Platforma Obywatelska wycięła z listy do Parlamentu Europejskiego prezesa Instytutu Lecha Wałęsy Piotra Gulczyńskiego. Z ustaleń „Wprost" wynika, że akcja odbyła się przy biernej akceptacji Donalda Tuska. – Po tym jak dostał „czarną polewkę”, zaczął się na nas mścić – mówi o Gulczyńskim jeden ze współpracowników premiera. – Podejrzewamy, że to on w ramach rewanżu wmanewrował Wałęsę w występ na zjeździe Libertas.
Gulczyński był zgłoszony przez koło PO w Niepołomicach i miał kandydować z okręgu małopolsko-świętokrzyskiego. Według oficjalnej wersji, współpracownik Wałęsy po prostu dostał czerwone światło od kierownictwa zarządu małopolskiej PO. O swoim starcie rozmawiał z dwójką tamtejszych parlamentarzystów: Urszulą Augustyn i Jarosławem Gowinem. – Pan Gulczyński to bardzo sympatyczny i rzutki człowiek. Nie wszedł jednak na listę, bo nie reprezentuje żadnego z subregionów wchodzących w skład okręgu – mówi „Wprost" Augustyn. Gowin dodaje inny argument: – Nie widzę żadnych powodów, by usuwać z listy kogoś, kto ciężko pracował dla platformy, i zastępować go osobą bliżej w Krakowie nieznaną. Z ustaleń „Wprost” wynika, że sam Wałęsa lobbował w kierownictwie PO w sprawie kandydatury Gulczyńskiego. Bezskutecznie. – Tusk od początku miał dystans do tej kandydatury – mówi współpracownik premiera. Część polityków platformy twierdzi, że występ Wałęsy na zjeździe Libertas dzień po warszawskim kongresie EPP był zemstą Gulczyńskiego: – To taki jego mały rewanż za „czarną polewkę” – mówi nasz informator.
Gulczyński odpowiada: – Słyszałem o sobie wiele plotek, także i tę, że występ był wynikiem intrygi otoczenia Lecha Wałęsy. To jednak nieprawda. Lech Wałęsa podejmuje decyzje samodzielnie – mówi „Wprost" prezes Instytutu Wałęsy.
Michał Krzymowski
Gulczyński był zgłoszony przez koło PO w Niepołomicach i miał kandydować z okręgu małopolsko-świętokrzyskiego. Według oficjalnej wersji, współpracownik Wałęsy po prostu dostał czerwone światło od kierownictwa zarządu małopolskiej PO. O swoim starcie rozmawiał z dwójką tamtejszych parlamentarzystów: Urszulą Augustyn i Jarosławem Gowinem. – Pan Gulczyński to bardzo sympatyczny i rzutki człowiek. Nie wszedł jednak na listę, bo nie reprezentuje żadnego z subregionów wchodzących w skład okręgu – mówi „Wprost" Augustyn. Gowin dodaje inny argument: – Nie widzę żadnych powodów, by usuwać z listy kogoś, kto ciężko pracował dla platformy, i zastępować go osobą bliżej w Krakowie nieznaną. Z ustaleń „Wprost” wynika, że sam Wałęsa lobbował w kierownictwie PO w sprawie kandydatury Gulczyńskiego. Bezskutecznie. – Tusk od początku miał dystans do tej kandydatury – mówi współpracownik premiera. Część polityków platformy twierdzi, że występ Wałęsy na zjeździe Libertas dzień po warszawskim kongresie EPP był zemstą Gulczyńskiego: – To taki jego mały rewanż za „czarną polewkę” – mówi nasz informator.
Gulczyński odpowiada: – Słyszałem o sobie wiele plotek, także i tę, że występ był wynikiem intrygi otoczenia Lecha Wałęsy. To jednak nieprawda. Lech Wałęsa podejmuje decyzje samodzielnie – mówi „Wprost" prezes Instytutu Wałęsy.
Michał Krzymowski
Więcej możesz przeczytać w 20/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.