patriotę wszystkich spraw wymogowi gospodarczej i społecznej modernizacji. Drogę do odzyskania państwowości, a potem jej umocnienia, widział w krzewieniu tego, co dziś nazwalibyśmy "duchem przedsiębiorczości". Pasywność i niewolniczą bierność Polaka uważał ojciec polskiego nacjonalizmu za najbardziej fatalne dziedzictwo przeszłości i w swoich pismach zwalczał je z podobną pasją, z jaką krytykował skłonność do nieprzemyślanych zrywów zbrojnych.
Jakie "myśli nowoczesnego Polaka" przyszłyby Dmowskiemu do głowy, gdyby się zastanawiał nad Polską współczesną? Jakie uczucia mogłaby w twórcy idei narodowej wzbudzić Polska, która owoce pracy i przedsiębiorczości najlepszych jednostek trwoni na podtrzymywanie wegetacji niepotrzebnych i nieefektywnych kombinatów, zbudowanych niegdyś na potrzeby okupanta i jego zbrojeń? Polska, która dopłaca z pieniędzy podatników do eksportu węgla i ziemiopłodów, czyli dotuje z własnych zasobów inne narody. Polska sztucznie, na kredyt, podtrzymująca konsumpcję na poziomie znacznie wyższym niż kraje o większym od niej dochodzie narodowym, zaniedbując inwestycje. Polska wydająca pieniądze na zasiłki i pomoc dla najbardziej zdegenerowanej części społeczeństwa, oszczędzająca na oświacie i godząca się z faktem, że dziesiątki tysięcy najbardziej wartościowych i uzdolnionych młodych ludzi co roku w poszukiwaniu lepszych dla siebie warunków wyjeżdża na Zachód i chętnie tam pozostaje, odrzucając kulturowe dziedzictwo swych przodków.
Bez dwóch zdań - obserwując to, co robią dziś Polacy, Dmowski musiałby uznać, że Polska popadła w obłęd i uparcie zmierza ku samozagładzie. A to, jak się w tej sytuacji znajdują jego uczniowie, postawiłoby mu włosy na głowie.
Święte zacofanie
Współcześni narodowcy uparli się traktować nauki swego patrona dosłownie. Dmowski domagał się, aby Polska budowała przemysł, transferując na ten cel jak największe środki z innych działów gospodarki - więc i oni przejawiają wielką troskę o to, by budżet państwa w jak największym stopniu podporządkować potrzebom hut, kopalń i stoczni. Zupełnie umyka ich uwadze, że w czasach Dmowskiego postulowane przez niego lokowanie narodowych zasobów w industrializację oznaczać miało inwestowanie w dziedzinę decydującą o cywilizacyjnym rozwoju. Dodajmy, że nie było to wtedy bynajmniej hasło popularne; ani ziemianie, z reguły borykający się z brakiem gotowizny i długami, ani budząca się politycznie warstwa włościańska - jak ją wówczas nazywano - nie miały powodu, by takim zamiarom przyklaskiwać. Lobby przemysłowe było słabe, zaś robotnicy jak zawsze myśleli głównie o prawach socjalnych.
Dziś podtrzymywanie bytu peerelowskich molochów przemysłowych kosztem dławienia podatkami zdrowych przedsiębiorstw ma sens dokładnie odwrotny - ten, kto rzuca takie hasło, może liczyć na poklask dość licznej grupy wyborców i wpływowych lobbystów. Nie ulega jednak kwestii, że nie jest to działanie na rzecz rozwoju Polski, ale utrzymywania jej w zacofaniu. Wystarczy zresztą przyjrzeć się historii kolejnych działań Agencji Restrukturyzacji Przemysłu, by upewnić się ostatecznie, że miliony przeznaczane na ratowanie państwowych przedsiębiorstw nie są żadną inwestycją, tylko kroplówką dla nieuleczalnie chorego.
Nie jest przypadkiem, że programowo głównym przeciwnikiem endecji byli socjaliści, choć dzisiejsi publicyści z kręgów UPR skłonni są wrzucać jednych i drugich do wspólnego worka. Trudno o coś bardziej sprzecznego z założeniami nacjonalizmu niż postulat sprawiedliwości społecznej. Darwinistyczny świat, jaki widzieli wokół siebie narodowcy, nie był i nie mógł być światem sprawiedliwym. Był on światem, w którym narody słabe nie mogły liczyć na żadnych przyjaciół i sojuszników. Historia w dużym stopniu potwierdziła słuszność tej brutalnej konstatacji.
Dmowszczyzna przeciw Dmowskiemu
Jeśli po lekturze programowego dzieła Dmowskiego - zwłaszcza rozdziału "Oszczędność sił i ekspansja" - sięgniemy po któreś z narodowych pisemek lub posłuchamy prelegentów Radia Maryja, przeżyjemy szok. Pod przykrywką neoendeckich haseł odradzają się bowiem tradycje, które Dmowskiemu były wręcz wstrętne. Jest wśród nich tradycja politycznego irracjonalizmu, która w czasach narodowych powstań zaowocowała wiarą w to, że Polska jest "Chrystusem narodów" i za ofiary ponoszone w imię wolności zostanie przez Opatrzność wynagrodzona w nadprzyrodzony sposób. Dziś w pseudonarodowych publikacjach znajdziemy mądrości tego rodzaju, że Polska wybrana została przez Boga, aby po rychłym i nieuniknionym upadku "spekulacyjnego kapitalizmu" przynieść światu nowy, sprawiedliwy ustrój, oparty na inspiracji chrześcijańskiej. Podszywając się pod Dmowskiego, który od początku swej kariery głosił, że Polacy są z Europy, a Rosjanie z Azji i dlatego jedni drugich nigdy nie zrozumieją, zapisują dzisiejsi narodowcy całe płachty elaboratami o słowiańskich związkach krwi, które jakoby wiążą nas z Rosją, Białorusią i Serbią.
Największą zdradą neoendeckich partyjek wobec Dmowskiego jest jednak ich nadskakiwanie antymodernizacyjnemu elektoratowi robotników z peerelowskich fabryk i małorolnym chłopom. Na ten użytek zasadę "jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie" zdają się oni zmieniać w hasło "jesteś Polakiem, więc masz polskie przywileje". Jesteś Polakiem, więc masz prawo żyć na koszt innych Polaków i być chroniony przed jakąkolwiek konkurencją, która zmuszałaby cię do bardziej wytężonej pracy lub wykazania choćby minimalnej dozy przedsiębiorczości. Tej antynarodowej w swej istocie postawy neoendeków nie może zamaskować fakt, iż w swoich publikacjach nie szczędzą oni pochwał drobnej przedsiębiorczości. Podobne pochwały wypowiadała każda kolejna władza i zawsze były one gołosłowne, bo za realizowanie przez władzę robotniczych i rolniczych postulatów musi zapłacić zwiększonymi obciążeniami sektor prywatny.
Narodowcy kontra populiści
Na współczesnej neoendecji ciąży to, że wywodzi się ona głównie z postendenckiej kolaboracji z PZPR. Kolaboracja ta oznaczała nie tylko hańbę, ale także całkowite zniszczenie intelektualnego dorobku przedwojennych narodowców. Od myślenia był w PRL wydział ideologiczny KC, przypartyjni pseudoendecy mogli tylko zaprawiać jego wytyczne narodową retoryką w jej najbardziej zdegenerowanej, antysemickiej odmianie.
O intelektualnej nędzy pseudonarodowców decyduje jednak głównie świadomość własnej słabości. Aby w ogóle zaistnieć, neoendecy rozpaczliwie usiłują się podłączyć pod ruchy roszczeniowe i stosownie do tego przykroili głoszone hasła. Wiedzą dobrze, że strajkujący czy blokujący drogi chętnie słuchają o złowrogiej roli obcych i o tym, że jako Polakom należą im się od polskiego państwa szczególne przywileje. A kogoś, kto chciałby im powiedzieć, że mają jakieś polskie obowiązki i powinni dla dobra narodu czegoś się wyrzec, obrzuciliby jajami lub wręcz pobili.
Pod szyldem "narodowców" mamy więc zwykłych populistów, wycierających sobie usta narodową retoryką, na których widok Dmowski zapewne przewraca się w grobie.
Rafał A. Ziemkiewicz
Pogrobowcy Dmowskiego Roman Giertych poseł LPR
Tadeusz Rydzyk dyrektor Radia Maryja
Zygmunt Wrzodak poseł LPR
Gabriel Janowski poseł LPR
|
Więcej możesz przeczytać w 36/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.