Christopher Reeve przynosi nadzieję sparaliżowanym
Jeszcze niedawno sparaliżowany od szyi w dół amerykański aktor i reżyser Christopher Reeve nie był w stanie samodzielnie oddychać. Przed dwoma laty po raz pierwszy poruszył palcem wskazującym lewej ręki. Niedawno po raz pierwszy poczuł uścisk ręki żony Dany i trojga dzieci.
"Żaden inny człowiek z tak poważnym urazem rdzenia kręgowego nigdy wcześniej nie osiągnął tak dużej poprawy po tak długim czasie od wypadku" - przekonuje na łamach "Journal of Neurosurgery" prof. John W. McDonald z Washington University w St. Louis, lekarz od kilku lat opiekujący się najbardziej znanym odtwórcą roli "Supermana". Testowane nowe metody rehabilitacji dają nadzieję, że nawet ludzie od dawna sparaliżowani będą mogli przynajmniej częściowo odzyskać sprawność.
Upadek
Christopher Reeve był całkowicie bezwładny po fatalnym upadku z konia podczas skoku przez przeszkodę (w maju 1995 r.). Przy życiu utrzymywał go jedynie respirator. Uraz spowodował niemal całkowite przerwanie rdzenia kręgowego. "To najbardziej niekorzystne uszkodzenie, jakie można sobie wyobrazić" - twierdził prof. John Jane z University of Virginia, neurochirurg, który operował aktora.
Dziś Reeve potrafi samodzielnie oddychać przez 90 minut dziennie. Odczuwa ciepło i zimno, szarpnięcia, ukłucie, a nawet lekkie dotknięcie na niemal całej powierzchni ciała. Porusza palcami rąk i nóg, jest w stanie zgiąć nadgarstek, łokieć i staw kolanowy. "To najwspanialszy prezent urodzinowy, jakiego od tamtego feralnego dnia mogłem oczekiwać" - zwierza się Reeve, który 25 września kończy pięćdziesiąt lat.
- To zadziwiające, bo szanse chorego na jakąkolwiek poprawę zwykle gwałtownie maleją z upływem czasu - mówi dr Marek Krasuski, ordynator Stołecznego Ośrodka Rehabilitacji w Konstancinie pod Warszawą. - Leczyłem ponad 4 tys. pacjentów. Zaledwie u kilku osób z całkowitym uszkodzeniem rdzenia nastąpiła jakaś poprawa po upływie czasu dłuższym niż doba, ale tylko w ciągu trzech, najwyżej czterech dni! - podkreśla prof. Jerzy Kiwerski.
Po roku na ogół nie pojawiają się już żadne zmiany neurologiczne. Chory może jedynie liczyć, że dzięki odpowiednim zabiegom rehabilitacyjnym nastąpi tzw. zjawisko kompensacji, czyli zastąpienia zniszczonych komórek przez pozostałe, nieuszkodzone włókna rdzenia kręgowego.
Doktor "RoboWalker"
Odtwórca "Supermana" od kilku lat trzy razy w tygodniu poddawany jest ćwiczeniom rehabilitacyjnym, polegającym na tzw. funkcjonalnej elektrostymulacji mięśni. Do jego ciała podłączane są sterowane komputerowo elektrody. Za ich pośrednictwem słabym prądem elektrycznym wywoływany jest ruch kończyn. Reeve umieszczany jest na rowerze rehabilitacyjnym, a jego nogi po uruchomieniu odpowiedniego programu rytmicznie kręcą pedałami.
"Początkowo zależało nam głównie na tym, by zwiększyć siłę jego mięśni, wzmocnić kości i zahamować osteoporozę" - opowiada prof. McDonald. Okazało się, że stopniowo następuje "reedukacja" zachowanych włókien nerwowych rdzenia kręgowego. Reeve nie potrafi jeszcze podnosić kończyn, ale jest już w stanie zgiąć rękę w nadgarstku i zsunąć ją ze stołu. Jego sprawność motoryczna w skali pięciostopniowej z najniższej poprawiła się o dwa stopnie.
Terapię Reevea opisano w wydanej przed kilkoma dniami książce "Nothing is Impossible" ("Wszystko jest możliwe"). Dotychczas elektrostymulację funkcjonalną stosowano głównie u paraplegików, czyli u ludzi ze sparaliżowanymi kończynami dolnymi. Czterdziestoletnia Julie Hill z Salisbury ma na stałe przymocowany na pasku miniaturowy aparat o rozmiarach czekoladowego batona. Po naciśnięciu przycisku jest w stanie pedałować na trójkołowym rowerze. Sześćdziesięciojednoletni Marc Merger z Montpellier dzięki urządzeniu "RoboWalker" jest w stanie przejść w mieszkaniu z pokoju do pokoju, a trzydziestodwuletni Rod Bobblitt z Kentucky może wstać z wózka i przejść kilka kroków, by sięgnąć po znajdujące się na półce przedmioty.
Życie na szelkach
- Niestety, nie widziałem jeszcze człowieka z ewidentnym paraliżem kończyn dolnych, który nagle zaczął samodzielnie chodzić - mówi dr Marek Krasuski. - Tymczasem dla ludzi sparaliżowanych decydujące znacznie ma poprawa funkcjonalna, pozwalająca im samodzielnie się poruszać.
Zdarzają się jednak wyjątki. Przykładem jest Bernard Pagell, niemiecki nauczyciel, sparaliżowany od pasa w dół na skutek wypadku samochodowego (w 1989 r.). Codziennie po półtorej godziny zwisał na szelkach, a rehabilitanci poruszali jego nogami na ruchomym bieżniku, by pobudzić mięśnie nóg i rdzeń kręgowy. Dziś jest w stanie chodzić o kulach.
Częściowo sparaliżowany czterdziestotrzyletni mężczyzna początkowo nie był w stanie o własnych siłach stanąć na nogach. Po kilku miesiącach ćwiczeń potrafił w ciągu trzech minut przejść 20 metrów. Po wszczepieniu stymulatora do lędźwiowej części rdzenia kręgowego szybkość jego chodu zwiększyła się aż trzykrotnie. "W podobny sposób można pomóc jednej trzeciej osób sparaliżowanych" - twierdzi na łamach "Spinal Cord" prof. Richard Herman z Arizona State University w Temple.
Elektrody w mózgu
- Niestety, w Polsce elektrostymulacja nie jest stosowana, bo jest zbyt kosztowna - mówi dr Marek Krasuski. Zakup niezbędnego do takich zabiegów urządzenia kosztuje ponad 150 tys. dolarów.
- W przyszłości prawdo-podobnie będzie możliwe "elektroniczne pomostowanie" uszkodzonego rdzenia kręgowego - mówi prof. Jerzy Kiwerski. Sygnały ner-wowe będą wychwytywane z górnego fragmentu i przekazywane do dolnej części rdzenia. Richard Andersen z Kalifornijskiego Instytutu Technologii twierdzi, że elektrody umieszczone w mózgu pozwolą ludziom sparaliżowanym poruszać kończynami. Testowany jest już aparat o nazwie "FreeHand", który precyzyjnie steruje mięśniami bezwładnej ręki.
"Nie zamierzam spędzić reszty życia na wózku inwalidzkim. Zmartwychwstanę" - zapewnia Christopher Reeve. Przed pięciu laty oświadczył, że na swoje pięćdziesiąte urodziny o własnych siłach wstanie z wózka inwalidzkiego i wzniesie toast. Czy będzie to możliwe za kolejne pięć lat?
Profesor Jerzy Kiwerski Stołeczne Centrum Rehabilitacji w Konstancinie Co kilka lat testowana jest metoda operacyjnego leczenia paraliżu, polegająca na sztukowaniu rdzenia kręgowego za pomocą przeszczepu sieci nerwów pobranych z innego miejsca ciała pacjenta. Niestety, dotychczas się nie sprawdziła. Regeneracja rdzenia jest znikoma. |
Nadzieja dla sparaliżowanych Neurochirurdzy testują na zwierzętach metody umożliwiające leczenie uszkodzonego rdzenia kręgowego: 1. Regeneracja przerwanych włókien rdzenia podawanymi do płynu mózgowo-rdzeniowego substancjami, które pobudzają wzrost komórek nerwowych, takimi jak neutrofina-3. 2. Wszczepienie rusztowania nasyconego enzymami i czynnikami wzrostu nerwów, na którym może się odtworzyć zniszczony odcinek rdzenia kręgowego. 3. Wszczepienie komórek macierzystych zdolnych przekształcić się w komórki rdzenia kręgowego (temu zabiegowi zamierza się poddać Christopher Reeve). |
Każdego roku prawie 2 tys. Polaków doznaje trwałego uszkodzenia rdzenia kręgowego wskutek wypadku drogowego czy niefortunnego skoku do wody. Aż 80 proc. to mężczyźni, najczęściej w wieku 15-25 lat. Szczególnie niebezpieczne są złamania kręgosłupa z przemieszczeniem jego odłamków, powodujących poprzeczny ucisk lub zniszczenie rdzenia. Wtedy zwykle dochodzi do całkowitego zniesienia czucia i ruchów poniżej miejsca ucisku. |
Więcej możesz przeczytać w 39/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.