Nasz pawilon na wystawie Expo 2000 w Hanowerze jest jednocześnie nowoczesny i tradycyjny
Triumf był ogromny: 172 nagrody, w tym 32 grand prix, 32 Diplome d’Honneur, 43 złote i 42 srebrne medale przyznano naszym artystom na wielkiej Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej i Przemysłu w Paryżu w 1925 r. Prasa się zachwycała: "pawilon polski należy do najlepszych, cechuje go szlachetny wdzięk połączony z prostotą" - pisał H. Kunzek w "Architekcie". Sekundował mu W. George w "L’Amour d’Art": "...pawilon polski uważam za najbardziej oryginalny i skończony ze wszystkich pawilonów cudzoziemskich. Stanowi znakomitą jedność i w równie największym stopniu jest polski, nie przestając być nowoczesnym".
Był rok 1925. Młoda, nieokrzepła jeszcze Rzeczpospolita wchodziła na arenę międzynarodowej sztuki bez kompleksu kopciuszka - z koncepcją i poczuciem własnego miejsca w jej rozległym pejzażu. Właśnie w rodzimej odrębności szukaliśmy swej tożsamości narodowej: w stylu zakopiańskim i dworkowym, w ciepłej kulturze drewna i wielkiej tradycji pospołu, pomiędzy jakże sarmacką "krótką nauką budowniczą dworów, zamków i pałaców podług Nieba i Obyczaju Polskiego" a naszym najmłodszym wieszczem w osobie Wyspiańskiego i całą plejadą twórców światowej miary.
Wielki sukces paryskiej wystawy nie został nigdy powtórzony, choć warunki były po temu sposobne. Z tej być może racji, że zamiast pójść wytyczonym i sprawdzonym tropem, jęliśmy ukazywać swe podobieństwa. Dowodzić z przymilnym uśmiechem, że również my tak potrafimy, że jesteśmy pojętnymi uczniami, że nie różni nas nic, bo nasza gorliwość wyrówna wszelkie niedostatki. Z łatwym do przewidzenia skutkiem, niestety, ponieśliśmy porażkę. Czy na Expo 2000 w Hanowerze zdołamy odmienić ów stan rzeczy? Mamy taką szansę, gdyż hasło światowej wystawy jest jakby dla nas stworzone - Człowiek-Przyroda-Technika - w całym bogactwie tych pojęć.
Świetny malarz i scenograf, profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Andrzej Kreuz-Majewski, czuje się w tej atmosferze jak ryba w wodzie. Jest ku temu kilka oczywistych przyczyn. Po pierwsze - drzewo i drewno jest w naszej kulturze wszechobecne od czasów świętych gajów, poprzez średniowieczną technikę i technologię, aż po czasy obecne, w których drewniane budownictwo świeckie i sakralne wciąż budzi nasz (i nie tylko) podziw i życzliwość. Po drugie - Kreuz-Majewski dysponuje szczególnym rodzajem wyobraźni płynącej z wrażliwości i inteligencji, połączonej z wizjonerstwem. A także swoistym nadrealizmem, w którym empiryczno-racjonalistyczna wizja świata jest fałszywa lub co najmniej niewystarczająca, bo niepełna, bo odarta z marzeń i ogromnego bogactwa ludzkiej podświadomości, z romantyzmu, do czego tęskni współczesny fin de sicle.
Nasz pawilon ma nowoczesną konstrukcję. Na stalowych słupach podwieszono strop ze szkła i aluminium. Jeden tylko fragment odbiega od standardowej nowoczesności: słupy nośne osłonięte są sklejką brzozową. Lecz to prolog jedynie, potęgujący wrażenie odnoszone po wejściu do wnętrza, którym jest ryneczek polskiego miasteczka ze schyłku ubiegłego wieku. Z nierównym brukiem i podcieniowymi drewnianymi domami, inspirowanymi rysunkami Matejki, który z właściwą sobie swadą sportretował domy Wiśnicza. W ostatniej chwili, bo miasteczko spłonęło w nocy po położeniu ostatniej kreski. I tylko płynący przez ryneczek strumień przypomina o nierealności miejsca; choć może jest inaczej - przecież dzięki temu w centrum pawilonu spotykają się woda, drewno i kamień.
A potem gość naszego pawilonu będzie przechodził do tego, co zadziwiające, do tego, co nadzwyczajne, co ukrywać się będzie w czterech domach. Drzwi pierwszego domu prowadzą w głąb Puszczy Białowieskiej. Na poły autentycznej, bo z prawdziwym poszyciem i sześciorgiem drzwi, lecz jednocześnie wirtualnej, bo wyczarowanej przez cztery rzutniki ukryte w pniach; słabo oświetlonej, bo mrok sprzyja refleksji i w nim też toną prapoczątki naszej kultury. Ponadto puszcza jest unikatem na europejską miarę, więc jest się czym pochwalić.
Podobnie jak Wieliczka, której fragment ukazuje drugi dom. To o niej Jean de Laboureur, historyk i światowiec, podróżujący w połowie XVII w. po naszym kraju, napisał: "Żupy solne Wieliczki nie mniej są znakomite jak piramidy egipskie, lecz użyteczniejsze. Są one bowiem chwalebną pamiątką pracowitości Polaków, a tamte świadectwem tyranii i próżności Egipcjan. Te dziećmi ziemi nazwać można, tamte wiatrów. Nie wyrównają one próżną wysokością swoją użytecznej tych głębokości".
Autentyczne bałwany solne i załamujące się światła kryształów; drewniane konstrukcje i mechanizmy - bez nich nie byłoby kopalni, a bez niej świetności polskiego królestwa Piastów i Jagiellonów, którego skarb na soli się właśnie opiera. Nie bez kozery zwiedzający będzie mógł przez peryskop zobaczyć panoramę krakowskiego Rynku, największego tego typu założenia placu targowego.
W domu trzecim w szklanej podłodze widać będzie obraz wszechświata, a nad nim krążyć będą książki niczym ciała niebieskie. To dzieje naszej nauki, sprowadzonej do jej najbardziej oczywistego symbolu, jakim jest astronomia, uosobiona w postaciach Kopernika i jego następcy Aleksandra Wolszczana. Przewodnikiem po tym domu będzie wirtualna postać, prowadząca dialog z widzami.
W czwartym domu sklep, a w nim między innymi bursztyn, który zapoczątkował nasze kontakty z Rzymem, stolicą świata. W głębi pawilonu natomiast ciąg starych pieców i restauracja serwująca rodzime potrawy.
Polski pawilon zadziwia i informuje. Jest, podobnie jak nasza ekspozycja A.D. 1925, nowoczesny i tradycyjny zarazem, czego nie należy utożsamiać z zacofaniem. A naród pozbawiony tradycji i kultury zmienia się w grupę etniczną podatną na wpływy.
Był rok 1925. Młoda, nieokrzepła jeszcze Rzeczpospolita wchodziła na arenę międzynarodowej sztuki bez kompleksu kopciuszka - z koncepcją i poczuciem własnego miejsca w jej rozległym pejzażu. Właśnie w rodzimej odrębności szukaliśmy swej tożsamości narodowej: w stylu zakopiańskim i dworkowym, w ciepłej kulturze drewna i wielkiej tradycji pospołu, pomiędzy jakże sarmacką "krótką nauką budowniczą dworów, zamków i pałaców podług Nieba i Obyczaju Polskiego" a naszym najmłodszym wieszczem w osobie Wyspiańskiego i całą plejadą twórców światowej miary.
Wielki sukces paryskiej wystawy nie został nigdy powtórzony, choć warunki były po temu sposobne. Z tej być może racji, że zamiast pójść wytyczonym i sprawdzonym tropem, jęliśmy ukazywać swe podobieństwa. Dowodzić z przymilnym uśmiechem, że również my tak potrafimy, że jesteśmy pojętnymi uczniami, że nie różni nas nic, bo nasza gorliwość wyrówna wszelkie niedostatki. Z łatwym do przewidzenia skutkiem, niestety, ponieśliśmy porażkę. Czy na Expo 2000 w Hanowerze zdołamy odmienić ów stan rzeczy? Mamy taką szansę, gdyż hasło światowej wystawy jest jakby dla nas stworzone - Człowiek-Przyroda-Technika - w całym bogactwie tych pojęć.
Świetny malarz i scenograf, profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Andrzej Kreuz-Majewski, czuje się w tej atmosferze jak ryba w wodzie. Jest ku temu kilka oczywistych przyczyn. Po pierwsze - drzewo i drewno jest w naszej kulturze wszechobecne od czasów świętych gajów, poprzez średniowieczną technikę i technologię, aż po czasy obecne, w których drewniane budownictwo świeckie i sakralne wciąż budzi nasz (i nie tylko) podziw i życzliwość. Po drugie - Kreuz-Majewski dysponuje szczególnym rodzajem wyobraźni płynącej z wrażliwości i inteligencji, połączonej z wizjonerstwem. A także swoistym nadrealizmem, w którym empiryczno-racjonalistyczna wizja świata jest fałszywa lub co najmniej niewystarczająca, bo niepełna, bo odarta z marzeń i ogromnego bogactwa ludzkiej podświadomości, z romantyzmu, do czego tęskni współczesny fin de sicle.
Nasz pawilon ma nowoczesną konstrukcję. Na stalowych słupach podwieszono strop ze szkła i aluminium. Jeden tylko fragment odbiega od standardowej nowoczesności: słupy nośne osłonięte są sklejką brzozową. Lecz to prolog jedynie, potęgujący wrażenie odnoszone po wejściu do wnętrza, którym jest ryneczek polskiego miasteczka ze schyłku ubiegłego wieku. Z nierównym brukiem i podcieniowymi drewnianymi domami, inspirowanymi rysunkami Matejki, który z właściwą sobie swadą sportretował domy Wiśnicza. W ostatniej chwili, bo miasteczko spłonęło w nocy po położeniu ostatniej kreski. I tylko płynący przez ryneczek strumień przypomina o nierealności miejsca; choć może jest inaczej - przecież dzięki temu w centrum pawilonu spotykają się woda, drewno i kamień.
A potem gość naszego pawilonu będzie przechodził do tego, co zadziwiające, do tego, co nadzwyczajne, co ukrywać się będzie w czterech domach. Drzwi pierwszego domu prowadzą w głąb Puszczy Białowieskiej. Na poły autentycznej, bo z prawdziwym poszyciem i sześciorgiem drzwi, lecz jednocześnie wirtualnej, bo wyczarowanej przez cztery rzutniki ukryte w pniach; słabo oświetlonej, bo mrok sprzyja refleksji i w nim też toną prapoczątki naszej kultury. Ponadto puszcza jest unikatem na europejską miarę, więc jest się czym pochwalić.
Podobnie jak Wieliczka, której fragment ukazuje drugi dom. To o niej Jean de Laboureur, historyk i światowiec, podróżujący w połowie XVII w. po naszym kraju, napisał: "Żupy solne Wieliczki nie mniej są znakomite jak piramidy egipskie, lecz użyteczniejsze. Są one bowiem chwalebną pamiątką pracowitości Polaków, a tamte świadectwem tyranii i próżności Egipcjan. Te dziećmi ziemi nazwać można, tamte wiatrów. Nie wyrównają one próżną wysokością swoją użytecznej tych głębokości".
Autentyczne bałwany solne i załamujące się światła kryształów; drewniane konstrukcje i mechanizmy - bez nich nie byłoby kopalni, a bez niej świetności polskiego królestwa Piastów i Jagiellonów, którego skarb na soli się właśnie opiera. Nie bez kozery zwiedzający będzie mógł przez peryskop zobaczyć panoramę krakowskiego Rynku, największego tego typu założenia placu targowego.
W domu trzecim w szklanej podłodze widać będzie obraz wszechświata, a nad nim krążyć będą książki niczym ciała niebieskie. To dzieje naszej nauki, sprowadzonej do jej najbardziej oczywistego symbolu, jakim jest astronomia, uosobiona w postaciach Kopernika i jego następcy Aleksandra Wolszczana. Przewodnikiem po tym domu będzie wirtualna postać, prowadząca dialog z widzami.
W czwartym domu sklep, a w nim między innymi bursztyn, który zapoczątkował nasze kontakty z Rzymem, stolicą świata. W głębi pawilonu natomiast ciąg starych pieców i restauracja serwująca rodzime potrawy.
Polski pawilon zadziwia i informuje. Jest, podobnie jak nasza ekspozycja A.D. 1925, nowoczesny i tradycyjny zarazem, czego nie należy utożsamiać z zacofaniem. A naród pozbawiony tradycji i kultury zmienia się w grupę etniczną podatną na wpływy.
Więcej możesz przeczytać w 24/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.