Hilda Duhalde chce przejść do historii jako kolejna matka Argentyny
Miesiąc po objęciu przez Eduarda Duhalde funkcji prezydenta Argentyny jego żona, Hilda, zdobyła pozycję, którą lokalna prasa określała mianem "wiceprezydenta de facto" albo "superministra do spraw socjalnych". Prezydent przyznaje, że zawsze pyta małżonkę o radę. W nią, a nie w jej męża wpatrzeni są Argentyńczycy, którzy nazywają pierwszą damę "Chiche" (Zabaweczka). W dotkniętej ostrym kryzysem Argentynie władzę znów sprawują polityczni spadkobiercy Juana Perona, a wraz z nimi wróciła idea "rządów pary", której uosobieniem było małżeństwo Peronów. Pod koniec lipca obchodzono 50. rocznicę śmierci Evity Peron. Z tej okazji rząd otworzył muzeum poświęcone jej pamięci. "Chiche" próbuje wykorzystać kult Evity, by przysporzyć sobie i mężowi potrzebnej popularności.
Dwoje na fotelu prezydenta
- W czasach Evity Argentyna była silnym państwem, cieszyła się szacunkiem świata - mówi Cristina Alvarez Rodriguez, dyrektor wspieranego przez rząd Narodowego Instytutu Badań Historycznych Evity Peron. - Dzisiaj, w czasach kryzysu politycznego i gospodarczego, na nowo określamy własną tożsamość - dodaje.
O tym, że w fotelu prezydenckim Eduardo Duhalde zasiądzie nie sam, lecz wraz z żoną, Argentyńczycy dowiedzieli się już podczas uroczystości zaprzysiężenia. W przerwie na dekorację szarfą Duhalde przywołał żonę do swego boku i poprosił o złożenie podpisu pod aktem objęcia urzędu - w roli oficjalnego świadka. Rząd natychmiast ogłosił, że pani Duhalde dostanie tekę ministra do spraw rozwoju społecznego. Opinia publiczna zawrzała w proteście przeciwko nepotyzmowi. Nominację wycofano. Nie zrażona tym Hilda Duhalde mówi otwarcie, że rozszerzanie wpływów to jej przeznaczenie. Towarzyszy mężowi w posiedzeniach rządu, organizuje program opieki społecznej dla bezrobotnych i ubogich. Zaprzecza jednak, jakoby chciała zostać drugą Evitą Peron, tłumacząc, że "Evita mogła być tylko jedna". Pierwsza dama nie ukrywa jednocześnie, że wzoruje się na żonie generała Perona. Czy ma jakiekolwiek szanse, by odnieść podobny sukces?
Troska o miliony
"Moja rola polega na troszczeniu się o tych, którzy wciąż nie mają głosu w Argentynie, nawet jeśli są ich miliony" - powtarza Hilda Duhalde. Mówi otwarcie, że chce "walczyć w imieniu tych samych uciemiężanych mas, które tak uwielbiały Evitę Peron". Używa nawet tej samej retoryki: "Mam trochę masochistyczne podejście - przyświeca mi idea służby aż do krwi. Aż do ogromnego bólu". Evita Peron w wieku 33 lat zachorowała na raka. Tuż przed śmiercią mawiała: "Miłość do Argentyńczyków rani moją duszę, rani moje ciało i pali moje nerwy".
Pół wieku po śmierci "matki wszystkich Argentyńczyków" dla tamtejszych kobiet Evita Peron wciąż stanowi wzór. "Dla nich nie ma innej drogi, jak tylko stać się pomostem miłości między narodem a jego przywódcą - wszystko jedno, czy jest nim Peron, czy Duhalde" - mówi Javier Auyero, autor książki poświęconej żonie generała Perona.
Pani prezydent?
Hilda i Eduardo poznali się w 1971 r. Kiedy Duhalde został gubernatorem prowincji Buenos Aires, żonie powierzył pieczę nad pomocą społeczną. "Chiche" zmobilizowała organizacje kobiece do pomocy najbardziej potrzebującym. Zdobyta popularność pomogła jej wejść do parlamentu.
Dziś nie ma warunków do wprowadzenia w życie programu peronistów. W czasie gdy bezrobocie wynosi 20 proc., a PKB w tym roku może się obniżyć o 10 proc., kraj nie może sobie pozwolić na realizację populistycznych haseł, które wyniosły Duhalde na szczyty. Zdobył tylko 20 proc. poparcia, wchodząc do rządu, a jego żona dopiero próbuje ustabilizować swą pozycję. Klasa średnia jest wrogo nastawiona do prezydenta i jego żony. - Evita zyskała mir, gdyż ściśle współdziałała z niezwykle popularnym mężem. Tymczasem Duhalde osiąga w sondażach słabe wyniki. Hilda ma przed sobą trudne zadanie, choć krążą pogłoski, że będzie kandydować w wyborach prezydenckich - mówi Michael Soltys, redaktor naczelny "Buenos Aires Herald". Na razie wszystko wskazuje na to, że wysiłki Hildy spełzną na niczym - ciężko jest zostać postacią kultową w kraju przytłoczonym największym kryzysem w historii.
Święta Evita Evita Peron, żona generała Juana Perona, była nieoficjalnym współrządcą Argentyny od 1946 r. Otaczał ją nimb "opiekunki biedaków". Po śmierci pozostała symbolem politycznym całego ruchu peronistycznego, powstał wręcz swoisty kult Matki Argentynki. W całym kraju stoją ołtarzyki dedykowane "św. Evicie". - Cały ten ludowy kult przeobraził Evitę w kogoś na miarę Elvisa Presleya - mówi Julie Taylor, autorka książki poświęconej Evicie. - Wciąż akcentuje się jej przedwczesną śmierć i zaginięcie na wiele lat zwłok w nie wyjaśnionych okolicznościach (co tłumaczono potem koniecznością uchronienia ich przed wykorzystywaniem w celach politycznych). Muzeum Matki Narodu Muzeum mieści się w dwóch willach w jednej z najelegantszych dzielnic Buenos Aires. Wille są pomnikami populistycznego prawodawstwa Evity, zapoczątkowanego założeniem w późnych latach 40. schroniska dla samotnych matek. Menu obiadowe dla gości jest tam dziś dokładnie takie, jakie serwowano kobietom niegdyś tutaj żyjącym, czyli oparte na ryżu, fasoli, soczewicy. Z baru dochodzą dźwięki starych tang. W muzeum mają się odbywać koncerty, przedstawienia i wystawy. Będą też pokazy filmowe - obrazy zarówno o Evicie, jak i te, w których sama zagrała, i fragmenty jej wystąpień politycznych. Jedyne oczywiste przesłanie przedsięwzięcia brzmi: Argentyna wyglądałaby dzisiaj o wiele lepiej, gdyby akceptowała wartości reprezentowane przez Evitę. |
Więcej możesz przeczytać w 37/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.