Marianizacja "Solidarności"
Wiele się musi zmienić, by nic się nie zmieniło - to powiedzenie Tomasiego di Lampedusy można uznać za motto zjazdu "Solidarności". Krzaklewski odszedł, ale pozostał: jako członek komisji krajowej i jako duchowy patron Janusza Śniadka, nowego przewodniczącego. Przesunięcie Krzaklewskiego zwiastowały kolejne znaki. Na początku obrad stracił głos, bo przestał działać mikrofon. Potem spadł napis "Solidarność" potrącony przez jednego z dziennikarzy. Następnie obrady przerwały okrzyki delegatów, gdyż na telebimie niespodziewanie ukazała się Jolanta Kwaśniewska.
Wyborczy spektakl z Krzaklewskim w roli głównej był tragifarsą. Oto lider, który przy poparciu związkowej nomenklatury prowadził ją przez lata na polityczne żerowiska, stał się kozłem ofiarnym, oskarżanym przez tę samą nomenklaturę o upolitycznianie związku. W działalności związku zmiana lidera nic nie zmieni, bo przez 11 lat rządów Krzaklewskiego nastąpiła głęboka marianizacja "Solidarności". Delegaci spierali się o przywódcę, a nie o program. "Musimy więcej żądać" - mówili. "Solidarność" nie pójdzie więc drogą hiszpańskich związków, które zaakceptowały reformy José Marii Aznara, dzięki czemu bezrobocie spadło z 22 do 12 proc. I nawet gdyby Janusz Śniadek chciał pójść tą drogą, to zostałby szybko wywieziony na taczkach, gdyż twierdzami "S" nie są prywatne, ale państwowe zakłady.
Człowiek z biura Janusz Śniadek (47 lat), przewodniczący zarządu regionu gdańskiego i wiceprzewodniczący Komisji Krajowej, był przez ostatnie lata "prawą ręką" Mariana Krzaklewskiego. W 1981 r., po ukończeniu Politechniki Gdańskiej, pracował w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Podczas stanu wojennego działał w podziemnych strukturach "S", redagując stoczniowy biuletyn "Kadłub". W 1989 r. był projektantem w stoczniowym biurze konstrukcyjnym. Wspinaczkę po kolejnych szczeblach związkowych struktur rozpoczął od stanowiska przewodniczącego komisji zakładowej "S" Stoczni Gdynia. Prywatnie, jak sam mówi, lubi majsterkować. Uprawiał wyczynowo strzelectwo sportowe. Jest żonaty, ma syna. |
- Płot stulecia
Przed ogrodzeniem domu aktora w Skolimowie ludzie robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Płot, chyba najdroższy w Polsce, kosztował 1,8 mln zł. Pieniądze wyłożył Związek Artystów Scen Polskich. Dla porównania: roczny koszt utrzymania domu aktora wynosi 2 mln zł. Części murowane ogrodzenia wykonała firma Zbigniewa Rembiewskiego, a metalowe - przedsiębiorstwo Jana Kulikowskiego. - Z ZASP współpracuję od czterech lat, ze wszystkimi jestem po imieniu - mówi Kulikowski. Za wykonanie płotu otrzymał 900 tys. zł (plus 22 proc. VAT), a Rembiewski - 500 tys. zł (plus VAT). Zadzwoniliśmy do kilku firm. Najdroższa oferta za ogrodzenie - firmy Bekaert - opiewała na 136 tys. zł (z podmurówką, montażem i VAT), co oznacza, że za wydane przez ZASP 1,8 mln zł można by ogrodzić 13 takich domów jak w Skolimowie. - Lepper z dubeltówką
Andrzej Lepper zapisał się do "zbrojnego ramienia Sejmu", czyli parlamentarnego Zespołu Myśliwych i Sympatyków Łowiectwa. Przewodzi mu Alfred Budner z Samoobrony, a należy do niego także posłanka tej partii Danuta Hojarska. Posłowie żartują, że Lepper wstąpił do zespołu myśliwych, żeby dzięki ustrzelonym zającom mieć czym wykarmić uczestników blokad. - Odszkodowania dla Zabużan
Premier Leszek Miller ma 30 dni na opublikowanie w "Dzienniku Ustaw" tzw. umów republikańskich (o wzajemnej ewakuacji ludności między Polską a radzieckimi republikami białoruską i ukraińską). To następstwo odkrycia przez dziennikarzy "Wprost" dokumentu, w którym Krajowa Rada Narodowa (9 września 1944 r.) ratyfikowała te umowy. Dokument umożliwia Zabużanom występowanie o odszkodowania za utracone mienie. Dotychczas odmawiano repatriantom prawa do odszkodowań, twierdząc, że umowy nigdy nie zostały ratyfikowane. O ich opublikowanie wystąpił mecenas Roman Nowosielski, reprezentujący Zabużan przed sądami. - Chećko za Turskiego
Aleksander Chećko będzie nowym dyrektorem I Programu Polskiego Radia. Andrzej Turski, dotychczasowy dyrektor, przechodzi do Telewizji Polskiej: będzie prowadził i wydawał "Panoramę" w Dwójce. Andrzej Turski był już szefem TVP 1, wicedyrektorem TAI, a od trzynastu lat prowadzi w TVP 2 program "7 dni - świat". Nowy dyrektor radiowej Jedynki był ostatnio dziennikarzem "Polityki" i "Tygodnika politycznego Jedynki". Wcześniej był redaktorem naczelnym "Życia Warszawy" oraz "Prawa i Życia".
Więcej możesz przeczytać w 40/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.