Nowy Jork to najlepsze miejsce na siedem muzeów poświęconych grzechom głównym
Nowy Jork to najlepsze miejsce na siedem muzeów poświęconych grzechom głównym
Dzieją się rzeczy wstrząsające. Po Nowym Jorku krąży pogłoska, że miłość fizyczną uprawiano już na początku ubiegłego wieku, a być może nawet jeszcze wcześniej. A przecież wszyscy doskonale wiedzą, że seks wynaleziono w latach 60. Bo czy jest jakiś inny powód, by je nazywać epoką rewolucji seksualnej?
Porno A.D. 1915
Nakręcony około 1915 r. film pornograficzny zawierający dość drastyczne sceny nie pozostawia wątpliwości, że część Ziemian miała już w owym czasie mgliste wyobrażenie o seksie. Mit lat 60. równie bezlitośnie obalają dziewiętnastowieczne fotografie, plakaty i piś-miennictwo. Dowody rozwiewające złudzenia Amerykanów na temat życia płciowego człowieka można zobaczyć w Muzeum Seksu, otwartym niedawno na rogu Piątej Alei i 27. Ulicy w Nowym Jorku.
Muzeum wzbudzało wiele zainteresowania już w fazie projektu. Na parterze budynku, w którym się mieści, był niegdyś sklep z obuwiem, ale ostatnie piętro otacza tajemnica. Przedstawiciele administracji muzeum informują, że znaleziono tam przepierzenia, co wzbudziło ich podejrzenia, że jeszcze w połowie lat 90. wynajmowano tam pokoje na godziny. Twórcy muzeum traktują przedsięwzięcie z całą powagą. Stwierdzili, że ich celem było "zachowanie i przedstawienie historii, rozwoju i kulturowego znaczenia ludzkiej seksualności".
Muzeum plugawości?
Tematem wystawy towarzyszącej otwarciu jest seks i miasto. Organizatorzy starali się odpowiedzieć na pytanie, jak od początku XIX w. wpływały na seksualność Amerykanów nowojorskie subkultury. "Nie ma tylu sprośności, ilu mogliby się spodziewać niektórzy goście. Dominują zbiory o znaczeniu antropologicznym i socjologicznym" - mówi Daniel Gluck, założyciel muzeum. Być może to prawda, ale część odwiedzających może szukać soli trzeźwiących, oglądając niektóre eksponaty. Nie podobają się one Katolickiej Lidze Praw Wyznaniowych i Obywatelskich, która krytykuje przedsięwzięcie, nazywając je muzeum plugawości. Trzeba jednak dodać, że przynajmniej użyła słowa "muzeum", bo Rada Regentów Stanu Nowy Jork nie zamierza zrobić nawet tego. Odmówiła rejestracji muzeum Glucka jako instytucji kulturalnej non profit. Muzeum Seksu działa więc jak zwykła firma. Jego szefowie twierdzą, że nie jest finansowane przez producentów materiałów pornograficznych.
Amerykańskie społeczeństwo nie będzie źle spać tylko dlatego, że powstało Muzeum Seksu. Byłoby też zdumiewające, gdyby ostrzej zareagowały władze miejskie - chyba że na wystawie znajdą się zdjęcia ludzi palących papierosy po stosunku. To mogłoby rozgniewać burmistrza. Poza tym Nowy Jork jest tolerancyjnym miastem. To najlepsze miejsce na siedem muzeów - każde byłoby poświęcone innemu grzechowi głównemu.
Clyde Haberman
The New York Times
Dzieją się rzeczy wstrząsające. Po Nowym Jorku krąży pogłoska, że miłość fizyczną uprawiano już na początku ubiegłego wieku, a być może nawet jeszcze wcześniej. A przecież wszyscy doskonale wiedzą, że seks wynaleziono w latach 60. Bo czy jest jakiś inny powód, by je nazywać epoką rewolucji seksualnej?
Porno A.D. 1915
Nakręcony około 1915 r. film pornograficzny zawierający dość drastyczne sceny nie pozostawia wątpliwości, że część Ziemian miała już w owym czasie mgliste wyobrażenie o seksie. Mit lat 60. równie bezlitośnie obalają dziewiętnastowieczne fotografie, plakaty i piś-miennictwo. Dowody rozwiewające złudzenia Amerykanów na temat życia płciowego człowieka można zobaczyć w Muzeum Seksu, otwartym niedawno na rogu Piątej Alei i 27. Ulicy w Nowym Jorku.
Muzeum wzbudzało wiele zainteresowania już w fazie projektu. Na parterze budynku, w którym się mieści, był niegdyś sklep z obuwiem, ale ostatnie piętro otacza tajemnica. Przedstawiciele administracji muzeum informują, że znaleziono tam przepierzenia, co wzbudziło ich podejrzenia, że jeszcze w połowie lat 90. wynajmowano tam pokoje na godziny. Twórcy muzeum traktują przedsięwzięcie z całą powagą. Stwierdzili, że ich celem było "zachowanie i przedstawienie historii, rozwoju i kulturowego znaczenia ludzkiej seksualności".
Muzeum plugawości?
Tematem wystawy towarzyszącej otwarciu jest seks i miasto. Organizatorzy starali się odpowiedzieć na pytanie, jak od początku XIX w. wpływały na seksualność Amerykanów nowojorskie subkultury. "Nie ma tylu sprośności, ilu mogliby się spodziewać niektórzy goście. Dominują zbiory o znaczeniu antropologicznym i socjologicznym" - mówi Daniel Gluck, założyciel muzeum. Być może to prawda, ale część odwiedzających może szukać soli trzeźwiących, oglądając niektóre eksponaty. Nie podobają się one Katolickiej Lidze Praw Wyznaniowych i Obywatelskich, która krytykuje przedsięwzięcie, nazywając je muzeum plugawości. Trzeba jednak dodać, że przynajmniej użyła słowa "muzeum", bo Rada Regentów Stanu Nowy Jork nie zamierza zrobić nawet tego. Odmówiła rejestracji muzeum Glucka jako instytucji kulturalnej non profit. Muzeum Seksu działa więc jak zwykła firma. Jego szefowie twierdzą, że nie jest finansowane przez producentów materiałów pornograficznych.
Amerykańskie społeczeństwo nie będzie źle spać tylko dlatego, że powstało Muzeum Seksu. Byłoby też zdumiewające, gdyby ostrzej zareagowały władze miejskie - chyba że na wystawie znajdą się zdjęcia ludzi palących papierosy po stosunku. To mogłoby rozgniewać burmistrza. Poza tym Nowy Jork jest tolerancyjnym miastem. To najlepsze miejsce na siedem muzeów - każde byłoby poświęcone innemu grzechowi głównemu.
Clyde Haberman
The New York Times
W nowojorskim Muzeum Seksu nie będzie można obejrzeć ostrych filmów porno czy "zdjęć ginekologicznych". Grafiki, gadżety i fotografie nawiązują do historii seksu i zmian w obyczajowości. Wśród eksponatów znajdują się zdjęcia słynnych aktorek kina erotycznego, m.in. osławionej Lindy Lovelace, która wystąpiła w filmie "Głębokie gardło" (a wiele lat później stała się zażartym wrogiem przemysłu pornograficznego). Przedstawiono największe skandale erotyczne, którymi żył Nowy Jork w ostatnich dwóch stuleciach, na przykład historię zabójstwa pięknej prostytutki Helen Jewett w 1830 r. czy tajemnych stowarzyszeń dżentelmenów, zajmujących się wyrafinowaną rozpustą.
|
Więcej możesz przeczytać w 42/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.