Rozmowa z Jolantą Kwaśniewską żoną prezydenta Polski
Agnieszka Laskowska: Jak przygotowuje się pani do oficjalnych spotkań z zagranicznymi gośćmi bądź gospodarzami?
Jolanta Kwaśniewska: Przygotowania trwają często wiele miesięcy i zaangażowany jest w nie cały sztab ludzi z MSZ, Kancelarii Prezydenta, premiera i Sejmu. Czytamy też dokładnie życiorysy naszych gości bądź gospodarzy, szukamy o nich dodatkowych informacji. Zwłaszcza wtedy, gdy jest to wizyta na najwyższym szczeblu, tak jak w wypadku pary cesarskiej z Japonii. Protokół dyplomatyczny określa, jak się zachować, aby nie popełnić faux pas wobec cesarza i cesarzowej, ale studiowaliśmy także starannie wszelkie inne materiały. Zawsze może się wydarzyć coś nieoczekiwanego. Przy okazji oficjalnej wizyty w Luksemburgu ustalono, że wielka księżna Charlotte powita mnie w kapeluszu. Gdy wyjrzałam przez okienko samolotu, zobaczyłam, że wbrew wcześniejszym ustaleniom księżna nie ma nakrycia głowy. Ja też musiałam je szybko zdjąć. Podobna zasada obowiązuje, gdy brytyjska monarchini postanawia zjeść obiad w nakryciu głowy. Wszystkie towarzyszące jej przy posiłku kobiety muszą się do tego dostosować. Coraz częściej żony prezydentów, a także królowe ubierają się w kostiumy ze spodniami. Zdarza się to szczególnie w plenerze, gdy korzystamy z helikopterów, lub kiedy przewiduje się częste wsiadanie i wysiadanie z samochodów. Możliwe jest też niekiedy noszenie butów z odkrytą piętą. Zawsze jednak palce muszą być zakryte.
- Czy udało się pani kiedyś zaskoczyć swoich gości?
- Owszem. Tak było właśnie podczas wizyty japońskiej pary cesarskiej. Niespodzianką miała być zupa wiśniowa - zupełnie nie znana w Kraju Kwitnącej Wiśni. Przygotowaliśmy sześć różnych rodzajów tej zupy. Ta najlepsza tak bardzo smakowała cesarzowej, że przed odlotem z Polski poprosiła o recepturę. Po obiedzie - "w cztery oczy" z cesarskimi mościami - podaliśmy na deser owoce leśne. Wcześniej sama przygotowałam sadzonki poziomek, które przywiozłam z lasu. Wiedziałam, że w Japonii nie są znane. Czasem takie małe gesty sprawiają przyjemność i pozostawiają dobre wspomnienie. Kiedy dowiedziałam się, że Jacques Chirac nie pije wina, ale lubi piwo Corona, podczas jego pobytu w Polsce posłaliśmy mu do rezydencji jego ulubiony napój. Kiedy okazało się, że ze względu na bogaty program wizyty w Polsce cesarzowa Japonii nie zdąży kupić prezentu dla swojej nowo narodzonej wnuczki, podarowałam jej dużą polską lalkę. Myślę, że się spodobała. O tym, jak dobrze cesarzowa czuła się w Polsce, świadczy fakt, że podczas pożegnania w ambasadzie Japonii uściskała mnie i wycałowała. Ten niecodzienny gest wprawił wszystkich w osłupienie.
- Rasowym dyplomatą trzeba się urodzić?
- Najważniejsze jest dobre wychowanie. Jeśli ktoś go nie wyniesie z domu, to potem trudno nadrobić braki. Pod tym względem moi rodzice wymagali ode mnie i moich dwóch sióstr bardzo wiele. Uczyli kultury, skromności, umiarkowania, uprzejmości dla ludzi. Tego samego uczyłam naszą Oleńkę. Myślę, że każdy z nas oczekuje od drugiego człowieka przyzwoitego zachowania, grzeczności. Ode mnie natomiast, jako małżonki głowy państwa, oczekuje się, bym godnie reprezentowała nasz kraj. Mam nadzieję, że przez ostatnie siedem lat spełniałam te oczekiwania.
Więcej możesz przeczytać w 40/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.