Gdyby każdy godny cel był ważniejszy od prawa, w rok mielibyśmy rozłożony budżet
- Specjaliści od piłki nożnej twierdzą, że najlepszą obroną jest atak. Tę myśl chętnie podejmują ostatnio rozmaite instytucje kontrolowane przez NIK. Na zarzuty kontrolerów odpowiadają, że oni sami są znakomici, za to kontrola była nierzetelna, a ponadto politycznie sterowana. Najbardziej zdeterminowani - Fundacja Animals, a ostatnio spółka Hortex - w odpowiedzi na krytyczne wyniki kontroli oskarżyli prezesa NIK o nadużycie władzy. Również pani minister zdrowia wytoczyła przeciw NIK ciężkie działa w odpowiedzi na krytyczny raport izby o nieprawidłowym wykonaniu budżetu tego resortu.
NIK nie ma patentu na nieomylność. Jej opinie i oceny są jednak wszechstronnie weryfikowane, ustalane w drobiazgowych procedurach odwoławczych. Tak było i w sprawie Horteksu, który zresztą nie kwestionował ustaleń kontroli, tylko zarzucił izbie, że się bezzasadnie czepia prywatnej spółki, w tym wysokich wynagrodzeń członków zarządu. Jest w tych zarzutach pewna doza cynizmu. Zarząd Horteksu chyba zapomniał, że spółka owszem jest prywatna, ale w przeszłości otrzymała setki milionów złotych pomocy ze środków publicznych - nie za wdzięk i bezpretensjonalność, tylko w nadziei na poprawę jej sytuacji ekonomicznej, zachowanie miejsc pracy i możliwość zbytu produktów przez polskich rolników.
Ministerstwu Zdrowia NIK zarzuciła głównie to, że wbrew prawu wydało 239 mln zł na centralne zakupy środków medycznych, rozprowadzonych następnie do szpitali. Pani minister ripostowała, że gdyby przestrzegała prawa, w szpitalach umarłoby więcej ludzi. Oto z jednej strony wrażliwe ministerstwo, które ratuje chorych, a z drugiej - bezduszna i formalistyczna NIK, która ponad zdrowie i życie ludzi stawia paragrafy. To fałszywa alternatywa: obowiązkiem ministra było przygotowanie takiego prawa, żeby go nie trzeba było łamać, by ratować życie ludzi. Minister zdrowia zalega z wydaniem około 60 aktów wykonawczych do rozmaitych ustaw, w tym ustaw kluczowych dla reformy służby zdrowia! Ten zarzut nie dotyczy zresztą tylko obecnej pani minister - zaległości mają długą historię. Od lat Ministerstwo Zdrowia niechętnie zajmuje się swoją podstawową powinnością, czyli inicjowaniem i tworzeniem właściwego prawa. Z większą ochotą dzieli natomiast pieniądze, kupuje leki, aparaturę i rozprowadza to niekoniecznie według potrzeb. Wskutek tego mamy dziś w Polsce 18 kas chorych: 16 wojewódzkich, jedną branżową i jedną ministerialną.
Dobrze, że inni ministrowie nie łamią prawa w zbożnych celach. Jeden narobiłby zakupów dla wojska, inny dla policji, jeszcze inny dla edukacji. Każdy cel godny jest przecież najwyższego szacunku i ważniejszy od bezdusznego prawa. W rok mielibyśmy rozłożony budżet, a w dwa lata całe państwo.
A obywatele? Ci dopiero mają powody, żeby łamać prawo w imię rozmaitych trosk i utrapień. Tyle że obywatelom nie wolno tego, co ministrom.
NIK nie ma patentu na nieomylność. Jej opinie i oceny są jednak wszechstronnie weryfikowane, ustalane w drobiazgowych procedurach odwoławczych. Tak było i w sprawie Horteksu, który zresztą nie kwestionował ustaleń kontroli, tylko zarzucił izbie, że się bezzasadnie czepia prywatnej spółki, w tym wysokich wynagrodzeń członków zarządu. Jest w tych zarzutach pewna doza cynizmu. Zarząd Horteksu chyba zapomniał, że spółka owszem jest prywatna, ale w przeszłości otrzymała setki milionów złotych pomocy ze środków publicznych - nie za wdzięk i bezpretensjonalność, tylko w nadziei na poprawę jej sytuacji ekonomicznej, zachowanie miejsc pracy i możliwość zbytu produktów przez polskich rolników.
Ministerstwu Zdrowia NIK zarzuciła głównie to, że wbrew prawu wydało 239 mln zł na centralne zakupy środków medycznych, rozprowadzonych następnie do szpitali. Pani minister ripostowała, że gdyby przestrzegała prawa, w szpitalach umarłoby więcej ludzi. Oto z jednej strony wrażliwe ministerstwo, które ratuje chorych, a z drugiej - bezduszna i formalistyczna NIK, która ponad zdrowie i życie ludzi stawia paragrafy. To fałszywa alternatywa: obowiązkiem ministra było przygotowanie takiego prawa, żeby go nie trzeba było łamać, by ratować życie ludzi. Minister zdrowia zalega z wydaniem około 60 aktów wykonawczych do rozmaitych ustaw, w tym ustaw kluczowych dla reformy służby zdrowia! Ten zarzut nie dotyczy zresztą tylko obecnej pani minister - zaległości mają długą historię. Od lat Ministerstwo Zdrowia niechętnie zajmuje się swoją podstawową powinnością, czyli inicjowaniem i tworzeniem właściwego prawa. Z większą ochotą dzieli natomiast pieniądze, kupuje leki, aparaturę i rozprowadza to niekoniecznie według potrzeb. Wskutek tego mamy dziś w Polsce 18 kas chorych: 16 wojewódzkich, jedną branżową i jedną ministerialną.
Dobrze, że inni ministrowie nie łamią prawa w zbożnych celach. Jeden narobiłby zakupów dla wojska, inny dla policji, jeszcze inny dla edukacji. Każdy cel godny jest przecież najwyższego szacunku i ważniejszy od bezdusznego prawa. W rok mielibyśmy rozłożony budżet, a w dwa lata całe państwo.
A obywatele? Ci dopiero mają powody, żeby łamać prawo w imię rozmaitych trosk i utrapień. Tyle że obywatelom nie wolno tego, co ministrom.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.