Przed laty w Kanadzie obdzwoniłem wszystkie osoby o moim rzadkim nazwisku
Internetowe wyszukiwarki osób zmieniły nasze życie towarzyskie
W Polsce nie ma tak dobrych książek telefonicznych, ale na szczęście mamy obecnie Internet. Teraz szukam potencjalnych krewnych przez sieć - opowiada Grzegorz Turnau, muzyk. - Czasem zaglądam do sieci, żeby sprawdzić, ilu ludzi nosi to samo nazwisko i czy nie są przypadkiem ze mną spokrewnieni. Trafiłem już na szacownych profesorów, autorów książek i publicystów, m.in. w Australii i Stanach Zjednoczonych. Dębskich nie znalazłem tylko w Helsinkach - mówi Krzesimir Dębski, kompozytor.
Gdzie dzisiaj mieszka twoja koleżanka ze szkolnej ławy? Jak potoczyło się życie twojej młodzieńczej miłości? Jak za granicą znaleźć krewnych, z którymi od lat nie masz kontaktu? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w internetowych serwisach pomagających odnowić kontakty zerwane kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu. Amerykański Classmates, brytyjski Friends Reunited i niemiecki Passado należą do najpopularniejszych serwisów w swoich krajach. Miesięcznie odwiedza je kilka milionów osób. Według autorów raportu "Internet a życie Amerykanów", po 11 września 2001 r. aż dwadzieścia milionów mieszkańców USA nawiązało przez sieć kontakt z zapomnianymi krewnymi i znajomymi.
Szkolna przyjaźń nie rdzewieje
"Gdy dwa lata temu zarejestrowałem się w serwisie Classmates, znalazłem tylko trzy osoby z mojego rocznika. Teraz nasza wirtualna klasa liczy już siedemnastu uczniów, choć szkołę kończyliśmy dwadzieścia lat temu. W listopadzie organizujemy w Kalifornii spotkanie po latach. Niektórzy przylecą na nie aż z Australii" - tak Richard Barell zachęca internautów do odnawiania szkolnych przyjaźni. Tysiące podziękowań zamieszczonych przez osoby, które dotarły do przyjaciół z młodości, są najlepszym potwierdzeniem skuteczności "szkolnych" witryn. Serwisy te pomagają też dotrzeć do kumpli z wojska, przyjaciół z podwórka czy byłych współpracowników.
Kilka tego typu wyszukiwarek działa już w Polsce, choć ich bazy - mieszczące dane zaledwie o kilku tysiącach osób - trudno porównywać do prawie trzydziestomilionowego zbioru osób zarejestrowanych w serwisie Classmates. - Michała nie widziałam od ośmiu lat! Skontaktowaliśmy się ponownie dzięki witrynie Szkolne Lata. Przy piwie wspominaliśmy stare czasy - opowiada Magdalena Łukasiewicz. Marcin Polak założył dla swoich kolegów z licealnej klasy listę dyskusyjną. - "Czackiego" skończyliśmy w 1995 r. Teraz dzięki e-mailom informujemy się o zmianach pracy, ślubach czy innych ważnych wydarzeniach. Z listy korzystają też koledzy, którzy mieszkają dziś w Danii, Holandii, Irlandii, Szwajcarii, USA i Wielkiej Brytanii - mówi Marcin Polak.
Tacy jak my
W polskich serwisach na razie więcej jest wiadomości od osób poszukujących kolegów z młodości niż od tych, którzy już ich znaleźli. Krystyna Jackson, od szesnastu lat mieszkająca w USA, poszukuje absolwentów IV LO w Rzeszowie z 1972 r. Przynajmniej o kontakt e-mailowy z kolegami z technikum rolniczego w Przygodzicach prosi Wiktor Kontecki (uczęszczał do niego w latach 50.). "Poznajmy się na nowo. Jesteśmy tylko o czterdzieści lat starsi" - zachęca Ryszard Lachacz maturzystów liceum w Bielsku Podlaskim z 1962 r.
Internetowe wyszukiwarki osób zmieniły nasze życie towarzyskie. Kiedyś mieliśmy innych kolegów w podstawówce, innych w liceum, a jeszcze innych na studiach. Teraz ze wszystkimi tymi grupami możemy odnowić kontakty i podtrzymywać je jednocześnie. - Chcemy się otaczać osobami takimi jak my. Odwołujemy się więc do przyjaciół z młodości, którzy - przynajmniej w naszych wspomnieniach - reprezentowali podobny styl życia. Ta wędrówka kilka pokoleń wstecz, którą ułatwia Internet, wiąże się także z coraz powszechniejszym kryzysem tożsamości, próbą reinterpretacji życiowych doświadczeń - uważa Małgorzata Jacyno, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Sieciowy detektyw
Jeśli na kolegę ze szkolnej ławy nie natrafiliśmy w odpowiednich witrynach, możemy skorzystać z wyszukiwarek osób. Bazy BigFoot, Lycos WhoWhere czy Yahoo! People zawierają po kilkadziesiąt milionów e-maili, telefonów i adresów. Na ślad przyjaciół z młodości możemy też trafić za pomocą ogólnych wyszukiwarek. Nazwisko i e-mail mogą się pojawić na stronie firmy, w internetowym pamiętniku, w opublikowanym on line referacie, na liście uczestników konkursu, seminarium czy wystawy. Z kolei gigantyczne serwisy genealogiczne to szansa na dotarcie do rozrzuconych po świecie krewnych, nawet tych, o których istnieniu nie wiedzieliśmy. Na przykład prowadzona przez mormonów baza Family Search zawiera prawie miliard wpisów. Szczegółowych danych dostarczają natomiast płatne serwisy, na przykład KnowX czy US Search. Dzięki nim możemy nie tylko odszukać osobę, ale także ustalić wszystkie adresy, pod którymi mieszkała, wartość posiadanych przez nią nieruchomości, listę krewnych i sąsiadów oraz ważność uzyskanych licencji (na przykład lekarza lub pilota).
W Polsce nie ma tak dobrych książek telefonicznych, ale na szczęście mamy obecnie Internet. Teraz szukam potencjalnych krewnych przez sieć - opowiada Grzegorz Turnau, muzyk. - Czasem zaglądam do sieci, żeby sprawdzić, ilu ludzi nosi to samo nazwisko i czy nie są przypadkiem ze mną spokrewnieni. Trafiłem już na szacownych profesorów, autorów książek i publicystów, m.in. w Australii i Stanach Zjednoczonych. Dębskich nie znalazłem tylko w Helsinkach - mówi Krzesimir Dębski, kompozytor.
Gdzie dzisiaj mieszka twoja koleżanka ze szkolnej ławy? Jak potoczyło się życie twojej młodzieńczej miłości? Jak za granicą znaleźć krewnych, z którymi od lat nie masz kontaktu? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w internetowych serwisach pomagających odnowić kontakty zerwane kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu. Amerykański Classmates, brytyjski Friends Reunited i niemiecki Passado należą do najpopularniejszych serwisów w swoich krajach. Miesięcznie odwiedza je kilka milionów osób. Według autorów raportu "Internet a życie Amerykanów", po 11 września 2001 r. aż dwadzieścia milionów mieszkańców USA nawiązało przez sieć kontakt z zapomnianymi krewnymi i znajomymi.
Szkolna przyjaźń nie rdzewieje
"Gdy dwa lata temu zarejestrowałem się w serwisie Classmates, znalazłem tylko trzy osoby z mojego rocznika. Teraz nasza wirtualna klasa liczy już siedemnastu uczniów, choć szkołę kończyliśmy dwadzieścia lat temu. W listopadzie organizujemy w Kalifornii spotkanie po latach. Niektórzy przylecą na nie aż z Australii" - tak Richard Barell zachęca internautów do odnawiania szkolnych przyjaźni. Tysiące podziękowań zamieszczonych przez osoby, które dotarły do przyjaciół z młodości, są najlepszym potwierdzeniem skuteczności "szkolnych" witryn. Serwisy te pomagają też dotrzeć do kumpli z wojska, przyjaciół z podwórka czy byłych współpracowników.
Kilka tego typu wyszukiwarek działa już w Polsce, choć ich bazy - mieszczące dane zaledwie o kilku tysiącach osób - trudno porównywać do prawie trzydziestomilionowego zbioru osób zarejestrowanych w serwisie Classmates. - Michała nie widziałam od ośmiu lat! Skontaktowaliśmy się ponownie dzięki witrynie Szkolne Lata. Przy piwie wspominaliśmy stare czasy - opowiada Magdalena Łukasiewicz. Marcin Polak założył dla swoich kolegów z licealnej klasy listę dyskusyjną. - "Czackiego" skończyliśmy w 1995 r. Teraz dzięki e-mailom informujemy się o zmianach pracy, ślubach czy innych ważnych wydarzeniach. Z listy korzystają też koledzy, którzy mieszkają dziś w Danii, Holandii, Irlandii, Szwajcarii, USA i Wielkiej Brytanii - mówi Marcin Polak.
Tacy jak my
W polskich serwisach na razie więcej jest wiadomości od osób poszukujących kolegów z młodości niż od tych, którzy już ich znaleźli. Krystyna Jackson, od szesnastu lat mieszkająca w USA, poszukuje absolwentów IV LO w Rzeszowie z 1972 r. Przynajmniej o kontakt e-mailowy z kolegami z technikum rolniczego w Przygodzicach prosi Wiktor Kontecki (uczęszczał do niego w latach 50.). "Poznajmy się na nowo. Jesteśmy tylko o czterdzieści lat starsi" - zachęca Ryszard Lachacz maturzystów liceum w Bielsku Podlaskim z 1962 r.
Internetowe wyszukiwarki osób zmieniły nasze życie towarzyskie. Kiedyś mieliśmy innych kolegów w podstawówce, innych w liceum, a jeszcze innych na studiach. Teraz ze wszystkimi tymi grupami możemy odnowić kontakty i podtrzymywać je jednocześnie. - Chcemy się otaczać osobami takimi jak my. Odwołujemy się więc do przyjaciół z młodości, którzy - przynajmniej w naszych wspomnieniach - reprezentowali podobny styl życia. Ta wędrówka kilka pokoleń wstecz, którą ułatwia Internet, wiąże się także z coraz powszechniejszym kryzysem tożsamości, próbą reinterpretacji życiowych doświadczeń - uważa Małgorzata Jacyno, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Sieciowy detektyw
Jeśli na kolegę ze szkolnej ławy nie natrafiliśmy w odpowiednich witrynach, możemy skorzystać z wyszukiwarek osób. Bazy BigFoot, Lycos WhoWhere czy Yahoo! People zawierają po kilkadziesiąt milionów e-maili, telefonów i adresów. Na ślad przyjaciół z młodości możemy też trafić za pomocą ogólnych wyszukiwarek. Nazwisko i e-mail mogą się pojawić na stronie firmy, w internetowym pamiętniku, w opublikowanym on line referacie, na liście uczestników konkursu, seminarium czy wystawy. Z kolei gigantyczne serwisy genealogiczne to szansa na dotarcie do rozrzuconych po świecie krewnych, nawet tych, o których istnieniu nie wiedzieliśmy. Na przykład prowadzona przez mormonów baza Family Search zawiera prawie miliard wpisów. Szczegółowych danych dostarczają natomiast płatne serwisy, na przykład KnowX czy US Search. Dzięki nim możemy nie tylko odszukać osobę, ale także ustalić wszystkie adresy, pod którymi mieszkała, wartość posiadanych przez nią nieruchomości, listę krewnych i sąsiadów oraz ważność uzyskanych licencji (na przykład lekarza lub pilota).
Więcej możesz przeczytać w 38/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.