Darmowy Internet okazał się fikcją
"Na wolnym rynku wszystko ma swoją cenę, w przeciwnym razie mechanizmy rynkowe się degenerują. Nawet działalność charytatywna nie jest tak naprawdę darmowa, a tym bardziej usługi" - napisał noblista Milton Friedman. Nie dziwi zatem, że największe polskie portale generują straty, mimo że mogą się poszczycić niemal 80-procentowym udziałem w rynku. - Utrzymanie z reklam płynności finansowej potężnej machiny, jaką jest portal, a więc infrastruktury i sztabu ludzi, jest w tej chwili nierealne - przyznaje Tomasz Jażdżyński, prezes zarządu Interia.pl.
Za co zapłacimy?
- Kilka lat temu większość serwisów internetowych była tworzona i użytkowana przez hobbystów. Odkąd jednak Internet stał się podstawowym źródłem informacji i rozrywki, serwisy muszą być profesjonalne i aktualne, bo będą ignorowane. A to kosztuje! Za dobry produkt użytkownicy są skłonni płacić - mówi Michał Paschalis-Jakubowicz z Wirtualnej Polski.
Wprowadzenie odpłatności za treści publikowane w sieci nie oznacza automatycznego ograniczenia dostępu do niej. W porównaniu z abonamentem za telefon czy telewizję kablową opłaty za korzystanie z Internetu będą niewielkie - na przykład utrzymanie konta pocztowego nie powinno kosztować więcej niż 3 zł miesięcznie. Osoby, dla których ważne jest bezpieczeństwo czy pojemność skrzynki pocztowej, już korzystają z płatnych kont poczty elektronicznej. Najwięcej będziemy płacić za szybki dostęp do danych ekonomicznych i notowań giełdowych. Najprawdopodobniej w sieci pozostaną serwisy udostępniające darmowe konta i zapewniające standardowe usługi.
- Wprowadzenie odpłatności za usługi i serwisy zawsze wiąże się z dylematem: czy lepiej mieć dziesięć milionów użytkowników, którzy skorzystają z portalu za darmo i wtedy trzeba sprzedawać reklamy, czy też lepiej mieć pięćdziesiąt tysięcy abonentów. Dziś cały świat poszukuje odpowiedzi na to pytanie - mówi Paweł Respondek, dyrektor public relations Onet.pl. Respondek uważa, że darmowy pozostanie dostęp do najbardziej powszechnych usług, na przykład wyszukiwarek czy wiadomości.
Pierwszymi firmami, które wprowadziły odpłatność za usługi internetowe, były redakcje dzienników. Ponad 600 tys. abonentów "Wall Street Journal" płaci po 59 dolarów rocznie za korzystanie z jego serwisów. Dla porównania: bezpłatny internetowy "The New York Times" przynosi rocznie ponad 15 mln dolarów strat. Odpłatność wprowadził też popularny serwis aukcyjny eBay. Od ponad dwóch lat każdy, kto sprzedaje poprzez sieć, płaci prowizję w wysokości 35 centów oraz 2,5 proc. wylicytowanej ceny. Niektórzy uiszczają nawet 500 dolarów prowizji, a mimo to eBay nie tylko nie stracił klientów, ale wręcz umocnił swoją pozycję. Jego ubiegłoroczne zyski sięgnęły 38,5 mln dolarów.
Pieniądze widmo
Oprócz odpłatności za treści i usługi udostępniane w sieci, powstał też pomysł wprowadzenia time revenue sharing, czyli przekazywania części pieniędzy na rzecz serwisów przez dostawców usług internetowych, którzy zarabiają dzięki funkcjonowaniu portali. Taki sposób odpłatności obowiązuje w sieciach telefonicznych. - Przewrotnie można powiedzieć, że portale internetowe w Polsce zarabiają. I to bardzo dużo! Z tym że nie zarabiają dla siebie - mówi Tomasz Jażdżyński. - Portale nie dostały od telekomów złamanego grosza za to, że pozwalają im zarabiać. W bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż świadczący usługi informacyjne w Internecie są nawet wszelkiego rodzaju sekstelefony, gdzie usługodawca otrzymuje część przychodów. Przed ostatnimi wyborami wielu polityków deklarowało, że to się zmieni. Skończyło się na deklaracjach. Działań mających wpływ na ten rynek nadal brak - dodaje Jażdżyński.
Internet romantyczny
Do częściowej odpłatności za treści udostępniane w sieci najszybciej przekonali się Amerykanie. W ubiegłym roku wydali na ten cel 675 mln dolarów. To niemal dwa razy więcej niż w 2000 r.
- wynika z raportu przygotowanego przez The Online Publishers Association. W pierwszym kwartale tego roku za dostęp do zasobów Internetu zapłaciło 12 milionów Amerykanów. Najpopularniejszym sposobem płatności w Stanach Zjednoczonych jest subskrypcja - korzysta z niej 85 proc. klientów. Amerykańskie rozwiązania upowszechniają się na całym świecie, bo są racjonalne. Darmowy Internet będzie można potraktować jako formę promocji, jako romantyczny etap w rozwoju tej dziedziny gospodarki, ale etap, który się właśnie kończy.
Za co zapłacimy?
- Kilka lat temu większość serwisów internetowych była tworzona i użytkowana przez hobbystów. Odkąd jednak Internet stał się podstawowym źródłem informacji i rozrywki, serwisy muszą być profesjonalne i aktualne, bo będą ignorowane. A to kosztuje! Za dobry produkt użytkownicy są skłonni płacić - mówi Michał Paschalis-Jakubowicz z Wirtualnej Polski.
Wprowadzenie odpłatności za treści publikowane w sieci nie oznacza automatycznego ograniczenia dostępu do niej. W porównaniu z abonamentem za telefon czy telewizję kablową opłaty za korzystanie z Internetu będą niewielkie - na przykład utrzymanie konta pocztowego nie powinno kosztować więcej niż 3 zł miesięcznie. Osoby, dla których ważne jest bezpieczeństwo czy pojemność skrzynki pocztowej, już korzystają z płatnych kont poczty elektronicznej. Najwięcej będziemy płacić za szybki dostęp do danych ekonomicznych i notowań giełdowych. Najprawdopodobniej w sieci pozostaną serwisy udostępniające darmowe konta i zapewniające standardowe usługi.
- Wprowadzenie odpłatności za usługi i serwisy zawsze wiąże się z dylematem: czy lepiej mieć dziesięć milionów użytkowników, którzy skorzystają z portalu za darmo i wtedy trzeba sprzedawać reklamy, czy też lepiej mieć pięćdziesiąt tysięcy abonentów. Dziś cały świat poszukuje odpowiedzi na to pytanie - mówi Paweł Respondek, dyrektor public relations Onet.pl. Respondek uważa, że darmowy pozostanie dostęp do najbardziej powszechnych usług, na przykład wyszukiwarek czy wiadomości.
Pierwszymi firmami, które wprowadziły odpłatność za usługi internetowe, były redakcje dzienników. Ponad 600 tys. abonentów "Wall Street Journal" płaci po 59 dolarów rocznie za korzystanie z jego serwisów. Dla porównania: bezpłatny internetowy "The New York Times" przynosi rocznie ponad 15 mln dolarów strat. Odpłatność wprowadził też popularny serwis aukcyjny eBay. Od ponad dwóch lat każdy, kto sprzedaje poprzez sieć, płaci prowizję w wysokości 35 centów oraz 2,5 proc. wylicytowanej ceny. Niektórzy uiszczają nawet 500 dolarów prowizji, a mimo to eBay nie tylko nie stracił klientów, ale wręcz umocnił swoją pozycję. Jego ubiegłoroczne zyski sięgnęły 38,5 mln dolarów.
Pieniądze widmo
Oprócz odpłatności za treści i usługi udostępniane w sieci, powstał też pomysł wprowadzenia time revenue sharing, czyli przekazywania części pieniędzy na rzecz serwisów przez dostawców usług internetowych, którzy zarabiają dzięki funkcjonowaniu portali. Taki sposób odpłatności obowiązuje w sieciach telefonicznych. - Przewrotnie można powiedzieć, że portale internetowe w Polsce zarabiają. I to bardzo dużo! Z tym że nie zarabiają dla siebie - mówi Tomasz Jażdżyński. - Portale nie dostały od telekomów złamanego grosza za to, że pozwalają im zarabiać. W bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż świadczący usługi informacyjne w Internecie są nawet wszelkiego rodzaju sekstelefony, gdzie usługodawca otrzymuje część przychodów. Przed ostatnimi wyborami wielu polityków deklarowało, że to się zmieni. Skończyło się na deklaracjach. Działań mających wpływ na ten rynek nadal brak - dodaje Jażdżyński.
Internet romantyczny
Do częściowej odpłatności za treści udostępniane w sieci najszybciej przekonali się Amerykanie. W ubiegłym roku wydali na ten cel 675 mln dolarów. To niemal dwa razy więcej niż w 2000 r.
- wynika z raportu przygotowanego przez The Online Publishers Association. W pierwszym kwartale tego roku za dostęp do zasobów Internetu zapłaciło 12 milionów Amerykanów. Najpopularniejszym sposobem płatności w Stanach Zjednoczonych jest subskrypcja - korzysta z niej 85 proc. klientów. Amerykańskie rozwiązania upowszechniają się na całym świecie, bo są racjonalne. Darmowy Internet będzie można potraktować jako formę promocji, jako romantyczny etap w rozwoju tej dziedziny gospodarki, ale etap, który się właśnie kończy.
Więcej możesz przeczytać w 37/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.