Wojskowa choroba
Poruszył mnie artykuł "Wojskowa choroba" (nr 10). Przez wiele lat byłem komendantem szpitala wojskowego w Helu i dobrze pamiętam lata walki o jego przetrwanie. Przeżyłem szok, kiedy po raz pierwszy w 1993 r. na zaproszenie Amerykanów zwiedzałem szpital NATO w hiszpańskiej bazie Rota. Placówka licząca pięćdziesiąt łóżek zatrudniała dwieście osób i była wyposażona m.in. w tomograf komputerowy.
W tym czasie szpital helski cieszył się ogromnym powodzeniem, leczyło się w nim wielu ludzi z pierwszych stron gazet. Już wówczas miałem wrażenie, że reorganizacja, nie tylko w służbie zdrowia, przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Praktycznie wnosiła bałagan, stresy i błędy. Korzystała z tego grupa ludzi, którzy się przy tej okazji wzbogacili. Moim zdaniem, trzeba było albo dokonać drobnych korekt, albo wprowadzić kompleksowe zmiany. Mimo ogromnych nakładów, postulaty, by stosować najnowsze (drogie) leki, nowoczesną diagnostykę itd., nie mają szans na realizację. Nawet najbogatsze kraje nie radzą sobie z tym problemem. Istnieją jednak pewne rozsądne proporcje.
Półwysep Helski jest z wielu względów nietypowy. Niestety, u nas często po dawnemu chce się wszystko unifikować i centralizować (na przykład sanatoria dla całej branżówki w Polsce przydziela Warszawa). Żal mi przygotowanych specjalistycznie i organizacyjnie ludzi, sprzętu, a przede wszystkim mieszkańców półwyspu (faktycznie zdarzają się sytuacje, kiedy nie można się stąd wydostać). W nowym systemie znowu najważniejszy jest urzędnik, tym razem kasy chorych. Uzależnienie od nich wojskowych struktur służby zdrowia, choćby na podanym w artykule przykładzie lotnika, ujawnia wszystkie wady. Pieniądze miały iść za pacjentem, jest odwrotnie. Para poszła w gwizdek.
ZBIGNIEW JABŁOŃSKI
Gdynia
Rurociąg przyjaźni
W artykule "Rurociąg przyjaźni" (nr 8) pisaliśmy o sprawie podwójnego fakturowania towaru sprzedawanego przez Petrochemię Płock SA (obecnie część Polskiego Koncernu Naftowego SA). Zgodnie z opisanymi przez nas faktami, sprawa ta obciąża płocką firmę i nie dotyczy spółki J&S Service and Investment Ltd. Ponadto spółki J&S Energy i J&S Service and Investment Ltd. są osobnymi firmami, a pierwsza z nich nie zawierała umów w imieniu drugiej. Te uproszczenia i inne zawarte w artykule uogólnienia miały służyć czytelności tekstu. Niemniej jednak przepraszamy za nie.
Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Program obowiązkowy
W imieniu Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich chciałbym przekazać kilka uwag do artykułu "Program obowiązkowy" (nr 16). Wiele miejsca poświęca się w nim konferencji w Sztokholmie (w styczniu tego roku) z udziałem przywódców wielu państw, w tym licznej delegacji z Polski. Nasze ubolewanie wzbudziło wystąpienie kanclerza Gerharda Schrödera, który mówiąc o ofiarach Auschwitz, nie wspomniał ani słowem o zamordowanych w obozie Polakach. Przypomnijmy, że spośród ponad 140 tys. Polaków deportowanych do obozów Auschwitz ok. 70 tys. straciło tam życie. Tereny byłego KL Auschwitz stanowią największą polską nekropolię II wojny światowej. Nie stoi to bynajmniej w opozycji do faktu, że po konferencji w Wannesee 20 stycznia 1942 r. Auschwitz został wyznaczony na centrum Endlosung, tzn. biologicznego wyniszczenia narodu żydowskiego. W liście do kanclerza RFN napisaliśmy:
"(...) Wiemy, iż przez dziesiątki lat przekazywanie prawdy historycznej podlegało ideologicznym wypaczeniom lub wręcz kłamstwu. Wyrządzono w ten sposób wielką krzywdę samym ofiarom, a także ich ocalałym rodzinom. Bezpośredni świadkowie tamtych dni odchodzą. Zachowanie pamięci spocznie niebawem na pokoleniach, które 'czas pogardy dla człowieka' znają z lektury książek czy filmów. Najważniejszą sprawą jest to, aby żadna z ofiar Auschwitz-Birkenau nie była pominięta. Taki stan rzeczy stanowiłby zarzewie konfliktów, które godzą w powagę tego cmentarzyska narodów. ChSRO chyli czoło przed niezliczonymi ofiarami Żydów, a także Romów, jeńców sowieckich oraz obywateli innych narodowości, którzy ponieśli śmierć w obozach Auschwitz. Jednocześnie domagamy się, aby tragedia dziesiątków tysięcy naszych braci i sióstr nigdy nie była przez nikogo pomijana. (...)".
Godny pożałowania jest w tym kontekście fakt, że w zalecanym przez MEN podręczniku historii do szkół średnich autorstwa Andrzeja Garlickiego na temat Polaków w Auschwitz znajduje się jedno (sic!) zdanie, a nasze pisma do pana ministra w tej kwestii pozostają od miesięcy bez odpowiedzi! Miejmy nadzieję, że konstruktywna krytyka obecnego stanu doprowadzi do "naprawienia historii" i zaakceptowania jej przez wszystkie zainteresowane środowiska, a czasy, gdy w podręcznikach zupełnie pomijano terminy "Żydzi" czy "Armia Krajowa", znajdą się w lamusie dziejów.
KRZYSZTOF UTKOWSKI
przewodniczący Chrześcijańskiego
Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich
Poruszył mnie artykuł "Wojskowa choroba" (nr 10). Przez wiele lat byłem komendantem szpitala wojskowego w Helu i dobrze pamiętam lata walki o jego przetrwanie. Przeżyłem szok, kiedy po raz pierwszy w 1993 r. na zaproszenie Amerykanów zwiedzałem szpital NATO w hiszpańskiej bazie Rota. Placówka licząca pięćdziesiąt łóżek zatrudniała dwieście osób i była wyposażona m.in. w tomograf komputerowy.
W tym czasie szpital helski cieszył się ogromnym powodzeniem, leczyło się w nim wielu ludzi z pierwszych stron gazet. Już wówczas miałem wrażenie, że reorganizacja, nie tylko w służbie zdrowia, przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Praktycznie wnosiła bałagan, stresy i błędy. Korzystała z tego grupa ludzi, którzy się przy tej okazji wzbogacili. Moim zdaniem, trzeba było albo dokonać drobnych korekt, albo wprowadzić kompleksowe zmiany. Mimo ogromnych nakładów, postulaty, by stosować najnowsze (drogie) leki, nowoczesną diagnostykę itd., nie mają szans na realizację. Nawet najbogatsze kraje nie radzą sobie z tym problemem. Istnieją jednak pewne rozsądne proporcje.
Półwysep Helski jest z wielu względów nietypowy. Niestety, u nas często po dawnemu chce się wszystko unifikować i centralizować (na przykład sanatoria dla całej branżówki w Polsce przydziela Warszawa). Żal mi przygotowanych specjalistycznie i organizacyjnie ludzi, sprzętu, a przede wszystkim mieszkańców półwyspu (faktycznie zdarzają się sytuacje, kiedy nie można się stąd wydostać). W nowym systemie znowu najważniejszy jest urzędnik, tym razem kasy chorych. Uzależnienie od nich wojskowych struktur służby zdrowia, choćby na podanym w artykule przykładzie lotnika, ujawnia wszystkie wady. Pieniądze miały iść za pacjentem, jest odwrotnie. Para poszła w gwizdek.
ZBIGNIEW JABŁOŃSKI
Gdynia
Rurociąg przyjaźni
W artykule "Rurociąg przyjaźni" (nr 8) pisaliśmy o sprawie podwójnego fakturowania towaru sprzedawanego przez Petrochemię Płock SA (obecnie część Polskiego Koncernu Naftowego SA). Zgodnie z opisanymi przez nas faktami, sprawa ta obciąża płocką firmę i nie dotyczy spółki J&S Service and Investment Ltd. Ponadto spółki J&S Energy i J&S Service and Investment Ltd. są osobnymi firmami, a pierwsza z nich nie zawierała umów w imieniu drugiej. Te uproszczenia i inne zawarte w artykule uogólnienia miały służyć czytelności tekstu. Niemniej jednak przepraszamy za nie.
Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Program obowiązkowy
W imieniu Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich chciałbym przekazać kilka uwag do artykułu "Program obowiązkowy" (nr 16). Wiele miejsca poświęca się w nim konferencji w Sztokholmie (w styczniu tego roku) z udziałem przywódców wielu państw, w tym licznej delegacji z Polski. Nasze ubolewanie wzbudziło wystąpienie kanclerza Gerharda Schrödera, który mówiąc o ofiarach Auschwitz, nie wspomniał ani słowem o zamordowanych w obozie Polakach. Przypomnijmy, że spośród ponad 140 tys. Polaków deportowanych do obozów Auschwitz ok. 70 tys. straciło tam życie. Tereny byłego KL Auschwitz stanowią największą polską nekropolię II wojny światowej. Nie stoi to bynajmniej w opozycji do faktu, że po konferencji w Wannesee 20 stycznia 1942 r. Auschwitz został wyznaczony na centrum Endlosung, tzn. biologicznego wyniszczenia narodu żydowskiego. W liście do kanclerza RFN napisaliśmy:
"(...) Wiemy, iż przez dziesiątki lat przekazywanie prawdy historycznej podlegało ideologicznym wypaczeniom lub wręcz kłamstwu. Wyrządzono w ten sposób wielką krzywdę samym ofiarom, a także ich ocalałym rodzinom. Bezpośredni świadkowie tamtych dni odchodzą. Zachowanie pamięci spocznie niebawem na pokoleniach, które 'czas pogardy dla człowieka' znają z lektury książek czy filmów. Najważniejszą sprawą jest to, aby żadna z ofiar Auschwitz-Birkenau nie była pominięta. Taki stan rzeczy stanowiłby zarzewie konfliktów, które godzą w powagę tego cmentarzyska narodów. ChSRO chyli czoło przed niezliczonymi ofiarami Żydów, a także Romów, jeńców sowieckich oraz obywateli innych narodowości, którzy ponieśli śmierć w obozach Auschwitz. Jednocześnie domagamy się, aby tragedia dziesiątków tysięcy naszych braci i sióstr nigdy nie była przez nikogo pomijana. (...)".
Godny pożałowania jest w tym kontekście fakt, że w zalecanym przez MEN podręczniku historii do szkół średnich autorstwa Andrzeja Garlickiego na temat Polaków w Auschwitz znajduje się jedno (sic!) zdanie, a nasze pisma do pana ministra w tej kwestii pozostają od miesięcy bez odpowiedzi! Miejmy nadzieję, że konstruktywna krytyka obecnego stanu doprowadzi do "naprawienia historii" i zaakceptowania jej przez wszystkie zainteresowane środowiska, a czasy, gdy w podręcznikach zupełnie pomijano terminy "Żydzi" czy "Armia Krajowa", znajdą się w lamusie dziejów.
KRZYSZTOF UTKOWSKI
przewodniczący Chrześcijańskiego
Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich
Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.