W polskim Internecie triumfy święcą przeciwnicy integracji z Unią Europejską
Unia Europejska to Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, inaczej - eurokołchoz. Unia to Czwarta Rzesza, na jej fladze zamiast gwiazdek powinna widnieć swastyka. Wejście do Unii Europejskiej oznacza piąty rozbiór Polski. To tylko niektóre argumenty eurosceptyków w toczonej w Internecie zaciekłej wojnie z euroentuzjastami. W polskiej sieci znacznie bardziej widoczni są przeciwnicy unii niż jej zwolennicy, mimo że Internet jest domeną ludzi młodych, którzy najczęściej popierają wstąpienie Polski do Unii Europejskiej - w sondażu CBOS jest to aż 82 proc. osób do 20. roku życia! Zwolennicy integracji przyjęli błędne założenie, że o internautów nie trzeba zabiegać. Gdyby sympatię Polaków do integracji z unią mierzyć tym, co można znaleźć w sieci, okazałoby się, że jesteśmy najbardziej antyunijnym społeczeństwem na Starym Kontynencie.
Było sobie mleko
Na antyeuropejskich stronach roi się od uwag o negatywnych konsekwencjach różnych unijnych dyrektyw. Przeciwnicy integracji z UE zorganizowali również akcję "Unia Europejska: wybierasz - przegrywasz", która ma być odpowiedzią na oficjalną promocję naszego członkostwa w unii. Przykładem czarnej wizji eurosceptyków jest kampania "Było sobie mleko". Jej autorzy twierdzą, że członkostwo w unii doprowadzi do zniknięcia z rynku najlepszego mleka w Europie! Zwolennicy unii uważają, że jest to tak absurdalna wizja, iż nie warto z nią polemizować. Mylą się! Antyeuropejska propaganda w Internecie może doprowadzić do tego, że wielu młodych ludzi nie weźmie udziału w referendum w sprawie naszego przystąpienia do unii.
Twórcy antyeuropejskich witryn nazywają zwolenników integracji eurozdrajcami. Samo określenie "Europejczyk" ma pejoratywne zabarwienie. Europejczyk jest bowiem zwolennikiem eutanazji, małżeństw homoseksualnych (w sieci popularne jest hasło: "Ja, tata i tata w unii za dwa lata"), narkotyków, rozwiązłości seksualnej i genetycznych manipulacji, zmierzających do stworzenia nowej rasy panów.
Więcej luzu!
Przeciwnicy członkostwa Polski w unii cytują tzw. euroabsurdy - od przepisu uznającego marchew za owoc, przez normę, wedle której jabłko powinno mieć minimalną średnicę 55 mm czy wzór matematyczny na europejską prezerwatywę. Kontrargumentów wyjaśniających, że euroabsurdy nie mają większego znaczenia dla normalnego funkcjonowania unii, i przedstawiających korzyści płynące z integracji nie znajdziemy na oficjalnych stronach, gdzie promowane jest nasze członkostwo w UE. Znajdziemy tam natomiast europejskie dyrektywy dotyczące rolnictwa czy przemysłu - nudne i mało zrozumiałe dla przeciętnego obywatela. Eurosceptycy odwołują się zaś do emocji.
Na niekorzyść instytucji promujących integrację Polski z unią przemawia brak aktualnych sondaży. Ostatnie dane na ten temat na stronie naszego negocjatora pochodzą z lipca 2001 r., a od tego czasu poparcie dla integracji wzrosło o ponad 20 proc. Eurosceptycy głoszą na swoich stronach, że wyniki nowych sondaży nie są publikowane, bo są niekorzystne.
Jeżeli planowane na maj 2003 roku referendum unijne ma być ważne (musi w nim wziąć udział ponad połowa uprawnionych), Internet nie powinien być twierdzą eurosceptyków. Zamiast publikować w sieci nudne informacje i spisy dyrektyw, warto powierzyć te strony młodym euroentuzjastom - choćby twórcom witryny Fundacji im. Roberta Schumana, najatrakcyjniejszej wśród poruszających europejską tematykę w polskiej sieci.
Więcej możesz przeczytać w 42/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.