Książka
Komentarze, komentarze i komentarze. Komentujemy nieustannie, komentujemy nieuchronnie, komentujemy, bo nie komentować nie możemy" - stwierdza Sławomir Mrożek w wydanym niedawno przez Noir sur Blanc "Dzienniku powrotu". "Tylko nie wiemy, co właściwie komentujemy". Ależ to swojskie. Krytykuje bowiem komisarz Herman. Komentuje prezydent Piskorski. I jakoś nic z tego nie wynika, poza demokratycznym bałaganem. Zrobienie porządku dla komentatorów jest zbyt trudnym zajęciem. Płonny okazał się lęk Sławomira Mrożka, że po trzydziestu trzech latach nieobecności w Polsce nie sprosta wymogom stawianym felietonistom - "uczestnikom rzeczywistości dzień po dniu". Mimo zamknięcia się w meksykańskim Rancho La Epifania, lepiej odczytuje absurdy rzeczywistości niż niejeden publicysta najpoczytniejszej gazety. Na Mrożkowski "Dziennik powrotu" składają się dwie części: pierwsza to siedemnaście felietonów napisanych w Rancho La Epifania w Meksyku, druga to aż 78 artykułów, powstałych w Krakowie po powrocie Mrożka do Polski z emigracji - jest ona znacznie bardziej porywająca, chociaż opisuje bylejakoś. Ot, chociażby w felietonie "Jakoś", gdzie czytamy: "Nazywam się Jakoś, syn Jakosia, a cała ludzkość to moi bracia i siostry, wszyscy Jakosiowie, potomstwo Jakosia. Ale żyć nie chciałem jakoś. To znaczy nie chciałem żyć byle jak, bez celu. I aby tak nie żyć - żyłem przez całe życie". Ostatecznie desperacja podpowiada samobójstwo, "a ja się jakoś rozmyśliłem". I dalej jakoś to będzie.
Wydarzenia: Polska
Wrocławianie świętują milenium swego miasta. Właśnie mija tysiąc lat, od kiedy do grobu św. Wojciecha do Gniezna przybył cesarz Niemiec Otton III i spotkał się z Bolesławem Chrobrym. Wówczas ustanowiona została we Wrocławiu siedziba biskupów diecezji obejmującej prowincję śląską, podporządkowaną biskupowi gnieźnieńskiemu. Z tej okazji zorganizowano wiele imprez kulturalnych. 1 czerwca jedyny koncert w Polsce dała orkiestra mediolańskiego Teatro alla Scala pod batutą Riccardo Mutiego. Występ ten zainicjował jednocześnie cykl imprez związanych z festiwalem Wratislavia Cantans. W czerwcu w jego ramach odbędą się jeszcze dwa koncerty: Koncert Czterech Narodów, podczas którego zespoły z Polski, Czech, Niemiec i Austrii poprowadzi Tadeusz Strugała (wykonana zostanie IX Symfonia Beethovena), a 29 czerwca wystąpią Filharmonicy Nowojorscy pod batutą Kurta Masura. W czerwcu odbędzie się też przegląd filmów muzycznych, pokazujących sztukę wykonawczą takich artystów, jak Glenn Gould, Pablo Casals czy Herbert von Karajan. Wrocławskie obchody milenijne to również wystawy i widowiska "światło i dźwięk". Co miesiąc mają być żegnane kolejne dziesięciolecia XX w. Na drugą połowę sierpnia zaplanowano wyjątkową atrakcję dla melomanów: występ wielkiego tenora Placido Domingo.
Dorota Szwarcman
W poznańskim Teatrze Nowym z ośmiojęzycznym spektaklem muzyczno-estradowym wystąpił Martin Liebig. To był swoisty spacer po kulturach. Artysta ciepło i nostalgicznie wyśpiewał teksty poetyckie między innymi Szymborskiej, Trakla czy Mistrala do muzyki Wojciecha Zeuschnera, przy akompaniamencie Jana Zeylanda.
Liebig - filolog germański, romański i słowiański - śpiewał również utwory poetów rosyjskich, argentyńskich, brazylijskich. - W ten sposób chciałem wyrazić to, co nurtuje człowieka, jego różnorodny i różnobarwny los - mówi. W marcu tego roku spektakl entuzjastycznie przyjęto w Berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych. W czerwcu artysta przedstawi się wrocławskiej publiczności teatru Kalambur. Natomiast na jesień zaplanowane jest europejskie tournée Liebiga - we wrześniu wystąpi w Europejskiej Akademii w Brukseli, a w październiku w Hanowerze, Norymberdze i Lipsku. (AZ)
Wydarzenie: Świat
Na Sloane Square w Londynie z okien wyremontowanego niedawno The Royal Court Theatre bije w oczy czerwień. Ale im bliżej jesteśmy budynku, tym intensywność barwy maleje. To efekt złudzenia optycznego. Jego "sprawcą" jest ściana o powierzchni 82 m2, półkoliście odgradzająca foyer teatru od widowni. Jest pokryta substancją, w skład której wchodzi siarka i rtęć (projektant Antoni Malinowski, artysta plastyk polskiego pochodzenia, przez dwa lata poszukiwał odpowiedniego pigmentu). Remont całego gmachu pochłonął 26 mln funtów. Modernizację rozpoczęto w 1994 r. W podziemiach teatru urządzono restaurację i księgarnię, gdzie kupić można między innymi opracowa-nia poświęcone Jerzemu Grotowskiemu. Widownia tylko pozornie pozostała taka sama - pod każdym krzesłem zainstalowano bowiem klimatyzację, fotele są podświetlone, zamontowano ruchome podłokietniki i siatkę na programy. The Royal Court Theatre wybudowano w 1888 r. Na jego deskach wystawiano sztuki Ibsena, Yeatsa i George’a Bernarda Shawa. Po wojnie swój renesans przeżywał w latach 50. Wówczas grano tu między innymi dzieła Johna Osborne’a. The Royal Court Theatre nigdy nie stronił od światowej awangardy - na afiszach pojawiały się takie nazwiska, jak Brecht, Beckett, Ionesco czy Genet. Do odwiedzenia The Royal Court Theatre zachęcają ponadto tanie bilety - niektóre kosztują tylko dziesięć pensów!
Płyta
Najnowszy studyjny album "Binaural" amerykańskiej grupy Pearl Jam, mistrzów rockowego grunge, tchnie swoistym klimatem: zespół wyrzuca z siebie pokłady punkowatej złości i zaskakuje świetnymi melodiami, na przykład w utworach "Nothing As It Seems", "Of The Girl" i "Rival". Akustyczny "Soon Forget" z podkładem ukelele, opowiadający o zgubnej chciwości, potwierdza opinię, że milionerzy z Pearl Jam są nadal wrażliwymi artystami i tworzą z potrzeby serca. Fani nie będą rozczarowani.
Komentarze, komentarze i komentarze. Komentujemy nieustannie, komentujemy nieuchronnie, komentujemy, bo nie komentować nie możemy" - stwierdza Sławomir Mrożek w wydanym niedawno przez Noir sur Blanc "Dzienniku powrotu". "Tylko nie wiemy, co właściwie komentujemy". Ależ to swojskie. Krytykuje bowiem komisarz Herman. Komentuje prezydent Piskorski. I jakoś nic z tego nie wynika, poza demokratycznym bałaganem. Zrobienie porządku dla komentatorów jest zbyt trudnym zajęciem. Płonny okazał się lęk Sławomira Mrożka, że po trzydziestu trzech latach nieobecności w Polsce nie sprosta wymogom stawianym felietonistom - "uczestnikom rzeczywistości dzień po dniu". Mimo zamknięcia się w meksykańskim Rancho La Epifania, lepiej odczytuje absurdy rzeczywistości niż niejeden publicysta najpoczytniejszej gazety. Na Mrożkowski "Dziennik powrotu" składają się dwie części: pierwsza to siedemnaście felietonów napisanych w Rancho La Epifania w Meksyku, druga to aż 78 artykułów, powstałych w Krakowie po powrocie Mrożka do Polski z emigracji - jest ona znacznie bardziej porywająca, chociaż opisuje bylejakoś. Ot, chociażby w felietonie "Jakoś", gdzie czytamy: "Nazywam się Jakoś, syn Jakosia, a cała ludzkość to moi bracia i siostry, wszyscy Jakosiowie, potomstwo Jakosia. Ale żyć nie chciałem jakoś. To znaczy nie chciałem żyć byle jak, bez celu. I aby tak nie żyć - żyłem przez całe życie". Ostatecznie desperacja podpowiada samobójstwo, "a ja się jakoś rozmyśliłem". I dalej jakoś to będzie.
Wydarzenia: Polska
Wrocławianie świętują milenium swego miasta. Właśnie mija tysiąc lat, od kiedy do grobu św. Wojciecha do Gniezna przybył cesarz Niemiec Otton III i spotkał się z Bolesławem Chrobrym. Wówczas ustanowiona została we Wrocławiu siedziba biskupów diecezji obejmującej prowincję śląską, podporządkowaną biskupowi gnieźnieńskiemu. Z tej okazji zorganizowano wiele imprez kulturalnych. 1 czerwca jedyny koncert w Polsce dała orkiestra mediolańskiego Teatro alla Scala pod batutą Riccardo Mutiego. Występ ten zainicjował jednocześnie cykl imprez związanych z festiwalem Wratislavia Cantans. W czerwcu w jego ramach odbędą się jeszcze dwa koncerty: Koncert Czterech Narodów, podczas którego zespoły z Polski, Czech, Niemiec i Austrii poprowadzi Tadeusz Strugała (wykonana zostanie IX Symfonia Beethovena), a 29 czerwca wystąpią Filharmonicy Nowojorscy pod batutą Kurta Masura. W czerwcu odbędzie się też przegląd filmów muzycznych, pokazujących sztukę wykonawczą takich artystów, jak Glenn Gould, Pablo Casals czy Herbert von Karajan. Wrocławskie obchody milenijne to również wystawy i widowiska "światło i dźwięk". Co miesiąc mają być żegnane kolejne dziesięciolecia XX w. Na drugą połowę sierpnia zaplanowano wyjątkową atrakcję dla melomanów: występ wielkiego tenora Placido Domingo.
Dorota Szwarcman
W poznańskim Teatrze Nowym z ośmiojęzycznym spektaklem muzyczno-estradowym wystąpił Martin Liebig. To był swoisty spacer po kulturach. Artysta ciepło i nostalgicznie wyśpiewał teksty poetyckie między innymi Szymborskiej, Trakla czy Mistrala do muzyki Wojciecha Zeuschnera, przy akompaniamencie Jana Zeylanda.
Liebig - filolog germański, romański i słowiański - śpiewał również utwory poetów rosyjskich, argentyńskich, brazylijskich. - W ten sposób chciałem wyrazić to, co nurtuje człowieka, jego różnorodny i różnobarwny los - mówi. W marcu tego roku spektakl entuzjastycznie przyjęto w Berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych. W czerwcu artysta przedstawi się wrocławskiej publiczności teatru Kalambur. Natomiast na jesień zaplanowane jest europejskie tournée Liebiga - we wrześniu wystąpi w Europejskiej Akademii w Brukseli, a w październiku w Hanowerze, Norymberdze i Lipsku. (AZ)
Wydarzenie: Świat
Na Sloane Square w Londynie z okien wyremontowanego niedawno The Royal Court Theatre bije w oczy czerwień. Ale im bliżej jesteśmy budynku, tym intensywność barwy maleje. To efekt złudzenia optycznego. Jego "sprawcą" jest ściana o powierzchni 82 m2, półkoliście odgradzająca foyer teatru od widowni. Jest pokryta substancją, w skład której wchodzi siarka i rtęć (projektant Antoni Malinowski, artysta plastyk polskiego pochodzenia, przez dwa lata poszukiwał odpowiedniego pigmentu). Remont całego gmachu pochłonął 26 mln funtów. Modernizację rozpoczęto w 1994 r. W podziemiach teatru urządzono restaurację i księgarnię, gdzie kupić można między innymi opracowa-nia poświęcone Jerzemu Grotowskiemu. Widownia tylko pozornie pozostała taka sama - pod każdym krzesłem zainstalowano bowiem klimatyzację, fotele są podświetlone, zamontowano ruchome podłokietniki i siatkę na programy. The Royal Court Theatre wybudowano w 1888 r. Na jego deskach wystawiano sztuki Ibsena, Yeatsa i George’a Bernarda Shawa. Po wojnie swój renesans przeżywał w latach 50. Wówczas grano tu między innymi dzieła Johna Osborne’a. The Royal Court Theatre nigdy nie stronił od światowej awangardy - na afiszach pojawiały się takie nazwiska, jak Brecht, Beckett, Ionesco czy Genet. Do odwiedzenia The Royal Court Theatre zachęcają ponadto tanie bilety - niektóre kosztują tylko dziesięć pensów!
Płyta
Najnowszy studyjny album "Binaural" amerykańskiej grupy Pearl Jam, mistrzów rockowego grunge, tchnie swoistym klimatem: zespół wyrzuca z siebie pokłady punkowatej złości i zaskakuje świetnymi melodiami, na przykład w utworach "Nothing As It Seems", "Of The Girl" i "Rival". Akustyczny "Soon Forget" z podkładem ukelele, opowiadający o zgubnej chciwości, potwierdza opinię, że milionerzy z Pearl Jam są nadal wrażliwymi artystami i tworzą z potrzeby serca. Fani nie będą rozczarowani.
Więcej możesz przeczytać w 24/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.