Bukaresztem wstrząsnęła gigantyczna afera korupcyjna
Słynny rumuński piłkarz Gheorghe Hagi, zwany Maradoną Karpat, po latach gry w zagranicznych klubach postanowił powrócić do Rumunii, by walczyć z korupcją panoszącą się w rumuńskiej piłce nożnej. "Szefowie klubów kupują i sprzedają mecze, przekupują sędziów. Jestem zdecydowany walczyć z tymi zjawiskami bez litości" - powiedział 34-letni piłkarz dziennikarzowi "Gazety Sporturilor". Wprawdzie podjęta przez Hagiego decyzja o powrocie do kraju ucieszyła rodaków, ale to nie korupcja w sporcie przywiodła ostatnio Rumunię na pierwsze strony prasy światowej.
W Bukareszcie ujawniono niedawno, że prokuratura francuska od paru miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie nieuczciwych praktyk finansowych Adriana Costei, obywatela francuskiego pochodzenia rumuńskiego. Costea w randze specjalnego ambasadora był doradcą byłego prezydenta Iona Iliescu, aktualnego prezydenta Emila Constantinescu oraz byłego ministra spraw zagranicznych Teodora Melescanu. Jego zadaniem było przyciąganie do Rumunii zagranicznych inwestorów. Stanowisko uzyskał po tym, jak obiecał Iliescu, że ściągnie do Rumunii zagraniczne inwestycje w wysokości miliarda dolarów. Przebywający obecnie w areszcie Costea miał przekazywać wysokiej rangi politykom z otoczenia byłego prezydenta pieniądze w zamian "za pomoc" w załatwianiu korzystnych kontraktów i kredytów w rumuńskich bankach. Podobno właśnie dzięki poparciu wpływowych polityków Costea uzyskał z rumuńskiego banku Bancorex kredyt w wysokości 100 mln dolarów - jak twierdził - na "realizację pewnego projektu dla rumuńskiego Ministerstwa Rolnictwa". Projekt nawet nie ujrzał światła dziennego, ale w wyniku kilku podobnych operacji bank upadł. Costea nigdy nie miał zamiaru zwrócić kredytu, a jego część podobno została przekazana na konta liderów Partii Socjaldemokratycznej z ekipy Iliescu. Pewne kwoty na zagraniczne wojaże otrzymali od francuskiego aferzysty byli ministrowie spraw zagranicznych Adrian Nastase i Teodor Melescanu. Dużą łapówkę dostał również Viorel Hrebenciuc, zaufany doradca ówczesnego prezydenta.
Francuzi na podstawie zawartej między obu krajami umowy o pomocy prawnej poprosili rumuńskich prokuratorów o przesłuchanie podejrzanych polityków. Z wypowiedzi bukareszteńskiego prokuratora Roberta Cazanciuca dla agencji Associated Press wyłania się jednak nieco inny, niż początkowo sądzono, charakter sprawy. Cazanciuc stwierdził, że Costea najprawdopodobniej prał pieniądze dla wysokiej rangi rumuńskich polityków. Stumilionowy przelew z Bukaresztu na konto firmy kierowanej przez aferzystę mógł więc być transferem brudnych pieniędzy jednych polityków, umożliwionym za łapówkę przez innych, nie znających być może prawdziwego celu operacji. Francuzi zaczęli badać transakcje Costei jesienią 1999 r. po otrzymaniu anonimowej informacji, że francuski biznesmen pierze pieniądze dla rumuńskich polityków. Może do Paryża zadzwonił ktoś, kto został pominięty przy tym procederze?
Były prezydent Ion Iliescu oskarżył obecne władze Rumunii o rozgrywanie całej afery z przyczyn politycznych przed tegorocznymi wyborami (4 czerwca odbędą się wybory do władz lokalnych, natomiast na listopad planowane są wybory parlamentarne i prezydenckie). Po kilku latach sprawowania władzy zarówno prezydent Emil Constantinescu, jak i centroprawicowa koalicja mają bardzo niskie notowania w sondażach opinii publicznej. Kilka dni temu Iliescu przyznał jednak, że Costea zapłacił za część jego kampanii wyborczej w 1996 r., pokrywając koszty druku plakatów wyborczych oraz książki reklamującej byłego prezydenta.
Sprawa jest kłopotliwa i dla obecnej, i dla byłej ekipy, ale - mimo iż Costea pracował dla obu formacji - jedynie politycy z otoczenia poprzedniego prezydenta zostali wezwani do złożenia zeznań w prokuraturze.
Raporty Banku Światowego bardzo krytycznie oceniają poziom uczciwości życia publicznego w Rumunii, znacznie gorzej niż w innych państwach Europy Środkowej. Firmy amerykańskie uskarżają się na korupcję zarówno w urzędach celnych, lokalnych urzędach podatkowych, jak i wśród urzędników lokalnej administracji. Niejednokrotnie żądania łapówek przez urzędników niskiego i średniego szczebla przybierają formę wymuszeń. Prezydent Constantinescu za jeden z najważniejszych punktów swego programu uznał walkę z korupcją i ze zorganizowaną przestępczością. Ustawa o przeciwdziałaniu praktykom korupcyjnym utknęła jednak w parlamencie, a ustawa o zwalczaniu prania brudnych pieniędzy oraz projekt odpowiednich zmian prawa, zaostrzających odpowiedzialność za nieuczciwe praktyki urzędnicze i finansowe, zostaną uchwalone najwcześniej pod koniec tego roku. Japoński bank Sanwa podaje w ostatnim raporcie, że oskarżenie o korupcję i postawienie przed sądem polityków czy biznesmenów jest w Rumunii zjawiskiem wyjątkowo rzadkim, choć praktyki takie bynajmniej do rzadkości nie należą.
W Bukareszcie ujawniono niedawno, że prokuratura francuska od paru miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie nieuczciwych praktyk finansowych Adriana Costei, obywatela francuskiego pochodzenia rumuńskiego. Costea w randze specjalnego ambasadora był doradcą byłego prezydenta Iona Iliescu, aktualnego prezydenta Emila Constantinescu oraz byłego ministra spraw zagranicznych Teodora Melescanu. Jego zadaniem było przyciąganie do Rumunii zagranicznych inwestorów. Stanowisko uzyskał po tym, jak obiecał Iliescu, że ściągnie do Rumunii zagraniczne inwestycje w wysokości miliarda dolarów. Przebywający obecnie w areszcie Costea miał przekazywać wysokiej rangi politykom z otoczenia byłego prezydenta pieniądze w zamian "za pomoc" w załatwianiu korzystnych kontraktów i kredytów w rumuńskich bankach. Podobno właśnie dzięki poparciu wpływowych polityków Costea uzyskał z rumuńskiego banku Bancorex kredyt w wysokości 100 mln dolarów - jak twierdził - na "realizację pewnego projektu dla rumuńskiego Ministerstwa Rolnictwa". Projekt nawet nie ujrzał światła dziennego, ale w wyniku kilku podobnych operacji bank upadł. Costea nigdy nie miał zamiaru zwrócić kredytu, a jego część podobno została przekazana na konta liderów Partii Socjaldemokratycznej z ekipy Iliescu. Pewne kwoty na zagraniczne wojaże otrzymali od francuskiego aferzysty byli ministrowie spraw zagranicznych Adrian Nastase i Teodor Melescanu. Dużą łapówkę dostał również Viorel Hrebenciuc, zaufany doradca ówczesnego prezydenta.
Francuzi na podstawie zawartej między obu krajami umowy o pomocy prawnej poprosili rumuńskich prokuratorów o przesłuchanie podejrzanych polityków. Z wypowiedzi bukareszteńskiego prokuratora Roberta Cazanciuca dla agencji Associated Press wyłania się jednak nieco inny, niż początkowo sądzono, charakter sprawy. Cazanciuc stwierdził, że Costea najprawdopodobniej prał pieniądze dla wysokiej rangi rumuńskich polityków. Stumilionowy przelew z Bukaresztu na konto firmy kierowanej przez aferzystę mógł więc być transferem brudnych pieniędzy jednych polityków, umożliwionym za łapówkę przez innych, nie znających być może prawdziwego celu operacji. Francuzi zaczęli badać transakcje Costei jesienią 1999 r. po otrzymaniu anonimowej informacji, że francuski biznesmen pierze pieniądze dla rumuńskich polityków. Może do Paryża zadzwonił ktoś, kto został pominięty przy tym procederze?
Były prezydent Ion Iliescu oskarżył obecne władze Rumunii o rozgrywanie całej afery z przyczyn politycznych przed tegorocznymi wyborami (4 czerwca odbędą się wybory do władz lokalnych, natomiast na listopad planowane są wybory parlamentarne i prezydenckie). Po kilku latach sprawowania władzy zarówno prezydent Emil Constantinescu, jak i centroprawicowa koalicja mają bardzo niskie notowania w sondażach opinii publicznej. Kilka dni temu Iliescu przyznał jednak, że Costea zapłacił za część jego kampanii wyborczej w 1996 r., pokrywając koszty druku plakatów wyborczych oraz książki reklamującej byłego prezydenta.
Sprawa jest kłopotliwa i dla obecnej, i dla byłej ekipy, ale - mimo iż Costea pracował dla obu formacji - jedynie politycy z otoczenia poprzedniego prezydenta zostali wezwani do złożenia zeznań w prokuraturze.
Raporty Banku Światowego bardzo krytycznie oceniają poziom uczciwości życia publicznego w Rumunii, znacznie gorzej niż w innych państwach Europy Środkowej. Firmy amerykańskie uskarżają się na korupcję zarówno w urzędach celnych, lokalnych urzędach podatkowych, jak i wśród urzędników lokalnej administracji. Niejednokrotnie żądania łapówek przez urzędników niskiego i średniego szczebla przybierają formę wymuszeń. Prezydent Constantinescu za jeden z najważniejszych punktów swego programu uznał walkę z korupcją i ze zorganizowaną przestępczością. Ustawa o przeciwdziałaniu praktykom korupcyjnym utknęła jednak w parlamencie, a ustawa o zwalczaniu prania brudnych pieniędzy oraz projekt odpowiednich zmian prawa, zaostrzających odpowiedzialność za nieuczciwe praktyki urzędnicze i finansowe, zostaną uchwalone najwcześniej pod koniec tego roku. Japoński bank Sanwa podaje w ostatnim raporcie, że oskarżenie o korupcję i postawienie przed sądem polityków czy biznesmenów jest w Rumunii zjawiskiem wyjątkowo rzadkim, choć praktyki takie bynajmniej do rzadkości nie należą.
Więcej możesz przeczytać w 23/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.