Ostateczny rozpad koalicji, powstanie rządu mniejszościowego i niemal pewność, że wiosną 2001 r. odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, skłaniają aktorów sceny politycznej do poszukiwania nowych scenariuszy lub przynajmniej modyfikacji starych
To, jakie scenariusze polityczne już wkrótce zastosują AWS, UW, SLD i prezydent, może mieć skutki sięgające daleko poza przyszłą wiosnę. Rola PSL wydaje się na tle wymienionych sił mniejsza i z góry określona. PSL będzie walczyć o przetrwanie, mając nadzieję, że jeśli przeskoczy próg wyborczy, zostanie koalicjantem "drugiego wyboru" dla SLD, gdyby postkomunistom nie powiódł się powyborczy mariaż z UW.
SLD wobec pokus i ryzyka
Mogłoby się wydawać, że partia zbrojna w bajecznie korzystne wyniki sondaży może już tylko czekać na skonsumowanie ich w wyborach. A czekając, nie zmieniać skutecznej dotychczas strategii totalnej negacji polityki rządu. Ale czy w nowej sytuacji strategia ta będzie równie skuteczna, skoro nie da się już odcinać kuponów od rozeźlenia wyborców kolejnymi konfliktami w koalicji? Widać też coraz wyraźniej, że bezpardonowość i triumfalizm SLD zaczynają prowokować dziennikarzy do bardziej regularnego sięgania po tematy dla post-komunistów niewygodne, jak choćby ostatnie skandale kujawsko-pomorskie czy inwazja byłych aparatczyków PZPR na rady nadzorcze radia publicznego. Ponadto SLD musi się liczyć z tym, że dziś sondażowe głosy oddaje na nią także cudzy lub tzw. pływający, a nie własny, "twardy" elektorat. I nie jest wcale pewne, że tak wysokie poparcie da się w całości utrzymać do wiosny. Spora część poparcia (co najmniej 10 proc. z 40 proc.) to efekt rozczarowania wyborców koalicją AWS-UW, a nie ugruntowana sympatia do partii Millera.
Zawiłości Unii Wolności
Na tle dość prostej filozofii SLD strategia Unia Wolności była pogmatwana od początku istnienia koalicji z AWS. Można odnieść wrażenie, iż równie szczerze UW chciała współrządzić i współreformować państwo, jak i pozostawać w krytycznej "półopozycji" wobec AWS, co doprowadziło do tak silnego lęku przed spadkiem popularności, że wyjście z koalicji objawiło się w końcu jako niezbędna ucieczka do przodu. Ostatnia poprawa notowań sondażowych UW może utwierdzać jej kierownictwo w przekonaniu, że manewr był opłacalny. Teraz, dyskretnie zacierając ślady swojego współrządzenia, UW dojdzie do wyborów już jako "odpowiedzialna" i "umiarkowana" opozycja. I może ocalić lub wzmocnić swój stan posiadania w przeliczeniu na mandaty. Pytanie tylko: po co?
Unii, w przeciwieństwie do PSL, samo trwanie na scenie politycznej na dłuższą metę nie będzie w stanie zadowolić. W ewentualnej koalicji z SLD jako partner o wiele słabszy reformować niczego nie zdoła. Do reformowania potrzebny jest unii partner prawicowy, bo innych partnerów do reformowania w Polsce nie ma. Zatem unia jako słaby koalicjant SLD - prędzej czy później - znów zaczęłaby się kręcić po sejmowych i rządowych schodach w taki sposób, jakby równocześnie zostawała i wychodziła. Takiej recydywy lawiranctwa nie strawią nawet ci jej wyborcy, którzy skłonni byliby ostatecznie przełknąć koalicję UW z SLD. Może zatem, jak powiadają niektórzy, wyjście UW z koalicji jest początkiem o wiele dalszej ucieczki do przodu. Wedle tej hipotezy, miałby to być początek budowy zupełnie nowej formacji czy raczej sojuszu politycznego, który można by nazwać "centrolewem", działającym pod mniej lub bardziej widocznym patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego. Sojusz ten w przyszłym parlamencie miałyby tworzyć SLD i Unia Wolności z poparciem Unii Pracy oraz podobno także SKL. Tak skonstruowany "centrolew" byłby wprawdzie historycznym kompromisem z postkomunistami, ale zarazem jego centrowa strona byłaby na tyle silna, że SLD musiałby traktować ją jako mocnego partnera, a nie listek figowy.
Unia i Kwaśniewski
Ogromnym szansom na reelekcję prezydenta towarzyszy swoiste wywłaszczenie go z wpływów w strukturach SLD przez Leszka Millera i jego ludzi. Co Kwaśniewskiemu z tego, że dziś SLD żarliwie popiera go w łatwej walce o prezydenturę, gdyby po reelekcji czekał go los długopisu Millera do podpisywania ustaw i nominacji? Aby takiego losu uniknąć, Kwaśniewski też potrzebuje własnego scenariusza na następną kadencję. A w unii jest dość polityków, którzy zamiast walki o przetrwanie za cenę pozostawiania w opozycji lub zwasalizowania przez SLD, chcą mieć realny wpływ na rządzenie z rekomendacji partii większej niż średnia. Popierając dyskretnie Kwaśniewskiego w jego ambicjach nie tylko prezydenckich, ale i stricte politycznych - jako patrona "centrolewu" - mogą na tym sporo zyskać. Na początek choćby to, że Kwaśniewski nie podpisze ordynacji wyborczej dla UW niekorzystnej, nawet gdyby chciał tego SLD, który zresztą już zaczyna dyktować warunki przyszłego kontraktu z unitami, stwierdzając, że "UW - tak, Balcerowicz - nie". Mając poparcie Kwaśniewskiego, unia będzie mogła podobne naciski spokojnie zlekceważyć.
Scenariusze dla AWS
Czy koncepcja "centrolewu" jest już dojrzałym projektem politycznym, czy nadal tylko tęsknotą pewnych środowisk i osób, trudno powiedzieć. Ponieważ jednak taki scenariusz zakłada dekompozycję AWS, politycy akcji muszą brać go również pod uwagę przy tworzeniu scenariuszy własnych.
Jak na ugrupowanie ciężko doświadczone przez los, nielojalność byłego koalicjanta i własne błędy, AWS ma się nie najgorzej i zachowała nawet szanse pokazania wyborcom, że rządzić potrafi. Bo jednak rządzi. Sam premier Buzek ma się jeszcze lepiej, gdyż teraz od jego osobistej woli pozostania premierem przez pół roku będą zależeć losy gabinetu i AWS.
I premier już daje dowody, że zamierza przejąć inicjatywę. Czy pójdzie jeszcze dalej i sięgnie także po przywództwo polityczne w AWS, trudno przewidzieć. Można być natomiast pewnym, że żadna kampania wyborcza nie zdoła zrobić dla AWS tyle, ile pół roku solidnego rządzenia.
W AWS pojawiają się jednak także inne pomysły scenariuszy. Na przykład propozycja wykorzystania możliwej wysokiej przegranej Mariana Krzaklewskiego w wyborach prezydenckich do zmiany przywództwa AWS oraz kontrscenariusz - zbudowania przez Krzaklewskiego nowego zaplecza dzięki wykorzystaniu własnych komitetów wyborczych, w których działaliby lojalni politycy z różnych partii AWS. Żaden z tych scenariuszy niczego dobrego akcji nie wróży.
Równie niepokojąco brzmi inna koncepcja, rekomendowana przez jej zwolenników jako zablokowanie "prawicowej alternatywy" dla AWS przed wyborami parlamentarnymi. Owej "alternatywie" miałoby zapobiec zbliżenie polityczne AWS do małych ugrupowań prawicowych (często nawet tak ultraprawicowych, że stykających się w sprawach innych niż stosunek do religii z ultralewicą). Trudno jednak pojąć, co AWS, która wprowadziła Polskę do NATO i zabiega o nasze członkostwo w Unii Europejskiej, miałaby zyskać na zjednaniu sobie np. prorosyjskiego obozu Jana Łopuszańskiego. Ponadto niepewne zdobycze głosów wyborców ultraprawicowych nie zrównoważyłyby pewnych strat w elektoracie centroprawicowym. A przede wszystkim akcji po prostu nie zagraża żadna poważna prawicowa alternatywa. Istniejący na prawo od AWS kabaret polityczny już w wyborach prezydenckich poniesie klęskę proporcjonalną do zawrotnej liczby wysuniętych kandydatów.
A jak mógłby wyglądać dla AWS scenariusz pozytywny, pominąwszy sprawę tak istotną jak dobre działanie rządu? Akcja na pewno potrzebuje większej spoistości i sterowności. Sam postulat federacji jest o tyle niewystarczający, że federacja już się de facto w AWS dokonała, tyle że w sposób dość ułomny. Czy można wypracować koncepcję większej spójności AWS bez powtarzania metod zastosowanych przy jednoczeniu SLD? Na pewno trzeba próbować.
Pokusa psucia ordynacji
Większość scenariuszy politycznych będzie tworzona z myślą o wyborach parlamentarnych. Ponieważ nowej ordynacji wyborczej do Sejmu jeszcze nie ma, ugrupowania parlamentarne będą chciały ją kształtować zgodnie z własnymi potrzebami. I tak z przewidywania, że następne wybory wygra SLD, zrodził się w AWS nieoficjalny, ale wpływowy scenariusz oparty na pomyśle zmiany ordynacji. W imię zmniejszenia szans SLD na stworzenie po wyborach samodzielnej większości rządzącej proponuje się stworzenie ordynacji bardziej proporcjonalnej niż obecna. Czy jednak w imię ograniczenia skali sukcesu wyborczego postkomunistów warto robić krok wstecz w dziedzinie porządkowania polskiej sceny politycznej?
Duch pesymizmu
Kolejnym celem rozważanego w AWS kierunku zmiany ordynacji ma być powstanie po wyborach koalicji SLD z UW, żeby sojusz nie rządził przypadkiem samodzielnie. Nie jest jednak jasne, co na powstaniu koalicji SLD-UW miałaby zyskać AWS. Przecież powstanie takiej koalicji rozmydli odpowiedzialność postkomunistów za skutki rządzenia, zaś AWS zepchnie do aliansu z PSL i ultraprawicową drobnicą. I jeśli podczas następnej kadencji parlamentu taki układ się utrwali, to AWS, z zewnątrz postrzegana jako lider bloku nacjonalistycznych "oszołomów" i partner peeselowskiej nomenklatury, będzie miała poważne kłopoty z zachowaniem normalnej prawicowej tożsamości i z przekonaniem wyborców, że jej aspiracje, by ponownie przejąć władzę, są dla kraju bezpieczne. Uchwalenie ordynacji bardziej proporcjonalnej może długo przed wyborami doprowadzić do rozpadu AWS, gdyż zapewne nie wszystkie partie wchodzące w skład akcji oparłyby się pokusie startowania w wyborach samodzielnie. I wreszcie, pomysł zmiany ordynacji wyborczej tylko po to, by zmniejszyć spodziewany sukces SLD, wyraża ducha pesymizmu i kapitulanctwa. Kto zaczyna myśleć w ten sposób, sam odbiera sobie szanse na odzyskanie politycznej inicjatywy. I pozwala ją przejąć politycznej konkurencji.
SLD wobec pokus i ryzyka
Mogłoby się wydawać, że partia zbrojna w bajecznie korzystne wyniki sondaży może już tylko czekać na skonsumowanie ich w wyborach. A czekając, nie zmieniać skutecznej dotychczas strategii totalnej negacji polityki rządu. Ale czy w nowej sytuacji strategia ta będzie równie skuteczna, skoro nie da się już odcinać kuponów od rozeźlenia wyborców kolejnymi konfliktami w koalicji? Widać też coraz wyraźniej, że bezpardonowość i triumfalizm SLD zaczynają prowokować dziennikarzy do bardziej regularnego sięgania po tematy dla post-komunistów niewygodne, jak choćby ostatnie skandale kujawsko-pomorskie czy inwazja byłych aparatczyków PZPR na rady nadzorcze radia publicznego. Ponadto SLD musi się liczyć z tym, że dziś sondażowe głosy oddaje na nią także cudzy lub tzw. pływający, a nie własny, "twardy" elektorat. I nie jest wcale pewne, że tak wysokie poparcie da się w całości utrzymać do wiosny. Spora część poparcia (co najmniej 10 proc. z 40 proc.) to efekt rozczarowania wyborców koalicją AWS-UW, a nie ugruntowana sympatia do partii Millera.
Zawiłości Unii Wolności
Na tle dość prostej filozofii SLD strategia Unia Wolności była pogmatwana od początku istnienia koalicji z AWS. Można odnieść wrażenie, iż równie szczerze UW chciała współrządzić i współreformować państwo, jak i pozostawać w krytycznej "półopozycji" wobec AWS, co doprowadziło do tak silnego lęku przed spadkiem popularności, że wyjście z koalicji objawiło się w końcu jako niezbędna ucieczka do przodu. Ostatnia poprawa notowań sondażowych UW może utwierdzać jej kierownictwo w przekonaniu, że manewr był opłacalny. Teraz, dyskretnie zacierając ślady swojego współrządzenia, UW dojdzie do wyborów już jako "odpowiedzialna" i "umiarkowana" opozycja. I może ocalić lub wzmocnić swój stan posiadania w przeliczeniu na mandaty. Pytanie tylko: po co?
Unii, w przeciwieństwie do PSL, samo trwanie na scenie politycznej na dłuższą metę nie będzie w stanie zadowolić. W ewentualnej koalicji z SLD jako partner o wiele słabszy reformować niczego nie zdoła. Do reformowania potrzebny jest unii partner prawicowy, bo innych partnerów do reformowania w Polsce nie ma. Zatem unia jako słaby koalicjant SLD - prędzej czy później - znów zaczęłaby się kręcić po sejmowych i rządowych schodach w taki sposób, jakby równocześnie zostawała i wychodziła. Takiej recydywy lawiranctwa nie strawią nawet ci jej wyborcy, którzy skłonni byliby ostatecznie przełknąć koalicję UW z SLD. Może zatem, jak powiadają niektórzy, wyjście UW z koalicji jest początkiem o wiele dalszej ucieczki do przodu. Wedle tej hipotezy, miałby to być początek budowy zupełnie nowej formacji czy raczej sojuszu politycznego, który można by nazwać "centrolewem", działającym pod mniej lub bardziej widocznym patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego. Sojusz ten w przyszłym parlamencie miałyby tworzyć SLD i Unia Wolności z poparciem Unii Pracy oraz podobno także SKL. Tak skonstruowany "centrolew" byłby wprawdzie historycznym kompromisem z postkomunistami, ale zarazem jego centrowa strona byłaby na tyle silna, że SLD musiałby traktować ją jako mocnego partnera, a nie listek figowy.
Unia i Kwaśniewski
Ogromnym szansom na reelekcję prezydenta towarzyszy swoiste wywłaszczenie go z wpływów w strukturach SLD przez Leszka Millera i jego ludzi. Co Kwaśniewskiemu z tego, że dziś SLD żarliwie popiera go w łatwej walce o prezydenturę, gdyby po reelekcji czekał go los długopisu Millera do podpisywania ustaw i nominacji? Aby takiego losu uniknąć, Kwaśniewski też potrzebuje własnego scenariusza na następną kadencję. A w unii jest dość polityków, którzy zamiast walki o przetrwanie za cenę pozostawiania w opozycji lub zwasalizowania przez SLD, chcą mieć realny wpływ na rządzenie z rekomendacji partii większej niż średnia. Popierając dyskretnie Kwaśniewskiego w jego ambicjach nie tylko prezydenckich, ale i stricte politycznych - jako patrona "centrolewu" - mogą na tym sporo zyskać. Na początek choćby to, że Kwaśniewski nie podpisze ordynacji wyborczej dla UW niekorzystnej, nawet gdyby chciał tego SLD, który zresztą już zaczyna dyktować warunki przyszłego kontraktu z unitami, stwierdzając, że "UW - tak, Balcerowicz - nie". Mając poparcie Kwaśniewskiego, unia będzie mogła podobne naciski spokojnie zlekceważyć.
Scenariusze dla AWS
Czy koncepcja "centrolewu" jest już dojrzałym projektem politycznym, czy nadal tylko tęsknotą pewnych środowisk i osób, trudno powiedzieć. Ponieważ jednak taki scenariusz zakłada dekompozycję AWS, politycy akcji muszą brać go również pod uwagę przy tworzeniu scenariuszy własnych.
Jak na ugrupowanie ciężko doświadczone przez los, nielojalność byłego koalicjanta i własne błędy, AWS ma się nie najgorzej i zachowała nawet szanse pokazania wyborcom, że rządzić potrafi. Bo jednak rządzi. Sam premier Buzek ma się jeszcze lepiej, gdyż teraz od jego osobistej woli pozostania premierem przez pół roku będą zależeć losy gabinetu i AWS.
I premier już daje dowody, że zamierza przejąć inicjatywę. Czy pójdzie jeszcze dalej i sięgnie także po przywództwo polityczne w AWS, trudno przewidzieć. Można być natomiast pewnym, że żadna kampania wyborcza nie zdoła zrobić dla AWS tyle, ile pół roku solidnego rządzenia.
W AWS pojawiają się jednak także inne pomysły scenariuszy. Na przykład propozycja wykorzystania możliwej wysokiej przegranej Mariana Krzaklewskiego w wyborach prezydenckich do zmiany przywództwa AWS oraz kontrscenariusz - zbudowania przez Krzaklewskiego nowego zaplecza dzięki wykorzystaniu własnych komitetów wyborczych, w których działaliby lojalni politycy z różnych partii AWS. Żaden z tych scenariuszy niczego dobrego akcji nie wróży.
Równie niepokojąco brzmi inna koncepcja, rekomendowana przez jej zwolenników jako zablokowanie "prawicowej alternatywy" dla AWS przed wyborami parlamentarnymi. Owej "alternatywie" miałoby zapobiec zbliżenie polityczne AWS do małych ugrupowań prawicowych (często nawet tak ultraprawicowych, że stykających się w sprawach innych niż stosunek do religii z ultralewicą). Trudno jednak pojąć, co AWS, która wprowadziła Polskę do NATO i zabiega o nasze członkostwo w Unii Europejskiej, miałaby zyskać na zjednaniu sobie np. prorosyjskiego obozu Jana Łopuszańskiego. Ponadto niepewne zdobycze głosów wyborców ultraprawicowych nie zrównoważyłyby pewnych strat w elektoracie centroprawicowym. A przede wszystkim akcji po prostu nie zagraża żadna poważna prawicowa alternatywa. Istniejący na prawo od AWS kabaret polityczny już w wyborach prezydenckich poniesie klęskę proporcjonalną do zawrotnej liczby wysuniętych kandydatów.
A jak mógłby wyglądać dla AWS scenariusz pozytywny, pominąwszy sprawę tak istotną jak dobre działanie rządu? Akcja na pewno potrzebuje większej spoistości i sterowności. Sam postulat federacji jest o tyle niewystarczający, że federacja już się de facto w AWS dokonała, tyle że w sposób dość ułomny. Czy można wypracować koncepcję większej spójności AWS bez powtarzania metod zastosowanych przy jednoczeniu SLD? Na pewno trzeba próbować.
Pokusa psucia ordynacji
Większość scenariuszy politycznych będzie tworzona z myślą o wyborach parlamentarnych. Ponieważ nowej ordynacji wyborczej do Sejmu jeszcze nie ma, ugrupowania parlamentarne będą chciały ją kształtować zgodnie z własnymi potrzebami. I tak z przewidywania, że następne wybory wygra SLD, zrodził się w AWS nieoficjalny, ale wpływowy scenariusz oparty na pomyśle zmiany ordynacji. W imię zmniejszenia szans SLD na stworzenie po wyborach samodzielnej większości rządzącej proponuje się stworzenie ordynacji bardziej proporcjonalnej niż obecna. Czy jednak w imię ograniczenia skali sukcesu wyborczego postkomunistów warto robić krok wstecz w dziedzinie porządkowania polskiej sceny politycznej?
Duch pesymizmu
Kolejnym celem rozważanego w AWS kierunku zmiany ordynacji ma być powstanie po wyborach koalicji SLD z UW, żeby sojusz nie rządził przypadkiem samodzielnie. Nie jest jednak jasne, co na powstaniu koalicji SLD-UW miałaby zyskać AWS. Przecież powstanie takiej koalicji rozmydli odpowiedzialność postkomunistów za skutki rządzenia, zaś AWS zepchnie do aliansu z PSL i ultraprawicową drobnicą. I jeśli podczas następnej kadencji parlamentu taki układ się utrwali, to AWS, z zewnątrz postrzegana jako lider bloku nacjonalistycznych "oszołomów" i partner peeselowskiej nomenklatury, będzie miała poważne kłopoty z zachowaniem normalnej prawicowej tożsamości i z przekonaniem wyborców, że jej aspiracje, by ponownie przejąć władzę, są dla kraju bezpieczne. Uchwalenie ordynacji bardziej proporcjonalnej może długo przed wyborami doprowadzić do rozpadu AWS, gdyż zapewne nie wszystkie partie wchodzące w skład akcji oparłyby się pokusie startowania w wyborach samodzielnie. I wreszcie, pomysł zmiany ordynacji wyborczej tylko po to, by zmniejszyć spodziewany sukces SLD, wyraża ducha pesymizmu i kapitulanctwa. Kto zaczyna myśleć w ten sposób, sam odbiera sobie szanse na odzyskanie politycznej inicjatywy. I pozwala ją przejąć politycznej konkurencji.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.