Nie występuje u nas pojęcie normalnej odpowiedzialności. Mówi się o odpowiedzialności politycznej, czyli żadnej
Czeka nas siedem dni do następnego felietonu. Te siedem dni nie wstrząśnie Polską. Dlaczego? Oto niektóre stare odpowiedzi na pytanie. I kilka nowych.
1. Po obaleniu jednym głosem rządu premier Suchockiej albo wybraniu generała Jaruzelskiego na prezydenta przewagą jednego głosu trudno, doprawdy, zaimponować wyborcy kolejną pokerową zagrywką. Na przykład niewybranie Pawła Piskorskiego na prezydenta stolicy potwierdziło tylko skłonność rodaków do traktowania demokracji jako systemu większości jednego głosu.
2. Na przekór przekomarzaniom pampersoidów o zróżnicowaniu ideowym młodego i starszego pokolenia, myślenie w kategorii państwa po prostu występuje rzadko w naszej przyrodzie politycznej. Zarówno wśród żarłocznych zwierząt politycznych, jak i wśród pnących się do władzy politycznych roślin nie występuje pojęcie normalnej odpowiedzialności. Pewnie dlatego mówi się tyle o odpowiedzialności politycznej, czyli żadnej.
3. Mamy kłopoty z poczuciem hierarchii społecznej i rozumieniem potrzeby takiej hierarchii. Nie dziwi więc na górze to, co powszechnie występuje na dole. Tytuł do panowania nad innymi jest ważniejszy niż skuteczne wykonywanie obowiązków na miarę punktu siedzenia. Skoro tu się dostałem, to i trwam, jestem profesjonalistą - myśli niejeden amator politykowania, które właśnie oglądamy.
4. Posłowie - doprawdy nie wiem dlaczego - mają odruch marynarzy łodzi podwodnej, których skierowano na kilkuletni rejs. Natychmiast po wyborze, zamiast choćby "ruszyć w Polskę" jak w "Rejsie" Piwowskiego, nabierają przekonania, że rzecz cała dzieje się "w Polsce, czyli nigdzie". Procentu czytelników "Ubu Króla" Jarry’ego nie sprawdzałem w kręgach parlamentarnych. Nie śmiem. Jest zbyt nowy.
5. Postkomuniści i ludowcy nie są w targach o władzę bardziej estetyczni od nas. Ale załatwiają rzecz za kulisami, a nie na proscenium lub nawet scenie obrotowej (aby wszyscy wszystkim pokazali się z najlepszej, jak sądzą, strony). SLD nie jest też bardziej trzeźwy politycznie niż AWS czy UW. Opanował jednak sztukę niechwiejnego chodu nawet po sporej dawce socjalistycznego narkotyku.
6. Niestety, w Polsce nikogo nie zaskakuje marnowanie okazji. Sprawa to dawna jak bitwa pod Grunwaldem. Ci, którym nie było dane wpływać swoim życiem na historyczną koniunkturę, nie doceniają szans. A szkoda nie nas, lecz kraju.
7. Oczywiście, to bardzo ważne, co robimy tu i teraz. Ale bardziej niż nasze dziś i jutro niepokoi mnie średnia ośmio-, dziesięcioletnia perspektywa. Brak wizji rozpisanej w czasie określa polski typ przywództwa: dużo opowiadaczy, paru wizjonerów i ciągłe poszukiwanie tych, którzy wolą przyjemność panowania niż trud rządzenia.
1. Po obaleniu jednym głosem rządu premier Suchockiej albo wybraniu generała Jaruzelskiego na prezydenta przewagą jednego głosu trudno, doprawdy, zaimponować wyborcy kolejną pokerową zagrywką. Na przykład niewybranie Pawła Piskorskiego na prezydenta stolicy potwierdziło tylko skłonność rodaków do traktowania demokracji jako systemu większości jednego głosu.
2. Na przekór przekomarzaniom pampersoidów o zróżnicowaniu ideowym młodego i starszego pokolenia, myślenie w kategorii państwa po prostu występuje rzadko w naszej przyrodzie politycznej. Zarówno wśród żarłocznych zwierząt politycznych, jak i wśród pnących się do władzy politycznych roślin nie występuje pojęcie normalnej odpowiedzialności. Pewnie dlatego mówi się tyle o odpowiedzialności politycznej, czyli żadnej.
3. Mamy kłopoty z poczuciem hierarchii społecznej i rozumieniem potrzeby takiej hierarchii. Nie dziwi więc na górze to, co powszechnie występuje na dole. Tytuł do panowania nad innymi jest ważniejszy niż skuteczne wykonywanie obowiązków na miarę punktu siedzenia. Skoro tu się dostałem, to i trwam, jestem profesjonalistą - myśli niejeden amator politykowania, które właśnie oglądamy.
4. Posłowie - doprawdy nie wiem dlaczego - mają odruch marynarzy łodzi podwodnej, których skierowano na kilkuletni rejs. Natychmiast po wyborze, zamiast choćby "ruszyć w Polskę" jak w "Rejsie" Piwowskiego, nabierają przekonania, że rzecz cała dzieje się "w Polsce, czyli nigdzie". Procentu czytelników "Ubu Króla" Jarry’ego nie sprawdzałem w kręgach parlamentarnych. Nie śmiem. Jest zbyt nowy.
5. Postkomuniści i ludowcy nie są w targach o władzę bardziej estetyczni od nas. Ale załatwiają rzecz za kulisami, a nie na proscenium lub nawet scenie obrotowej (aby wszyscy wszystkim pokazali się z najlepszej, jak sądzą, strony). SLD nie jest też bardziej trzeźwy politycznie niż AWS czy UW. Opanował jednak sztukę niechwiejnego chodu nawet po sporej dawce socjalistycznego narkotyku.
6. Niestety, w Polsce nikogo nie zaskakuje marnowanie okazji. Sprawa to dawna jak bitwa pod Grunwaldem. Ci, którym nie było dane wpływać swoim życiem na historyczną koniunkturę, nie doceniają szans. A szkoda nie nas, lecz kraju.
7. Oczywiście, to bardzo ważne, co robimy tu i teraz. Ale bardziej niż nasze dziś i jutro niepokoi mnie średnia ośmio-, dziesięcioletnia perspektywa. Brak wizji rozpisanej w czasie określa polski typ przywództwa: dużo opowiadaczy, paru wizjonerów i ciągłe poszukiwanie tych, którzy wolą przyjemność panowania niż trud rządzenia.
Więcej możesz przeczytać w 24/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.