Zgadzam się z tym, co pisze Maciej Rybiński o zalewającym nas chamstwie („Ryba po polsku", nr 5). Brakuje mi tylko zdania o kobietach. Nie wiem, jak jest w stolicy, ale tu, na prowincji, należy dziesięć razy otworzyć damie drzwi lub ustąpić drogi, by raz usłyszeć „dziękuję”. Byle jaka polszczyzna, chamstwo i brak manier to oczywiście spuścizna po czasach PZPR.
JANUSZ BARBASIEWICZ
Tajemnice Lutra
Autorka artykułu („Tajemnice Lutra", nr 51/52) próbuje przedstawić wyniki ostatnich badań archeologicznych w rodzinnych domach Lutra w Eisenach i Mansfeld oraz w jego późniejszym domu w Wittenberdze jako nowatorskie, odkrywcze, a wręcz sensacyjne, które mają obalić mity narosłe wokół postaci Reformatora. Tymczasem badania te, jak i wystawa w Muzeum Prehistorii w Halle „Fundsache Luter”, choć niewątpliwie wniosły wkład w rozwój badań nad Lutrem, nie są przełomowe. Fakty przytoczone przez autorkę artykułu jako plon tych badań, które rzekomo „całkowicie zmieniają” obraz wywiedziony z różnych, często fragmentarycz- nych relacji Lutra na temat własnej osoby, są znane od dawna. Tematy takie jak: awans społeczny rodziny Lutrów, różnorakie schorzenia, na jakie cierpiał Reformator, wcale nie są nowością. W Polsce od ponad dziesięciu lat można o tym przeczytać na przykład w książce H. Obermana „Marcin Luter. Człowiek między Bogiem a diabłem”. Wyłącznie hipotezą jest twierdzenie zawarte w artykule, że „Podręcznikowa wersja jakoby Luter najpierw przybił tezy na drzwiach kościoła w Wittenberdze jest najprawdopodobniej mitem, który stworzył sam Luter”. Obraz Reformatora przybijającego tezy na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze w przeddzień licznie odwiedzanych mszy w dniu 1 listopada 1517 r., gdy wiele osób mogło je przeczytać, przetrwał bowiem do naszych czasów za sprawą licznych biografów Lutra. Stanowiący ilustrację artykułu obraz z sugestywnym podpisem: „Marcin Luter w ostatnich latach życia miał skłonność do kompulsywnego jedzenia i ważył nawet 150 kg” przedstawia – owszem Lutra – ale na drugim planie. Na pierwszym planie został sportretowany odznaczający się znaczną tuszą elektor saski Jan Fryderyk. Wbrew temu, co napisano, obraz znany jest pod tytułem „Jan Fryderyk Wspaniałomyślny z reformatorami wittenberskimi” i pochodzi z pracowni Łukasza Cranacha Starszego.
JERZY SOJKA rzecznik prasowy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP
Pieniądze w strumyku
Do artykułu „Pieniądze w strumyku" (nr 5) wkradła się błędna informacja. Hydroelektrownia o mocy 50 kilowatów może przynieść rocznie około 100 tys. zł przychodów i 20 tys. zł czystego zysku. Za błąd przepraszam.
JACEK KRZEMIŃSKI
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.