Dlaczego Stany Zjednoczone nie uznają Międzynarodowego Trybunału Karnego?
Szansa na to, że rząd Iraku będzie ścigać Saddama Husajna za zbrodnie przeciwko ludzkości, jest tak samo mała jak prawdopodobieństwo, iż rząd faszystowski ścigałby za nie Adolfa Hitlera. Właśnie dlatego trzeba stworzyć na świecie system, który zajmie się ludobójstwem i zbrodniami wojennymi. W tym celu powołano 1 lipca 2002 r. w Hadze Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK).
Dlaczego więc administracja Georgea Busha wycofała się w maju tego roku z traktatu rzymskiego z 1998 r., który stanowi podstawę powołania Międzynarodowego Trybunału Karnego? Krytycy przypuścili zmasowany atak na rząd USA za sprzeciw wobec powstania trybunału, twierdząc, że jest to postawa jednostronna i nacechowana brakiem troski o świat.
Mając doświadczenie w ściganiu zbrodni w takich krajach, jak Ruanda, Etiopia i była Jugosławia, przyłączam się do tych, którzy chcą się skuteczniej zająć Pol Potami i Slobodanami Miloseviciami tego świata. Wątpię jednak, by Międzynarodowy Trybunał Karny w obecnej postaci był właściwym rozwiązaniem.
Trybunał budzi kilka moralnych zastrzeżeń. Przede wszystkim brakuje mu demokratycznego mandatu: zaledwie jedna trzecia państw podpisała traktat, dzięki któremu powstał trybunał. Mimo to rości on sobie prawo do sprawowania władzy prokuratorskiej nad obywatelami całego świata. To swego rodzaju ziemski sąd ostateczny.
Dlaczego więc antyglobaliści, którzy oskarżają o demokratyczny deficyt Światową Organizację Handlu (WTO), nie wyrazili podobnego zaniepokojenia w wypadku MTK? Powód jest dość prosty. Protestujący wychodzą z założenia, że jeśli jurysdykcja trybunału pociągnie za sobą jakiekolwiek ograniczenie demokracji, to i tak będzie to nieistotne, ponieważ zakres zadań jemu powierzonych jest wąski. Uważają, że w przeciwieństwie do WTO Międzynarodowy Trybunał Karny nie powstał z myślą o tworzeniu prawa czy prowadzeniu polityki. Jego zadaniem jest stosowanie już istniejącego prawa międzynarodowego. Ponieważ ludobójstwo, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości są niewątpliwie zbrodniami, więc nie będzie dyskusji o tym, czy proces decyzyjny jest demokratyczny.
Otóż tak nie jest. Mimo że zakazy dotyczące ludobójstwa, zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości są bezsprzeczne, zastosowanie tego prawa w konkretnych sytuacjach będzie pełne politycznych uwarunkowań. Nie da się uniknąć pytań o interpretację prawa.
Weźmy na przykład zbrodnię wojenną, która spowodowała "przypadkową śmierć, rany i uszkodzenia na wielką skalę". Czy zatem kraje zobowiązane są do minimalizowania strat wśród cywilów przez użycie pocisków precyzyjnego naprowadzania zamiast tańszej broni? Jeśli rozpatruje się zbrodnię atakowania obiektów cywilnych, to jak potraktować atak na mosty lub sieci energetyczne wykorzystywane i przez wojsko, i przez cywilów?
Liczba dziedzin, którymi MTK zamierza się interesować, będzie rosnąć. Traktat rzymski przewiduje na przykład, że zbrodnia inwazji znajdzie się w jurysdykcji MTK, gdy tylko państwa, które ratyfikowały traktat, uzgodnią definicję inwazji. Jeśli więc następnym razem NATO wkroczy do Kosowa w ramach interwencji humanitarnej, decyzja o tym, czy był to akt humanitarny, czy akt agresji, znajdzie się w gestii trybunału.
Ponieważ w dokumentach założycielskich rozważana jest możliwość rozszerzenia jego jurysdykcji o problemy terroryzmu, to rozstrzygnięcie kwestii, kto jest bojownikiem o wolność, a kto terrorystą, może się w każdym konkretnym wypadku odbywać przed trybunałem ustanowionym przez 76 państw.
Takie przypisanie władzy decyzyjnej MTK może odpowiadać krajom, które są stroną traktatu powołującego trybunał. Nie zgadza się z nim jednak 60 proc. wszystkich państw, które nie podpisały tej umowy. Przy podejmowaniu decyzji przez MTK te kraje nie będą mogły zabierać głosu. Przedstawiciele obywateli tych państw nie będą więc uczestniczyli w procesie tworzenia przez MTK prawa i kształtowania polityki, ale władza trybunału nad nimi będzie się ciągle rozszerzać.
Można dyskutować, czy warto poświęcać nasze wartości, aby zapobiec zbrodniom. Musimy jednak realnie spojrzeć na fakty i zdać sobie sprawę z tego, że międzynarodowe trybunały ustanowione dla byłej Jugosławii i Ruandy zrobiły bardzo niewiele, aby powstrzymać akty okrucieństwa. W rzeczywistości w obu tych rejonach fala zbrodni nie osłabła nawet wówczas, gdy przed trybunałami toczyły się głośne sprawy.
Dlaczego więc administracja Georgea Busha wycofała się w maju tego roku z traktatu rzymskiego z 1998 r., który stanowi podstawę powołania Międzynarodowego Trybunału Karnego? Krytycy przypuścili zmasowany atak na rząd USA za sprzeciw wobec powstania trybunału, twierdząc, że jest to postawa jednostronna i nacechowana brakiem troski o świat.
Mając doświadczenie w ściganiu zbrodni w takich krajach, jak Ruanda, Etiopia i była Jugosławia, przyłączam się do tych, którzy chcą się skuteczniej zająć Pol Potami i Slobodanami Miloseviciami tego świata. Wątpię jednak, by Międzynarodowy Trybunał Karny w obecnej postaci był właściwym rozwiązaniem.
Trybunał budzi kilka moralnych zastrzeżeń. Przede wszystkim brakuje mu demokratycznego mandatu: zaledwie jedna trzecia państw podpisała traktat, dzięki któremu powstał trybunał. Mimo to rości on sobie prawo do sprawowania władzy prokuratorskiej nad obywatelami całego świata. To swego rodzaju ziemski sąd ostateczny.
Dlaczego więc antyglobaliści, którzy oskarżają o demokratyczny deficyt Światową Organizację Handlu (WTO), nie wyrazili podobnego zaniepokojenia w wypadku MTK? Powód jest dość prosty. Protestujący wychodzą z założenia, że jeśli jurysdykcja trybunału pociągnie za sobą jakiekolwiek ograniczenie demokracji, to i tak będzie to nieistotne, ponieważ zakres zadań jemu powierzonych jest wąski. Uważają, że w przeciwieństwie do WTO Międzynarodowy Trybunał Karny nie powstał z myślą o tworzeniu prawa czy prowadzeniu polityki. Jego zadaniem jest stosowanie już istniejącego prawa międzynarodowego. Ponieważ ludobójstwo, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości są niewątpliwie zbrodniami, więc nie będzie dyskusji o tym, czy proces decyzyjny jest demokratyczny.
Otóż tak nie jest. Mimo że zakazy dotyczące ludobójstwa, zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości są bezsprzeczne, zastosowanie tego prawa w konkretnych sytuacjach będzie pełne politycznych uwarunkowań. Nie da się uniknąć pytań o interpretację prawa.
Weźmy na przykład zbrodnię wojenną, która spowodowała "przypadkową śmierć, rany i uszkodzenia na wielką skalę". Czy zatem kraje zobowiązane są do minimalizowania strat wśród cywilów przez użycie pocisków precyzyjnego naprowadzania zamiast tańszej broni? Jeśli rozpatruje się zbrodnię atakowania obiektów cywilnych, to jak potraktować atak na mosty lub sieci energetyczne wykorzystywane i przez wojsko, i przez cywilów?
Liczba dziedzin, którymi MTK zamierza się interesować, będzie rosnąć. Traktat rzymski przewiduje na przykład, że zbrodnia inwazji znajdzie się w jurysdykcji MTK, gdy tylko państwa, które ratyfikowały traktat, uzgodnią definicję inwazji. Jeśli więc następnym razem NATO wkroczy do Kosowa w ramach interwencji humanitarnej, decyzja o tym, czy był to akt humanitarny, czy akt agresji, znajdzie się w gestii trybunału.
Ponieważ w dokumentach założycielskich rozważana jest możliwość rozszerzenia jego jurysdykcji o problemy terroryzmu, to rozstrzygnięcie kwestii, kto jest bojownikiem o wolność, a kto terrorystą, może się w każdym konkretnym wypadku odbywać przed trybunałem ustanowionym przez 76 państw.
Takie przypisanie władzy decyzyjnej MTK może odpowiadać krajom, które są stroną traktatu powołującego trybunał. Nie zgadza się z nim jednak 60 proc. wszystkich państw, które nie podpisały tej umowy. Przy podejmowaniu decyzji przez MTK te kraje nie będą mogły zabierać głosu. Przedstawiciele obywateli tych państw nie będą więc uczestniczyli w procesie tworzenia przez MTK prawa i kształtowania polityki, ale władza trybunału nad nimi będzie się ciągle rozszerzać.
Można dyskutować, czy warto poświęcać nasze wartości, aby zapobiec zbrodniom. Musimy jednak realnie spojrzeć na fakty i zdać sobie sprawę z tego, że międzynarodowe trybunały ustanowione dla byłej Jugosławii i Ruandy zrobiły bardzo niewiele, aby powstrzymać akty okrucieństwa. W rzeczywistości w obu tych rejonach fala zbrodni nie osłabła nawet wówczas, gdy przed trybunałami toczyły się głośne sprawy.
Międzynarodowy Trybunał Karny rozpoczął działalność w lipcu, ale faktycznie zacznie pracę w lutym 2003 r. 18 sędziów wybieranych na dziewięcioletnie kadencje będzie sądzić osoby oskarżane o najcięższe zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie ludobójstwa na całym świecie. Sędziów w styczniu przyszłego roku wybiorą przedstawiciele państw, które zgodziły się na powołanie trybunału (do tej pory 78 krajów). Oprócz nich zostanie też mianowany prokurator. MTK będzie organem stałym i zastąpi trybunały powoływane doraźnie (teraz działają dwa - do spraw zbrodni w byłej Jugosławii oraz Ruandzie). Nowy sąd zajmie się zbrodniami popełnionymi po 30 czerwca tego roku. Sprawę do trybunału ma prawo wnieść prokurator (po uzyskaniu zgody trzech sędziów), Rada Bezpieczeństwa ONZ oraz sygnatariusze statutu MTK. |
Więcej możesz przeczytać w 36/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.