Czy dwa razy dwa może się równać zero? Kierując się logiką i zdrowym rozsądkiem, wydaje się to mało prawdopodobne. A jednak się zdarza.
Czy dwa razy dwa może się równać zero? Kierując się logiką i zdrowym rozsądkiem, wydaje się to mało prawdopodobne. A jednak się zdarza.
W ubiegłym tygodniu przekonał nas o tym detektyw (były), poseł Krzysztof Rutkowski. Korzystając z paszportu dyplomatycznego i umiejętności zdobytych podczas pracy w milicji, najechał on na Czechy, gdzie wyciągnął z łóżka śpiącego przestępcę i przewiózł go przez granicę do Polski, łamiąc kilka konwencji i umów międzynarodowych (a także granice przyzwoitości) oraz doprowadzając do poważnego dyplomatycznego zatargu.
Jak to się ma do równania 2x2=0? Otóż bardzo się ma. Prawdą jest, że osoba, którą Rutkowski ciupasem przemycił do Polski, jest podejrzewana o przestępstwo (zabójstwo). Prawdą jest też, że przestępców trzeba chwytać i wsadzać do więzienia. Mamy więc już 2x2. Nie jest natomiast prawdą, że poseł to łowca przestępców, który może robić, co chce. A już na pewno nie może on łamać prawa. Czyli wynik równania wynosi jednak zero. Gdyby poseł Rutkowski ćwiczył nie tylko w siłowni, wiedziałby, że w wielu krajach nielegalne zdobycie dowodów przestępstwa czy też niezgodne z prawem postępowanie wobec przestępcy praktycznie obala akt oskarżenia. Rutkowski nie zrobił więc polskiej policji przysługi, lecz wręcz przeciwnie.
Nie tylko Rutkowski jest na bakier z logiką. Wielkie zasługi ma na tym polu Geniusz Tatr, czyli minister Grzegorz Kołodko. I rację mają dziennikarze "Timesa", "Financial Times Deutschland" oraz "Pittsburgh Post-Gazette" (vide: "Geniusz Tatr"), że ignorowanie opinii publicznej oraz błaznowanie zamiast zarządzania zwyczajnie polityka dyskwalifikuje. Tak jak dyskwalifikują go pomysły, które oznaczają ukryte podnoszenie podatków. Milton i Rose Friedmanowie już dawno zauważyli ("Tyrania status quo"), że manipulując poziomem deficytu, można sfinansować różne obietnice (im wyższy deficyt, tym więcej) i na każdym kroku podkreślać, kto z tego korzysta. Nie mówi się tylko, kto za to płaci, bo przecież długi rządu nie znikają (vide: "Balcerowicz wprost"). Największym problemem rządów i polityków lubiących szastać publicznym groszem, a Geniusz Tatr robił to zarówno w latach 1994-1997, jak i robi obecnie, jest likwidacja deficytu, bo wtedy obietnice trzeba finansować z wyższych podatków, uchwalanych w parlamencie, czego już się przed obywatelami nie da ukryć. Dla rządu często 2x2=0, ale nie dla podatnika. Co smutne, logikę Kołodki zdaje się przejmować cały rząd Leszka Millera.
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Grzegorz Kołodko był na przykład jedną z kobiet, o których piszą autorzy cover story tego numeru "Wprost" (vide: "Kobieta największym wrogiem kobiety"). Otóż kobiety te toczą zażarte boje z przedstawicielkami własnej płci, co u mężczyzn zdarza się bardzo rzadko. Geniusz Tatr jest tu zresztą pewnym wyjątkiem, bo jego atawistyczna wręcz niechęć do prof. Leszka Balcerowicza, a ostatnio także do prof. Marka Belki, dowodzi, że jednak ma on w sobie coś z drapieżnych kobiet, nie tolerujących rywalek do dobrych genów partnerów (biologia) i ważnych ról społecznych (socjologia). Bo nie chce mi się wierzyć, że intelektualista tej miary, co Kołodko, mógłby się kierować zwykłą zawiścią, czy - nie daj, Boże - kompleksem niższości.
W ubiegłym tygodniu przekonał nas o tym detektyw (były), poseł Krzysztof Rutkowski. Korzystając z paszportu dyplomatycznego i umiejętności zdobytych podczas pracy w milicji, najechał on na Czechy, gdzie wyciągnął z łóżka śpiącego przestępcę i przewiózł go przez granicę do Polski, łamiąc kilka konwencji i umów międzynarodowych (a także granice przyzwoitości) oraz doprowadzając do poważnego dyplomatycznego zatargu.
Jak to się ma do równania 2x2=0? Otóż bardzo się ma. Prawdą jest, że osoba, którą Rutkowski ciupasem przemycił do Polski, jest podejrzewana o przestępstwo (zabójstwo). Prawdą jest też, że przestępców trzeba chwytać i wsadzać do więzienia. Mamy więc już 2x2. Nie jest natomiast prawdą, że poseł to łowca przestępców, który może robić, co chce. A już na pewno nie może on łamać prawa. Czyli wynik równania wynosi jednak zero. Gdyby poseł Rutkowski ćwiczył nie tylko w siłowni, wiedziałby, że w wielu krajach nielegalne zdobycie dowodów przestępstwa czy też niezgodne z prawem postępowanie wobec przestępcy praktycznie obala akt oskarżenia. Rutkowski nie zrobił więc polskiej policji przysługi, lecz wręcz przeciwnie.
Nie tylko Rutkowski jest na bakier z logiką. Wielkie zasługi ma na tym polu Geniusz Tatr, czyli minister Grzegorz Kołodko. I rację mają dziennikarze "Timesa", "Financial Times Deutschland" oraz "Pittsburgh Post-Gazette" (vide: "Geniusz Tatr"), że ignorowanie opinii publicznej oraz błaznowanie zamiast zarządzania zwyczajnie polityka dyskwalifikuje. Tak jak dyskwalifikują go pomysły, które oznaczają ukryte podnoszenie podatków. Milton i Rose Friedmanowie już dawno zauważyli ("Tyrania status quo"), że manipulując poziomem deficytu, można sfinansować różne obietnice (im wyższy deficyt, tym więcej) i na każdym kroku podkreślać, kto z tego korzysta. Nie mówi się tylko, kto za to płaci, bo przecież długi rządu nie znikają (vide: "Balcerowicz wprost"). Największym problemem rządów i polityków lubiących szastać publicznym groszem, a Geniusz Tatr robił to zarówno w latach 1994-1997, jak i robi obecnie, jest likwidacja deficytu, bo wtedy obietnice trzeba finansować z wyższych podatków, uchwalanych w parlamencie, czego już się przed obywatelami nie da ukryć. Dla rządu często 2x2=0, ale nie dla podatnika. Co smutne, logikę Kołodki zdaje się przejmować cały rząd Leszka Millera.
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Grzegorz Kołodko był na przykład jedną z kobiet, o których piszą autorzy cover story tego numeru "Wprost" (vide: "Kobieta największym wrogiem kobiety"). Otóż kobiety te toczą zażarte boje z przedstawicielkami własnej płci, co u mężczyzn zdarza się bardzo rzadko. Geniusz Tatr jest tu zresztą pewnym wyjątkiem, bo jego atawistyczna wręcz niechęć do prof. Leszka Balcerowicza, a ostatnio także do prof. Marka Belki, dowodzi, że jednak ma on w sobie coś z drapieżnych kobiet, nie tolerujących rywalek do dobrych genów partnerów (biologia) i ważnych ról społecznych (socjologia). Bo nie chce mi się wierzyć, że intelektualista tej miary, co Kołodko, mógłby się kierować zwykłą zawiścią, czy - nie daj, Boże - kompleksem niższości.
Więcej możesz przeczytać w 41/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.